A diary from last month. Luty.
Luty - mam nadzieję, że to ostatni miesiąc mojego zimowego uśpienia. Powoli zaczynam czuć, że wracam do aktywnego życia. To na razie takie małe kroczki, ale i tak dają mi dużo radości. Budzę się do życia. Mam więcej energii, pomysłów i ochoty na wszystko.
A kiedy słońce świeci na błękitnym niebie, to już mogę góry przenosić.
Nie wiem czy to zmęczenie zimą i krótkimi dniami czy wiek ;-), ale w moim świecie stonowanych barw, zaczynam szukać intensywnych kolorów. Na giełdzie kwiatowej z zachwytem oglądam kwiaty o mocnych barwach, ale i tak wciąż kupuję białe :-)
Chociaż robię jeden wyjątek dla gałązek mimozy. Nie przepadam za żółtym kolorem kwiatów, ale mimozę uwielbiam. Dla mnie ta roślina to powiew wiosny i wspomnienie z wypraw do Włoch na przedwiośniu. Wśród straganów z warzywami i owocami stały wiadra z ciętymi kwiatami mimozy. Kupowałam je i stawiałam w pokoju hotelowym czy wynajętym mieszkaniu. Cieszyły nas swoją barwą i intensywnością. Kupowałam też gałązki, żeby przywieść je do domu. Jechały wtedy z nami w samochodzie w jakimś słoiku czy puszce. Ususzona mimoza też ma swój urok i cieszy oczy. Włosi na wiosnę i Dzień Kobiet pieką ciasto o nazwie Torta Mimosa. To delikatny, lekki i puszysty biszkopt przełożony kremem cytrynowym.
Jeżeli macie ochotę przywołać wiosnę i go upiec, to przypominam Wam przepis, który zamieściłam na blogu sześć lat temu! Znajdziecie tam też trochę włoskich wspomnień i zdjęć mimozy. A przepis jest TUTAJ.
1, 4 jaskry, szczególnie te jasne należą do moich ulubionych kwiatów // 2 nie wiem co to za kwiaty, ale spodobały mi się // 3 eukaliptus w różnych odmianach - kupuję przez cały rok |
1, 3, 4 gerbery w różnych odmianach - przepiękne są i długo stoją w wazonie // 2 peonie - kocham miłością wielką, ale poczekam jeszcze trochę, aż będzie bliżej sezonu i ceny trochę spadną |
Happy Valentine's Day |
Walentynki to święto, które jedni celebrują, a inni wręcz go nie znoszą. Jaki ja mam do nich stosunek? Bez ekscytacji, raczej na spokojnie. Każdy powód do świętowania uczuć jest dla mnie warty uwagi. Najlepiej jest dbać o siebie na codzień, ale każde dodatkowe celebrowanie wzajemnej bliskości zawsze jest dobre i miłe. Nie dla mnie są białe misie w czerwonych kamizelkach czy pluszowe serca, ale kwiaty, taniec na bosaka czy kieliszek szampana zawsze sprawiają mi przyjemność.
Niech każdy świętuje jak chce lub nie świętuje. Najważniejsze, żeby być w zgodzie z własnymi upodobaniami i dbać wzajemnie o siebie. Każdego dnia.
Tulipany, którym wywinęłam płatki |
Wiele osób pytało mnie pod tym zdjęciem na instagramie co to za kwiaty. To są zwykłe tulipany (może nie takie zwykłe, bo ich zabarwienie jest różnorodne), którym wywinęłam płatki, kiedy były już mocno rozwinięte. Podejrzałam tę metodę na jakiejś holenderskiej stronie kwiaciarskiej i teraz... wywijam płatki prawie wszystkim kwiatom :-)
Sycylijskie cannoli z warszawskiej cukierni La Bomboniera |
W pracy Walentynki też świętowaliśmy. Na słodko. Włoskimi cannoli z warszawskiej pracowni cukierniczej La Bomboniera. To miejsce jest niezwykłe, bo można tam kupić same włoskie słodkości takie jak: cannolo, cassatina, zeppola, sfogliatella, cassata, bigne, deliziosi, caprese, tartufo, mimosa... Tęsknicie za włoskimi smakami, chcecie przywołać wspomnienia albo poznać nieznane sobie smaki? Polecam Wam to miejsce, bo wypieki są pyszne. La Bomboniera jest malutka, można zjeść na miejscu, ale lepiej kupić wypieki na wynos.
La Bomboniera
Al. Solidarności 82, Warszawa (wejście od Al. Jana Pawła II 44)
czynne
pn. – pt. 10.00 – 20.00
sob. – nd. 10.00 – 18.00
Wznieśmy toast za... |
You are my Valentine |
Gdzieś w listopadzie czy na początku grudnia dowiedzieliśmy się, że w Amsterdamie w Rijksmuseum odbędzie się wystawa czasowa malarstwa Johannesa Vermeera. Wystawa jakiej nie było i jakiej już chyba nie będzie. W jednym miejscu zgromadzono 28 obrazów z 37 ocalałych do naszych czasów, a rozproszonych po całym świecie. Vermeer od dawien dawna należał do naszych ulubionych malarzy, więc szybko podjeliśmy decyzję, że MUSIMY koniecznie ją zobaczyć. Zaczęliśmy planować i wybierać terminy, ale ciągle coś nam przeszkadzało, żeby ostatecznie kupić bilety. Co jakiś czas sprawdzałam ich dostępność i wtedy powtarzaliśmy sobie, że w końcu musimy zaplanować ten wyjazd. Zaczął się luty i siedliśmy i kupiliśmy. Szczęśliwi jak dzieci. Nie mogąc się zdecydować kupiliśmy na dwa wejścia, żeby móc się nasycić nimi. Nadszedł 10 lutego i rozpoczęła się wystawa. Mam wrażenie, że prawie wszystkie media pisały o niej i... okazało się, że nie ma już na nią żadnego biletu. Jak przypominam sobie o tym, to nie mogę się nacieszyć, że zmobilizowaliśmy się do zakupu i to na dwa wejścia. My jedziemy na wystawę w maju, więc na razie nie będę Wam pisać więcej o Vermeerze. Ale nie będę ukrywać, że luty to miesiąc mojej ekscytacji na myśl o tym wyjeździe.
Wystawa potrwa od 10 lutego do 4 czerwca 2023 roku
Taka informacja pojawiła się w social mediach Rijksmuseum tuż po otwarciu wystawy |
1 nasze szczęśliwe bilety // 2 chwilę po otwarciu wystawy nie było już biletów |
1, 2, 3, 4 trochę z twórczości Vermeera |
Muzeum Narodowe w Warszawie |
Jak już jesteśmy w temacie sztuki, to opowiem Wam jeszcze o innej cudownej wystawie. Tym razem w moim rodzinnym mieście. "Przesilenie. Malarstwo Północy" to wystawa czasowa, którą można było obejrzeć do 5 marca w Muzeum Narodowym w Warszawie. Byliśmy na niej już w listopadzie w dniu otwarcia i wyszliśmy zachwyceni.
Kiedy dostałam zaproszenie od Ambasady Królestwa Szwecji, Muzeum Narodowego i restauracji Muzealna na pieczenie szwedzkich bułeczek semla, oglądanie wystawy z przewodnikiem i kolację ze szwedzkim menu w muzealnym restauracji, to nie zastanawiałam się ani chwili. Połączenie wszystkiego, co lubię. To był wspaniały, długi wieczór. Pełen rozmów, spotkań z dawno niewidzianymi znajomymi, z pysznym jedzeniem, emocjami towarzyszącymi oglądaniu malarstwa jakie lubię. Piękne i niezapomniane chwile.
W warszawskim muzeum szykuje się kolejna, niezwykła wystawa: "Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku". Ekspozycja przygotowywana jest we współpracy z Musée Rodin w Paryżu, Musée Camille Claudel w Nogent-sur-Seine i Musée Antoine Bourdelle w Paryżu.
Wystawa będzie czynna od kwietnia do sierpnia 2023 roku. Ja się wybieram.
Muzeum Narodowe
Al. Jerozolimskie 3, Warszawa
czynne: wtorki–niedziele: 10.00–18.00
piątki: 10.00–20.00
poniedziałki: nieczynne
Ceny biletów na ekspozycje stałe:normalny – 20 zł
ulgowy – 10 zł
Wtorek – wstęp do muzeum na ekspozycje stałe jest bezpłatny
1, 3 Muzeum narodowe w Warszawie // 2 na warsztatach z pieczenia bułeczek semla // 4 oglądamy wystawę "Przesilenie" wraz z przewodnikiem |
Bułeczka semla upieczona przez Michała Godynia |
1 restauracja Muzealna // 2 bułeczka semla // 3 wystawa "Przesilenie" w Muzeum Narodowym // 4 fragment obrazu Carla Larssona |
Vilhelm Hammershøi (1864–1916, Dania), „Wnętrze z młodą kobietą widzianą od tyłu” 1904, olej |
1, 2, 3, 4 fragmenty obrazów na wystawie "Przesilenie. Malarstwo Północy" |
Wystawa "Przesilenie. Malarstwo Północy" |
1, 2, 3, 4 wystawa "Przesilenie. Malarstwo Północy" |
1, 2, 3, 4 wystawa "Przesilenie. Malarstwo Północy" |
1, 2, 3, 4 wystawa "Przesilenie. Malarstwo Północy" |
1 Muzeum Narodowe w Warszawie // 2, 3 wystawa "Przesilenie. Malarstwo Północy" // 4 wnętrze Muzeum Narodowego |
1, 2, 3, 4 lunch w restauracji Muzealna |
Świętujemy Tłusty Czwartek - szpitalna kuchnia smaży prawdziwie domowe pączki |
Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich lat bardzo zmieniły trendy i mody w naszym podejściu do słodkości. Jeszcze niedawno w Tłusty Czwartek można było kupić parę rodzajów pączków (z różą, z marmoladą i ewentualnie jeszcze jakimś nadzieniem) i oczywiście różnice były między nimi kolosalne, bo jedne miały świetne ciasto, a beznadziejne nadzienie, inne były pyszne, ale przesiąknięte tłuszczem, w kolejnym nadzienie było doskonałe, ale ciasto wymagało poprawy itp. Pączki różniły się oczywiście od siebie, ale nie były zaskakujące czy nieprzewidywalne. Były raczej dobre, pyszne, doskonałe, słabe, niezjadliwe, idealne, kiepskie...
Teraz mamy rankingi na najlepszy pączek roku, rzemieślnicze piekarnie tworzą swoje autorskie kompozycje, a cukiernie prześcigają się w wymyślnych nadzieniach, polewach czy dodatkach. Czasami mam wrażenie, że trwa konkurs kto da więcej nadzienia. Mamy pączki wytrawne, pieczone i bezglutenowe. Wybór jest niezwykły (i to jest fajne), ale tak sobie myślę, że chyba najbardziej smakuje mi klasyczny pączek z różą w doskonałym wydaniu.
Nasza szpitalna kuchnia co roku smaży pączki dla pracowników i cieszą się one wielkim powodzeniem. Skórkę pomarańczową panie kucharki robią od początku zimy, żeby można było nią posypać lukier. Zamawiają próbki mąk, żeby wybrać najlepszą i dobierają marmoladę. To są takie prawie domowe pączki.
Następne szaleństwo nadejdzie chyba z jagodziankami :-)
W tym roku świętowaliśmy pączkowo z piekarnią "Będzie dobrze", cukiernią Muus i szpitalną kuchnią ;-)
Tegorocznym moim odkryciem były faworki z cukierni Kukułka. Tak kruchych, delikatnych i lekkich nigdy wcześniej nie udało mi się kupić. Musiałam sama smażyć chcąc mieć takie faworki :-)
Piekarnia "Będzie dobrze"
Puławska 23/25, Warszawa
czynna od czwartku do poniedziałku w godzinach 9.00 - 19.00
w weekendy 9.00 - 16.00
Cukiernia Kukułka
Mokotowska 52, Warszawa
czynna codziennie od 9.00 do 19.00
Moja autorska semla z nadzieniem z prażonych migdałów |
My mamy Tłusty Czwartek, a kraje Północy Tłusty Wtorek. Ich wypiekiem na to święto jest bułeczka semla (Szwecja). W pozostałych nordyckich krajach nazwy są inne, ale sam wypiek jest podobny. To kardamonowa, drożdżowa bułeczka z nadzieniem z migdałów/marcepanu i bitej śmietany. Może być jeszcze do tego konfitura. Wersji jest dużo, ale założenia są podobne. Widzę, że i w naszych piekarniach i cukierniach semle robią się coraz popularniejsze. Ja je przeważnie sama piekę. W tym roku miałam możliwość spróbowania jej też w wersji szefa kuchni rezydencji Ambasadora Szwecji. Dobre były ;-)
1, 4 moje domowe semle z nadzieniem z prażonych migdałów // 2 semle z piekarni Baken // 3 autorska semla Michała Godynia - szefa kuchni w Ambasadzie Szwecji |
Kocham taką zimę |
O mojej potrzebie słońca i światła pisałam już nie jeden raz. Kiedy budzę się i widzę bezchmurne niebo, to mogę góry przenosić. A kiedy do tego mamy jeszcze czysty śnieg, to czuję, że kocham zimę. Wykorzystujemy te rzadkie chwile na spacery. W pobliżu domu mamy las i cenię sobie jego bliskość, ale na porządny spacer wolę pojechać do pobliskiej Puszczy Kampinowskiej. Czasami, kiedy mamy taką piękną pogodę, mój mąż podjeżdża po mnie, kiedy skończę pracę i jedziemy prosto w las. Przy krótkich dniach taki spacer nie jest długi, ale i godzina cieszy mnie bardzo. Te pustki, ośnieżone sosny, spotkania z dzikim zwierzem ;-)... ładują nasze akumulatory. Szkoda, że w naszym klimacie nie mamy większej ilości słonecznych dni zimą.
1 widok z naszej sypialni // 2, 3 w drodze po bagietki // 4 zimowe niebo idealne - bez filtrów |
Zimowe popołudnie w Puszczy Kampinowskiej |
1, 2, 3, 4 u schyłku dnia w Puszczy Kampinowskiej |
Wiosna zajrzała do naszego domu |
Mimozę w naszych kwiaciarniach nie jest łatwo kupić, ale myślę, że i to się zmieni, bo czuję nadciągającą modę ;-). Sezon na nią jest krótki, ale dobrze, że można cieszyć się nią dość długo, bo ładnie wygląda też wysuszona.
Lubię mieć w domu świeże kwiaty. Kupuję je przez cały rok. Wiosną czy latem to na co jest sezon. Czasami są to bukiety od staruszków sprzedających swoje ogrodowe plony, albo kwiaty zebrane przeze mnie na łące. Często kupuję kwiaty na giełdzie kwiatowej, bo wybór gatunków i odmian jest ogromny. Czasami (szczególnie zimą) kupuję też w kwiaciarniach. Wystarczy mi jeden kwiat, żeby czuć wielką radość.
1, 2, 3, 4 nie przepadam za żółtymi kwiatami, ale mimozę uwielbiam |
Z tęsknoty za Szwajcarią - orzechowe, kruche ciasteczka nussecken |
Wielokrotnie już pisałam, że moje gotowanie jest bardzo emocjonalne. Odzwierciedlam w nim moje wspomnienia, tęsknoty, marzenia, fascynacje czy zainteresowania. Nie walczę z tym, a nawet to lubię. W gotowaniu i karmieniu innych pokazujemy uczucia, emocje, troskę, ale też zabieramy ich w podróż po smakach. Patrząc na to co gotuję łatwo można odkryć co siedzi w mojej głowie :-)
Filiżanka dobrej herbaty i kruche, orzechowe ciasteczko - chwila przyjemności |
1, 4 kanapki z lokalnej piekarni zawsze są dla mnie inspiracją do przygotowania własnych // 2 uwielbiam drożdżówki na słono // 3 w piekarni Baken - biorę chleb i lecę dalej |
Te tureckie bajgle to nasz domowy hit. W Waszych domach też cieszą się wielką popularnością. |
Śniadanie z szampanem |
1 czekoladowy naleśnik z kremem czekoladowo orzechowym - słodka rozpusta // 2 krem czekoladowo - orzechowy Bonne Maman - PYSZNY // 3 będzie domowe oranecello // 4 dla Ciebie córeczko |
Ranunculus czyli jaskier - szczególnie te jasne uwielbiam |
Dobrze jest mieć dorosłą córkę:-) Zawsze powtarzałam, że od dzieci można się bardzo dużo nauczyć. I od małych i od dużych. Pomagając im odkrywać świat, odkrywamy go razem z nimi. Uczymy się innego spojrzenia i dostrzegamy drobnostki.
Dorosłe dzieci dzielą się z nami swoimi dorosłymi odkryciami. Uczą nas swojego spojrzenia na świat i nieodbiegania od teraźniejszości ;-)
Od swoich dzieci uczę się ciągle czegoś nowego. One pomagają mi "iść z duchem czasu" i nie stać w miejscu.
Z synem zgłębiam naukę, a z córką sztukę :-) Dobrzy są też w przyziemnych sprawach ;-)
Córka dzieli się ze mną między innymi swoimi kosmetycznymi odkryciami i skutecznymi metodami pielęgnacji. Dzięki niej odkryłam między innymi markę Westman Atelier. Te kosmetyki są łatwe w aplikacji, cudownie wtapiają się w skórę i tworzą naturalny makijaż, a dodatkowo pielęgnują. I są niesamowicie wydajne. Można je kupić w perfumerii Galilou.
1, 4 jaskry cieszą i zachwycają // 2, 3 kosmetyki marki Westman Atelier to moje lutowe odkrycie - idealnie nakładają się i dają naturalne wykończenie. Znacie? |
Warszawskie Łazienki |
Po ślubie mieszkaliśmy tuż przy warszawskich Łazienkach i ten park był naszym najczęstszym miejscem spacerów. Od czasu przeprowadzki bywamy tam znacznie rzadziej. Na spacery najczęściej wybieramy Puszczę Kampinowską i długie spacery w lesie. Ale miło jest czasami pospacerować po eleganckim parku ;-). Zdecydowanie wolę to miejsce wiosną, latem czy wczesną jesienią i w środku tygodnia, a nie w weekend, ale i tak jest to świetne miejsce na spacer. Ze starodrzewem, pawiami, elegancką restauracją, kaczkami, stawami. I podobno można już tam znowu siadać na trawie. Oznacza to jedno - fajne miejsce na miejski piknik wiosną czy latem.
1 na wodzie utrzymuje się jeszcze lód // 2 po odnowieniu budynki nabrały blasku // 3 białe pawie - pierwszy raz takie widziałam // 4 u schyłku krótkiego dnia |
Te kolory... |
1 zarośnięci ;-) // 2 nie chciał pokazać ogona w pełnej okazałości // 3 trochę koloru w szarościach zimy // 4 powiew wiosny |
Wschód słońca na bezchmurnym niebie - gdyby tak było przez całą zimę, to łatwiej byłoby ją znieść |
1 i znowu skusiły nas bąbelki // 2 czas wracać do domu // 3 kilka przepisów z tej książki Zuzy Zak zaznaczyłam do zrobienia // 4 w cukierni Kukułka kusi wiele słodkości |
1 Lorentyna - wersja zimowa // 2 najbardziej lubię białe hiacynty, ale najmocniej pachną fioletowe // 3 odrobina koloru w tej bezlistnej gęstwinie // 4 ostatnio w pracy nie rozstaję się z aparatem |
Ten miesiąc był spokojny, domowy i artystyczny. Był taką rozgrzewką przed intensywniejszym okresem, większą aktywnością i nowymi wyzwaniami. Szybko minął. To był dobry, fajny czas. A teraz trzeba przyspieszyć obroty i wrócić do większej aktywności. W końcu wiosna coraz bliżej.
A co nam przyniesie marzec?
Wspaniały miesiąc.
OdpowiedzUsuńJa rowniez bede na wstawie Veermera ale w kwietniu, niestety Dziewczyna z perla jest do zobaczenia jedynie do 30 marca.
OdpowiedzUsuńAch, my tez bedziemy w Amsterdamie na Vermeerze w maju:) Bede Panstwa wypatrywac;)
OdpowiedzUsuń