Zimowych przemyśleń ciąg dalszy i szwedzka bułeczka semla



Mam szczęście do ludzi, których spotykam w swoim życiu. Wnoszą oni tak dużo do mojego świata. Ich zainteresowania, różnorodność, pasje... uczą mnie innej perspektywy, tolerancji, rozbudzają nowe zainteresowania, pogłębiają wiedzę i dają dużo radości i różnorodności ze wspólnego obcowania. Czasami są to tylko chwile, kiedy nasze życiowe drogi się krzyżują, a czasami ten wspólny czas trwa długo.

Lubię poznawać nowych ludzi, lubię słuchać ich opowieści o życiu, pasjach, przeżyciach, wyborach, zainteresowaniach...  To otwiera mnie na nowe, dopinguje i sprawia mi wiele radości. 

Lubię moje podróże, bo oprócz nowych doświadczeń, poznaję innych ludzi. Czasami są to przypadkowe, tylko chwilowe spotkania, ale zawsze coś wnoszą do mojego świata. A często ci przypadkowo poznani ludzie zostają w moim życiu na dłużej.

Pędzące życie nie sprzyja pielęgnacji znajomości i sama zdaję sobie sprawę, że to jest ta część życia nad którą powinnam pracować, ale cieszę się z tych chwil, które są. Z niektórymi bliskimi mi osobami, czasami nie mam żadnego kontaktu przez pół roku, potem się spotykamy i jest tak jakby tego pół roku w rozdzieleniu nie było. 

Niedługo wyruszam na kilka dni z moją towarzyszką intelektualno - zakupową w podroż. Czasami nie widzimy się przez parę miesięcy, ale kiedy się spotkamy czas płynie błyskawicznie i cieszę się z każdej minuty naszego spotkania. Pojedziemy, tak jak z Nią za każdym razem, na wystawę i na łażenie po mieście. Trochę razem, trochę osobno. Będzie czas na rozmowy, na dzielenie się wrażeniami, na odwiedzenie znanych miejsc i na odkrywanie nowych. To będzie czas wczesnego wstawania i późnych powrotów, czas objadania się smakołykami u Ottolenghi i picia kawy w Nordic Bakery. I będzie to też dla mnie czas na spotkanie Brontë Aurell. Znamy się w wirtualnym świecie Teraz przyjdzie czas na spotkanie w prawdziwym. Uwielbiam jej książki kucharskie, upiekłam z jej przepisów masę rzeczy. Teraz się spotkamy, żeby porozmawiać przy kawie i bułce cynamonowej. Czyli będzie fika i hygge ;-) pod angielskim niebem.

Z tej okazji chcę się podzielić z Wami przepisem Brontë Aurell na bułeczki semla (semlor w liczbie mnogiej). Bułeczki te jada się w Szwecji w tłusty wtorek (fettisdag) czyli odpowiednik naszego tłustego czwartku. Ciasto z dodatkiem drożdży aromatyzowane jest kardamonem. Bułeczki po upieczeniu trzeba wydrążyć i napełnić marcepanem i bitą śmietaną. Tak wygląda wersja podstawowa, najbardziej klasyczna. W dzisiejszej wersji nadzienie marcepanowe wzbogacone jest o krem crème pâtissière czyli rodzaj kremu budyniowego. Nadzienie dzięki temu jest jeszcze bogatsze w smaku i bardziej aromatyczne i wilgotne. Z przepisu wychodzi trochę więcej crème pâtissière niż potrzeba do nadziania bułeczek. Nic nie szkodzi. Krem jest tak pyszny, że można go zjeść sam lub wykorzystać do innych wypieków. Na przykład do nadziania babeczek z kruchego ciasta. Na wierzchu można położyć trochę kwaśnych owoców. 

I jeszcze jedna ważna rzecz. Szwedzka plotka głosi, że jeżeli jemy te bułeczki z zamkniętymi oczami, to podobno nie tuczą ;-) 



Semlor 

ciasto
25 g świeżych drożdży lub 13 g (2 1/2 łyżeczki suszonych)
250 ml mleka (podgrzanego do letniej temperatury)
80 g masła (rozpuszczonego i wystudzonego do letniej temperatury)
40 g drobnego cukru
400 g mąki pszennej tortowej
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki mielonego kardamonu
1 jajko (lekko ubite)

nadzienie
1oo g marcepana 
500 ml śmietanki kremówki 30 lub 36%
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii
1 łyżka cukru pudru

crème pâtissière
500 ml mleka
1/2 laski wanilii (przekrojonej wzdłuż na pół)
2 jajka
100 g drobnego cukru
30 g skrobi kukurydzianej
25 g (2 łyżki) masła 

cukier puder do posypania wierzchu

Przygotować crème pâtissière.
Zagotować mleko z laską wanili. Kiedy mleko jest podgrzewane wymieszać w misce trzepaczką jajka z cukrem i skrobią kukurydzianą. Cały czas mieszając wlać gorące mleko do masy żółtkowej, a następnie przelać całość z powrotem do garnka. Podgrzewać mieszając, aż masa zagotuje się i zgęstnieje. 
Zdjąć garnek z ognia, dodać masło i wymieszać do połączenia.
Masę przełożyć do czystej miski, przykryć powierzchnię folią spożywczą (tak, żeby dotykała kremu) i pozostawić do wystudzenia.
Krem można przyrządzić dzień wcześniej.

Przyrządzić ciasto na bułeczki.
Do miski wlać ciepłe mleko i dodać drożdże. Odstawić na 5 minut. Dodać rozpuszczone masło i cukier i wymieszać. Dodać połowę mąki, połowę ilości jajka (resztę zostawić do posmarowania wierzchu bułeczek) i wymieszać. Dodać sól, proszek do pieczenia, kardamon i resztę mąki i wyrobić całość mikserem (końcówki haki) do uzyskania gładkiego ciasta - około 5-6 minut. 
Miskę przykryć ściereczką lub folią spożywczą i odstawić ciasto do wyrośnięcia na około 40 minut. Wyrośnięte ciasto powinno podwoić swoją objętość. 

Ciasto wyjąć na blat i chwilę je wyrabiać. Jeżeli trzeba lekko podsypać blat mąką. Podzielić ciasto na 12 części Uformować z każdej części bułeczkę i ułożyć je (zachowując odstępy) na 2 dużych blachach wyłożonych papierem do pieczenia. 
Przykryć blachy ściereczkami i odstawić do wyrośnięcia na 25-30 minut.

Wyrośnięte bułeczki delikatnie posmarować rozbełtanym jajkiem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C. Piec bułeczki 8-10 minut lub do zrumienienia wierzchu.

Wyjąć bułeczki z piekarnika i przykryć je ściereczką (dzięki temu wierzch pozostanie miękki) i zostawić je do całkowitego wystudzenia.  

Ściąć wierzch bułeczek ostrym nożem na wysokość około 1,5 cm.

Wydrążyć bułeczki (łyżeczką lub palcami) zostawiając ścianki grubości około 5-7 mm. Wydrążony miąższ pokruszyć na drobne kawałeczki i przełożyć do miski Dodać starty na tarce marcepan i około 1/2 ilości crème pâtissière. Wymieszać. Jeżeli masa jest bardzo gęsta dodać więcej crème pâtissière. Napełnić masą wydrążone bułeczki.

Ubić na sztywno śmietanę z wanilią i cukrem pudrem.
 Wyłożyć ją na wierzch i całość przykryć ściętymi wierzchami z bułeczek.
Wierzch posypać cukrem pudrem.




Przepis Brontë Aurell z książki "Scandikitchen".

Komentarze

  1. Babeczki bardzo kuszą. Niestety nie mam marcepanu, od razu bym je zrobiła, a tak muszą trochę poczekać. Czy jeżeli zmniejszę radykalnie ilość kardamonu wpłynie to bardzo na smakowitość? Chodzi mi o to, czy smaki się zbilansują?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kardamon to ważna przyprawa w skandynawskiej kuchni i wyrażnie go czuć w w wielu wypiekach (jak i w tych bułeczkach). Jeżeli go na przykład nie lubisz, to oczywiście go pomiń. Bułeczki będą tak samo dobre. Jest teraz dużo wersji bułeczek semlor (tak jak rodzajów nadzień do naszych pączków). Jest też bez marcepana. Możesz tak też zrobić swoje. Wtedy tylko będzie potrzebna mniejsza ilość crème pâtissière. Możesz też na dnie położyć łyżeczkę dżemu malinowego lub innego i nie stosować marcepana wtedy będzie fińska wersja semli czyli laskiaispulla.

      Usuń
    2. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.pozdrawiam

      Usuń
    3. Proszę bardzo. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Udanej podróży!
    A bułeczki wyglądają cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Mmmm brzmi przepysznie....
    Uwielbiam fika, hygge i kardamon. Kocham skandynawski styl i pogodę, szczególnie bajeczna zimę, której tak bardzo mi brak.
    Ps będę czekać na dziennik z podróży pod angielskim niebem. Życzę moc cudownych wrażeń. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.