A diary from last month. Styczeń.


Nie przepadam za styczniem. To taki miesiąc, kiedy odpoczywam po intensywnym grudniu i odliczam czas do wiosny. Krótkie, ciemne i zimne dni, to coś za czym nie przepadam. To czas mojego uśpienia i spowolnienia. 
Przez ostatnie lata styczeń witaliśmy nad morzem. W tym roku ze względu na grudniową chorobę, która nas mocno "przeorała" zostaliśmy w domu. Trochę było mi smutno, bo zima nad morzem jest piękna i te wyjazdy stały się taką naszą, małą tradycją. Pustki w całej osadzie, tylko my i uśpiona przyroda. W głębi tak sobie myślałam: może pod koniec miesiąca na kilka dni...
Okazało się, że styczeń przyniósł wiele niespodzianek i tak się zaczął rozkręcać, że pod koniec miesiąca myślałam: wolniej, wolniej. 

Najlepszy towarzysz, kiedy mam ochotę na odpoczynek albo lenistwo ;-)


1 kiedy my piliśmy szampana w Nowy Rok, nasz syn spędził prawie dobę na dyżurze w szpitalu jako wolontariusz // 2 i oglądał fajerwerki nad miastem z lądowiska dla helikopterów

Z noworoczną wizytą w Muzeum Narodowym

W pierwszych dniach stycznia odwiedziliśmy rodzinnie Muzeum Narodowe, żeby obejrzeć dwie wystawy: Picassa i Bruno Barbeya. Lubię chodzić do muzeów, nawet żeby oglądać prace nie najbardziej ulubionych artystów. Takie wizyty dają mi do myślenia, rozszerzają perspektywy i uczą czegoś nowego. 
Prac Picassa z różnego okresu widziałam w życiu dużo. Na wystawie w Warszawie przeważały grafiki, było też trochę ceramiki, ale ta mnie specjalnie nie zachwyciła. Zaskoczyła mnie za to jedna grafika, bo kobieta na niej przedstawiona kogoś mi bardzo przypominała. A kogo, przeczytacie poniżej.  
1-4 wystawa Picassa w Muzeum Narodowym.

1-4 wystawa Picassa w Muzeum Narodowym.

1-4 wystawa Picassa w Muzeum Narodowym.

1 Kobieta w bluzce w kwiaty (Jacqueline z profilu) Picassa // 2-4 aktorka Gaia Girace grająca jedną z dwóch głównych ról w serialu "Genialna przyjaciółka" - a serial Wam polecam. Obejrzałam go z przyjemnością

1 Bruno Barbey to francuski fotograf, który rejestrował aparatem ważne historyczne wydarzenia na pięciu kontynentach, ale także zwykłe chwile zwykłych ludzi. Potrafił oddać nastrój i klimat. Na wystawie nie można robić zdjęć. Wystawa czynna jest do 3 marca // 2 lubię bardzo sklepy muzealne, ale mam wrażenie, że tym razem było w ubogiej wersji - szkoda

1-4 Pizzeria Drożdż

Pizzeria Drożdż. Wybierałam się do niej praktycznie od otwarcia, ale ciągle nie było mi po drodze. Poszliśmy do niej z dziećmi po wizycie w muzeum. Pizze były bardzo dobre, na świetnym cieście z wysokiej jakości składnikami. Malutka pizzeria, warta odwiedzenia. Ujęła mnie niesamowicie życzliwą i pomocną obsługą. Wielki plus

                                                     Pizzeria Drożdż

                                      ul. Generała Andersa 22, Warszawa

                                      czynna codziennie od 12.00 do 23.00

1-4 w piekarni Dej

6 czerwca we Francji wszyscy zajadają się ciastem galettes de roi. To okrągłe, ciasto francuskie wypełnione nadzieniem migdałowym. W cieście zatapia się figurkę. Ten, kto trafi na nią w swoim kawałku, dostaje koronę. Mam wrażenie, że to ciasto zyskuje bardzo na popularności i u nas. Rzemieślnicze piekarnie i cukiernie prześcigają się w wymyślaniu wersji nadzienia. Ja od dawna piekę je sama. Kiedy 6 grudnia poszłam do piekarni po chleb, wiła się przed nią długaśna kolejka. Kupiłam kawałek na spróbowanie i wzięłam się za przygotowywanie własnej. Zrobiłam trochę za dużo nadzienia do ilości ciasta, które miałam, ale to nie byłby wielki problem. Problemem było to, że w cieście było... zjełczałe masło. Kuchnię wietrzyłam potem przez wiele godzin, a ciasto wylądowało w śmieciach. Dawno nie miałam kontaktu ze zjełczałym masłem i zapomniałam jak potrafi śmierdzieć :-)

1 zamiast galettes de rois jest sernik baklava // 2 czas zrobić nacięcia // 3 wygląda dobrze, ale pachnie i smakuje strasznie :-) // za czym kolejka ta stoi? Za gelettes de roi...

1 o tej porze roku wschód słońca oglądam w pracy // 2 szkoda siedzieć w pracy, kiedy tak ładnie jest na dworze. Kiedy wracam, kończy się już dzień. // 3 w grudniu z powodu choroby przepadła mi wizyta u fryzjera, wić tym bardziej cieszyłam się z tej styczniowej // 4 w urzędzie gminy - jest nowocześnie i bardzo miło. Urzędnicy są życzliwi i bardzo pomocni. Urzędy przeszły wielką zmianę na lepsze. W przeciwieństwie do mojej poczty, która wręcz się cofnęła :-)

1-4 restauracja Madonna
                   

Restauracja Madonna zyskała ostatnio dużą popularność ze względu na kontrowersje związane z jej wystrojem i cykliczne protesty środowisk religijnych. Otwarta została w listopadzie 2023 i szybko zdobyła popularność i sławę. Chętnych do jej odwiedzenia jest tak dużo, że lepiej zrobić rezerwację, czasami z kilkudniowym wyprzedzeniem. My wybraliśmy się tam na obiad w tygodniu. Przyszliśmy kilka minut przed 16.00 i podawany był tam wtedy jeszcze lunch. Zdecydowaliśmy się więc na wybór dań z karty lunchowej. Dania były bardzo duże i bardzo dobre. Zaskoczyła mnie wielkość ich porcji i jednocześnie bardzo atrakcyjna cena. Wino w czasie lunchu ma również niską cenę (primitivo - 37 zł za butelkę). Co mogę powiedzieć o swoich wrażeniach? Wystrój jest kolorowy, "bogaty" i czasami trochę krzykliwy. Nie w moim stylu, ale nic mnie tam nie zbulwersowało ani nie wstrząsnęło :-) Kolorowy, pstrokaty i w zamierzony sposób miejscami kiczowaty. Dania były bardzo dobre i smaczne, na porządnych, włoskich składnikach i w bardzo atrakcyjnej cenie (lunch). 

Restauracja Madonna
Plac Konstytucji 3
czynna codziennie od 12.00 do 22.00 w piątki i soboty do północy

1 wieczór z Abelardem Gizą // 2, 3 Warszawa zimowym popołudniem // 4 to nie noc, to godzina 17.00

Abelard Giza ostatnio kojarzy mi się z naszym oglądaniem jego wystąpień na komórce gdzieś  na odludziu w Szwajcarii :-) Za oknem noc, a nad komórką cztery pochylone głowy, zaśmiewające się do łez. Jak dowiedziałam się o jego występach w Warszawie, to od razu postanowiłam kupić bilety. Robiłam to z dużym wyprzedzeniem, a udało mi się kupić ostatnie dwa. Nie jestem bywalczynią ;-) na stand - upach, ale lubię się pośmiać, kiedy dowcip jest sarkastyczny i inteligentny. Tutaj to miałam. Bardzo  udany wieczór.
 
Morze urwało wydmę i "nasze" zejście na plażę

Nie byłam w tym roku nad morzem (czego bardzo żałuję), ale mąż przy okazji wizyty w Gdańsku, postanowił pojechać i zobaczyć jak tam nasz domek przetrwał zimowe wichury. Tak to jest jak ma się dom w lesie. Zagrożenie powalonym przez wiatr drzewem zawsze jest duże. przez lata kilka drzew nam się złamało, na szczęście nie na dom. Boli wycinanie drzew, ale jak jakieś nam uschnie, to nie ma wyjścia, bo stanowi zagrożenie. Trzeba wtedy wymierzyć jego obwód na kilku wysokościach, napisać podanie do gminy i czekać na wizję lokalną z nadleśnictwa. Po zatwierdzeniu trzeba znaleźć pilarza lub drwala i wtedy on ścina drzewo. Nie ma co ryzykować samodzielnego ścinania, nawet jak ma się odpowiednią piłę łańcuchową. Takie drzewo może polecieć w zupełnie inną stronę niż zaplanowano. Mieliśmy już takiego jednego "specjalistę", co ścinał drzewo i krzyczał: "k..., uciekać". Kiedy parę lat temu musieliśmy wyciąć kilka uschniętych drzew, szukaliśmy specjalisty u leśniczego. Polecił nam pilarza Antka i pilarz Antek jest u nas kilka razy do roku. Nie ścina nam drzew, bo na szczęście nie ma takiej konieczności, ale przywozi nam drewno do kominka, a jego żona uprawia warzywa. Pilarz Antek to nasz skarb. 
Mąż wybrał się na rekonesans domku, a ja wysłałam go (przez telefon) na plażę :-). Plaża w zimę po sztormach i wichurach często zmienia się. Zwęża się, nierzadko można tam znaleźć wyrzucone przez morze stare deski, pnie czy inne skarby. Tak więc ja tu, on tam i wspólnie oglądaliśmy ślady zimowych sztormów. Urwało nam dużą część wydmy i przejścia na plażę, a ona bardzo się zwęziła. Do lata trochę się poszerzy, ale w tym roku będzie wąska (co oznacza jeszcze większy tłum na plaży). A ja czekam, aż pojedziemy tam razem.

Uszkodzenia spowodowane sztormami i wichurami

A z tego ujęcia nie widać żadnych zniszczeń

1, 2 zima nad morzem// 3 kiedy mąż wyjechał i do miasta zawitała zima, zabrałam się za odśnieżanie chodnika. I tak przed pracą, po pracy i wieczorem, bo ciągle padało // 4 zdążyłam wracając z pracy na resztki słońca 

6.00 rano. Najpierw odśnieżanie, a potem do pracy


1 porcja dla Was, a ja lecę do pracy // 2 słońce zachodzi czyli minęła 15.00 // 3 mam coś dla was i zaraz wam dam // 4 po ziarenkach i orzechach nie ma śladu

Do pracy idę prze las. Jeszcze przed wschodem słońca. Zimą zawsze w jednym miejscu wysypuję ptakom jedzenie (pestki dyni, słonecznika, niesolone orzechy...) i wracając zawsze tam znowu zaglądam, żeby zobaczyć czy wszystko zjadły. Wyjedzone jest do ostatniego ziarenka, a na śniegu widać tylko ślady stópek.

1 powrót do biblioteki i roczników starych gazet // 2 lotnisko Chopina w Warszawie na kartach gazety z początku lat 70-tych // 3, 4 moje główne zainteresowanie skupia  się na reportażach z budowy, a ciekawych rzeczy jest tak wiele w starych gazetach

W połowie stycznia dowiedziałam się, że będziemy mieć w szpitalu uroczystość związaną z końcem pracy starego bloku operacyjnego i rozpoczęciem jej na nowym i do tego premierę albumu, nad którym pracowałam przez wiele miesięcy. Miałam też przygotować prezentację o historii szpitala. Dużo pracy, mało czasu. Zrodziła mi się w głowie koncepcja i plan całości, ale w związku z tym musiałam jeszcze wrócić do bibliotek i archiwów. Bardzo się z tego cieszyłam, chociaż czasu na nic innego już nie miałam. Po tygodniu przygotowań i ciągłego niedosypania, czułam, że potrzebuję przerwy. W głowie kłębiły się myśli, że nie zdążę wszystkiego przygotować, ale jednocześnie do głosu dochodziły te, że w końcu muszę przespać w nocy więcej niż 4 godziny. 

Stare gazety są niesamowitym źródłem wiedzy i informacji. Są takie jak "Trybuna Ludu", których jestem w stanie przejrzeć tylko kilkanaście numerów na jeden raz, bo ilość i rodzaj ówczesnej propagandy jest przytłaczająca. Za to numery "Stolicy" pochłaniam z największą przyjemnością. To wspaniała kronika życia w tamtych czasach. Po przeczytaniu ówczesnych artykułów, można jasno zobaczyć, jak nasze życie bardzo się zmieniło, jak czasy, obyczaje, relacje i problemy są teraz inne. 

Podróżując samolotem niezależnie od lotniska spodziewamy się wszędzie czegoś podobnego: nadanie bagażu, kontrola bezpieczeństwa, wybór gate'u i rękawem do samolotu. Na warszawskim lotnisku Okęcie, niedługo po modernizacji i odbudowie i ponownym otwarciu (w 1969 roku) bagaże nadawano w budynku lini lotniczych w centrum miasta i one jak i pasażerowie dowożeni byli na lotnisko autokarem.

Znalezione w starych gazetach
1 tematyka, która bardzo mnie interesuje // 2 propaganda - level high // 3 ruiny pałacu Mniszchów - stan z lat 50-tych // 4 wzornictwo Finlandii. Takie wystawy w tamtych czasach! Tem model garnka mam i używam, tylko wersję współczesną. Tak wygląda perfekcyjny, ponadczasowy design.

Ile niesamowitych wiadomości i zdjęć można znaleźć w starych gazetach. Przeglądając tygodnik "Stolica" z początku lat 50-tych, znalazłam zdjęcie ruin pałacu Mniszchów przy Senatorskiej w Warszawie. To miejsce jest mi niesamowicie bliskie emocjonalnie. Obok pałacu, wręcz dzieląc wspólną ścianę, w kamienicy mieszkali moi dziadkowie. Opowiadali mi o czasach przedwojennych tego miejsca, o widoku jaki rozpościerał się z najwyższego piętra kamienicy na Warszawę, o wielu poziomach piwnic i korytarzy znajdujących się pod kamienicą, o balach i przyjęciach. Dziadek niedaleko miał fabryczkę, więc do pracy chodził pieszo. Po wojnie pałac został przekazany Królestwu Belgii, został wyremontowany i przeznaczony na ambasadę. Pamiętam jak odwiedzałam dziadków i przyglądałam się podjeżdżającym limuzynom i wysiadającym z nich kobietom w długich sukniach i mężczyznom we frakach. Bale w ambasadzie odbywały się kilka razy w roku, więc trochę się napatrzyłam. Obok ambasady postawiono budkę, w której przez całą dobę urzędował milicjant pilnujący porządku. Czasami wychodził z niej i razem ze mną karmił ptaki. Nie wydawał mi się wtedy złym policjantem w komunistycznym kraju, tylko miłym panem, który przynosił z domu chleb dla ptaków. Na kamienicę dziadków spadła bomba w trakcie powstania i wszystko się spaliło, a dziadkowie stracili cały dobytek życia. Przetrwało tylko to, co wygrzebali z gruzów po powrocie i co babcia zabrała ze sobą (a na szczęście miała tendencję do zabierania nadmiaru rzeczy) wyjeżdżając z Warszawy na lato wraz z dziećmi. Po wojnie z kamienicy zostały częściowo zniszczone mury. Odbudowano ją, usuwając dwa najwyższe poziomy. Nie był to już taki dom dziadków jak przed wojną, ale i tak mieli szczęście. Przeżyli. To znalezione w starej gazecie zdjęcie, przywołało wiele wspomnień i opowiadanych przez dziadków historii. Jako dziecko, nie umiałam ich bardzo cenić, jako dorosła kobieta cenię je bardzo.
1 zimą jest tak mało słonecznych dni, więc cenię je bardzo. Szkoda, że mogę się cieszyć nimi tylko chwilę, bo dzień jest taki krótki // 2 kolejna partia gazet do przejrzenia // 3 tymi starymi rocznikami Stolic, to się rozkoszuję // 4 4 w drodze do biblioteki. Patrzę w niebo i cieszę się każdą chwilą

1, 2 wieczorne spotkanie z przyjaciółmi na spontanie - to jest najpiękniejsze // 3 i tak nagle, niespodziewanie. Pewnego dnia patrzę i widzę 10 000 tysięcy obserwatorów na instagramie! // 4 a ja po pracy znowu pędzę do archiwów

Pewnego dnia patrzę i widzę 10 000 tysięcy obserwatorów na instagramie. Sprawiło mi to wielką przyjemność. Zależy mi na "prawdziwych" obserwujących. Takich, którzy się dobrze czują na moim profilu, odnajdują bliskie sobie treści i klimaty, szukają sprawdzonych przepisów i lubią to co jest mi bliskie i czym się dzielę. Dziękuję Wam za obecność, komentarze, niesamowicie miłe wiadomości, za dzielenie się przeżyciami i wspomnieniami. Za to, że jesteście. 

1 - 4 w tygodniu szaleństwo. Praca i praca po pracy. Nad filmem o pracy na bloku operacyjnym, nad prezentacją... czasami do późnych godzin nocnych. W weekendy odstawiam to wszystko na bok i chcę chociaż trochę zaznać domowego życia. Gotuję, piekę, spotykam się z dziećmi, sprzątam, segreguję, pakuję.

 Po ostatnim covidzie oprócz osłabionego węchu i smaku, zaszła u mnie wewnętrzna zmiana dotycząca sprzątania. Lubię jak jest czysto, ale nigdy nie przepadałam za sprzątaniem. Teraz tylko bym szorowała, polerowała, prasowała i czyściła. Pod koniec choroby zaczęłam wręcz hurtowo zamawiać różne ścierki, gąbki, szczoteczki, pasty do polerowania mebli, szorowania przypaleń, kilogramy sody, płyny do odplamiania... i tak teraz sobie sprzątam i czuję się szczęśliwa jak nigdy dotąd przy tych zajęciach :-). Ten covid ma też jakieś plusy ;-)

1 naprawdę TERAZ chcesz zakładać świeże prześcieradło? // 2 no dobrze, mogę poleżeć na świeżo upranym kocu // 3 wschód słońca oglądany ponad chmurami // 4 nie zapomnę smaku tej pierwszej kawy po przylocie - gęstej, aromatycznej, intensywnej

Myślałam, że styczeń mamy rozplanowany. Masa pracy, żadnych podróży. I jeden telefon wszystko zmienił. W pierwszej chwili powiedziałam: ja teraz nie mogę, muszę zrobić to i to i tamto, mam prezentację, montaż filmu... A potem pomyślałam. Jadę, bo po prostu MUSZĘ. Muszę oderwać się od tego wszystkiego, zrobić przerwę, odpocząć. Pomyśleć o sobie, o swoich potrzebach, pobyć w innym środowisku i wśród innych ludzi.
I jeszcze ta możliwość jazdy na nartach. Ostatni raz jeździłam cztery lata temu i pomyślałam, że znowu tego chcę. BARDZO chcę.

Kiedyś mój mąż wszędzie jeździł z laptopem i pracował nawet w czasie urlopu. Teraz robi to rzadko. Tym razem ja zapakowałam komputer, bo wiedziałam, że po przyjeździe wszystko muszę mieć gotowe. Stwierdziłam, że warto nawet po nocy tam, a nie tu.
Po pracy w szpitalu, siedziałam jeszcze do nocy ściągając programy i nakręcone wcześniej filmy, żeby mieć materiał do pracy i koło 2 w nocy zaczęłam się pakować. Miałam to szczęście, że przyjaciele wcześniej zabrali trochę naszych narciarskich ciuchów i mieli zawieść je samochodem na miejsce. Ale i tak trochę pakowania było. Sprzęt postanowiliśmy wypożyczyć na miejscu. Wzięliśmy tylko narciarskie ciuchy i kaski. Kiedy skończyłam, trzeba było jechać na lotnisko. Pomyślałam, że prześpię się w samolocie... i zasnęłam zanim wystartował.
1, 2 i Włosi mają swoje faworki

1 uwielbiam to uczucie, kiedy zimą trzeba założyć okulary, bo tak słońce świeci // 2 lubię stojąc w kolejce do kasy patrzeć co inni kupują :-) // 3 Italia - czytanie papierowej gazety w kawiarni, futro i dużo złotej biżuterii // ruszamy w drogę na północ

W Bergamo wypożyczyliśmy samochód (miał być biały, a był w kolorze włoskiego nieba :-)) i ruszyliśmy na północ. Wiedzieliśmy, że i tak tego dnia nie pojeździmy na nartach, więc postanowiliśmy niespiesznie jechać trasą widokową, a nie autostradą. Wybraliśmy drogę wzdłuż wschodniego wybrzeża jeziora Garda i to był dobry wybór. W sezonie są tu tłumy, a teraz były pustki. Tylko część restauracji jest otwartych o tej porze roku, większość atrakcji jest zamknięta, ale nam potrzebne były tylko widoki, no i może jakiś posiłek koło 13.00 ;-)
Mam słabość do kurortów po sezonie, do tego uśpionego świata czekającego na przebudzenie, do pustych uliczek, do wyluzowanych kelnerów cieszących się na wizyty nielicznych gości, do pomarańczy leżących pod drzewami częściowo rozgniecionych przez samochody i pieszych, do tego zatrzymania czasu i uczucia przebywania w jakiejś nierealnej bańce innej rzeczywistości. Tego wszystkiego zaznałam w czasie tej drogi.

Cisza, spokój i lekka mgiełka unosząca się nad taflą jeziora


1 ta woda jest krystaliczna // 2 kolor jak włoskiego nieba // 3, 4 piękno, które koi

1 te zimowe buty niezbyt tu pasują, ale zaraz się przydadzą :-) // 2 gnocchi szpinakowe w parmezanowym koszyczku // 3 może nie do chodzenia na obcasach, ale piękny // 4 schłodzone, miejscowe, idealne

Moja głowa czuje się jak w raju

Ta mgiełka, architektura, niebo, słońce - piękno

1-4 podobają mi się te uliczne donice. Przyznaję: zabrałam mały, naderwany kawałek jednej roślinki i wiozłam ją w wodzie w kartoniku po soku

Czuję się szczęśliwa 

Dla mnie to czyste piękno

1-4 cisza, spokój, przyroda i my

Dziękuję Ci życie, że mogę to oglądać i tutaj być

1-4 te kolory, to światło i to uśpienie

1-4 uśpione miasteczko

Mamy czas, możemy siąść

W bańce nierealności

Natura jest piękna

1 ta narciarska kurtka wygląda tutaj trochę śmiesznie, ale jakie to ma znaczenie :-) // 2 czy ktoś tutaj mieszka? // 3, 4 lubię takie stare napisy i staroświeckie fonty

1-4 ruszamy dalej

Drzewa oliwne nigdy nie przestaną mnie zachwycać

1 czas pożegnać Gardę // 2 architektura spójna z otoczeniem // 3 kochanie, już idę, tylko skończę rozmowę (służbową) // 4 fajna nazwa ;-)

1 jak fajnie widzieć taką nazwę na drogowskazie przy drodze, którą się jedzie // 2 dojechaliśmy do celu i wciąż jest widno :-) // 3 wjechaliśmy w strefę zimowej aury // 4 Brennero - ta przełęcz na granicy włosko austriackiej zawsze oznaczała, kiedy jeździliśmy samochodem na narty, że już jesteśmy blisko celu. Tym razem do celu docieramy od południa

1, 3, 4 a w hotelu dzisiaj mamy przyjęcie dla gości // 2 to był BARDZO długi dzień

1 nawyki są silne - lecę obejrzeć wschód słońca // 2 jesteśmy w komplecie // 3 ten widok... - tęskniłam // 4 no to jedziemy w górę

We Włoszech na stoku można zjeść doskonale. Regionalne produkty i potrawy królują w menu. To jest niesamowite, że można zamówić w dowolnej knajpce dla narciarzy tak dobre jedzenie i nie w absurdalnej cenie.
1-4 ja i on czyli my

Lekki mróz, słońce i śnieg. Tak wygląda zima idealna

1 w kasku mogę przeglądać się jak w lustrze ;-) // 2 przerwa na posiłek // 3, 4 tylko trzy osoby widziałam jeżdżące bez kasków. Dobrze, że w ostatnich latach tak to się zmieniło. Wynika to z przepisów, zdrowego rozsądku, trendów, mody... nieistotne z czego, ważne, że zwiększa bezpieczeństwo w czasie wypadków

1-4 zima idealna

Lubię to zdjęcie. Dziękuję fotografie.

1 zdążyliśmy na sztruksik :-) // 2 plus krzesełek - nie trzeba ściągać nart :-) // 3 ale dzisiaj duży ruch nad nami // 4 "sztruksik" słoneczny ;-)

1-4 na Kronplatzu

Spotkanie przy stole

1 za nasze spotkanie // 2, 3 narty, w których można przejrzeć się jak w lustrze // 4 czas coś zjeść :-)

Z restauracji Alpinn na szczycie Kronplatzu rozpościera się niesamowity widok.

No dobrze, może tak atrakcyjnie z cenami jedzenia na stoku nie jest wszędzie. Na Kronplatzu jest restauracja, która ma ceny wyższe (19-82 euro za danie), ale i zupełnie innego rodzaju dania. To restauracja AlpiNN. Mnie zachwyciła tam przestrzeń, widoki, wystrój i deser. I to abstrakcyjne trochę uczucie, że siedzisz przy stoliku z lnianymi serwetkami, pijesz wino z zachwycających kieliszków z super cienkiego szkła, jesz dania wyglądające jak projekt artystyczny i... masz na sobie buty narciarskie. To chyba jedyne miejsce, gdzie chodzi się po drewnianym parkiecie w takich butach. 
My zjedliśmy tam obiad z naszymi szwajcarskimi przyjaciółmi, którzy przyjechali do nas na górę tylko na kilka godzin, tylko żeby się z nami spotkać. To było tak wspaniałe i wzruszające. No i pies. Ukochany mój pies. Jego wzrok, postawa, mowa ciała zmienia się w ułamku sekundy, kiedy tylko nas rozpozna. To jest 50 (albo i więcej) kilo pędzącej radości i szczęścia. Obawiam się, że i ja tak się zmieniam, kiedy tylko go dojrzę :-). 

Karta w restauracji jest krótka. Przystawki, dania główne i desery. Każda pozycja to pełna kompozycja. Mała, dopracowana smakowo, z produktów z okolicy. W restauracji zachwycił mnie tam szczególnie deser. Karmelizowane plasterki jabłka odmiany marlene z lodami zabaione i sosem z kefirem. To było pyszne. Wszystko było pyszne, ale na codzień wolę jeść dania w tych drewnianych chaletach dla narciarzy. Tu wrócę dla widoków, na kawę, deser czy drinka w pięknym szkle.

Restauracja AlpiNN
Kronplatz
czynna codziennie od 9.00 do 16.00

1 wejście do restauracji AlpiNN i muzeum Lumen // 2 stolik z niesamowitym widokiem // 3 kawa też z widokiem // 3 w tej części mieści się sala restauracyjna

1-4 nasze dania z restauracji AlpiNN

1, 3 bardzo podoba mi się ten kubełek na wino // 2 dobre, lokalne // 4 te kieliszki mnie zachwyciły, To delikatne, cieniutkie szkło i ta delikatna nóżka - mistrzostwo. Zrobię sobie prezent z takich kieliszków

1, 3, 4 ten deser był fenomenalny // 2 tyle zostało z naszego posiłku :-)

1-4 restauracja Alpinn

1, 3, 4 restauracja Alpinn // 2 w muzeum Lumen

1-4 ukochany psiak

Łapiemy dawkę witaminy D

Lubię to zdjęcie

O zachodzie słońca

1 zastanawiam się ile takich samych rzeczy mam z córką. ona często odkrywa przede mną coś nowego, inspiruje, podpowiada, a potem jak się spotykamy i na stole leżą okulary, to pada pytanie: to twoje czy moje? :-) // 2, 3 zima // 4 dlaczego to jest takie dobre? Calimero - likier jajeczny, kawa i śmietanka

1-4 czy zjeżdżamy ze stoku jako ostatni? Tak to wygląda jak przyjeżdża się na krótko :-)

1, 2 lot z widokiem // 3, 4 czas na apres ski

1 pożegnać się ze stokiem pomaga nagły, silny wiatr // 2 widok z łóżka // 3 czy ja mam słabość do wszystkiego szwajcarskiego/ :-) // 4 no dobra, zjeżdżamy w dół

1-4 trochę naszych dań

Patrząc na zdjęcia z wyjazdu, mam wrażenie, że cały czas jedliśmy i jedliśmy :-) To prawda, jedliśmy sporo :-) W hotelu na kolację podawano 5 dań, były dania do wyboru, a nas była grupka, więc tych dań było naprawdę bardzo dużo :-) Na szczęście były małe, ale i tak byliśmy najedzeni, a nawet przejedzeni :-)
Pyszne to było.

Czas na desery.
1, 4 canederlo z konfiturą wiśniową, sosem waniliowym i makiem // 2 strudel di mele w wersji tyrolskiej czyli w cieście półkruchym // 3 calimero

1-4 i znowu nasze jedzenie :-)

1 lubię, kiedy do śniadania w hotelach podawany jest miód w plastrach // 2 ja zjem truskawkę i lody, a reszta dla ciebie ;-) // 3 spróbuję od ciebie kawałek tego z kminkiem // 4 moje włoskie śniadanie - Bircher muesli, a na wierzch trochę dobroci

1-4 kolejne nasze dania :-)

1, 4 bufet sałatkowy tak naprawdę starczyłby nam na kolację // 2, 3 kolejne dania :-)

1 na niebie intensywny ruch // 2 czas zjechać w dół // 3 a co dzisiaj w menu? // 4 przerwa na kawę

1 ostatnia noc w Dolomitach // 2 jestem gotowa // 3 muszę popracować w podróży // 4 czas na kolejne espresso

Widok tego podświetlonego słońcem drzewa mnie zachwycił

W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Bolzano. Byliśmy tam wcześniej kilka razy i miło było tak po latach wrócić. Lubię klimat tego miasta. A najbardziej to, że można siedzieć w styczniu w kawiarni bez kurtki, w okularach przeciwsłonecznych na nosie i pić kawę za 1,2 euro, która smakuje wyśmienicie.
1-4 Bolzano

1-4 Bolzano

1 kochanie, czy my znowu będziemy jeść? // 2 dla mnie pasta z karczochami // 3 ta oliwa była świetna w smaku // 4 i po kieliszku wręcz kwiatowego gewurztraminera

1, 4 strudel w wersji lokalnej // 2 miejscowe specjały // 3 w cukierniach też wszędzie strudle

1 łatwo go znaleźć na parkingu // 2 znowu wybieramy drogę wzdłuż jeziora garda. Tym razem przejedziemy drugą stroną // 3, 4 u schyłku dnia

Te kolory są niesamowite

1 - 4 jak tu jest pięknie

1 pięknie tutaj jest // 2 wjechaliśmy do Lombardii, a tam...ledwo co widać // 3, 4 droga zachodnią stroną Gardy pełna jest tuneli, w niektórych są nawet boczne drogi prowadzące do miasteczek nad jeziorem

1, 2 pogoda mocno nas zaskoczyła, ale powolutku do przodu czyli do wypożyczalni samochodów i na lotnisko // 3 jeszcze tylko kąpiel samolotu w odmrażaczu i chyba jednak polecimy // 4 do zobaczenia Italio

1 próba generalna przed uroczystością // 2 moja prezentacja o historii szpitala Bielańskiego // 3 mamy i tort ze zdjęciem drzwi do starego bloku operacyjnego // 4 albumy czekają na rozdanie wybranym gościom

I w końcu nadszedł ten dzień premiery albumu o bloku operacyjnym nad których pracowałam przez wiele miesięcy. Rzucona na głęboką wodę zmierzyłam się z czymś dla mnie całkowicie nowym. Stworzyłam koncepcję, potem zbierałam materiały (niestety nie ma starych archiwów w szpitalu), zrobiłam setki, jeżeli nie tysiące zdjęć, a potem pisanie, skład, praca z grafikiem, korekty... i jest. w końcu. Jestem z niego zadowolona. Wiem ile kosztowało mnie to pracy i godzin jej poświęconych, wiem ile musiałam się nauczyć i wiem, że mogę być dumna z tego co zrobiłam. Teraz album zaczyna już żyć swoim życiem i trafia do wielu domów.
 
To teraz chyba zacznę myśleć o kolejnej książce. Tym razem kucharskiej. 
1, 4 lubię te świece i ten szałwiowy kolor // 2 róże, które dostałam w trakcie uroczystości w szpitalu, ale nie ukrywam, że najważniejsze były słowa, które usłyszałam // 3 kawałek drzewka szczęścia, które przebyło długą drogę.

 Mam szczęście do drzewek szczęścia. Jedno kupiłam siedząc w samolocie w Barcelonie i czekając na zgodę na start, a teraz mam drugie. Drzewko podróżujące. Od jeziora Garda, gdzie sobie rosło, przez podróż samochodem w kartoniku po soku, przez pobyt w hotelu w szklance z łazienki, przez kolejną podróż samochodem tym razem w słoiku po dżemie, przez lot samolotem, aż po ciemny pojemnik już w domu. Teraz niecierpliwie czekam, aż się ukorzeni. Może się uda.

1 przylecieliśmy bardzo, bardzo późno w dniu finału WOŚP. Wiedziałam, że szansa na wpłatę o tak późnej porze będzie mała. Nie wyobrażałam sobie, żeby nie brać udziału w tym niezwykłym przedsięwzięciu. Znalazłam zbiórkę jeszcze przed wyjazdem i tam wpłaciłam pieniądze, a mąż zrobił przelew. cieszę się, że nam się udało // 2 taka mała pamiątka z wyjazdu - kilka gałązek oliwnych // 3 kiedy w kurtce narciarskiej chcąc włożyć aktualną mapkę z trasami, znajdujesz... z poprzedniego wyjazdu :-)

Co to był za miesiąc! Miał być spokojny, a wręcz nudny, a był pełen zaskakujących momentów, zwrotów akcji, niespodzianek, pięknych przygód, jedzenia ;-), sportów, prawdziwej zimy i słońca. Był też momentami trudny, bardzo pracowity i wyczerpujący. Ale był. Pełen nowych wspomnień i doświadczeń. 



A co nam przyniesie luty?

Komentarze

  1. Jak to przyjemnie się czyta! Na książkę kucharską czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja nie wiem co będzie w lutym ten turbo piękny styczeń za sprawą Twoich opowieść i zdjęć to obiecujący początek 2024 .Ogromnie doceniam Twoja prace

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również czekam i bardzo kibicuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się wyczytałam w tę historię,że przejechałam kilka stacji :) . Zorientowałam się kiedy pociąg zmienił kierunek ruchu. Na szczęście do pracy dotarłam z niewielkim opóźnieniem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.