A diary from last month. Grudzień.


Czekałam na grudzień z utęsknieniem. Na ten przedświąteczny czas w udekorowanym domu, na gotowanie i pieczenie zupełnie inne niż w pozostałych miesiącach, na świąteczne spotkania ze znajomymi i przyjaciółmi, na święta z rodziną, na sylwestrowe tańce z mężem na plaży...
Pierwsza połowa miesiąca była idealna. W grudzień weszłam z wysprzątanym domem w każdym kącie i w nocy rozpoczynającej miesiąc pojawiły się pierwsze dekoracje. Włączyłam świąteczną playlistę, do której wzdychałam od połowy listopada, ale dzielnie się trzymałam, żeby nie odpalić jej przed grudniem i przy pierwszych dźwiękach zaczęłam zaczęłam dekorować dom. 
Jak ja lubię ten czas, kiedy dom jest pełen światełek i świec i pachnie cynamonem i goździkami. I tak celebrujemy chwile aż do drugiego dnia świąt. 
Na samym początku miesiąca pojawia się choinka, a ja cieszę się każdą chwilą i każdym kątem naszego domu.
Plany na ten miesiąc były wspaniałe i intensywne. Życie je trochę zmieniło, a nawet całkiem mocno je zmieniło. Ale o tym przeczytacie poniżej.

Gwiazda, którą zrobiłam z torebek papierowych.

W tym roku wiele świątecznych ozdób zrobiłam sama. Użyłam do ich wykonania torebek papierowych, serwetek, papieru do pieczenia, tekturowych rolek z papieru toaletowego i wielu innych rzeczy. To były tanie, łatwo dostępne materiały, a niektóre z nich normalnie trafiają do śmieci (segregacji). To świąteczne diy sprawiło mi wielką frajdę. Lubię takie prace ręczne. Mam już pomysły na przyszły rok.

1 gwiazdy z torebek papierowych // 2, 4 gwiazdy z serwetek zawisły w sypialni // 3 a te gwiazdy z papieru do pieczenia zawisły w kuchni 

1, 2 przyszła śnieżna zima - idealne uzupełnienie świątecznego nastroju // 3 produkcja gwiazd z torebek papierowych // 4 za oknem noc, a w sypialni świąteczny nastrój

Co roku w grudniu chodzimy na koncert z okazji świętej Łucji organizowany przez Ambasadę Szwecji. Bilety - wejściówki można odebrać kilka dni wcześniej, ale trzeba się zawsze spieszyć, bo chętnych jest więcej niż biletów. Mi zawsze się udawało je zdobyć, ale w tym roku na pierwszy koncert niestety nie. Na szczęście zorganizowano dwa koncerty jednego dnia i na ten drugi zdobyłam bilety. Wystałam się trochę na mrozie w kolejce, ale było warto. Uwielbiam klimat tych koncertów. Chórzyści ubrani w tradycyjne stroje związane z tym świętem, piękna muzyka i repertuar, a także świetne głosy dopełniają uroku takiego wieczoru. W tym roku miałam dodatkowo dwie przyjemności, bo rozpoznały mnie dwie czytelniczki bloga, które również przyszły na koncert i dzięki temu poznałam przemiłe osoby oraz usłyszałam tak wiele cudownych słów, że te spotkania pozostaną w mojej pamięci. Coraz częściej zdarzają mi się takie sytuacje i za każdym razem są przemiłe i niezapomniane. Dziękuję Wam za każde słowo i za te spotkania.

Koncerty odbywają się w kościele ewangelicko augsburskim pod wezwaniem Świętej Trójcy w Warszawie. W 1777 roku król Stanisław August poniatowski wydał zgodę na wybudowanie kościoła dla ewangelików. Król osobiście wybrał projekt architektoniczny przyszłego kościoła. Zdecydował się na surową, monumentalną budowlę w stylu klasycystycznym autorstwa Szymona Bogumiła Zuga. Inspiracją dla projektu był rzymski panteon. Po czterech latach kościół był gotowy. Gmach wybudowano na planie krzyża greckiego i zwieńczyła go 34 metrowa kopuła, której czaszę zwieńcza 12 metrowa latarnia. Podobnie jak w rzymskim panteonie wnętrze kopuły ozdobione jest siecią kwadratowych kasetonów. Dzięki kształtowi kopuły oraz rzędom galerii obiegających nawę, kościół posiada wyjątkową akustykę.

Dyrygentka chóru była cudowna i niesamowicie ekspresyjna.


1 kościół ewangelicko-augsburski, w którym odbywają się co roku koncerty // 2 zmieniające się w trakcie koncertu oświetlenie na kopule kościoła // 3 szczęśliwa zdobywczyni biletów na koncert // 4 fragment kopuły kościoła wraz z latarnią

1 część chóru występującego w trakcie koncertu // 2 niesamowita, ekspresyjna dyrygentka // 3 idziemy na koncert // 4 zmieniające się oświetlenie w trakcie koncertu

W grudniu często jeżdżę na giełdę kwiatową. Uwielbiam te wyprawy. Kupuję pęczki ilexu bez którego nie wyobrażam sobie domowych dekoracji świątecznych, amarylisy, eukaliptus oraz dodatki do pakowania prezentów takie jak wstążki czy suszone rośliny. Przy okazji zaglądam też do jednego, ulubionego sklepiku, w którym można znaleźć ładne dekoracje i świece. Nie kupuję ich dużo. Raczej pojedyncze rzeczy, które uzupełniają to co mam w domu. Co roku mam w głowie jakąś wizję stylu i kolorystyki dekoracji świątecznych i staram się wszystko dobrać, żeby stworzyło spójną całość.
 
Lubię wieszać takie gwiazdy w oknach

1 bardzo lubię te świece - domki. Ładnie się wypalają tworząc w domkach podświetlone okienka // 2 tu zawsze kupuję rypsowe wstążki w różnych szerokościach // 3 wśród tych drobiazgów zawsze coś wypatrzę // 4 te świece mają ładny kształt, kolory i fakturę

1 niezwykłe są te jaskry // 2 na te bombki tylko popatrzę // 3 podoba mi się ta plamiasta poinsecja // 4 takie amarylisy chętnie postawię na wielkanocnym stole

Grudzień to czas świątecznych spotkań ze znajomymi i przyjaciółmi. Wspólne kolacje, wymiany prezentów, rozmowy i planowanie spotkań w następnym roku. Lubię te spotkania bardzo. Te w restauracjach i kawiarniach jak i w naszym domu. Wielką przyjemność sprawia mi planowanie menu, robienie zakupów, dekorowanie stołu i gotowanie. I ten dreszczyk: czy z wszystkim zdążę :-)

Świąteczne drinki: gin, syrop z kwiatów bzu i szampan, a do tego kostki lodu zrobione z żurawin, rozmarynu i soku z cytryny, wody i syropu

1 adwentowy świecznik zrobiony, więc czas na herbatę // 2 drożdżowy wieniec z bakaliami i marcepanem // 3 przez cały miesiąc produkowałam takie kostki lodu // 4 to co by tu jeszcze zrobić

1 nadmiar gałązek eukaliptusa wylądował na okrągłym oknie // 2 to już kolejny rok, kiedy ta gwiazda jest z nami i  nieustannie bardzo ją lubię. Podświetloną i nie // 3 ilex. Dużo ilexu. // 4 i na lodówce pojawiają się świąteczne akcenty

1 małe, świąteczne akcenty // 2 podzielę się z Wami przepisem na te pyszne buraki // 3 szykujemy drinki // 4 grudniowy, obiad weekendowy

1 będzie pieczona brukselka z dodatkami // 2 ten deser z domową praliną z pekanów udał mi się bardzo // 3 szwajcarski ser i konfitura z cebuli kupiona w małej szwajcarskiej restauracji w kantonie Ticino // 4 to danie było pyszne 

1 pieczony seler z sosem Café De Paris - coś pysznego // 2 kolejny weekend i znowu buraki z tego przepisu // 3 sałata musi być zawsze // 4 te ziemniaki to prawdziwy comfort food

Jaki ten barszcz w restauracji "Ale wino" był dobry

Grudzień to też czas spotkań z koleżankami. Takie rozmowy w świątecznym klimacie są przemiłe. Nad kubkiem herbaty, filiżanką kawy, talerzem z pizzą czy dwudaniową kolacją z butelką wina jak z Idą. Tak się zagadałyśmy (a dopiero się poznałyśmy w realu), że dopiero kelnerzy zamykający restaurację, uzmysłowili nam jak jest późno. Pędziłam potem do metra, żeby zdążyć na ostatni pociąg. Zdążyłam, ale ledwo :-). Takie spotkania, po pracy albo wieczorem w środku tygodnia uprzyjemniają grudniowe dni. 

1 z Idą z White Cuisine // 2, 4 pojadłyśmy sobie pysznego śledzia // 3 w restauracji "Ale wino"

1, 4 uwielbiam spotkania w "Czytelni" - jak fajnie mieć takie miejsce tuż przy domu // 2 pizza w grudniu smakuje podwójnie // 3 a w kubku masa korzeni

Lubię spotkania z autorami książek w rezydencji Ambasadora Szwecji. Często odkrywam nieznanych mi wcześniej pisarzy i książki, o których nie miałam pojęcia. Lubię też atmosferę ambasad i spotkania z Ambasadorami. Tym razem w świątecznym klimacie odkrywałam historię Wazów.

1 jak grudzień to i szwedzkie pierniczki pepparkakor // 2 szwedzki pisarz i historyk Herman Lindqvist // 3 "Przez Bałtyk" - 1000 lat polsko szwedzkich wojen i miłości // 4 jak ja lubię świecące gwiazdy w oknach

1, 3 w kawiarni "Po drodze" // godzina 15.00 - wracam do domu // 4 ciasto Napoleon - ciasto z potencjałem. To może nie było idealne, ale zainteresowało mnie na tyle, że sama popracuję nad przepisem

1 czas na herbatę świąteczną i biorę się za produkcję kolejnych ozdób // 2 nowa gwiazda - zawiśnie w sypialni // 3 w tym roku i ja mam swój kalendarz adwentowy :-) // 4 grudniowy wieczór - herbata, książka i śpiący kot - kto go widzi?

Uwielbiam pakowanie prezentów. Co roku mam nową wizję kolorystyki czy stylu.  Kiedy już wymyślę jak mają wyglądać, gromadzę papiery, wstążki i dodatki, a potem zapalam świeczki, włączam muzykę i pakuję, pakuję, pakuję. W tych chwilach zawsze towarzyszy mi kot, który jest bardzo zainteresowany polowaniem na wstążki albo kładzeniem się na papierach. Prezentów zawsze jest dużo, więc w pewnym momencie zasypia wśród całego tego bałaganu, a ja już spokojnie mogę wiązać te kokardki :-)

W tym roku prezenty będą wyglądać tak.

1 pracownię świętego Mikołaja uważam za otwartą // 2 pierwsze prezenty już spakowane // 3 i kolejny już gotowy // 4 w tym roku dominują takie kolory

A na lodówce robi się ciasno ;-)

1, 2 zimowa aura // 3 siadajmy do stołu // 4 i na kanapie pojawiły się świąteczne elementy

1 grudniowe popołudnie, a wygląda jak noc // 2 czas wypełnić puszki // 3 słodkie chwile w pracy // 4 nawet nasz kot zainteresował się tą wiadomością dnia

W grudniu piekę dużo różnorodnych ciasteczek. Do jedzenia na bieżąco, do jedzenia w święta, do obdarowywania innych. To jedne z moich ulubionych wypieków świątecznych.  Lubię wypełniać nimi słoje i puszki. Lubię tę świadomość, że sa i jak przyjdą niespodziewani goście, to zawsze mam coś do herbaty czy kawy. W tym roku przetestowałam trochę nowych przepisów. Zgadniecie z jakiej kuchni pochodzą? Tak, ze szwajcarskiej :-). To nie było trudne, jeżeli jesteście ze mną od jakiegoś czasu.

Kruche, maślane z kantonu Ticino.

Basler Läckerli - szwajcarskie pierniczki z Bazylei. Nie wyobrażam sobie grudnia bez nich.

1 Basler Läckerli - kolejna porcja upieczona // 2 pierniczki lądują w puszce // 3 Milanese - maślane ciasteczka z kantonu Ticino // 4 to chyba jedne z najlepszych ciasteczek jakie upiekłam 

1 ta kolorystyka bardzo mi ostatnio odpowiada // 2, 3 ciasteczka Milanese // 4 część kolekcji foremek do wycinania zgromadzonej przez lata

Przypominają cantuccini, ale smakują jeszcze lepiej

Już wiem, że będę je piekła co roku na święta

1, 2 szwajcarskie ciasteczka spitzbuben // 3 Basler Läckerli // 4 lubię wzory, które zostają po oprószaniu cukrem pudrem

1 jedna z najczęściej ostatnio używanych książek kucharskich // 2, 3 spitzbuben w wersji... bardzo szwajcarskiej // 4 chciałam upiec ciasteczka z takim klasycznym, szwajcarskim krzyżem. Foremki do nich wydrukował mi na drukarce 3D synek. W różnych rozmiarach. Kochany.

To spadło na mnie zupełnie niespodziewanie. Czekałam na ten ostatni weekend przed świętami z utęsknieniem i niecierpliwością. Planów miałam dużo. Kiedy obudziłam się wcześnie rano, to czułam, że boli mnie gardło, ale zignorowałam to. Wypłukałam je medykamentem, który mi zawsze pomaga i wzięłam się za robienie ciasteczek. Zrobiłam 5 rodzajów i... pół godziny później leżałam już w łóżku. Gorączka prawie czterdziestostopniowa i ból praktycznie każdej kości wyeliminowały wszystkie moje plany. Na drugi dzień nie było lepiej, a nawet gorzej. Nie mogłam już tego ignorować. Dwa dni później mi nie było lepiej, a te same objawy wystąpiły u mojego męża i mamy. Choroba dosłownie ścięła nas z nóg. Plany rodzinnych świąt legły w gruzach. Z jednej strony ze względu na możliwość zarażenia innych, a z drugiej na totalny brak sił. Wyjście z łóżka do kuchni, żeby zrobić herbatę wyczerpywało jak wejście na trzytysięcznik. W połowie tygodnia uzmysłowiliśmy sobie, że nikt nie ma siły, żeby przygotowywać dania, które zawsze gościły na nasze święta, a wszystkie atrakcyjne cateringi świąteczne mają już dawno zamknięte zapisy. Znalazłam jedno miejsce, do którego miałam zaufanie, że będzie smacznie i gdzie można było jeszcze zamówić pierogi. Restauracja "Przegryź" w tym roku była naszym świątecznym dostarczycielem dań. Córka miała odebrać wszystko ostatniego dnia, a my planowaliśmy zrobić jeszcze sałatkę i jakieś śledzie. Zakupy zrobiły dzieciaki (kupowanie przez syna warzyw na targu z użyciem facetime'a zapamiętam na długo :-). Tak sobie wszystko zaplanowaliśmy, żeby było bezpiecznie dla innych i żeby nie roznosić choroby w świat. Z dziećmi nie widywaliśmy się i zostawiały nam zakupy na tarasie. Przy stole mieliśmy się spotkać tylko chorzy i dzieci, które przechodziły niedawno covid i miały jeszcze odporność, a przed kontaktem z innymi miały sobie zrobić testy.
Tak wyglądały te nasze tegoroczne święta. Z covidem, od covidowym zapaleniem płuc i z całkowitym brakiem sił. Zapamiętamy je na długo.

1 niedziela rano - tego nie da się już zignorować // 2 świąteczna pomoc lekarska i tylko ja. Podobno te pustki to sytuacja wyjątkowa // 3 i wszystko jasne co to za choroba // 4 wąchałam perfumy i... nic nie czułam 

Leżenie w łóżku i brak siły na jakieś aktywności sprzyja oglądaniu filmów. Dawno nie obejrzałam tylu co przez ostatni okres choroby. Obowiązkowo jak co roku obejrzeliśmy nasz ulubiony świąteczny film "To właśnie miłość". On mi się chyba nigdy nie znudzi. Mam w nim ulubione sceny i piosenki i zawsze do niego z przyjemnością wracam. Drugim ulubieńcem świątecznym jest Holiday. Co roku próbujemy znaleźć też jakiś nowy, ale przeważnie wiąże się to z wielkim rozczarowaniem. W tym roku odkryłam film, który bardzo mi się spodobał. Opowiada też o problemach, aktorzy nie są "śliczni i słodcy", a fabuła nie powala naiwnością. To norweski film, a raczej mini serial "Storm for Christmas". Dzień przed Bożym Narodzeniem pasażerów i pracowników uziemia na lotnisku w Oslo śnieżyca. Resztę obejrzyjcie sami. 
Gillian Anderson należy do moich ulubionych aktorek, więc z przyjemnością obejrzałam serial "The Fall" z jej udziałem. Tematyka jest kryminalna, więc ostrzegam, że jest też trochę mocnych i brutalnych scen. Gillian Anderson jak zawsze świetna i piękna. 
W grudniu obejrzeliśmy również ostatnią serię "Julii" z Sarah Lancashire i bardzo przeze mnie lubianą Fioną Glascott. Fajny serial nie tylko dla miłośników gotowania.
1 "To właśnie miłość" - nasz obowiązkowy film w grudniu // 2 jak zawsze cudowna Gillian Anderson w serialu "The Fall" // 3 serial "Julia" nawet mój mąż oglądał ze mną z przyjemnością // 4 "The storm" - tegoroczne odkrycie świąteczne

Kiedy w przedświąteczny piątek postanowiliśmy coś ugotować na święta, okazało się, że... nie mamy wody! Początkowo myślałam, że to jakieś chwilowe wyłączenie, ale kiedy przez okno usłyszeliśmy kucie asfaltu, a cała ulica błyskała niebieskimi światłami pogotowia wodociągów, stwierdziliśmy, że to jakaś większa awaria. Telefonicznie poinformowano nas, że przez noc naprawią awarię, więc poszliśmy spać. odkładając jakiekolwiek prace na sobotę. Na drugi dzień rano, wody nadal nie było, za to tuż przy naszym domu pojawił się beczkowóz. W ekspresie do kawy mieliśmy jeszcze wodę, ale kot już nie miał czego pić. Nie kupuję wody w butelkach (oprócz gazowanej), więc nie mieliśmy żadnych zapasów. Jako ta w najlepszej formie z chorych domowników, ubrałam się ciepło i poszłam z butelką do beczkowozu. Przyniosłam półtora litra wody, a zasapałam się jak jeż. Kot miał co pić, a my czekaliśmy na rozwój wypadków. Pocieszaliśmy się, że na wigilię chociaż pierogi będą :-) Wieczorem z kranów zaczęła się lać brązowa ciecz, która po paru minutach zmieniła się w czystą wodę. Zdążyli z naprawą na kilka godzin przed wigilią :-). A my zdążyliśmy zrobić sałatkę :-)

1 w drodze do beczkowozu // 2 wygląda paskudnie, ale leci // 3 kotu też przegotowaliśmy // 4 sąsiedzi z wiaderkami, a ja z butelką.

Misz masz choinkowy

1 wigilia covidowców // 2 podoba mi się tegoroczny trend kokardkowy // 3 on ma chyba 15 lat // 4 na wigilię mieliśmy ciasteczka i piernik wcześniej przeze mnie zrobiony, a córka zrobiła... paschę i kupiła u Lukullusa makowiec i sernik. paschę wszyscy u nas uwielbiają, więc stwierdziliśmy, że w tak niekonwencjonalną wigilię mogą być niekonwencjonalne słodkości ;-)

1 trend kokardkowy // 2 ktoś tu jest spragniony głasków // 3 dobrze, że wcześnie mieliśmy w domu choinkę // 4 świeża dostawa amarylisów z kwiaciarni - dziękuję córeczko

Puszki i słoje wypełnione ciasteczkami

Świąteczne klimaty domowe

1 najważniejsze, że jest sałatka // 2, 3 a świece są w każdym kącie // 4 gdybym tak chciała specjalnie trafić sałatką w środek kokardki, to jestem pewna, że nie udałoby mi się

1 prezenty czekają // 2 te prezenty będą czekać na teściów // 3, 4 cudowne prezenty dostałam

1 jak milo wyciągać z pudełka takie prezenty // 2 świece Aranska - uwielbiam taki kształt i relief świec // 3 a w środku pachnące prezenty // 4 dziękujemy

1 bardzo podoba mi się ta świeca Aranska // 2 te perfumy w olejkach są dla mnie odkryciem // 3 from Santa Claus to Lorentyna // 4 prezenty od Diptyque zawsze mnie bardzo cieszą

1, 4 w swetrze, a nie w piżamie, to znaczy, że jest lepiej // 2, 3 pogodę za oknem oglądamy tylko przez szybę

1 wierny towarzysz naszych chorób // 2 moje instagramowe best nine // 3 a za oknem pogoda szaleje // 4 ktoś mi zasnął na kolanach

Co roku w drugi dzień świąt wyjeżdżamy we dwoje do naszego domku nad morzem i zostajemy tam do pierwszych dni nowego roku. Sylwestrowe tańce i szampan na plaży to nasza tradycja celebrowania tego dnia. Niezależnie od pogody. Tańczyliśmy w wichurze, w śnieżycy, w ulewie i w słońcu. W tym roku też tak planowaliśmy. Po wielu rozmowach stwierdziliśmy, że w tym roku nie wyjedziemy, bo... nie mamy siły. Na podróż, na otwieranie zimnego domu, na uruchamianie wody... Wtedy zdałam sobie sprawę jak ta choroba nas mocno 'przeorała". Musieliśmy zrezygnować z czegoś co jest dla nas ważne, co bardzo lubimy i cenimy. W życiu bywa i tak. Mam nadzieję, że kolejnego sylwestra spędzimy nad morzem.

Udekorowałam ścianę balonami, które mieliśmy wziąć nad morze, zrobiłam biały wieniec nad stół i obmyśliłam proste menu na kolację. Mieliśmy szampana i siebie. I to jest najważniejsze. Też było wspaniale i też były tańce.

Bardzo podoba mi się ten wieniec, który zrobiłam na sylwestra

1 zmieniłam świece i zmieniłam kokardki // 2 w dekoracjach wróciłam do białego // 3 miały być nad morzem, ale są w mieście // 4 dziękujemy

Są cekiny i jest szampan

1-4 szykujemy się do kolacji

Sylwester ozdrowieńców ;-)

Czas na toast

1-4 let's celebrate

1 sernik baklava // 2 najważniejsze, że razem // 3 bakłażan z sycylijskiego przepisu i domowa bagietka // 4 coś specjalnie dla niego - krewetki

Ten miesiąc wyglądał zupełnie inaczej, niż planowałam. Pierwsza połowa była intensywna, a druga jakby w zwolnionym tempie. Mimo wszystko nie mam żalu do losu, że pokrzyżował mi plany. Cieszę się, że udało nam się pokonać chorobę i że mogliśmy wzajemnie o siebie dbać i sobie pomagać. Było inaczej, ale i tak pięknie. Otwierając się na nowy rozdział, dziękuję Ci grudniu za każdy dzień.


A co przyniesie nam styczeń?

Komentarze

  1. Beata Downar15.01.2024, 08:07

    Wszystkiego najpiękniejszego w Nowym Roku🥂🥂🥂

    OdpowiedzUsuń
  2. Lorentyna, ale i tak było magicznie, pysznie i pięknie mimo tych wszystkich niespodziewanych przeciwności losu. Przeczytałam z zainteresowaniem dużym Twoje grudniowe wspomnienia🙂 Ja się cieszę z naszego spotkania bardzo i myślę już o kolejnym🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle piękne zdjęcia w zdrowiu a nawet w chorobie .Mnóstwo inspiracji i wrażeń. Bardzo doceniam Twoje relacje i czekam na nie każdego miesiąca. Dobrego roku dla Was dwojga

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i pod nosem się uśmiechałam, bo bardzo podobny miałam grudzień... Końcówka zdecydowanie taka sama. Cieszmy się, że przetrwaliśmy chorobę i już jest za nami. Oby ten rok był cudowny i pełen inspiracji:-) Buziaki:-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.