A diary from last month. Grudzień


Uwielbiam grudzień i jego atmosferę. Staram się celebrować każdą chwilę. Dekoruję dom, gotuję i piekę świątecznie przez cały miesiąc, a nawet inaczej się ubieram :-)
W tym roku było inaczej. Nie mogę powiedzieć, że źle, ale czuję duży niedosyt świątecznej atmosfery. Prawie trzy tygodnie grudnia upłynęły mi na bardzo intensywnej pracy nad albumem poświęconym ponad 60 letniej historii bloku operacyjnego w moim szpitalu. Tylko weekendy miałam wolne na "zwykłe życie'. Praca nad albumem wciągnęła mnie bardzo, ale była też niesamowicie czasochłonna. Ja, która najchętniej bym zasypiała o godzinie 23.00, siedziałam z komputerem do 3, 4 rano. Kilka godzin snu i powtórka. Ostatniego dnia, kiedy powiedziałam sobie: koniec, zaraz bedą święta, pracowałam do 6 rano, żeby już skończyć większość pracy. Rozregulował się przez to mój rytm dnia. Wieczorami nie mogłam zasnąć, a rano budziłam się zmęczona. Zmęczenie, to coś co towarzyszyło mi przez prawie cały ten miesiąc. 
W tygodniu chcąc chociaż trochę poczuć świąteczną atmosferę, zakładałam czerwone swetry :-)
Kot początkowo zaskoczony ciągłą moją obecnością w domu, ostatecznie był chyba zadowolony.
Praca nad albumem była bardzo ciekawa i dała mi masę niesamowitych doświadczeń, ale... troszkę szkoda , że nie była w innym miesiącu ;-)
Weekendy za to "wyciskałam jak cytrynę". Do ostatniej kropli. To był czas na świąteczne spotkania z przyjaciółmi, planowanie menu, zamawianie prezentów i spacery. Brak ruchu i siedzący tryb życia odbił się na mojej figurze ;-), ale planuję w styczniu wrócić do formy.
W ostatnie lata w drugi dzień świąt, wyjeżdżamy nad morze i zostajemy tam do pierwszych dni stycznia. Wyjazd uzależniony jest od pogody. Nie możemy uruchomić wody, jeżeli temperatura spada poniżej -2 stopnie, więc... przez cały grudzień sprawdzam prawie codziennie pogodę. Prognozy są zmienne i nieprzewidywalne, więc prawie do ostatnich dni żyjemy w pewnej niepewności.

W grudniu w Warszawie w każdą sobotę i niedzielę odbywają się różnorodne świąteczne targi. Kiedyś jeździłam na wiele z nich, ale z każdym rokiem tych wypraw jest coraz mniej. W tym byłam tylko na jednych - na Targach Rzeczy Ładnych.
Kasia Białek i jej ceramika zawsze wyciągną mnie z domu ;-) 
Na tych targach co roku kupuję też ścienny kalendarz Kal. Lubię je bardzo i jestem wierna tej marce od chwili jej powstania. Kalendarze są proste i takie "czyste" w formie. Są na nim miejsca na zapiski, co też bardzo sobie cenię.
Poznałam tam też "na żywo" markę kosmetyczną Polemika, Ich naturalne, wielofunkcyjne kosmetyki zdobyły moje serce. Regenerujący krem do rąk, multifunkcyjny balsam wygładzająco-kojący i dużo próbek wróciły ze mną do domu. To co lubię na takich targach, to możliwość rozmowy i poznania twórców. 


Targi rzeczy ładnych
1 naturalne gąbki - bardzo lubię i mam do nich sentyment. Takie gąbki mieliśmy w moim rodzinnym domu // 2 ulubiona ceramika Kasi Białek // 3 ostatnie odkrycie - kosmetyki marki Polemika // 4 spodobał mi się ten kolor ceramiki - taki odcień duck egg 

Targi rzeczy ładnych
1 ulubione kalendarze - Kal // 2 to szkliwo idealnie pasuje do świątecznych dań // 3 naturalne ozdoby świąteczne - ceramiczne // 4 japońskie narzędzia ogrodnicze - piękne

Targi rzeczy ładnych
1 drewniane pojemniki na kredki i ołówki // 2 z takimi narzędziami praca w ogrodzie jest podwójnie przyjemna // 3 uwielbiam szaliki w szkocką kratę // 4 podoba mi się ta kolorystyka

Pierwsze dni grudnia spędziłam w archiwach i głównej bibliotece miejskiej. W trakcie tych dni biblioteka przeniosła się z małych, tymczasowych pomieszczeń do nowych. Zajęło mi chwilę, żeby odnaleźć się w tych całkowicie nowych i nowoczesnych. Nowa biblioteka jest piękna i bardzo przyjazna czytelnikom. Możliwość poznawania przeszłości miasta wciągnęła mnie bardzo i mam w planach wracać tam, żeby zgłębiać historię mojego, rodzinnego miasta.

1 chciałabym mieć taką półkę w domu z wszystkimi starymi rocznikami "Stolicy" // 2 bardzo lubię stare, przemysłowe, ceglane budynki // w wyremontowanej bibliotece i czytelni miejskiej. Wcześniej była tu pusta przestrzeń, teraz wygląda tak.

1, 4 na śniadanie kanapki i dalej siadam do pracy nad albumem // 2 mój towarzysz przy pracy nie działa na mnie mobilizująco // 3 aby poczuć grudniową atmosferę - czerwony sweter i koc

1, 2, 3 dodatkowe przyjemności w czasie wizyty u fryzjera // 4 zimowe buty Inuikii - hit czy kit?. Mój mąż mówi, że paskudne, a mi się podobają :-)

1 nasz syn Jantek w telewizji mówi o problemach bezdomnych w czasie zimy - temat bardzo ważny, ale też niełatwy // 2 czeka mnie układanie puzzli // 3 rodzinna wyprawa do kina na Avatara - The way of water. Nie film był najważniejszy tylko wspólny czas // 4 w centrum handlowym w grudniu - to nie jest moja ulubiona rozrywka ;-)


Dekoracje świąteczne kupuję w bardzo przemyślany sposób (przynajmniej tak mi się wydaje ;-)). Wybieram rzeczy klasyczne, z naturalnych materiałów, które pasują niezależnie jaką wybiorę kolorystykę opakowania prezentów i dekoracji stołu. Kupuję mało, mieszając rzeczy nowe i stare. Lubię to coroczne otwieranie świątecznych pudeł i wybieranie dekoracji do poszczególnych pomieszczeń. Prawie każda rzecz coś przypomina. Robi się trochę sentymentalnie, a w tle gra muzyka z mojej świątecznej playlisty.

1 mam te domki od kilku lat i ciągle je uwielbiam // 2 no to zabieramy się za to pakowanie prezentów // 3 pomocnik przy pakowaniu prezentów // 4 pierwsza partia prezentów zapakowana

1 w mojej tegorocznej kolorystyce świątecznej // 2 materiały do pakowania prezentów // 3 grudniowe dekoracje stołu // 4 ktoś bardzo lubi jak kurierzy dostarczają przesyłki

1, 2, 3, 4 w świątecznym klimacie

1, 2, 3, 4 czekamy na grudniowych gości

1, 4 zbierane przez kilka lat // 2 to co teraz robimy? // 3 nie znajdziesz mnie ;-) 


W grudniu powinno być biało ;-) Taka aura najlepiej pasuje do naszych wyidealizowanych wizji świąt. Biało, śnieżnie i najlepiej jeszcze słonecznie ;-) Śnieg, szczególnie w mieście i w dużych ilościach jest coraz rzadziej spotykany, więc kiedy już się pojawi, wszyscy reagują radością. Może ciut mniej nasz kot Cynamon, który mimo już tylu lat życia, zawsze się dziwi, jak go widzi. Stawia kroki z niesmakiem, kiedy jest obserwowany, ale kiedy już nikt nie patrzy, potrafi dokazywać w świeżym puchu. 

1, 2, 4 przyszła prawdziwa zima // 3 chyba jednak nie podoba mi się ten śnieg ;-)

1, 2, 3 widok z okna sypialni // 4 kot w wersji zimowej




Przygotowania do świąt zaczęliśmy w tym roku BARDZO późno. Mieliśmy cztery dni na wysprzątanie domu, zakupy, gotowanie i pieczenie. Plan jak co roku był ambitny :-) i znowu nam się udało. Zdążyliśmy :-) W pędzie, zmęczeni, ale działając razem. Kiedy nie mam "dodatkowych" obowiązków, wszystko rozplanowuję wcześniej i rozkładam działania na wiele dni. 
Teraz to było małe szaleństwo i... przydało mi się zaprawienie w bardzo późnym chodzeniu spać.

1 tak lubię zapach tej pasty do mebli, że mogę je polerować codziennie // 2 ilex - niezmiennie od lat mój ulubieniec w dekoracjach świątecznych // 3 poinsecja - klasyka // 4 każdy znajdzie dla siebie ulubiony odcień

1 jestem zdecydowaną miłośniczką żółtych odmian ziemniaków // 2 ostatnie zakupy na targu // 3 i kilogram pasternaku poproszę // 4 leśna żurawina musi się znaleźć na moim świątecznym stole

1 mandarynki - ulubiony owoc zimowy // 2 śliwek i borówek w grudniu nie kupuję // 3, 4 wybór jest duży

1 w warszawskiej piekarni BAKEN - po chleb i na śniadanie // 2 Monique - ładne miejsce w samym centrum, ale...nie spełniło do końca moich oczekiwań // 3 w warszawskim metrze // 4 chwila przerwy na zakupach na espresso... w kieliszku 


W grudniu co roku piekę dużo świątecznych ciast. W tym piekłam tylko w weekendy, ale... takie, które utrzymują świeżość przez wiele dni. Było znacznie mniej wypieków, ale wszystkie godne powtórek. Aromatyczne babki z suszonymi owocami macerowanymi w alkoholach, pierniki, miodowniki... Było słodko i pysznie.
Wytrawne nowe dania też były: śledzie i francuskie teryny. Lubię te ostatnie. Z każdym dniem nabierają smaku, więc wręcz TRZEBA je przygotować wcześniej.

Moja mama odkąd pamiętam piekła na święta strucle drożdżowe: makowe i z wiśniami i bakaliami. Co roku uważaliśmy, że jest ich za mało i, że nadzienia mogłoby być więcej (a zawsze było go bardzo dużo :-)). Od paru lat ja piekę te ciasta na święta i od paru lat ja słucham tych "narzekań" ;-)
W tym roku postanowiłam podwoić ilość nadzienia, więc było naprawdę "na bogato".
Dwa i pół kilo wypestkowanych wiśni znalazło się w dwóch struclach. Do tego rodzynki namoczone w rumie, figi, orzechy włoskie i migdały. Nikt w tym roku nie "narzekał".

1 babka rumowa pełna rodzynek z polewą karmelową // 2 piernik Lukullusa // 3, 4 babka z orzechami i pijanymi śliwkami

1 babka z polewą karmelową // 2 prawdziwa zima // 3 śledzie z marynowanym imbirem i żurawinami // 4 piernik Lukullusa

1 blaty do ciasta Marlenka // 2 będą strucle z wiśniami na bogato - 2,5 kilograma wiśni na dwa ciasta // 3 domowy makowiec in progress // 4 francuska terrine - rewelacja

1 ciasto Marlenka  na nowej paterze zrobionej przez Kasię Białek // 2 piernik Lukullus // 3 pakowanie kolejnej tury prezentów // 4 w tym roku w takiej kolorystyce

Święta to pewne rytuały i tradycje. Każda rodzina ma swoje. One też ewoluują, bo zmieniamy się, rodziny powiększają się, mamy nowe potrzeby czy możliwości. Kiedy moi rodzice robili Wigilie, wyglądały one trochę inaczej niż te po moim ślubie i inaczej niż te, kiedy ja organizuję święta. Każdy ma swoje ulubione dania i staramy się, żeby to one były obecne na stole. Dochodzą też nowości, bo ja ciągle poszukuję nowych smaków. Kiedyś na Wigilie był u nas karp, teraz od wielu lat już go nie ma, bo nikt za nim nie przepada, ale wpływ na to miała również niechęć do współuczestnictwa w niehumanitarnym traktowaniu tych ryb w sklepach. To co nie zmieniło się to prawdziwa choinka w domu (kiedyś ubierana w Wigilię, a teraz, gdy tylko pojawi się w sprzedaży ;-)) i obdarowywanie prezentami domowych zwierząt. Do tego ulubione wigilijne dania wszystkich: kompot z suszu (obowiązkowo bardzo zimny), kilka rodzajów śledzi (w tym wileńskie mojej teściowej), paszteciki z naleśników z farszem z suszonych prawdziwków i kiszonej kapusty oraz barszcz czerwony mojej mamy. Do tego strucle drożdżowe z makiem i nadzieniem wiśniowym oraz śmietanowiec z przepisu mojej babci pieczony w jej formie, która przetrwała wojnę. I sałatka jarzynowa musi być na naszym świątecznym stole. Lata temu kroił ją zawsze mój dziadek i wszyscy zawsze go prosili: krój grubsze kawałki :-). On kroił z precyzją i dokładnością kosteczki w rozmiarze 2-3 mm, a my woleliśmy większe. I sałatka zawsze musiała być doprawiona sokiem z cytryny, bo nikt nie lubił takiej mdłej. Moja mama zawsze też przyrządza moje ulubione kapelusze suszonych prawdziwków duszone z dużą ilością cebuli i oleju rzepakowego na zimno tłoczonego. Doprawianie świątecznych dań z kapustą i grzybami tym olejem o charakterystycznym smaku było u mnie w domu "od zawsze" i bardzo to lubię.
Lubię bardzo i cenię te nasze, rodzinne tradycje i staram się je pielęgnować, chociaż one też ewoluują i dochodzą nowe. 

1 miały być bombki, ale najbardziej podoba mi się tylko z delikatnymi światełkami // 2 pucharki, które w święta stały się świecznikami // 3 Love actually - ulubiony film świąteczny. Oglądamy co roku i za każdym razem z taką samą przyjemnością.A muzyka z tego filmu jest świetna. // 3 świąteczne śniadanie

Kompot z suszu - obowiązkowo bardzo zimny

1 wianek z naturalnych suszonych kwiatów lnu // 2 kot Cynamon w świątecznym nastroju // 3 świąteczny obiad // 4 kompot z suszu - dobrze schłodzony. Taki najbardziej lubimy

1 świąteczne śniadanie // 2 kot Cynamon bierze się za rozpakowywanie swoich prezentów // 3 prezenty - najpierw każdy układa obok siebie swój stosik, a potem zabiera się za rozpakowywanie 4 lubię patrzeć na prezenty pod choinką

1 wigilijny stół // 2 przed świątecznym obiadem zawsze pijemy poncz // 3 świąteczne śniadanie // 4 przed grudniowym spotkaniem z przyjaciółmi

Drugi dzień świąt.
Pakujemy się, ogarniamy dom i ruszamy w drogę nad morze. Najpierw jeszcze szybka wizyta w lokalnej jadłodzielni, żeby zostawić dla potrzebujących nadwyżki jedzenia. Oczywiście dużo ze świątecznych dań nadaje się do zamrożenia, ale my wolimy podzielić się z innymi. To też stało się taką naszą świąteczną tradycją - odkąd powstały jadłodzielnie, wozimy jedzenie tam.
Po ostatnim sprawdzeniu pogody nad morzem, wyruszamy. Wiadomo, że dojedziemy już po ciemku i całe otwieranie domu, okiennic i uruchamianie wody będzie odbywać się w ciemnościach, ale decydujemy się na to, żeby na drugi dzień obudzić się już z widokiem na las i z szumem morza w tle.
Dojeżdżamy rzeczywiście późno i wita nas jak zawsze niesamowity zapach lasu, wiatr i morze. Rozpakowywanie idzie nam sprawnie. W domu jest początkowo zimniej niż na zewnątrz, ale uruchomienie piecyków i rozpalenie w kominku szybko to zmienia. Zanurzenie się pod puchową kołdrą z trzaskiem ognia w kominku i z szumem wiatru w tle jest cudowne i wspaniałe. 

1 chwilo trwaj // 2 w drugi dzień świąt pozostałe po świętach jedzenie zanosimy do jadłodzielni // 3 ostatnia kontrola pogody przed wyjazdem // 4 dojechaliśmy


1, 4 zimowe morze // 2 samotne drzewo w wersji zimowej // 3 łódź rybacka wyciągnięta głęboko na plażę przed sztormem

1, 2, 3, 4 akcesoria rybackie w zimowym uśpieniu - przed sztormem

1 wygląd sieci rybackich zawsze mnie zachwycał // 2 nowy most na rzece Piaśnicy - poprzedni zniszczyły spiętrzenia wody spowodowane sztormami // 3 każdy skrawek nieba w zimie cieszy podwójnie // 4 przed sztormem łodzie rybackie są wyciągane pod wydmę 


1 w oczekiwaniu na spokojniejsze morze // 2 koryto rzeki Piaśnicy jest rokrocznie przekopywane, ale sztormy zmieniają jej bieg // 3 tuż po zachodzie słońca // 4 rozgrzaliśmy dom i... obudziliśmy ciepłem motyla śpiącego gdzieś w szparach drewnianych ścian


Pierwsze dni nad morzem upływają nam spokojnie. Pełen relaks po intensywnym okresie. Śpimy dłużej niż normalnie, spacerujemy, czytamy książki, oglądamy filmy i cieszymy się sobą. I pustkami wokół. I ciemnością jakiej nie można zaznać w mieście. Trochę po 15.00 jest zachód słońca. Nie widać go od nas, bo słońce chowa się o tej porze roku za drzewami. Latem "topi" się w morzu, więc widok wtedy jest imponujący. Teraz zachód jest taki wręcz zaskakujący, niespodziewany. Szczególnie w pochmurne dni. Nagle zaczyna się robić ciemno, a przez chmury zaczyna prześwietlać księżyc. Takie dni: krótkie i ciemne sprzyjają odpoczynkowi i zwolnieniu tempa. Potrzebne było mi to bardzo. 
Przed końcem roku wybraliśmy się jeszcze na małą wycieczkę po okolicy i do Trójmiasta po zakupy. 
Lubię te wyprawy. 
W naszej miejscowości kiedyś była na rzece Piaśnicy granica polsko niemiecka. W okolicy jest dużo miejsc, które przypominają stare dzieje. Ewangelickie cmentarze ukryte w lasach, stare folwarki, pałace i dwory, cegielnie, aleje lipowe...
W trakcie prawie każdej wyprawy odkrywamy coś nowego. Zniszczoną mogiłę w środku lasu, pozostałości po parku w czyimś ogrodzie, stary bruk na drodze, komin po starej cegielni, malutki kościółek na wzniesieniu. 
To są piękne tereny. Dużo tam pagórków, wzniesień, lasów, łąk, strumieni...

W okolicznych gospodarstwach kupujemy rownież warzywa. Potem te worki marchwi, kartofli i buraków zabieramy ze sobą do domu i używamy ich przez kilka tygodni. Te warzywa mają niesamowity, doskonały smak. 

Wybraliśmy się też do miasta na zakupy do sylwestrowej kolacji. Chętnie jeździmy do gdańskiego Garnizonu, pełnego małych specjalistycznych sklepików i przyjemnych restauracyjek. 
Powrót do naszego ustronia po godzinach spędzonych wśród ludzi, świateł, hałasu, smakuje jeszcze bardziej. Do pustki, ciemności i ciszy. Powrót przez kręte drogi ciemnej Puszczy Darżlubskiej jest magiczny i niezwykły. Trochę odrealniony. 

Powrót do domku w lesie, z małą lampą na tarasie, która rozświetla ciemności jest zawsze bardzo przyjemny. Wystarczy dołożyć kilka szczap drewna do żaru w kominku, żeby szybko rozgrzać dom nawet w zimny dzień. 


1 zimowy bukiet łąkowy // 2, 3, 4 park i pałac w Ciekocinku

W zimowym słońcu
1 samotne drzewo // 2 godzina 14.00 - dzień chyli się ku końcowi // 3 w drodze do Sasina // 4 aleja w parku pałacowym w Ciekocinku

1 w ulubionej gdyńskiej lodziarni "Miło mi" - 15 minut przed zamknięciem kupujemy lody na Mowy Rok // 2, 3 w gdańskim Garnizonie w bistro "Crazy Butcher" - prosto i pysznie // 4 zakupy serowe na Sylwestra w sklepie "Deska serów" w gdańskim Garnizonie

1 pięknie i prosto - pałac w Ciekocinku // 2 w wiejskiej cukierni - naleśniki. Znacie? // 3 w kominku żar - upieczemy ziemniaki // 4 ciągle wieje - rybacy mają wolne


Nasz sylwester od kilku lat wygląda tak samo. Niezależnie od pogody idziemy na plażę, żeby wypić szampana i potańczyć. Robiliśmy do już w wichurze, w ulewie, ale też w pełnym słońcu. 
Pogoda nad morzem potrafi być zaskakująca. Tak jak i życie :-) 
Wymarznięci, ale weseli i szczęśliwi wracamy do ciepłego domu, żeby wziąć się wspólnie za przygotowywanie sylwestrowej kolacji. 
Ostatnie godziny roku są pełne tańców, muzyki, radości, bąbelków i dobrego jedzenia. I życzeń.

O północy znowu jesteśmy na plaży.
I cieszymy się, że jesteśmy tam, w naszym ukochanym miejscu, że możemy być razem i że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. I życzymy sobie, żeby w kolejnym roku znowu tu wrócić w sylwestra.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI.


1, 4 sylwestrowe tańce na plaży - nasza tradycja na zakończenie roku // 2 szampan za pomyślność // 3 tańczyliśmy, aż księżyc był już wysoko na niebie 



1, 2, 3, 4 sylwestrowa kolacja

1, 2, 3, 4 grudniowe niebo

1 ostatnie minuty starego roku // 2, 3, 4 zapada noc

1 ciągle wieje // 2 dojadamy świąteczne resztki // 3 w sklepie "Deska serów" // 4 sylwestrowy wieczór na plaży - my, bąbelki i muzyka

A co nam przyniesie styczeń?

Komentarze

  1. Bardzo lubię Pani wpisy, są takie ciepłe. Marzena B.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.