A diary from last month. Wrzesień.
Na blogu przechowuję dla siebie i dla WAS przepisy i wspomnienia. Zachowuję chwile, emocje i smaki. Lubię sama wracać do swoich starych przepisów i wydarzeń z naszego życia. Postanowiłam robić podsumowania każdego miesiąca, bo chcę utrwalić te chwile. Ten post prawie skończyłam na początku obecnego miesiąca, ale... Mogę pisać dlaczego, ale to nie ma sensu. Ostatnio ciągle brakuje mi czasu albo robię zbyt dużo rzeczy naraz. Mam nadzieję, że z każdym miesiącem moja organizacja życia polepszy się ;-)
We wrześniu pojechaliśmy zamykać na zimę nasz domek nad morzem, ale jest nam tam tak dobrze, że jeździmy co tydzień i to zamykanie odkładamy na kolejny termin.
Pogodę mamy różną. Czasami pada, czasami jest wręcz gorąco, a czasami bez czapki, szalika i rękawiczek ani rusz. To już ta pora, że swetry zapełniają naszą nadmorską szafę, a szafę mamy tam nową, więc z przyjemnością patrzę na jej zawartość.
Żyjemy tam prosto. Po śniadaniu idziemy na spacer. Jak bardzo wieje, idziemy lasem. Jak jest spokojniej - plażą. Na wschód lub na zachód. Większego wyboru nie ma ;-)
Ostatnio jak ruszyliśmy w las nazbieraliśmy leśnych borówek (brusznic), które uwielbiam. Zagotowałam je z cukrem i mieliśmy pyszny dodatek do owsianki i jogurtu. Kiedy oddaliliśmy się od naszej wioski na kilka kilometrów, pojawiły się grzyby. Widać było, że ktoś szedł przed nami i "kosił" grzyby, a i tak znaleźliśmy ich dużo. Trochę maślaków (te rosły we wrzosach niedaleko wydm) i dużo prawdziwków, ale takich prawdziwków jakich nie znałam wcześniej. Te prawdziwki nazywają się borowikami amerykańskimi (Aureoboletus projectellus), borowikami wrzosowymi, ale znane są też pod nazwą złotak wysmukły. Jest to stosunkowo nowy grzyb na terenie Polski. Pochodzi z Ameryki Północnej. W Europie po raz pierwszy pojawił się pod koniec lat 80. Około 2013-2014 roku zaczął występować w lasach Litwy i Łotwy, skąd przywędrował do Polski. Najchętniej rośnie w lasach sosnowych, na piaszczystych glebach i wrzosowiskach.
Można go znaleźć najczęściej na północy kraju i na Podlasiu, chociaż rozprzestrzenia się po całej Polsce. Oprócz smaku, wielkim atutem tego borowika jest... brak robaków (nasze owady nie zdążyły jeszcze skolonizować jego owocników). Ten grzyb może osiągnąć wysokość nawet 25 cm.
Czy też tak macie, że jak nie wybieracie się na grzyby, to znajdujecie ich wiele, a kiedy jesteście przygotowani na wielkie grzybowe łowy, to w koszach macie pusto?
Kiedy wyjeżdżamy nad morze prosto po mojej pracy, wtedy często zatrzymujemy się na jedzenie gdzieś w Trójmieście. Wracamy do znanych nam miejsc albo szukamy nowych. Zastanawiamy się na co mamy ochotę i wtedy kierując się "smakiem dnia", wybieramy knajpkę. Kiedy "naszło" nas na pizzę poszliśmy w Gdyni do małej knajpki MĄKA I KAWA. Pizze, które tam przyrządzają są pyszne. Dobre ciasto, wysokiej jakości dodatki i... bardzo przyzwoite ceny. Moja ulubiona to TARTUFO z pastą truflową i mascarpone oraz CALABRESE z ndują, pieczoną papryką i czerwoną cebulą. Na miejscu można również kupić świeżo paloną kawę.
A co w temacie słodkości?
Z wakacjami nad morzem w czasach dzieciństwa kojarzą mi się kokosanki i oczywiście jagodzianki. Dzisiaj nie będę pisać jdnak o jagodziankach, tylko o kokosankach. Takich dużych. Chrupiących na wierzchu i ciągnących i wilgotnych w środku.
Były duże - wypełniały całą moją dziecięcą dłoń i miały bardzo egzotyczny smak (pamiętajcie, że piszę o dawnych latach w zeszłym wieku :-))
To były też słodkości dzieciństwa mojego sopocko gdańskiego męża. I tak idąc w ramię w ramię minęliśmy cukiernię, która miała na wystawie takie kokosanki. Zawróciliśmy, weszliśmy do środka, kupiliśmy jedną i zaczęliśmy jeść ją na spółkę. I oboje poczuliśmy to samo. To jest ten smak znany nam z dzieciństwa. Szliśmy pogryzając wspólnie kokosankę i dzieliliśmy się naszymi wspomnieniami. Pobiegłam z powrotem do cukierni i kupiłam ich jeszcze 5 (wszystkie jakie były). Jedliśmy je przez tydzień, a one ciągle były chrupkie i wilgotne gdzie trzeba. Pyszne. Trochę staroświeckie i nostalgiczne.
Te kokosanki kupiliśmy w cukierni JUSTYNKA.
Jeżeli będziecie w Trójmieście, musicie koniecznie iść na lody do MIŁO MI - wytwórni lodów naturalnych. Wypijecie tam pyszną kawę, zjecie niesamowite eklery i przepyszne lody. Smaki często się zmieniają, ale kilka jest w stałej ofercie. Musicie zjeść koniecznie czekoladowe na belgijskiej czekoladzie. To chyba najlepsze czekoladowe lody jakie jadłam. Jemy je na miejscu i kupujemy w pojemnikach na wynos (500 ml lub 1000 ml). I kiedy mamy lody, jedziemy już prosto nad morze. Opakowania są solidne. Bez problemu lody jadą z nami godzinę lub więcej.
Kiedy dojeżdżamy, lody lądują w zamrażalniku, rozpalamy w kominku, żeby ogrzać dom i otwieramy butelkę wina.
We wrześniu robiliśmy także wypady piknikowo rowerowe. Założenie było takie: piknik w pięknym miejscu, a potem ze dwadzieścia kilometrów na rowerze. Byliśmy w Szydłowcu, gdzie jedliśmy między innymi rewelacyjną tartę i przepyszne ciasto, (na które opublikuję przepisy) w parku przy pałacu. Potem przejechaliśmy przez miasteczko i przez lasy do muzeum hutnictwa w Chlewiskach (niestety, kiedy dojechaliśmy było już zamknięte, ale zapowiada się to miejsce tak dobrze, że wrócimy).
W lesie natrafiliśmy na stary, opuszczony sad, pełen dojrzałych jabłek. Tak dobrych owoców dawno nie jadłam, mimo, że kupuję jabłka na targu od rolników.
Druga wyprawa piknikowo rowerowa była już bliższa. Do Mostówki w pobliżu Warszawy. To miejsce słynie z wrzosów, a wrzesień to miesiąc, kiedy one kwitną, więc było tam pięknie, wręcz sielsko i bajkowo. Jest też sporo ludzi, ale teren jest tak duży, że można znaleźć ustronne miejsce. Mostówka i jej wrzosowiska to teren, gdzie wiele osób przyjeżdża na sesje zdjęciowe. My obejrzeliśmy wrzosowiska i pojechaliśmy dalej. Okoliczne lasy są przepiękne i... rośnie w nich też masę wrzosów, a za to są puste. Tamtejsze drogi są wspaniałe na wycieczki rowerowe. Praktycznie nie ma tam żadnego ruchu, a okoliczne wsie i lasy są cudowne. Na piknik tym razem były pasty do chleba. Słonecznikowa, wegański cheddar i dwie pasty z makreli. One były pyszne. Do nich mieliśmy bagietki z piekarni po sąsiedzku (jednej z najlepszych w Warszawie) i krótko marynowane warzywa. Przepisy na pasty też będą Wasze.
W czasie tego miesiąca wyskoczyliśmy też na dwa dni do Poznania. Nie obyło się bez odwiedzin w starych kątach. W Poznaniu lubimy chodzić do różnych knajpek, ale tym razem każdy wieczór spędzaliśmy w znanej nam dobrze LA RUINIE . Hotel mieliśmy po sąsiedzku, więc... sami rozumiecie.
W Poznaniu odkryłam nowe, kawowe wspaniałe miejsce - kawiarnię LASTRYKO. Pyszna kawa, ciasta i ten lastrykowy wystrój. Nigdy nie byłam miłośniczką lastryka, ale w tej kawiarni zobaczyłam, ile ma twarzy. Te lastrykowe stoliki zachwycają. W Lastryko wypijecie jedną z najlepszych kaw w Poznaniu (i najtańszych).
We wrześniu dużo gotowałam. Odkryłam intrygujące smaki i przepisy. Miałam taką lekką rękę w tworzeniu nowego. Przepisy mam zapisane, a postanowienie systematyczności na blogu zrobione, więc możecie spodziewa się wzmożonej aktywności. Na pierwszy ogień planuję ciasto czekoladowe ze śliwkami, które możecie zobaczyć na ostatnim zdjęciu.Takich ciast już trochę upiekłam, ale to jest najlepsze. Ciężkie, intensywne, wilgotne i bardzo czekoladowe. Dla miłośników śliwki w czekoladzie będzie to wypiek idealny. Zapowiada się deszczowa pogoda, więc takiego ciasta będzie nam potrzeba.
Nad morzem przeżyliśmy też wielką wichurę, która znad Szwecji nadciągnęła nad Polskę. Najintensywniejsza była nad morzem i muszę Wam powiedzieć, że wiało mocno. Szczególnie w nocy. My w tym naszym małym domku w lesie czuliśmy się jak w oku cyklonu. Morze było tak głośne, że mimo, że mamy 100 kroków od wydm, czuliśmy się jakby morze było tuż za oknem. Wiatr wył i wyginał drzewa, łamał gałęzie i zrzucał setki szyszek. Był taki moment, że myślałam: wsiadajmy w samochód i jedźmy do Trójmiasto przenocować. Jednak, żeby tam dojechać trzeba przejechać przez puszczę Darżlubską, co przy takiej pogodzie również nie jest bezpieczne. Przetrwaliśmy. Wiatr uderzał w szyby, deszcz dudnił w dach, morze grzmiało i było strasznie i... piękne.
Za każdym razem jak jestem nad morzem, to myślę, żeby kiedyś zamieszkać tu na stałe. I żyć takim wolniejszym życiem. Ze spacerami na plażę po obudzeniu, z zakupami jajek, miodu i kartofli u miejscowych gospodarzy, z wizytami w lokalnej mleczarni, z pieczeniem chleba i gotowaniem garnka gołąbków, ze śniadaniami na tarasie niezależnie od pogody. Tylko o dobrych chleb nad morzem jest trudno, ale z jego pieczeniem radzę sobie całkiem dobrze;-)
Za to w sezonie chcę stąd uciekać. I tak to wgląda. Mieszczucha ciągnie do dziczy :-)
Długo mi to wyszło.
I to w czasach, kiedy ludzie najchętniej czytają krótkie teksty ;-) Co zrobić? Cieżko zamknąć miesiąc w 5 zdaniach, a chciałam podzielić się z Wami wspomnieniami.
Cukiernia "JUSTYNKA"
Abrahama 14 ,81-352 Gdynia
Kartuska 6, 81-002 Gdynia
Starowiejska 47, 81-363 Gdynia
Wójta Radtkego 29-35/, 81-335 Gdynia
Pizzeria "MĄKA I KAWA"
Świętojańska 65, 81-391 Gdynia
Jana Kilińskiego 4, 80-452 Gdańsk
Kilińskiego 4 (II piętro), 80-266 Gdańsk
Lodziarnia "MIŁO MI"
Świętojańska 44, Gdynia
Aleja Zwycięstwa 244, Gdynia
Jantarowa, Gdańsk, wejście na plażę 66
Kawiarnia Lastryko
ul. Św Marcin 41/2, Poznań
Cafe La Ruina & Raj
ul. Św Marcin 34, Poznań
Czarne chmury nad morzem. Piękne i groźne
Dzięki porannej rosie widać misterną pracę pająków
1/sezonowe gotowanie 2/wrzosowisko Mostówka 3/miejskie zakupy najchętniej na rowerze 4/zakupy dyniowe najlepsze w gospodarstwie Majlertów
1/ulubiony sernik robię z pamięci 2/jadąc przez wsie patrzymy jak żyją kury i wtedy kupujemy jajka 3/lubię kury 4/ 16 jajek - tyle potrzeba do ulubionego sernika
1/na pikniku w Szydłowcu 2/do pracy też chodzę ;-) 3/ciepła czapka nad morzem zawsze się przydaje 4/nowa czapka kupiona w Poznaniu tak mi się spodobała, że mierzyłam ją już w pociągu (Napapijri - trzecia w mojej kolekcji czapek)
1/kolekcja cerat w miejscowym sklepie GS 2/wizyta strażaków, kiedy okazało się, że przy zaworze wody mamy gniazdo os 3/uwielbiam asortyment miejscowych sklepów GS 4/jak dawno nie widziałam takich zasłon do drzwi z kolorowych, plastikowych pasów
1/ponad trzydzieści lat razem minęło nam we wrześniu 2/ostatnie bukiety łąkowe 3/wzięłam kwiaty na plażę do kawy ciasta 3/te kwiaty dostałam od męża po wyjściu z pracy - stały potem przez dwa tygodnie w wazonie
1/szaszłyki - w tej wersji rewelacyjne 2/proste śniadanie z lokalnym produktów 3/bataty w mojej kuchni ostatnio są obecne bardzo często 4/ciasto z pikniku w Szydłowcu - było pyszne
1/borowik amerykański - borowik wrzosowy - złotak wysmukły 2/borówki - ulubione skarby jesieni 3/dziki sad w środku lasu 4/moje odkrycie sezonu - borowik wrzosowy
1/rowery na dach i w drogę 2/park w Szydłowcu 3/wrzosy w Mostówce 4/wrzosowy wrzesień
1/najlepsze jabłka 2/w drodze na piknik 3/uwielbiam ich smak 4/wrzosy jesienne
1/piknik z pastami do wyboru 2/ulubione kubki do kawy wezmę też do lasu 3/sobota czyli bagietki z piekarni DEJ 4/piknik w Szydłowcu
1/poranne zakupy przed piknikiem 2/chleb duński - wielka miłość 3/miejscowa piekarnia w Minkowicach 4/śniadanie można robić
1/stare lodzie rybackie ciągle w użyciu 2/czarne chmury nadciągają 3/idzie deszcz 4/wieje 100 km/h
1/pizze z Mąka i kawa 2/eklery z Miło mi 3/ten wystrój (Miło mi) 4/kokosanki z Justynki
1/rewelacyjna kawa w Lastryko w Poznaniu 2/spędziliśmy tu wiele godzin (Raj i ruina) 3/widok z hotelowego okna (hotel Hampton) 4/Bánh mì z Raju i ruiny - uwielbiam
Ciasto czekoladowe ze śliwkami. Przepis, który wkrótce będzie Wasz
Lastryko cafe petarda, polecam!
OdpowiedzUsuń