Faworki z przepisu z 1885 roku.


Mam wrażenie, że w tegorocznym karnawale towarzyszy mi tylko jedna książka ;-)

 Nie mam ciągot do robienia pączków włoskich, donatów czy duńskich faworków. Jeszcze miesiąc temu, czy dwa, miałam przygotowaną listę nowych przepisów do przetestowania. Chciałam pokrążyć trochę z karnawałowymi wypiekami po europejskich kuchniach, a skończyć na tradycyjnych pączkach i faworkach z ulubionych przepisów. 

Któregoś dnia  wzięłam do ręki książkę kucharską praprababki mojego męża z 1885 roku i zaczęłam wertować karnawałowe przepisy. Po usmażeniu pączków (przepis na nie znajdziecie TUTAJ) stwierdziłam, że lepszych w życiu nie jadłam i nie mam co szukać kolejnych, bo i tak nie znajdę lepszych. 

Tutaj znajdziecie aktywne linki do najlepszych przepisów na karnawał i Tłusty Czwartek

Pączki z przepisu z 1885 roku (najlepsze ze wszystkich)
Pączki staropolskie - tutaj znajdziecie również kilka praktycznych rad 

Po pączkach z tej ponad stuletniej książki przyszedł czas na faworki. Zrobiłam faworki tak zwane lane, które przyrządza się za pomocą lejka lub worka cukierniczego, ale one dla mnie nie okazały się żadną rewelacją, więc nie umieszczę tego przepisu na blogu. Kolejnym przepisem były klasyczne faworki. W swoim składzie mają dużo żółtek i słodkiej, tłustej śmietanki i przepis na nie znajdziecie poniżej.

Jakie one są? 

Dla mnie faworek musi być bardzo kruchy i cienki. Te są kruche, ale nie są cienkie (chociaż patrząc na niektóre faworki w cukierniach, to te są jak bibuła ;-))
 Ciasto rozwałkowałam bardzo cienko, ale w trakcie smażenia rosły (dzięki dużej zawartości żółtek) i takie też zostawały po usmażeniu. 
Czyli podsumowując. 
Te faworki są kruche, ale nie łamią się w drodze do ust, w smaku są takie trochę ciasteczkowe. Dobrze się przechowują i na drugi dzień były równie dobre i kruche. W trakcie smażenia mocno rosną na grubość (możecie zobaczyć to na zdjęciach). Mają pęcherze powietrza w cieście (duży plus). Nie trzeba ich podsypywać mąką w trakcie wałkowania (jeżeli już to minimalnie). Dobrze się wałkują, formują i większość pracy przy nich wykonuje mikser kuchenny. Ciasto trzeba tylko chwilę wyrabiać dłońmi, ale nie trzeba maltretować uderzaniami o blat.


 Faworki z przepisu z 1885 roku

6 żółtek (110 g)
4 łyżki (60 g) drobnego cukru
110 ml słodkiej śmietanki kremówki 30%
320 g mąki pszennej typu 550
40 g masła (stopionego)
30 ml mocnego alkoholu (użyłam 43 % rumu)

Żółtka zmiksować z cukrem na jasną, puszystą masę. Dodać śmietankę i wymieszać do połączenia. Dodać mąkę i ponownie zmiksować do połączenia. Dodać masło i alkohol i miksować całość około 10 minut.
Ciasto wyjąć na blat i chwilę wyrabiać dłońmi, żeby uformowała się gładka kula ciasta. W razie konieczności blat podsypać delikatnie mąką. 
Ciasto przykryć folią lub miską i odłożyć na 15 minut, żeby odpoczęło. Nie wkładać go do lodówki.

Na małym gazie w dużym garnku lub w głębokiej patelni rozgrzać tłuszcz. Tłuszcz lepiej rozgrzewać długo niż szybko na dużej mocy. Powinien być bardzo gorący (180 stopni C), ale nie może dymić. Przed smażeniem faworków trzeba sprawdzić temperaturę rozgrzania przez wrzucenie kawałka ciasta. W dobrze rozgrzanym tłuszczu faworki od razu wypływają na powierzchnię, a wokół smażącego się ciasta robi się bardzo dużo bąbelków powietrza.

Przygotować duży talerz wyłożony ręcznikami papierowymi. Ciasto podzielić na 5 części. 1 część wyłożyć na blat. Resztę ciasta zawinąć ponownie w folię. Ciasto rozwałkować bardzo cienko. W razie potrzeby podsypać je mąką. Ostrym nożem lub radełkiem (ja używam noża do pizzy) podzielić je na paski ok 3 cm szerokie i 9 - 10 cm cm długie. Na każdym pasku zrobić wzdłuż na środku 3 cm nacięcie. Przez to nacięcie przeciągnąć jeden z końców paska. Smażyć porcjami po 3-4-5 faworków jednocześnie (ilość zależy od wielkości garnka). Po około 20 sekundach kiedy od spodu zaczną się rumienić, przełożyć je widelcem lub drewnianym patyczkiem do szaszłyków na drugą stronę i smażyć jeszcze przez około 20 - 30 sekund do chwili, aż lekko zrumienią się z drugiej strony. Dobrze usmażone faworki  powinny  być złociste.
Faworki wyławiać łyżką cedzakową i układać na  papierowych ręcznikach. Po ostudzeniu posypać cukrem pudrem. 
Tak samo postąpić z pozostałymi porcjami ciasta.



Przepis Maria Marciszewska z książki "Kucharka szlachecka"

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.