Faworki Ćwierczakiewiczowej



Jak nachodzi mnie ochota na faworki to wyciągam wałek i biorę się za ich robienie. W okresie karnawału można je niby kupić w każdej cukierni i sklepie, ale... No właśnie ale. Jak wiem jak potrafią smakować domowe zrobione z dobrego przepisu, to ciężko skusić się na te kupne.
Dla mnie idealny faworek powinien być niesamowicie cienki, kruchy i delikatny i powinien wręcz łamać się pod swoim ciężarem. Gruby i gumowaty faworek nie jest wart jedzenia.

Dzisiaj mam dla Was przepis dziewiętnastowiecznej słynnej autorki książek kucharskich Lucyny Ćwierczakiewiczowej. 
Jak biorę się za klasyczne przepisy, to najbardziej lubię opierać się na starych, sprawdzonym przepisach. Wtedy zaglądam do kulinarnych zapisków mojej mamy lub jej starych ksiażek kucharskich. Ten przepis znalazłam w książce Jana Czernikowskiego "Ciasta, ciastka. ciasteczka". Moja mama często z niej korzystała. Książka jest stara jak świat, poplamiona, a część kartek lata luzem, ale uwielbiam ją.

Jak macie ochotę na inny, rewelacyjny przepis faworkowy to polecam też autorstwa Neli Rubinstein. Znajdziecie go TUTAJ


Faworki Ćwierczakiewiczowej

400 g mąki pszennej tortowej + do podsypywania
4 łyżki drobnego cukru
2 łyżki (30 g) masła, w temperaturze pokojowej
8 żółtek
4 jajka (średnie)
1 łyżka mleka lub kwaśnej śmietany
pół łyżeczki aromatu arakowego
50 ml rumu (użyłam 80% rumu Stroh) lub spirytusu

 smalec lub olej lub ich mieszanka do smażenia
cukier puder z wanilią do posypania

Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. 
W misce zmiksować wszystkie składniki ciasta do połączenia i uzyskania gładkiego i jednorodnego ciasta.
 Blat podsypać lekko mąką i wyłożyć na nią ciasto. Podsypując mąką tylko tyle, by ciasto się nie kleiło do blatu. Wyrabiać je dłońmi około 5 minut. Wyrabianie powinno polegać na składaniu i rozpłaszczaniu ciasta. W ten sposób wtłacza się w ciasto powietrze i w trakcie smażenia powstaną duże bąble. 

Ciasto zawinąć w folię spożywczą i odstawić na blacie (w temperaturze pokojowej) na 10 minut.

 Na małym gazie w dużym garnku lub w głębokiej patelni rozgrzać tłuszcz. Tłuszcz lepiej rozgrzewać długo niż szybko na dużej mocy. Powinien być bardzo gorący (smalec - 180 stopni C), ale nie może dymić. Przed smażeniem faworków trzeba sprawdzić temperaturę rozgrzania przez wrzucenie kawałka ciasta. W dobrze rozgrzanym tłuszczu faworki od razu wypływają na powierzchnię, a wokół smażącego się ciasta robi się bardzo dużo bąbelków powietrza.

Przygotować duży talerz wyłożony ręcznikami papierowymi. Ciasto podzielić na 5 części. 1 część wyłożyć na blat podsypany mąką. Resztę ciasta zawinąć ponownie w folię. 

Ciasto rozwałkować bardzo cienko. W razie potrzeby podsypać je jeszcze mąką. Ostrym nożem lub radełkiem (ja przeważnie używam noża do pizzy) podzielić je na paski ok 3 cm szerokie i 10 cm długie. Na każdym pasku zrobić wzdłuż na środku 3 cm nacięcie. Przez to nacięcie przeciągnąć jeden z końców paska. Smażyć porcjami po 3-4 faworki jednocześnie. Po około 20 sekundach kiedy od spodu zaczną się rumienić, przełożyć je widelcem lub drewnianym patyczkiem do szaszłyków na drugą stronę i smażyć jeszcze przez około 20 sekund do chwili, aż lekko zrumienią się z drugiej strony. Dobrze usmażone faworki  powinny  być lekko złote.

Faworki wyławiać łyżką cedzakową lub drewnianym patyczkiem i układać na  papierowych ręcznikach. Jeszcze gorące posypać cukrem pudrem. 

Tak samo postąpić z pozostałymi porcjami ciasta.



Komentarze