Torta Mimosa na Dzień Kobiet i kilka włoskich wspomnień.


 Padwa to jedno z moich ulubionych włoskich miast. Oddalone 20 minut pociągiem od Wenecji, przeważnie odwiedzane jest tylko przez pielgrzymów. Ja bardzo lubię Padwę, za to że jest miastem, w którym można zaznać prawdziwej włoskiej atmosfery, że żyje własnym życiem, a nie jest zdominowane przez turystów (chociaż sama jestem turystką). To miasto uniwersyteckie, gdzie większość mieszkańców i turystów porusza się rowerami albo pieszo. To miasto, w którym można znaleźć na każdym kroku restauracyjki i kawiarnie, gdzie wino i kolacja jest w rozsądnej cenie. To miasto, które ma w centrum trzy duże place, które za dnia pełne są straganów z warzywami, a wieczorem zamieniają się w restauracje pod gołym niebem. To miasto, w którym mieszkańcy nie są zmęczeni turystami i są bardzo życzliwi dla przybyszów.

Lubię Wenecję i zawsze wracam tam z przyjemnością, żeby zagubić się w gąszczu uliczek i fotografować detale. Lubię wsiąść na lotnisku w vaporetto, żeby przypłynąć nim bezpośrednio do centrum i włóczyć się nad kanałami. Jednak zawsze pod koniec dnia ogarnia mnie pewien smutek, że to miasto w którym jest więcej turystów niż mieszkańców, że sklepów z pamiątkami jest więcej niż tych z warzywami, że w pobliżu głównych atrakcji turystycznych ciężko się przecisnąć w tłumie (niezależnie od pory roku), że nie można jeździć rowerem, a gra w piłkę na placykach jest zakazana. Pod koniec dnia zawsze nachodzi mnie smutna myśl, że to miasto w którym bardzo trudno żyć i zaczyna stawać się skansenem, a nie żywym miastem.

Dlatego z radością przyjeżdżam do Padwy, żeby cieszyć się włoskim życiem. 
Kiedy kilka dni temu obudziły mnie dzwony na dachu po sąsiedzku, z radością wyszłam na malutki balkon, żeby popatrzeć w dół na rozstawiające się stragany. Pierwsza kawa wypita w kawiarni na rogu dała mi energię na włóczenie się pośród straganów i maleńkich specjalistycznych sklepików pod arkadami Palazzo della Ragione. 

Mam już w Padwie wydeptane własne ścieżki. Ulubioną piekarnię na Piazza delle Erbe, maleńki sklepik z serami, gdzie sprzedawczyni chwali mnie za to jak mówię po włosku ;-), sprzedawcę ryb, który macha do mnie, kiedy kolejny raz w ciągu dnia mijam jego sklepik, kioskarza, który dziwi się, że kupuję francuską kulinarną gazetę we Włoszech, sprzedawcę pomidorów, który daje mi najpierw spróbować sprzedawanych warzyw, a potem dorzuca do zakupów bazylię i młodą cebulę.

Od tego roku mam też swoją sprzedawczynię kwiatów na targu. Nie potrafię przejść obojętnie obok wazonów pełnych gałązek obsypanych drobnymi, delikatnie różowymi kwiatkami, wazonów z jaskrami, anemonami i mimozą.

Nigdy nie kupowałam we Włoszech kwiatów. Przemieszczając się z miasta do miasta, z hotelu do hotelu nie miałam możliwości utrzymać przy życiu kwiatów dłużej niż dzień. Tym razem było inaczej. Pod wpływem impulsu kupiłam mimozę, ciesząc się na myśl, że będę miała ją chociaż chwilę. Te kwiaty kojarzą mi się z włoską wiosną, z pierwszym grzejącym twarz słońcem, z radością z dłuższego dnia.

Kiedy wyjeżdżaliśmy z Padwy, wstawiłam mimozę do butelki z wodą i zapakowałam do samochodu. Pojechała z nami dalej. Do Mediolanu, Turynu i w góry. Kiedy zaczęła podsychać, spakowałam ją w papier i przyjechała ze mną do Polski. Taka pamiątka z podróży, który budzi wspomnienia pięknych chwil.

Sprzedawczyni kwiatów powiedziała mi o cieście Mimosa, obsypanym z wierzchu okruchami biszkoptu, którego wygląd ma przypominać delikatne, puszyste kwiaty. Ciasto to tradycyjnie jedzone jest we Włoszech na wiosnę i  Dzień Kobiet (La Festa della Donna). Ma kształt kopuły i składa się z wilgotnego biszkoptu, nasączonego syropem z cytryn i limoncello i przełożone jest delikatnym, puszystym, lekko cytrynowym kremem. Kiedy nie podchodzimy ortodoksyjnie do przepisu, możemy dodać do kremu kawałki truskawek lub jagody. Świetnie skomponują się z pozostałymi składnikami.

Z okacji Dnia Kobiet zapraszam Was na TORTA MIMOSA. 












Torta Mimosa

biszkopt
6 jajek
70 g mąki pszennej tortowej
70 g mąki ziemniaczanej
140 g drobnego cukru

krem
480 ml mleka
3 paski skórki z cytryny obcięte obieraczką do warzyw
4 żółtka
100 g cukru
25 g mąki pszennej tortowej
200 ml śmietanki kremówki 36%

syrop do nasączania
30 g drobnego cukru
50 ml gorącej wody
50 ml limoncello*
15 ml (3 łyżki) soku z cytryny 

Przygotować biszkopt.
Jajka ubić z cukrem na bardzo puszystą i jasną masę. Dodać przesianą mąkę ziemniaczaną i pszenną i delikatnie wymieszać szpatułką lub łyżką do połączenia się składników. Nie miksować. Masę wylać do tortownicy o średnicy 23 cm. Dno tortownicy powinno być wyłożone papierem do pieczenia. 
 Wyrównać wierzch i wstawić foremkę do piekarnika nagrzanego do 165 stopni C. Piec około 45 minut.
Wyjąć i całkowicie wystudzić.
Ciasto przekroić na 3 części. Środkowy krążek (bez zrumienionej skórki) rozdrobnić na okruchy wielkości około pół centymetra.

Biszkopt można upiec 1 dzień wcześniej.

Przyrządzić krem. Mleko z paskami skórek cytryny doprowadzić w rondelku prawie do zagotowania. W misce zmiksować na jasną masę żółtka z cukrem. Dodać mąkę i ponownie zmiksować.
Cały czas miksując wlewać gorące mleko wąskim strumieniem. Miksować do połączenia.
Przelać masę z powrotem do garnka i podgrzewać cały czas mieszając do zgęstnienia i prawie zagotowania kremu.

Masę przelać do miski, przykryć folią spożywczą (tak, żeby dotykała powierzchni kremu) i pozostawić do całkowitego wystudzenia. Ubić na sztywno kremówkę i delikatnie ją połączyć z kremem. Wyjąć paski skórki z cytryny.

Przygotować syrop. W kubku wymieszać do rozpuszczenia gorącą wodę  z cukrem. Wystudzić. Dodać likier limoncello i sok z cytryny. Wymieszać.

W misce ułożyć na krzyż dwa pasy papieru do pieczenia (pomoże to wyjąć ciasto). Ułożyć w misce 1 krążek biszkoptu. Docisnąć do brzegów. Ciasto powinno dopasować się do kształtu miski i utworzyć wgłębienie. Nasączyć je połową syropu. Wgłębienie wypełnić 3/4 ilości kremu. Na wierzchu ułożyć drugi krążek ciasta i nasączyć go resztą syropu. Docisnąć do kremu.
Miskę przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na minimum 1 godzinę. 

Na wierzchu ciasta położyć talerz i odwracając miskę wyjąć ciasto.
Wierzch posmarować resztą kremu i obsypać okruchami biszkoptu.
Wstawić ponownie do lodówki na 1 godzinę. 

Ciasto można przyrządzić klasycznie przekładając kremem 2 krążki ciasta i  smarując resztą kremu wierzch i boki i obsypać całość okruchami biszkoptu.

*Limoncello to włoski likier zrobiony ze skórek cytrynowych

 



Komentarze

  1. Mam ochotę "zapamiętać" większość Twoich przepisów, nie dodałabyś Pinteresta? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę. Juz kilka razy zabierałam się za niego.

      Usuń
  2. bardzo jestem ciekawa smaku tegoż ciasta... mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy torcik :)
    W Padwie nigdy nie byłam, ale jeśli kiedyś jeszcze wybiorę się do Włoch, z pewnością o nią zahaczę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.