Amerykańskie naleśniki czyli pankejki Nigelli


Lubię podróżować. Mogę nawet powiedzieć, że kocham. Podróże to dla mnie czas inspiracji i zbierania nowych doświadczeń. To czas, otwarcia się na innych i na inność. Chłonę to co mnie otacza i uczę się nowych rzeczy. Uwielbiam podróżowanie, przygotowania do wyjazdu i powroty do domu. 
Teraz jest zupełnie inaczej i nie wiem, kiedy znów gdzieś wyjadę. Z jednej strony szkoda mi tych podróży, które już mi przepadły, z drugiej mówię trudno. Jest jak jest. Dotyczy to nas wszystkim. Teraz są zupełnie inne sprawy ważne i istotne.  Skupiam się na dniu dzisiejszym i doceniam każdy dzień taki jaki jest. 

Moje podróże wyglądają teraz inaczej. Zamówiłam sobie kilka książek o Skandynawii, mam w planach skończyć czytać historę Finlandii i udoskonalić technikę wypiekania croissantów. 
Przeglądam zdjęcia z ostatniej podróży do Francji i chcę opisać Wam kilka moich ostatnich paryskich odkryć. Zabiorę Was we wspólną podróż. Taką inną. Bez biletu, ale za to ze zdjęciami, przepisami i opowieściami.

Teraz kiedy o tym piszę, miałam być w Nowym Jorku. Szkoda, że podróż nie doszła do skutku, ale cieszę się jednocześnie, że teraz tam mnie nie ma. 

Ameryka musi poczekać, ale już amerykańskie naleśniki nie.
Nie podróżuję teraz w realu, ale kulinarnie mogę cały czas. 
Zabieram Was więc na amerykańskie śniadanie. Takie chyba najbardziej klasyczne z klasycznych - na puszyste naleśniki z syropem klonowym.

Kiedy pierwszy raz pojechałam do Stanów byłam dzieckiem i zakochałam się w tym daniu i w syropie klonowym. To były lata osiemdziesiąte i czas octu na naszych półkach. Kiedy minęło pierwsze zauroczenie dobrobytem wokół mnie i próbowaniem wszystkiego nowego nawet w przedziwnych kolorach (długo utrzymywała się we mnie miłość do galaretki Jell-O w niebieskim kolorze), to zaczęłam bardziej selektywnie podchodzić do jedzenia. 
Miłość, która narodziła się wtedy do ciasta brownie, puszystych naleśników, bananów, pajów jabłkowych, syropu klonowego, pekanów, lodów Hagen Dazs, spaghetti z klopsikami, sosu BBQ,... trwa do dzisiaj. 
Wiele z tych miłości z lat osiemdziesiątych umarło. Do cukierków M&M, do syropu czekoladowego w wielkich butlach, do kurczaka w panierce, do koszulek z nadrukami i naklejek z Hello Kitty. Troszkę dojrzałam przez te lata ;-)

Pierwsze smaki są często jak pierwsza miłość. Wspominamy je z rozrzewnieniem, idealizujemy i tęsknimy ;-), ale też wyrastamy z nich.

Ale dobre rzeczy pozostają dobre z upływem lat. 
Dlatego wracam z przyjemnością do amerykańskich naleśników z syropem klonowym i stopionym masłem.
I dlatego dzielę się z Wami dzisiaj przepisem na nie. Te są bardzo proste do zrobienia. Nie trzeba do ich wykonania miksera. Wystarczy łyżka lub szpatułka silikonowa (to też moja amerykańska miłość ;-))


  • Pankejki Nigelli
  • 2½ łyżeczki proszku do pieczenia 
  • 1 szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 duże jajka (lekko ubite)
  • 30 g masła (stopionego i przestudzonego)
  • 300 ml mleka
  • 225 g mąki pszennej (użyłam wrocławskiej typu 500 )
  • dodatki
  • syrop klonowy
  •  miód
  • owoce
  • W misce wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, sól i cukier. W drugiej wymieszać jajka, masło i mleko. Dodać płynne składniki do sypkich i wymieszać całość do uzyskania gładkiej masy. Nie trzeba używać miksera. Wystarczy szpatułka lub trzepaczka.
  • Rozgrzać patelnię. Dodać masło lub olej o neutralnym smaku. Pankejki można również smażyć na suchej, nieprzywierającej patelni. Wylać porcje ciasta na patelnię (ja smażyłam placuszki o średnicy około 10 cm). Kiedy na wierzchu placuszków pojawią się bąbelki, można je wtedy obrócić na drugą stronę. 
  • Usmażyć resztę placuszków porcjami.
  • Kiedy smażą się kolejne placuszki, to te wcześniej usmażone trzymam na talerzu w piekarniku nagrzanym do 50-60 stopni C, przykryte kawałkiem folii aluminiowej. 
  • Pankejki podawać na ciepło z owocami, miodem, stopionym masłem i syropem klonowym, cukrem pudrem... 
  • Ja swoje podałam z karmelizowanymi bananami, karmelizowanymi jabłkami i z syropem klonowym.

Przepis Nigella Lawson z książki " How to be a domestic goddess"

Komentarze