Lusikkaleivät fińskie ciasteczka z palonym masłem - jedne z ulubionych i garść fińskich wspomnień.
Moje gotowanie jest często podyktowane nastrojami. Wspomnieniami, tęsknotami, pragnieniami, podróżami... Lubię to u siebie. To często moje źródło inspiracji, poszukiwań i nowych odkryć.
Ostatnio strasznie tęsknię za Finlandią. Może dlatego, że znowu się tam wybierałam, a teraz jest to niemożliwe. Tęsknię za Finlandią, za Finami, z którymi się tam zaprzyjaźniłam, za smakiem krystalicznej wody, za zapachem powietrza, za konfiturą z moroszki, za chlebem, za smakiem solonego masła, za białymi nocami, za niesamowitym poczuciem bezpieczeństwa, za drożdżówkami, za wizytami w saunie, za kąpielami w torfowych jeziorach, za godzinami spędzanymi w bibliotece.
Jak to czytam, to sama sobie uzmysławiam jak wielka jest moja tęsknota. I z tej tęsknoty upiekłam fińskie ciasteczka i od razu poczułam się lepiej. Szczególnie, że te ciasteczka to jedne z najlepszych ciasteczek jakie robię. Lekko orzechowy smak palonego masła w połączeniu ze słodyczą i solą jest genialny. Te ciasteczka można jeść od razu po wystudzeniu lub nadziać je konfiturą. Tym razem użyłam typowo polskich z czarnej porzeczki i to był strzał w dziesiątkę. Kwaskowaty i charakterystyczny aromat tych owoców idealnie pasuje do ciasteczek.
Wielkim atutem tych ciasteczek jest łatwość ich wykonywania, bo do ich formowania używa się łyżeczki. Moje łyżeczki używane na co dzień są dość płaskie, więc użyłam starych łyżeczek, które są zdcydowanie głębsze.
Oprócz przepisu i zdjęć ciasteczek znajdziecie również trochę moich zdjęć z Finlandii. W pierwszym momencie może to wyglądać na przypadkową zbieraninę, ale każde z tych zdjęć coś mi przypomina. Nie chciałam Was zamordować, więc oczywiście nie są to wszystkie zdjęcia, które symbolizują jakieś ważne dla mnie fińskie chwile.
Ale bądźcie pewni, je też kiedyś obejrzycie ;-)
Nie chciałam jednak, żebyście w tych zdjęciach znaleźli tylko obrazek, ale też cząstkę moich emocji, więc o każdym z nich coś Wam opowiem.
Ten blog jest dla mnie nie tylko zapisem moich sprawdzonych przepisów, ale również moim miejscem na zachowanie wspomnień, emocji i wydarzeń.
Jeżeli szukacie przepisu, możecie przewinąć post w dół i tam go znajdziecie, a jak chcecie znaleźć też jeszcze trochę moich wspomnień, to znajdziecie je pod każdym zdjęciem.
Lusikkaleivät fińskie ciasteczka z palonym masłem to jedne z top 10 w moim ciasteczkowym rankingu. Nie tylko dlatego, że tęsknię za Finlandią.
Tove Jansson - autoportret |
Do Helsinek leciałam przez Kopenhagę. Przez całą drogę była bezchmurna pogoda i lecieliśmy dość nisko, więc mogłam z góry patrzeć na Szwecję i morze. Jak wlecieliśmy na terytorium Finlandii po horyzont widać było tylko lasy i jeziora. Krajobraz bardzo się zmienił.
Helsinki i symbol tego miasta luterańska katedra na Placu Senackim. To było miejsce spotkań z pozostałymi uczestnikami programu Hope Exchange. Było nas 20 osób z 16 krajów, a ja byłam jedyną Polką. Wybraliśmy to miejsce, bo wiedzieliśmy, że nawet ci co się gubili co chwilę, odnajdą w końcu symbol miasta i uda nam się spotkać ;-)
Kiedy lądowałam w Helsinkach, to pomyślałam: stało się, nadszedł ten dzień, na który czekałam, zaczynam moją ponad miesięczną fińską przygodę.
Przed wyjazdem znałam kilka fińskich marek, ale za każdym razem, kiedy w jakiejś kawiarni, szpitalnym bufecie czy w hotelu widziałam rzędy kubków i talerzy firmy Iittala lub Marimekko to uśmiechałam się z radością i myślałam: super.
Torfowa woda w jeziorach i rzekach początkowo nie zachęcała mnie do kąpieli, ale w mojej okolicy nie było innej, więc jako miłośniczka kąpieli w zimnej wodzie w końcu się przemogłam. Okazało się, że ta woda cudownie działa na moją skórę, więc rano wybierając się na zajęcia do szpitala pakowałam ręcznik i kostium, żeby popołudniu wykąpać się w jeziorze nad którym położony był szpital. Po miesiącu miałam skórę jak niemowle;-)
Dodatkowo w trakcie mojego pobytu w Finlandii panowały najwyższe temperatury od stu lat, więc te kąpiele były niesamowicie kojące.
Biblioteka projektu Alvara Aalto w Seinäjoki, w miejscowości w której spędziłam ponad miesiąc. Spędzałam tam długie godziny siedząc na podłodze lub w wygodnych fotelach przy gigantycznej przeszklonej ścianie. Przeglądałam olbrzymi księgozbiór fińskich książek kucharskich (z nich mam bardzo dużo przepisów) oraz książek o designie i architekturze. Po dwóch tygodniach dowiedziałam się, że mogę wyrobić sobie kartę, więc wracałam do mojego mieszkania objuczona książkami. Dzięki nim poznawałam też Finlandię, jej sztukę, architekturę, design i kuchnię. A kilka z tych książek, które widzicie na stoliku, kupiłam przed wyjazdem i z nich mam wiele przepisów na fińskie wypieki, które możecie znaleźć na blogu.
Uwielbiałam tę bibliotekę. Marzą mi się takie miejsca u nas.
Pled i poduszka pochodząca z fińskiej manufaktóry Lapuan Kankurit, dla której straciłam głowę. Firma, która wytwarza swoje produkty w większości z lnu, mieściła się blisko miejscowości Seinäjoki, w której mieszkałam. W sklepie traciłam głowę i... fortunę ;-)
W Finlandii nie piekłam chleba, za to kupowałam doskonałe pieczywo. Żytnie ciemne chleby i bułki na zakwasie. Czasami tęskniłam za naszym razowcem lub za bagietkami, ale pokochałam smak fińskiego pieczywa. Teraz piekę sama chleb, ale też tęsknię za tamtym.
Seinäjoki to miasto średniej wielkości (albo mało średniej), ale wystarczyło wsiąść na rower i przejechać kawałeczek, żeby znaleźć się w bajkowym otoczeniu. To miasto wśród lasów, jezior i rzek.
Sobór Uspieński w Helsinkach. W pobliżu niego mieścił się mój hotel. Po Helsinkach poruszałam się pieszo lub na rowerze i mijałam sobór kilka razy dziennie. Stał się on dla mnie moim symbolem Helsinek. Ilekroć go mijałam, chciałam wejść na górę i go zwiedzić. Nie udało mi się. Muszę wrócić do tego miasta, żeby w końcu to zrobić.
Wieczorny powrót statkiem do Helsinek z wyprawy na wysepki otaczające miasto. To było cudowne popołudnie. Poznawaliśmy się wzajemnie z moją grupą. Ten wieczór zaowocował przyjaźniami, które trwają do tej pory. Spotykamy się raz do roku w jakimś europejskim mieście. W tym roku mieliśmy się spotkać na ślubie i weselu na Mauritiusie. Nie spotkamy się.
Tove Jansson |
Lusikkaleivät
fińskie ciasteczka z palonym masłem
200 g masła
150 g drobnego cukru
260 g mąki pszennej tortowej
1 płaska łyżeczka sody
2 duże szczypty (około 1/4 łyżeczki) soli
nadzienie
150 g dżemu malinowego lub innego (użyłam domowej konfitury z czarnej porzeczki)
Rozgrzać piekarnik do 175 stopni C.
Włożyć do rondelka masło. Rozpuścić je na średnim ogniu i doprowadzić do momentu, kiedy zacznie nabierać karmelowego koloru i pachnieć orzechami.
Zdjąć rondelek z ognia i zacząć mieszać masło, żeby zbrązowiałe kawałki opadły na dno.
Mieszanie powinno trwać 1-2 minuty.
Odstawić masło do wystudzenia do temperatury pokojowej. Masło przelać do miski zostawiając przypalone kawałeczki na dnie. Masło można również przecedzić przez sitko.
Do masła dodać cukier, sól i sodę wymieszaną z mąką. Zmiksować tylko do połączenia.
Gotowe ciasto jest dość miękkie, ale stwardnieje trochę, kiedy masło będzie jeszcze stygło. Wymieszane ciasto zostawić na 5-6 minut.
Wystudzone ciasto będzie przypominać kruszonkę (jak na poniższym zdjęciu).
Ciasto po wymieszaniu składników i pozostawieniu na 5-6 minut. |
Przygotować dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Łyżeczkę od herbaty wypełniać ciastem, docisnąć je i wygładzić wierzch. Do formowania tych ciasteczek lepiej użyć głębszych łyżeczek (często takie są starsze modele łyżeczek).
Jak to powinno wyglądać widać na poniższym zdjęciu.
Łyżeczka napełniona ciastem i ciasteczka wyłożone na blachę. |
Z całego ciasta zrobić ciasteczka i ułożyć je na blasze zachowując niewielkie odstępy. Ciasteczka nie rosną w trakcie pieczenia.
Blachę z ciasteczkami wstawić do piekarnika i piec ciasteczka około 15 minut. Upieczone ciasteczka wyglądają dość blado i ich wygląd nie różni się bardzo od surowych ciasteczek.
Ciasteczka wyjąć z piekarnika i pozostawić do całkowitego wystudzenia na blasze. Ciepłe ciasteczka są bardzo kruche i łatwo się łamią.
Upieczone ciasteczka |
Na ciasteczko nałożyć konfiturę i przykryć je drugim ciasteczkiem tworząc markizę.
Ciasteczka można opsypać drobnym cukrem lub cukrem pudrem.
Ciasteczka są tak samo pyszne bez nadziewania.
Te ciasteczka koniecznie upiekę i wpiszę do mojego zbioru ciasteczek , tym bardziej że w nazwie mają moje imię . Dziękuje za przepis
OdpowiedzUsuń