Zaletti - ciasteczka kukurydziane z rodzynkami i mój "sposób" na Wenecję.


Wenecja. Miasto, przez wiele osób kochane i przez wiele nienawidzone. Miasto, które powoli ginie, niszczeje i jest zalewane. Miasto pełne tłumów turystów, które jest przez nich wręcz zadeptywane. Niezależnie od pory roku. W niektórych miejscach ciężko wręcz przejść, bo na wąskich uliczkach tworzą się korki... z ludzi.

Władze miasta próbują ograniczyć ten napływ ludzi, szczególnie tych, którzy przyjeżdżają na parę godzin. Według burmistrza miasta Wenecja bez turystów umrze, ale ci, którzy przyjeżdżają na krótko i zostawiają mało pieniędzy, szkodzą miastu bardziej. Szacuje się, że w weekendy odwiedza miasto około 150 tysięcy osób, co stanowi trzykrotną liczbę mieszkańców.

Codziennie z dworca kolejowego Santa Lucia praktycznie cały czas "wylewa" się fala turystów, na przystankach do tramwajów wodnych tworzą się gigantyczne kolejki, ale to nic w porównaniu z sytuacją, kiedy przybija do portu gigantyczny statek wycieczkowy, który ma na pokładzie nawet kilka tysięcy osób... 

W Wenecji o każdej porze roku są tłumy turystów, ale są są okresy, kiedy jest ich "trochę" mniej. Miesiące letnie i czas karnawału to dla mnie nienajlepszy czas na wizytę w tym mieście. 

Mam swoje małe sposoby, żeby będąc turystką, zaznać chociaż trochę mniej turystycznej Wenecji. Hotele, w których nocujemy wynajmujemy przeważnie w dzielnicy Dorsoduro lub Cannaregio. Tylko raz, będąc ostatnio razem z moją mamą, zatrzymaliśmy się w hotelu tuż przy Placu Św. Marka i... było to niezwykłe turystyczne doświadczenie ;-)

Widziałam już wszystkie miejsca w Wenecji, które "musi" zobaczyć każdy turysta i teraz raczej ich unikam. Idę tam tylko tuż przed świtem, żeby w promieniach wschodzącego słońca zobaczyć je puste. Piąta - siódma rano to dla mnie najlepsza pora na zwiedzanie Wenecji. Jest pusto. Oprócz mieszkańców spieszących się do pracy, mężczyzn sprzątających ulice i dostawców towarów do sklepów, spotyka się małą garstkę turystów z aparatami, którzy chcą uwiecznić miasto w ciepłym, różowym świetle budzącego się dnia.

To wtedy można spotkać Wenecjan, którzy wychodzą na spacery z psami, można obserwować gondolierów, którzy szykują się do pracy, przyjrzeć się detalom, które trudno zauważyć w blasku słońca, wypić pierwszą kawę, której zapach długo się unosi w wilgotnym powietrzu, obserwować wzmożony ruch na lagunie, kiedy dostawcy dostarczają towary na targ i do sklepów. Wtedy Wenecja jest najpiękniejsza. Dla mnie.

W ciągu dnia chętnie włóczę się bez celu. Zaglądam w ślepe uliczki, odnajduję ukryte, puste placyki, przyglądam się sznurom z praniem przewieszonym nad wąskimi kanałami, zwracam uwagę na detale i szczegóły. Wbrew pozorom, w Wenecji można znaleźć prawie puste miejsca i przyjrzeć się miastu z innej strony. Trzeba tylko zejść z głównego szlaku i dać się zgubić. 

Zgubić się jest zresztą bardzo łatwo. Krętę uliczki, ślepe zaułki, wąskie przejścia, kanały przecinające drogę i ukryte korytarze pod domami sprzyjają temu. Ale, żeby poznać Wenecję, trzeba wręcz się w niej zgubić. Zresztą odnaleźć się jest równie łatwo, więc warto chodzić po tym mieście ot tak, przed siebie, z dala od głównych szlaków. 

I warto też trochę poczytać o tym mieście przed wyjazdem. Poznać jego historię, losy, problemy, dzieje ludzi, którzy stworzyli jego bogactwo i potęgę... zupełnie inaczej patrzy się na Wenecję znając ją też  od tej strony. 

A dzisiaj mam dla Was przepis na słynne weneckie,kukurydziane ciasteczka. Pierwszy raz jadłam je w Padwie (pisałam o tym TUTAJ), ale w Wenecji można spotkać je na każdym kroku. Oryginalnie pieczone są w formie rombów lub kwadratów, moje są okrągłe (takie też można kupić).

Ciasteczka są kruche, maślane, z lekkim aromatem wanilii i rumu. Idealne ciasteczka do kawy, herbaty albo na prezent.

Ja z moich podróży nie przywożę typowych pamiątek. Przywożę nowe przepisy, smaki i... lniane ściereczki. 

Te ciasteczka są moją pamiątką z ostatniej podróży Wenecji. 













Zaletti

115 g ciemnych rodzynek
3 łyżki rumu
155 g miękkiego masła (w temperaturze pokojowej)
120 g drobnego cukru
2 duże jajka (w temperaturze pokojowej)
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii
220 g mąki pszennej tortowej
200 g mąki kukurydzianej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 płaskiej łyżeczki soli

Rodzynki zalać rumem i odstawić na noc do nasiąknięcia.

Masło zmiksować na puszystą masę z cukrem.
Cały czas miksując dodawać po 1 jajku. Na koniec dodać wanilię.

Wymieszać w misce 2 rodzaje mąki, proszek do pieczenia i sól. Dodać do masy maślanej i miksować na wolnych obrotach (żeby nie wywiało mąki) do połączenia składników. 
Nie należy mąki z pozostałymi składnikami miksować zbyt długo, bo ciasto będzie twarde po upieczeniu.

Dodać rodzynki z rumem i chwilę miksować do połączenia rodzynek z ciastem.

Z ciasta uformować wałek o średnicy 4 cm. Można na tym etapie uformować ciasto w taki sposób, żeby po pokrojeniu w plastry ciasteczka miały kształt rombów. Wystarczy wałek spłaszczyć z czterech stron.

Ciasto zawinąć w folię spożywczą i wstawić do lodówki na minimum 1 godzinę.

Schłodzone ciasto kroić w 5-7 mm plastry i układać (zachowując odstępy) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni do uzyskania złocistego koloru (około 10-14 min).

Po upieczeniu wystudzić na kratce.




Przepis Carol Field z książki "The Italian Baker"

Komentarze

  1. Wenecja jest piękna. Dzięki za przypomnienie mi o tym.
    A przepisik ciekawy, musze spróbować
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tymi ciasteczkami przypominam sobie Wenecję. Pozdrowienia

      Usuń
  2. Uwielbiam Pani bloga, jego klimat, ciepło, cudne fotografie i oczywiście wspaniałe przepisy - i tu powstaje kłopot, chociaż bardzo liczę, że uda się go rozwiązać. Podczas wybierania dowolnej etykiety - np. ciasta drożdżowe, a jest ich 100, by je przejrzeć i wybrać jeden, trzeba niestety przewinąć wszystkie wpisy, od początku do końca każdy. Może dałoby się zrobić jak u P. Kasi - po wybraniu konkretnej etykiety pojawia się tylko tytuł wpisu, kilka pierwszych zdań i zdjęcie np. http://www.chillibite.pl/search/label/kurczak.
    Podejrzewam, że takie ułatwienie uszczęśliwiłoby wiele Pani fanek i wiernych czytelniczek.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa. Sprawiły mi one dużo radości. Niestety nie mogę raczej nic zrobić z metodą wyszukiwania. To kwestia platformy, na której jest blog, ale pogrzebię jeszcze w ustawieniach. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. uwielbiam Wenecję, marzę by znów tam pojechać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci jak najszybszego powrotu do Wenecji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.