Grudzień minął nam błyskawicznie i zupełnie inaczej niż planowaliśmy.
Koniec listopada. Wygięta na parapecie pod sufitem (nie chciało mi się znowu wziąć drabinki) wieszam zasłonki, czując dumę z siebie, że mam dobry czas w przygotowaniach świątecznych. I wtedy pada pytanie: a może byśmy pojechali na Fuertę za trzy dni. Ma wiać. Wciągam powietrze, żeby wydobyć z siebie ciąg zdań, że może jednak w lutym jak planowaliśmy wcześniej, bo teraz to..., ale z moich ust pada: jasne, super pomysł, jedziemy. I tak, gdzieś tam powyginana pod sufitem, cieszę się jak dziecko, że poczuję znowu słońce. Mieliśmy mieć choinkę za trzy dni, ale ostatecznie mieliśmy zmarznięte nosy od mrozu w drodze na lotnisko. A potem już było tylko ciepło ;-)
To była nasza kolejna podróż na tę wyspę, więc wiedziałam czego się spodziewać. Wiatru, słońca, księżycowych krajobrazów i długich dni.
Dzień zaczynałam przed wschodem słońca (co nie było wielkim wyczynem, bo wschód był około 7 rano) spacerem po okolicznych wzgórzach. Któregoś razu znalazłam połamane gałązki, które mnie tak zachwyciły, że postanowiłam je wykorzystać to dekorowania prezentów świątecznych. Z każdego spaceru przynosiłam trochę i nazbierało się tego sporo. I jak to przewieść, żeby nie połamało się w podróży? Pudełka plastikowe to było rozwiązanie, ale w sklepie w naszej wiosce nie było w odpowiednim rozmiarze. Pojechaliśmy do innej, "dużej" wioski, gdzie kupiliśmy całkiem solidne i tanie pojemniki, w których (jako dawna mistrzyni w tetris ;-)) poukładałam rośliny. Poczułam spokój, że to wszystko jest spakowane i bez problemu przywieziemy to do Polski. Ten spokój trwał tylko chwilę, bo na drugi dzień, na plaży, wiatr przywiał kolczastą, wyschniętą (i piękną) gałąź, która wplątała mi się we włosy. Kiedy się wyswobodziłam, to stwierdziłam, że to będzie piękna dekoracja do domu na święta. I znowu pytanie. Jak to przewieść? Ta gałąź zajmie całą walizkę, a rzeczy mamy sporo. Cały pobyt gałąź jeździła z nami w samochodzie, a ja myślałam: jak ją przewieść? Oprócz tego, że była duża i krucha, to była jeszcze kolczasta. Spakowałam ją w hotelową torbę plażową, którą dostaliśmy po przyjeździe i w worki na śmieci. Podczas kontroli bezpieczeństwa nikt się nie dziwił i nie robił problemów, a wręcz pomagał, żeby nie połamała się wjeżdżając do prześwietlenia.
W domu podzieliłam ją na kilka części, owinęłam drucikami z lampkami i powstawiałam do wazonów. Wygląda to pięknie, naturalnie i... przypomina mi chwilę, kiedy wiatr ją przywiał i wplątał ją we włosy.
Na samym początku pobytu postanowiłam wrócić do biegania. Po dwóch dniach uprawiania samo mobilizacji, wyruszyłam i poczułam, że... nawet jest fajnie ;-)
Po śniadaniu pojechaliśmy do pięknej zatoki na plażowanie, bo miał to być jedyny dzień bez wiatru do pływania (czyli takiego urywającego głowę ;-))
Piękna zatoka, piękna plaża, piękny dzień. Kiedy już prawie zbieraliśmy się do wyjścia, do wody wszedł starszy mężczyzna. Trzymał coś uwiązanego na sznurku i wyglądało to tak, jakby wyprowadzał na spacer podwodnego psa. Nikt nie mógł zgadnąć co on tam ma, a mnie zżerała ciekawość (znacie to powiedzenie o ciekawości/ :-)) Postanowiłam "dyskretnie" zbliżyć się do mężczyzny, niby spacerując. I tak szłam zadowolona z planu, woda przypływu obmywała mi nogi i nagle... poleciałam wprzód czując straszny ból. Okazało się, że na tej plaży był JEDEN kamień wulkaniczny i ja w niego weszłam. I co mogę Wam powiedzieć? Stopy miałam głęboko pocięte, w palcu pękła mi kość, a ja NADAL nie wiedziałam, co ten mężczyzna miał na tym sznurku.
Bieganie się w tym momencie skończyło dla mnie na jakiś czas, a samo chodzenie było kłopotliwe. Bardzo słona woda nie jest najprzyjemniejszą rzeczą dla ran. I tak kuśtykałam sobie już do końca pobytu. Wolniej, ale wszędzie gdzie chciałam i tak dotarłam.
Ten pobyt był taki na luzie. Bez gnania, pędzenia, gonienia i napinki z tyłu głowy. Z prosecco na śniadanie i celebrowaniem wspólnych chwil.
O zbliżających świętach przypominały tylko dekoracje w hallu hotelu i skarpety z prezentami zawieszone na drzwiach pokoi 6 grudnia.
Wróciliśmy do mrozu i śniegu z twarzami opalonymi na brąz. Do pracy i przygotowań świątecznych. Z ołówkiem w ręku podzieliliśmy między siebie zadania i prace. Szykowanie świąt było rozplanowane i wyjazd nad morze w drugi dzień świąt też.
W naszym domku nad morzem mamy bardzo płytko położone rury wodne (są i wady z położenia blisko morza) i nie możemy uruchomić wody jak jest mróz. A mróz trzymał i nie odpuszczał i nasz wyjazd stawał się coraz bardziej odległy. Kiedy w głowie odpuściłam sobie użalanie, że w tym roku nic nie będzie z tańców i szampana na plaży, prognozy zaczęły się robić bardziej optymistyczne. Wyglądało na to, że z opóźnieniem, ale pojedziemy. I tak z radosną głową wróciliśmy do przygotowań. Hotel był zarezerwowany dla moich teściów, śledzie porobione, prezenty popakowane, uszka zamrożone... i nadeszła Wigilia. Okazało się, że mój teść miał kontakt z pacjentem z bardzo powszechną ostatnio chorobą i muszą zostać w domu.
Spakowaliśmy jedzenie i prezenty dla nich i mąż pojechał w drogę, żeby zostawić im to na tarasie. Droga długa, pogoda śnieżna, więc droga mu trochę zajęła.
Już dawno, dawno po pierwszej gwiazdce zasiedliśmy do stołu. Rano zaczęłam szykować świąteczne śniadanie dla wszystkich i wtedy nie wiem, które z nas stwierdziło, że mamy... opłaconą rezerwację hotelu i może by, tak wieczorem się urwać we dwoje. Nasze świąteczne śniadania przeciągają się do popołudnia, więc i tak nikt nie będzie chciał jeść obiadu. A obiad zrobimy na drugi dzień (a i tak wtedy mieliśmy w początkowym planie wyjechać nad morze).
Zostawiliśmy najedzoną rodzinę i pojechaliśmy. Siedliśmy w barze z widokiem na Plac Piłsudskiego i Ogród Saski i delektowaliśmy się wieczorem. Oprócz nas było trochę gości ze świata, więc moje przypuszczenia, że hotel będzie prawie pusty okazały się bezpodstawne.
Wyspani, po pysznym śniadaniu wróciliśmy do domu... przygotować obiad. A potem na trzy dni do pracy i w drogę ku morzu.
Otwieranie domu zamkniętego na zimę i ogrzanie go, zajmuje chwilę, ale to jest dla nas zawsze przyjemnością. Prognozy pogody sprawdziły się i tańce z szampanem były w deszczu i wichurze. Ale były. Tak jak lubimy. Nie tak długie jak ostatnio, ale radości było dużo. Mokrzy i zmarznięci (bo kto tańczy w lekkiej sukience w ulewie ;-)) wróciliśmy, żeby przygotować kolację. Mieliśmy być we dwoje, ale spontaniczne pomysły są świetne i... byliśmy w czwórkę.
To był niezapomniany Sylwester z witaniem Nowego Roku na plaży, zimnymi ogniami i świetnym towarzystwem.
Ten miesiąc minął błyskawicznie. Był spontaniczny, pełen niezwykłych chwil i radosny.
|
Cekiny, szampan i wspólne tańce na plaży - nasza tradycja sylwestrowa |
|
Zrobiłam to i jestem szczęśliwa - taniec w wichurze i ulewie |
|
Kochanie, mam nawet buty mokre w środku. Biegnijmy do domu. |
|
Kąpiel w oceanie w grudniu - kocham |
|
Jeden, jedyny kamień na plaży. Teraz go widać, ale jak był przypływ był kompletnie niewidoczny. Sprawca moich pociętych stóp i pękniętego palca u nogi. |
|
Nad wodą jestem szczęśliwa
|
|
Ten mały kite w oddali to ON. Pływa niestrudzenie do zachodu słońca |
|
Prawie bezludne zatoczki są najlepsze |
|
Zaraz mi zerwie wszystko z głowy :-) |
|
A włosy rosną, rosną, rosną i... jaśnieją |
|
1, 2, 3, 4 sylwestrowe przyjęcie na spontanie |
|
1. żurawiny w grudniu kupuję na kilogramy // 2. tegoroczne, nowe przepisy śledziowe // 3. ilexu trzy pęczki poproszę // 4. świąteczne danie ulubione - czerwona kapusta gotowana z żurawinami i sokiem jabłkowym |
|
1. prezenty z czerwonymi wstążeczkami są dla naszych zwierząt domowych // 2. roślinne skarby przywiezione z Fuerteventury do dekoracji prezentów // 3. czas zacząć pakować prezenty // 4. prezenty spakowane - zawsze wychodzi więcej niż planowaliśmy |
|
1. choinka i letnie temperatury zawsze wywołują u mnie śmiech // 2. kochanie zrób mi świąteczne zdjęcie // 3. a teraz zróbmy sobie razem // 4. hall w naszym hotelu |
|
1. pokażę ci co upiekłam // 2. prezent dla świnek czyli dwóch (cudownych) laboratoryjnych szczurów uratowanych przez syna // 3. a dla mnie co przywiozłaś? // 4. mjuk pepparkaka - szwedzkie korzenne ciasto, które bardzo polubiliście |
|
1. wschody słońca oglądałam codziennie // 2. to dzisiaj pływasz na ósemce czy dziewiątce? // 3. wiatr towarzyszył nam codziennie (i o to chodziło) // 4. Sting i Shaggy - oni śpiewali i my też :-) |
|
1. wschód słońca gdzieś nad chmurami // 2. no to dotarliśmy // 3. przed nami pięć godzin podróży // 4. to ile w końcu mamy tych bagaży? |
|
1. sześćdziesiąt kilometrów przez pustynny krajobraz // 2. w końcu zrobiłam sobie zdjęcie w lusterku samochodu // 3. citroen cactus - nazwa naszego samochodu idealnie pasuje do tej pustynnej wyspy // 4. fototapeta czy nasz hotel? |
|
1, 2, 3, 4, faktury, wzory - natura |
|
1. kolejny dzień, kolejny wschód słońca // 2. ze złamanym palcem (i koszem przywiezionym z domu) przemierzam kilometry // 3. czarne kamienie, czarna plaża // 4. w końcu znowu zaczęłam bieganie - nie na długo - popołudniu złamałam palec |
|
1. codzienne zbieractwo // 2. jak tu jest pięknie // 3. poranny spacer na wschód słońca // 4. bugenwille - uwielbiam |
|
1. dla mnie takie pamiątki z podróży są najpiękniejsze // 2, 3. zawsze zastanawiam się, kto kupuje takie pamiątki :-) // 4. odkrycie kulinarne - miejscowy ser z oregano i miodem - przywieźliśmy trochę ;-) |
|
1. tutaj też mieszka jakiś kajciarz // 2. to którą dzisiaj bierzesz? // 3. uwielbiam jak ON lata // 4. ten kite będzie pasował ci do... oczu, okularów, szortów - co wybierasz? |
|
1. ON robi zdjęcia mi // 2. czasami sama robię sobie zdjęcia // 3, 4 a ja robię zdjęcia jemu |
|
1. zaraz lądujemy // 2. szłam, szłam, aż doszłam do czegoś takiego // 3. zatoka pasjonatów // 4. coraz jaśniejsze |
|
1. do śniadania - prosecco - chwilo trwaj // 2. gdzieś w odludnej zatoce // 3. wyspa idealna dla miłośników sportów wodnych // 4. cortado leche y leche - pyszna kawa - zabójcza dla tali ;-) |
|
1. zrobisz mi tu zdjęcie? // 2. w drodze do cudownej zatoki // 3. czy na nich ktoś jeszcze pływa? // 4. świnka, krab, piesek? - dzieła z ręczników naszej pokojówki |
|
1. power couple - surfer i jego dziewczyna ;-) // 2. na szlaku spacerów o wschodzie słońca // 3. to co?, jeszcze po kawie? Potem spalimy pływając ;-) // 4. poczekaj, tylko poprawię sobie włosy :-) |
|
1, 2, 3, 4 Fuerteventura - lazurowe niebo, woda i skały |
|
1. poczekaj, zbiorę tylko kilka kamieni // 2. tych nie wezmę - obiecuję ;-) // 3. to co? idziemy? // 4. córka mówi, że można z nimi rozmawiać - można! - sprawdziłam, ale nie wszystko zrozumiałam ;-) |
|
1. wpadł mi w ko ten kierowca ;-) // 2. mała wspinaczka? // 3. już raz próbowałam je uprawiać w domu - nie wyszło // 4. wesołe chłopaki z baru dla miejscowych - zamawialiśmy kawę (rewelacyjną), a oni na odchodne stawiali nam drinki |
|
1. krajobraz za oknem dla wielu jest monotonny, ale nie dla mnie // 2. budzi się nowy dzień // 3. ja biorę niebieską // 4. lubię takie baseny, które łączą się z oceanem i niebem |
|
1. tamta, "nasza" zatoka jest fajniejsza - wracamy // 2. znaleziska, które wykorzystam później do dekoracji prezentów // 3. a gdyby dzisiaj tak... // 4. codzienne się spotykałyśmy na spacerach o wschodzie słońca - dwie Holenderki w drodze do kąpieli w oceanie |
|
1. opaleni i szczęśliwi // 2. a może da się uprawiać bugenwille w Polsce? // 3. wieje czy nie wieje - codzienne dylematy // 4. a ON znowu mi robi zdjęcia :-)
|
|
1, 2, 3, 4. pod światło, mało widoczne, czasami nieostre - lubię |
|
1. w drodze na lotnisko // 2. spróbuję - może będzie rosła w domu // 3. no to czas wracać do zimy // 4. kochanie, jesteś pewna, że te kolczaste gałęzie przejdą kontrolę bezpieczeństwa? |
|
1. w drodze do pracy. A gdzie jest słońce? // 2. szybkie dekoracje świąteczne po przyjeździe // 3. od czego by tu zacząć? // 4. uschnięte, omszałe gałązki (przywiezione znad morza) owinęłam światełkami na drucikach. A drewniane choinki są z Las story od Oli i Karola |
|
1. tegoroczne, nasze kartki świąteczne od Lili Serafin - uwielbiam // 2. twarz opalona ciepłą czapką otulona // 3. kolczaste gałązki z Fuerty (dałam radę je przewieść :-)) owinęłam światełkami // 4. szpilki, spódnica i lecimy do teatru
| 1. Krystyna Janda jest boską aktorką // 2. mjuk pepparkaka - pyszne , korzenne ciasto z żurawinami // 3. teatr Polonia // 4. lubię aksamitne wstązki |
|
|
1, 2, 3, 4 kolorystyczna spójność |
|
1. tegoroczne, ulubione książki kucharskie // 2. screen ze stories Ani Włodarczyk o moich przepisach śledziowych z zachętą do napisania przeze mnie książki kucharskiej - wielka radość i przyjemność // 3. to było pyszne - śledzie z mango // 4. nasze weekendowe śniadania - uwielbiam |
|
1, 2, 3, 4 lekkie sukienki i gołe nogi szybko musiałam zamienić na szale i czapki |
|
1. otwieram swój prezent - nie przeszkadzajcie // 2. dobra herbata - mocna, aromatyczna i gorąca // 3. rośliny przywiezione z zimowych wakacji posłużyły też do dekoracji świątecznego stołu // 4. świąteczne śniadanie |
|
1, 4 przed wyjazdem nad morze trzeba kupić chleb, a przy okazji testuję piekarnie, o których będę pisać // 2. dojechaliśmy do naszego, nadmorskiego domku - ciemno wszędzie, głucho wszędzie // 3. najczęściej używana ostatnio aplikacja to ta o pogodzie - nad morzem |
|
1. deszczowo i ciemno - ciężko odgadnąć czy to dzień czy noc // 2. let's have a party // 3. to co, tańczymy? // 4. sernik baskijski z nowego przepisu - zdjęcie z godziny 12.00 ;-) |
|
1, 2, 3, 4 czas pożegnać się ze starym rokiem |
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI
Piekne zdjecia i historia. Az chce sie tam byc. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZagadka z hotelem rozwiązana :) Bardzo mnie nurtowało, skąd taki pomysł :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjna, ciekawa, interesująca, romantyczna i spontaniczna pełna wrażeń opowieść 👋👋👋.
OdpowiedzUsuńTak jak czekałam na tą, tak czekam na kolejną Waszą przygodę.
Powtórzę kolejny raz, pomyśl prozę kiedys nad wydaniem zbioru opowiadań. Dołącz do niego wspomnienia z dzieciństwa związane z historią dziewczyny z pocztówki oraz młodości z czasów liceum, studiów i Waszego poznania. Jak to napisał Twój mąż
".... ja ją odnalazłem". Koniecznie
Życzę wszystkiego dobrego. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną opowieść.
Bungewille można uprawiać w Polsce, ale na zimę wymagają wniesienia do domu. Powinny stać zimą w chłodnym pomieszczeniu. Ponieważ moja w tym roku miała za ciepło, to zakwitła przed świętami:)Piękny prezent:)
OdpowiedzUsuń