Powrót do smaków dzieciństwa - blok czekoladowy
Pewnego słonecznego, jesiennego dnia poszliśmy na spacer "w miasto". Chodziliśmy po parkach, uliczkach mniej lub bardziej znanych. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale też o tym, że mieszkając tu rzadko wybieramy się tak, żeby powłóczyć się po "naszym" mieście. Najczęściej edziemy w konkretne miejsce, żeby coś załatwić albo do lasu poza miasto, ale chodzić po nim jak turysta, to rzadko.
Latem lub wiosną, kiedy dzień jest długi, czasami wsiadam z rowerem w metro, wysiadam na przypadkowej stacji i jeżdżę po okolicach, odkrywając nowe miejsca, kawiarenki, skwery..., ale tak na co dzień to nie.
Na Powiślu wstąpiliśmy na kawę do mojej ulubionej kawiarni. W gablocie nęciły ciasta i tarty, ale mój syn wybrał blok czekoladowy. Po chwili mąż też. Przy stoliku enty raz opowiedziałam wspomnienie z dzieciństwa, że miałam taką ciotkę, na której imieniny uwielbiałam chodzić jako dziecko. Ze względu na jajka faszerowane i blok czekoladowy.
I tak pijąc kawę i zajadając blok czekoladowy, zaczęliśmy rozmawiać o słodyczach jakie jadaliśmy w dzieciństwie. Ja byłam szczęściarą, bo miałam dziadków mieszkających na Starym Mieście w pobliżu sklepu firmowego Wedla. A tam pracowała sprzedawczyni, która była córką krawcowej mojej babci przed wojną. I zaczeliśmy wspominać... chałwę w puszce, ptasie mleczko, delicje, czekoladę Jedyną i mleczną z orzechami, torcik waflowy...
Ja w dzieciństwie lubiłam jeszcze blok galaretkowy w paski we wściekłych kolorach obsypany cukrem (brrr), krówki, ale tylko ciągnące i Vibovit zjadany na sucho ;-)
Innym przysmakiem z mojego dzieciństwa był skoncentrowany sok jabłkowy lub z czarnej porzeczki.
W pobliżu mojego domu był sklep mleczarski. Oprócz typowych produktów, sprzedawano tam mój przysmak. W zamrażarkach leżały pudełka, w których były maleńkie, podłużne torebeczki ze skoncentrowanym sokiem. Nad zamrażarką wisiała kartka z napisem "towar eksportowy". Uwielbiałam wyciskać ten sok wprost do ust. Czasami opowiadam komuś o tym, ale nikt nie pamięta takiego produktu. Zaczynałam myśleć, że coś mi się pomyliło, ale moja mama potwierdza, że coś takiego kupowała.
Kiedy wracaliśmy do domu z głowami pełnymi świeżo odkurzonych wspomień, powiedziałam do męża, żeby zatrzymał się przy sklepie. I pobiegłam po... mleko w proszku w niebieskim, foliowym opakowaniu (oczywiście).
Odszukałam przepis na blok czekoladowy i niedługo później znowu cieszyliśmy się smakiem zapamiętanym z dzieciństwa.
I to naprawdę było dobre ;-)
A mój mąż w dziecińswie zajadał się słodzonym, mlekiem skondensowanym w tubce :-)
Blok czekoladowy
250 g masła
1 szklanka (200 g) cukru
1/2 szklanki (125 ml) pełnotłustego mleka
1/2 szklanki (125 ml) śmietanki kremówki (można zastąpić mlekiem)
6 łyżek gorzkiego kakao (bez cukru)
400 g mleka w proszku (użyłam klasycznego w niebieskich opakowaniach z OSM Siedle, nie należy używać granulowanego)
120 g bakalii (orzechów włoskich, rodzynek, suszonych żurawin, moreli...)
100 g herbatników (użyłam maślanych firmy Leibniz)
Formę keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia lub folią spożywczą)
Do garnka wlać mleko i śmietankę. Dodać cukier i masło. Podgrzewać aż masło i cukier rozpuszczą się, a masa będzie gorąca. Przelać gorącą masę do miski i cały czas ją mieszając, dodawać po trochu mleko. Mieszać, aż składniki połączą się. Dodać bakalie i herbatniki. Wymieszać.
W trakcie mieszania ciasteczka wystarczająco połamią się. Nie trzeba ich łamać przed dodaniem. Masa stygnąc, szybko gęstnieje, więc całość trzeba zrobić dość szybko.
Masę przełożyć do foremki i docisnąć (dłońmi lub łyżką), żeby wyrównać powierzchnię.
Wystudzony do temperatury pokojowej blok, wstawić do lodówki do całkowitego stężenia (na około 2-3 godziny).
Podawać pokrojony w cienkie plastry.
Można przechowywać w lodówce około 1 tygodnia.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za Twój komentarz.