y Nowy rok. Nowy miesiąc. Zaczął się z szampanem, hukiem i błyskiem na plaży (w końcu to był sylwester), a potem było jak u Hitchcocka ("film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma stale rosnąć") tylko bez strachu ;-)
Nowy Rok przyniósł lepszą pogodę. Przestało padać i wiać. Kawa na plaży pomogła nam się obudzić po tej krótkiej nocy. Potem zjedliśmy rewelacyjne bliny przygotowane przez Irenę i poszliśmy na spacer w stronę ujścia Piaśnicy do morza. W użycie poszedł dron (wszystkie zdjęcia z drona, które zobaczycie w tym poście, zrobiła Irena). I jak nie robię żadnych postanowień noworocznych, to wtedy pomyślałam, że w tym roku chciałabym zrobić uprawnienia na drona, bo zdjęcia jakie można zrobić przy jego użyciu są niesamowite.
Minął Nowy Rok i mieliśmy jeszcze 10 dni pobytu nad morzem. Cieszyłam się bardzo na ten spokojny, leniwy czas. Na życie w innym rytmie, na prosty rozkład dnia, na czas na czytanie i oglądanie filmów w łóżku, na wspólne gotowanie i utrzymywanie ognia w piecu (w końcu zimowe dni w letnim domku mają swoje prawa i obowiązki). Nad morzem poza sezonem żyje się trochę jak w nierealnej bańce - w innej rzeczywistości. Nie ma ludzi, ciemność zapada szybko i wyznacza rytm dnia. Wiadomości ze świata przestają mieć znaczenie.
Prawie codziennie padało, więc byliśmy bardziej leniwi niż aktywni ;-), ale kiedy niebo lekko rozjaśniło się, pojechaliśmy na wycieczkę po okolicy. Uwielbiam jeździć po tamtych terenach. Lasy, stare poniemieckie cmentarze ukryte wśród drzew, dwory, pałace i folwarki dawnych mieszkańców, zakupy u rolników, ruiny dawnych domostw i bezkresne pola i łąki. Za te rzeczy, kocham te okolice. Jeździmy znanymi nam drogami i odkrywamy nowe.
Przy okazji robimy też zakupy u lokalnych producentów. W jednym z gospodarstw kupujemy ziemniaki, w innym jajka i marchew, a w lokalnej mleczarni masło i ser. Mleczarnia ma małe okienko, które sprzedawczyni w wietrzne dni otwiera tylko, żeby przyjąć zamówienie, podać produkty i przyjąć zapłatę. Śmiesznie to wygląda patrząc na to z boku. Na rampie stoi zmarznięty klient, który próbuje ukryć się przed wiatrem i co chwilę wyciąga rękę, kiedy okienko otwiera się. A potem w zależności od stopnia zmarznięcia lub sprawności, skok z rampy z zakupami lub dłuższa droga po schodach.
Na tych terenach można zobaczyć dużo pozostałości poniemieckich majątków. Część jest opuszczona i niszczeje, a inna nabiera nowego blasku i życia. W pałacach, dworach czy folwarkach powstają restauracje, hotele, pensjonaty. Część staje się siedzibami dla nowych mieszkańców i przestaje być dostępna dla odwiedzających. Przez lata wiele z tych miejsc należało do PGR-ów i ulegało zniszczeniu i dewastacji. Przekształcano je w szkoły, mieszkania dla pracowników, biblioteki... Do jednego z takich pałaców, w którym mieściła się biblioteka, jeździłam z rodzicami w czasie wakacji. Stare piece kaflowe miały odbite płyty, ściany pomalowane były olejną farbą w kolorze... który trudno określić i którego chyba nawet Pantone nie ma w swoim wzorniku barw. Jedno o tym kolorze można było powiedzieć - paskudny. Większość sztukaterii była odbita, po ścianach lała się woda z oberwanych rynien, a dawna sala balowa zamieniona była w spelunę. Wiem do jakiego stanu zniszczenia takie miejsca często były doprowadzane i dlatego bardzo szanuję każdego nowego właściciela, który z zaangażowaniem (i wkładem olbrzymich środków) odnawia te domostwa. Szczególnie, kiedy po renowacji są dostępne dla wszystkich.
Jednym z takich miejsc, które z całkowitej ruiny zmieniły się w piękne miejsce jest pałac w Ciekocinku. Bardzo doceniam, kiedy remont przeprowadzany jest zachowaniem historii miejsca, renowacją często bardzo zniszczonych mebli, posadzek, pieców i z dbałością o detale. Pałac w Ciekocinku to obecnie butikowy hotel o wysokim standardzie, stadnina koni, instytut spa i restauracja. Pokoje w pałacu są eleganckie i luksusowe a te w powozowni jasne i bezpretensjonalne (w stylu cottage). W pałacu zachwycają mnie szczegóły. Stoliki i posadzka w restauracji, nastrojowe światło tworzące intymne strefy, biblioteka, klamki okien, salon bilardowy, reprinty Jacka Vettriano...i risotto z grzybami.
Dla mnie jest to idealne miejsce to celebrowania wyjątkowych okazji.
|
Pałac w Ciekocinku |
|
Pałac w Ciekocinku |
|
Pałac w Ciekocinku |
Pałac Ciekocinko
Hotel resort & wellness
Ciekocinko 9, 84-210 Choczewo
https://palacciekocinko.pl/
|
Rzeka Piaśnica - ujście |
Jakiś czas temu Ania Włodarczyk stworzyła e-booka z propozycją 10 spacerów po Gdańsku. Znam trochę Gdańsk (mam męża o korzeniach gdańsko - sopockich), znam i cenię wrażliwość, wyczulenie na detal i fotograficzne oko Ani, więc wiedziałam, że mogę w pełni zaufać jej poleceniom. Jak narazie wybraliśmy się na dwa z proponowanych przez Anię spacerów: na ulicę Wajdeloty i do Dolnego Miasta.
Ulica Wajdeloty jest piękna, odrestaurowana i taka przyjazna zarówno dla mieszkańców i turystów. Sklepy, kawiarnie, cukiernie
Dolne Miasto to moje tegoroczne odkrycie i zachwyt. Trochę kojarzy mi się z warszawską Pragą. Przez wiele lat dzielnica często pogardzana i omijana, ciesząca się nienajlepszą reputacją. Zaniedbana, ale odzyskująca świetność, pełna cudownych detali i pięknej architektury. Na poniższym zdjęciu zobaczycie dwie, prawie bliźniacze kamienice. Odnowioną i popadającą w ruinę. Piękne, pełne detali, zdobień, z wykuszami, balkonami... Do tej starej weszliśmy, żeby obejrzeć piękną posadzkę. Jak weszliśmy, to poniosło mnie w górę po starych schodach. Kiedy byłam prawie na ostatnim poziomie usłyszałam kroki i sapanie psa. Nie czułam się komfortowo. Nie miałam, gdzie umknąć, więc wyszłam nieznanemu naprzeciw. Powiedziałam dzień dobry i, że jestem zachwycona tą kamienicą. Okazało się, że to jeden z ostatnich mieszkańców kamienicy. Znał dobrze historię domu i dzielnicy i chętnie zaczął opowiadać. Historia i przyszłość kamienicy nie wygląda niestety dobrze. Powiem szczerze, że nie rozumiem tego zaniedbania przez miasto takiej perełki architektury. Gdańsku, masz prawdziwy skarb. Rozumiem, że pojawiają się spadkobiercy i sprawy się komplikują, ale pozwalanie na powolne umieranie takiego budynku jest dla mnie niezrozumiałe. Wiem, że renowacja tak zniszczonej kamienicy jest bardzo kosztowna, ale to jest skarb przeszłości, który powinien mieć przyszłość. Obok stoi równie stara kamienica po remoncie. Wszystkie zdobienia zostały skute i wygląda jak przeciętny prostokątny budynek. Na warszawskiej Pradze wygląda podobnie. Zdobienia i balkony w wielu starych kamienicach zostały skute i budynki straciły swoją niepowtarzalność i piękno. Dawną ich świetność widać tylko na starych zdjęciach.
Dolne miasto jest pełne perełek architektury. Starych budynków mieszkalnych i przemysłowych. Szerokie ulice, bliskość wody (Motławy i opływu Motławy, która ma kształt dawnych murów obronnych), dużo zieleni i sąsiedztwo starego miasta tworzą tę dzielnice niesamowicie atrakcyjną.
Od strony kulinarnej dzielnica również jest bardzo atrakcyjna. Knajpek, które wybralibyśmy na posiłek, jest bardzo dużo. My zjedliśmy śniadanie w "Łąka Bar" i szczerze Wam polecam to miejsce. Ciekawe menu, własne wypieki i świetny smak. To dobre miejsce na spotkanie ze znajomymi lub przerwę na jedzenie i odpoczynek w czasie zwiedzania dzielnicy.
Łąka Bar
ul. Łąkowa 35/38, 80-769 Gdańsk
|
1., 2., 3., 4. ulica Jaskółcza w Gdańsku - detale kamienicy. Przypominają mi stare kamienice we Włoszech. |
|
1., 2., 3., 4. Dolne Miasto - Gdańsk |
|
1. fasada budynku przy ulicy Jaskółczej // 2. niezwykły malowany sufit w budynku przy ulicy Ułańskiej 11 // 3. dziedziniec kamienicy z malunkami sufitowymi // 4. klatka schodowa i drzwi do opuszczonego mieszkania przy ulicy Jaskółczej |
|
1., 4 opływ Motławy // 2. do lotu // 3. to przejście jest tak klimatyczne, że pokazuję je Wam już drugi raz |
|
1., 2., 3., 4. Łąka Bar |
|
1. jak narazie ulubione miejsce na pizzę - "Mąka i Kawa" // 2. śniadanie w "Łąka Bar" // 3., 4. na zewnątrz jest tak zimno, że postanowiliśmy zjeść lody - lodziarnia "Słony karmel" - ulica Wajdeloty |
|
1. Rondo im. Güntera Grassa // 2. uwielbiam zapach sklepów zielarskich // 3. ul. Wajdeloty // 4. te balkony wyglądają jak londyńskie |
|
1. chcesz jakieś ciasto? - lodziarnia "Słony Karmel" // 2. ul. Wajdeloty // 3. ach te balkony // 4. kupimy pyzy na wynos? - "House of Seitan" |
|
1. ciasto Ci upiekłam // 2. po paru dniach deszczu, zobaczyliśmy niebo - radość // 3. Piaśnica znowu podmywa wydmy // 4. kącik na randkę - pałac Ciekocinko |
|
1. z góry wszystko wygląda inaczej // 2. ulubione, samotne drzewo // 3. stary dworek, który czeka na lepszą przyszłość // 4. ciepło, które daje palące się drewno jest niepowtarzalne |
|
1. ten widok nigdy mi się nie znudzi // 2. moje miejsce na ziemi // 3. lubię takie modele jachtów // 4. pałac Ciekocinko |
|
1. dwa worki ziemniaków poprosimy // 2. trochę się przejaśniło, więc widać zachód słońca // 3. sweter idealny // 4. zakupy z okienku lokalnej mleczarni |
|
1., 3. chmury, woda, zimowe światło // 2. w drodze lubimy słuchać książek - ta - "Świat według Mellera" należy do moich ulubionych // 4. sernik baskijski z nowego przepisu |
|
1. zrób mi zdjęcie na tle tych starych cegieł // 2. resztki zimowego słońca // 3. to miejsce wręcz zaprasza do odpoczynku // 4. podobno to jedne z najpiękniejszych plaż w Polsce
|
|
1., 2., 3., 4. wschody i zachody - codziennie inny spektakl |
|
1., 2., 3., 4. bułeczki pistacjowe ci upiekłam |
To był zwykły - niezwykły dzień. Kilka dni wcześniej przeczytałam, że zmarła Danuta Muszyńska - Zamorska, autorka mojego portretu z dzieciństwa, którego kopia znalazła się na tysiącach pocztówek sprzedawanych w kioskach w latach 70 - tych i 80 - tych. Jakiś rok temu opublikowałam ten portret na instagramie i dostałam wtedy dziesiątki wiadomości od moich obserwatorów z historiami tej pocztówki z ich życia. Czytanie tych opowieści było dla mnie piękne i wzruszające i uzmysłowiło mi popularność tego portretu w dawnych czasach.
Rozmawialiśmy z mężem chwilę o śmierci malarki i wspominaliśmy moment, kiedy znalazłam tę kartkę na półce u mojej teściowej.
Dzień chylił się ku końcowi. Za oknem las spowijała gęsta ciemność, ogień na kominku trzaskał, morze huczało z powodu sztormu, a my szykowaliśmy kolację. W pewnej chwili dostałam wiadomość, że Karolina Korwin - Piotrowska opublikowała na swoim instagramie wiadomość o śmierci malarki i zamieściła także mój portret z dzieciństwa wraz z kilkoma innymi. Za chwilę dostałam drugą taką wiadomość. Trzecią, czwartą, piątą... dziesiątą... dwudziestą... i napisałam wtedy do Karoliny, że na jednym z tych portretów jestem ja.
Wróciłam do gotowania, a po chwili... mój telefon rozgrzał się do czerwoności.
Dostawałam dziesiątki wiadomości i setki polubień mojego profilu. Karolina opublikowała u siebie kolejne posty związane z tym portretem i niesamowitą wiadomość od Bolesława Chromrego - artysty, malarza, rysownika. O tym, że uczył się na tym portrecie rysować i ta dziewczynka była jego pierwszą miłością.
Wiadomości dochodziły przez całą noc i następny dzień. I kolejny i kolejny...
Siedzieliśmy z mężem w tej naszej głuszy, a stara historia dostawała nowego życia.
Zainteresowały się nią media i tak powstał wywiad dla Onetu, rozmowa z Małgosią Ohme i reportaż dla DDTVN. Myślę, że ta historia spodobała się wielu osobom, bo wiąże się ze wspomnieniami z dzieciństwa.
W czasie reportażu dla DDTVN, który był kręcony u nas w domu, poznałam Bolesława Chromrego, który przywiózł namalowany przez siebie mój współczesny portret. To było niesamowite spotkanie, które zostanie w mojej pamięci na zawsze. A portret zawisł na ścianie i przypomina wszystkie te niezwykłe, czasami wręcz szalone chwile.
Do zamknięcia koła tej nowej - starej historii brakuje tylko naszego spotkania z Karoliną. Osobą, która rozkręciła tę historię, dała jej życie i napęd. Dzięki Niej, poznaliśmy się z Bolesławem. I wiecie co. To spotkanie jest przed nami. Cieszę się z tego bardzo. Bardzo, bardzo.
|
1. pilarz Antek przywiózł nam drewno // 2. od tego posta Karoliny Korwin Piotrowskiej wszystko się zaczęło // 3. cegiełka Bolesława Chromrego // 4. spacer przed snem |
|
1. wywiad z Małgosią Ohme // 2. największą gwiazdą w tym domu jestem ja - pamiętajcie // 3.zaczynam widzieć efekty zapuszczania włosów // 4. w moim salonie fryzjerskim nie ma czasopism, za to są książki - uwielbiam. Często jakąś zaczynam tam czytać, a po wyjściu zamawiam. |
|
Woda w rzece jest brązowa - zabarwiona torfem
|
|
Z góry te fale wyglądają niepozornie |
|
1. zdążyliśmy obejrzeć // 2. jeden z moich ulubionych obrazów Wilhelma Sasnala // 3. Herschel Grynszpan - warto znać jego historię // 4. architektura muzeum Pollin autorstwa Fina Rainera Mahlämaki - genialna
Lubię skandynawską kuchnię, architekturę, literaturę, ale też malarstwo. Pierwszy raz z obrazami malarzy z północy spotkałam się w muzeum w Götheborgu. Było to dawno, dawno temu, ale pamiętam tę wizytę do tej pory. Malarstwem interesowałam się od dawna, ale na skandynawskim nie znałam się zupełnie. Poszłam do muzeum, bo uważam, że takie miejsca bardzo pomagają w zgłębieniu wiedzy o kraju. Chodziłam po salach muzeum, patrzyłam na obrazy, nazwiska nic mi nie mówiły, a ja myślałam: to jest to. To jest malarstwo, które do mnie trafia. To operowanie światłem, ta prostota, te krajobrazy.... W tym muzeum każde piętro poświęcone było innemu krajowi skandynawskiemu, więc miałam możliwość zobaczenia malarstwa szwedzkiego, duńskiego i norweskiego. To była pierwsza wizyta w szwedzkim muzeum. Potem zgłębiałam temat, czytałam, uczyłam się, odwiedzałam kolejne muzea i zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do tego malarstwa. Zaczęłam mieć ulubionych malarzy, podróżowałam do miejsc, które miały wielki wpływ na powstanie charakterystycznego stylu w tym malarstwie (szkoła Skagen) i przesiadywałam godzinami w skandynawskich bibliotekach przeglądając dziesiątki albumów o malarstwie tych krajów.
Jednym z moich ulubionych malarzy duńskich jest Vilhelm Hammershøi (1864–1916). Jego obrazy są charakterystyczne. Cechują się ograniczoną paletą barw. Szarość, biel, nienasycona żółć, zieleń i błękit to kolory jego dzieł. Prosta kompozycja, wpadające do wnętrza światło słoneczne, pojedyncze okno lub jego cień na ścianie lub podłodze i samotna postać, często odwrócona tyłem - to cechy stylu tego malarza. Kojarzy mi się z malarstwem Vermeera, którego uwielbiam.
Dowiedziałam się, że właśnie skończyła się jego wystawa w muzeum w Poznaniu. Nie wyobrażacie sobie, jaki smutek mnie ogarnął w jednej chwili, żeby w następnej poczuć olbrzymią radość. Wystawa w Poznaniu skończyła się, ale wkrótce ta sama będzie w Krakowie. Jedziemy całą rodziną. Już nie mogę się doczekać.
Więcej informacji o wystawie znajdziecie na stronie Muzeum Narodowego w Krakowie Wystawa będzie do obejrzenia od 4 marca do 8 maja 2022 roku.
https://mnk.pl/wystawy/hammershoi
|
|
1.Hammershøi - "Siostra Anna" // 2. Hammershøi - "Dom wiejski" // 3. Hammershøi - "Sypialnia" // 4. Hammershøi - "Wnętrze z tyłem kobiety" |
|
1., 2., 3., 4. zdjęcia z pracy robione do reportażu DDTVN
|
|
1., 2., 3., 4. zdjęcia z dzieciństwa. Dawno ich nie oglądałam. |
|
1. mój portret autorstwa Danuty Muszyńskiej Zamorskiej // 2. mój portret autorstwa Bolesława Chromrego // 3., 4. zdjęcia z dzieciństwa z okresu pierwszego portretu |
|
1. kręcimy reportaż // 2. ten mój portret z dzieciństwa narobił ostatnio dużo "zamieszania" ;-) // 3. reportaż w DDTVN // 4. to było niesamowite spotkanie z Bolesławem Chromrym |
|
1. poranna wizyta na giełdzie kwiatowej - odkrywam gerbery na nowo // 2. lubię moją pracę // 3. na budowie praca wre - nowy blok operacyjny coraz bliżej // 4. dobrze, że zabrałaś te książki kucharskie - ja tę półkę lepiej wykorzystam
|
|
Za nas |
Mam słabość do szampana Perrier-Jouët Belle Epoque. Może słabość to nie jest dobre określenie, a lepszym jest sentyment. To był mój pierwszy w życiu wypity prawdziwy szampan. Wypity na moje 18 urodziny. Dostałam go od taty w prezencie. I jak rozumiecie: prezent od taty, dla kochanej córeczki, a tata to był mój wzór, przyjaciel, nauczyciel, największy rozśmieszacz, ale także mój krytyk. Rozumiecie teraz mój sentyment.
Pamiętam do dzisiaj pierwszy łyk tego szampana. Był wytrawny, bąbelki mrowiły mnie w ustach, a smak czułam, aż na podniebieniu. Wspomnienia, sentyment...
Mąż oczywiście znał tę historię, bo w czasie naszych pobytów w Szampanii, opowiedziałam mu ją ze 100 razy. Jednak nie chciałam kupować tego szampana, bo był nieprzyzwoicie drogi.
Jakiś czas temu, mąż wyciągnął zza pleców butelkę ze słowami: wiem jak go lubisz. Zaskoczenia i radości nie muszę Wam opisywać.
Chcieliśmy wypić go z dziećmi, żeby one również poczuły ten "legendarny" smak ;-)
I wypiliśmy.
I znowu bąbelki mrowiły mnie w podniebienie. I wspomnienia wróciły, ale również powstały nowe.
|
Tace od Oliwii Styrylskiej nigdy mi się nie znudzą
|
|
10 letni szampan - nie pijamy takich często ;-) |
|
1. dni są czasami tak ciemne, że lampy gazowe świecą cały dzień // 2. weekendowe śniadania, które czasami przeciągają się do południa (albo dłużej) // 3. zachód słońca złapał nas na spacerze w Puszczy Kampinowskiej // 4. z tego przepisu na tartę Tatin jestem bardzo zadowolona |
|
1., 4. szampan Perrier-Jouët Belle Epoque - mam do niego słabość i sentyment // 2., 3. Yotam Ottolenghi tworzy genialne przepisy
|
|
Zimą islandzki sweter sprawdza się idealnie |
|
A co przyniesie nam luty? |
Ogromnie lubię czytać Twoje posty! jeszcze nigdy nie komentowałam żadnego, ale po przeczytaniu historii portretu, który znam doskonale nie mogłam się oprzeć... Zawsze miałam wrażenie, że jesteś osobą radosną i pełną pomysłów. Fantastycznie, że dzielisz się nimi z takimi "podczytywaczami", jak ja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Helena
Heleno, sprawiłaś mi wielką przyjemność swoim komentarzem. Szczególnie, że jak sama piszesz, nigdy wcześniej nie komentowałaś. Cieszę się bardzo, że tak odbierasz moje pisanie i... mnie samą. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńAch, jak miło poczytać i pooglądać takie piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona Twoim blogiem od lat,reportaże zobaczyłam i jestem zaskoczona wyobrażałam sobie że jesteś artystką a tu taki odpowiedzialny zawód, jestem jeszcze badziej zachwycona!
OdpowiedzUsuńCo robiłaś od Ottolenghiego? Rozpoznaje bakłażany i pomidory ;)1111
OdpowiedzUsuń