Na początek sezonu świątecznego. Nigel Slater i stollen z makiem i pomarańczami.
Zaczynamy sezon świąteczny.
Kolejny raz wydaje mi się, że czas w grudniu leci błyskawicznie. Dni mijają tak szybko, a listy rzeczy do zrobienia mnożą się w zastraszającym tempie. Znowu wydaje mi się, że nie zdążę z wszystkim, co zaplanowałam, ale zapewne... zdążę.
Za dwa dni wyjeżdżamy na trochę do Niemiec i mam zamiar potraktować ten czas jako odpoczynek i zebranie energii przed ostatnią prostą przed Świętami. Z daleka od domu, nawet jak bym chciała, nie będę gotować, sprzątać, szykować, pakować...
Mam zamiar cieszyć się tym przedświątecznym czasem w innym miejscu. Będę chodzić na targ świąteczny, pić grzane wino, włóczyć się po mieście z najbliższymi, zajadać lokalne smakołyki, czytać książki, zaglądać do sklepów, oglądać wystawy, kupować przyprawy, zajadać się pierniczkami..., a jak wrócę wpadnę w szaleństwo przygotowań z nową energią.
O tym, że świętowanie u mnie w domu zaczyna się w pierwszy grudniowy weekend, a kończy 27 grudnia pisałam na blogu już wiele razy. Wydłużamy ten czas, bo... to lubimy. Właśnie ten czas przed, a nie po Świętach. Stawiam choinkę w domu na samym początku miesiąca, a 27 grudnia jestem pierwsza do jej wyrzucenia ;-)
Przez cały grudzień jemy dania w jakiś sposób powiązane ze Świętami. Dzięki temu mamy możliwość spróbowania wielu nowych rzeczy. Za to Wigilia jest u nas tradycyjna. Przygotowujemy dania ze starych rodzinnych przepisów, które robimy... bez przepisów, na oko. Wyznacznikiem jest zakodowany w głębi nas smak. Każdy ma swoje ulubione dania, na które czeka. Śledzie na kilka sposobów, kapustę z suszonymi prawdziwkami doprawianą tłoczonym na zimno olejem rzepakowym, duszone kapelusze prawdziwków z dużą ilością cebuli i znowu z dodatkiem oleju rzepakowego, niesamowity, intensywny barszcz czerwony na wywarze grzybowym, rybę faszerowaną, makowce pełne wilgotnego, bakaliowego nadzienia, strucle drożdżowe z bakaliami i wiśniami, długo dojrzewający piernik, kompot z szuszu...
A Boże Narodzenie to kolejne dania, inne ciasta...
U nas nie ma problemu, że jemy świąteczne potrawy przez wiele dni, bo każdy dostaje spory pakunek z jedzeniem i drugiego dnia Świąt, praktycznie już nic nie zostaje.
Wtedy mam ochotę sprzątnąć choinkę, zrobić dużą misę sałaty i oddać się lenistwu.
W tym roku w zwiążku z wyjazdem, na początek sezonu zrobiłam tradycyjne, niemieckie, świąteczne ciasto stollen. Bardzo je lubię, bo ma intensywny smak, jest wilgotne i ciężkie i dobrze się przechowuje. Można je upiec kilka dni wcześniej i przechowywać zawinięte w papier do pieczenia. Dobre jest też do obdarowania nim kogoś w prezencie. Z tego przepisu wychodzi bardzo duże ciasto. Można również je upiec z połowy składników, ale nie zmniejszałabym ilości marcepanu.
Na blogu znajdziecie jeszcze dwa inne przepisy na stollen. TUTAJ I TUTAJ. Zdjęcia są kiepskie, ale przepisy naprawdę dobre.
Linki do innych przepisów świątecznych z bloga znajdziecie TUTAJ. Możecie również najechać na wybrane etykiety (śledzie, Boże Narodzenie, ciasta...) znajdujące się po prawej stronie bloga.
No to Kochani, czas zacząć ten przedświąteczny czas.
Stollen z makiem i pomarańczami
100 g masła
500 g mąki pszennej typu 550
40 g świeżych drożdży lub 7 g (1 torebka) suszonych
225 ml letniego mleka
30 g cukru
1/2 łyżeczki soli
1 jajko
nadzienie
125 g jasnych rodzynek sułtanek
125 g kandyzowanej skórki pomarańczowej*
1 średniej wielkości pomarańcza
4 łyżki (60 ml) rumu albo brandy
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii
8 ziaren zielonego kardamonu
2 łyżeczki maku
1/2 łyżeczki cynamonu
50 g płatków migdałowych
200 g marcepana
1 małe jajko lekko ubite
wierzch
50 g rozpuszczonego masła
cukier puder
Rozpocząć przygotowania do zrobienia ciasta 1 dzień wcześniej.
Do miseczki włożyć rodzynki i skórkę pomarańczową i zalać całość rumem, wanilią i sokiem z pomarańczy. Dodać skórkę otartą z pomarańczy i wymieszać. Miseczkę przykryć folią spożywczą i odstawić na noc w temperaturze pokojowej.
Na drugi dzień.
Masło rozpuścić w rondelku i odstawić do wystudzenia do temperatury pokojowej.
W miseczce wymieszać drożdże z letnim mlekiem i odstawić na 5 minut.
W dużej misce wymieszać mąkę, sól i cukier. Dodać rozpuszczone drożdże, masło i wyrabiać ciasto (końcówki haki) przez 5-7 minut. Na początku na wolnych obrotach, a następnie na szybkich. Wyrobione ciasto powinno odklejać się od miski.
Miskę przykryć ściereczką i odstawić ciasto do wyrastania na około 1 godzinę. Powinno podwoić swoją objętość.
Wyjąć ziarenka kardamonu z łupinek i utrzeć je w moździerzu na proszek.
Przesypać go do miseczki, dodać cynamon, mak i płatki migdałowe.
Na podsypany mąką blat wyjąć ciasto i chwilę je wyrabiać dłońmi. Dodać mieszankę przypraw z płatkami migdałów i wyrabiać całość 1 minutę. Dodać odsączone z większości płynu namoczone rodzynki i skórkę pomarańczową i wyrabiać ciasto dłońmi do połączenia bakalii z ciastem. Wymaga do chwili czasu i dość intensywnego wygniatania ciasta. W razie konieczności podsypać delikatnie blat mąką.
Ciasto rozpłaszczyć na prostokąt o wymiarach 22 cm na 16 cm. Marcepan uformować w wałek o długości 22 cm i położyć go na środku ciasta. Zawinąć całość, żeby marcepan znalazł się w środku. Końcówki ciasta posmarować jajkiem, żeby łatwiej skleiły się. Przełożyć je na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Przykryć je ściereczką i odstawić do wyrastania na około 1 godzinę. Powinno prawie podwoić swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C.
Piec 35 - 40 minut do zrumienienia wierzchu.
Ciasto wyjąć z piekarnika i gorące posmarować stopionych masłem.
Pozostawić je na kratce do całkowitego wystudzenia.
Posypać je obficie cukrem pudrem.
Ciasto zawinąć w papier do pieczenia lub folię spożywczą i przełożyć do puszki.
Ciasto można również zamrozić.
* najlepiej (najsmaczniej) jest użyć domowej skórki pomarańczowej. Jak ją łatwo zrobić znajdziecie pod TYM linkiem.
Przepis Nigel Slater z książki "The Christmas chronicles"
Wygląda na prawdę smakowicie :).
OdpowiedzUsuńI takie jest. Na przepisach Nigela Slatera można polegać.
UsuńTaka wersja na bogato , bardzo świąteczna i pięknie przez ten mak min. wyglądająca , stollen uwielbiam , najlepiej taki świeżutki , lekko jeszcze jakby ciepły.
OdpowiedzUsuńJa też najbardziej lubię świeży stollen. Najgorsze, że wtedy ciężko przestać mi go jeść ;-)
Usuń