Małe chałki śniadaniowe.


Chałka kojarzy mi się z Babcią i dzieciństwem. Miękka, krojona w grube plastry, posmarowana masłem i domową konfiturą z truskawek lub czarnych porzeczek to było moje ulubione śniadanie, kiedy nocowałam u Babci. Do tego kubek mleka i byłam w śniadaniowym raju. Czasami powtórkę udało mi się wyprosić na kolację lub podwieczorek. 

Lubiłam siadać u Babci na parapecie wielkiego okna i zajadając chałkę, czytać książkę lub wyglądać przez okno. A czasami było na co patrzeć. Kamienica moich dziadków przylegała do pałacu, w którym mieściła się (i mieści nadal) ambasada belgijska. Od czasu do czasu odbywały się tam prawdziwe bale. Wieczorami zajeżdżały limuzyny i wysiadali z nich goście we frakach i długich balowych sukniach. Budynek rozświetlały kryształowe żyrandole, a ze środka dochodziły dźwięki muzyki. W tamtych szarych czasach lat osiemdziesiątych ten widok był jak wejście na karty książki z bajkami. Lubię te wspomnienia.

Na drugi dzień mojego pobytu u dziadków, Babcia kroiła lekko czerstwą chałkę na kromki i moczyła ją w jajku z dodatkiem mleka i cukru i smażyła na maśle. Ten karmelowy zapach, który roznosił się z kuchni czuję do dziś. 

Lubię piec chałki. Często robię małe, żeby każdy miał własną splecioną bułeczkę. Czasami piekę w formie keksówce, a kiedy indziej klasyczną dużą, splecioną z 6 wałeczków.
W moim rodzinnym domu chałka była też obowiązkowym dodatkiem do faszerowanego kurczaka lub ryby. 
Jeżeli macie ochotę na inne przepisy na chałkę to zapraszam po receptury na szwedzką chałkę pulla ,

Od dwóch miesięcy na blogu nie było żadnych wpisów. Wiele osób dopytywało się co się u mnie dzieje i jak długo ta cisza potrwa. Dostałam prztyczka w nos od mojego organizmu i na dwa miesiące byłam wyłączona z normalnego życia. Teraz powoli wracam do zdrowia, czuję się już znacznie lepiej, więc wróciłam do pisania bloga. Mam sporo zaległych przepisów do opublikowania, więc myślę, że jak nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, nowe wpisy będą pojawiać się w miarę systematycznie. Przez ten czas nie gotowałam, nie piekłam, nie szykowałam Świąt. Jeszcze nigdy nie miałam takiej przerwy od kuchni, jeszcze nigdy nie spędziłam tyle czasu leżąc i nic nie robiąc (oprócz czytania). Czasami tak bywa. Teraz powolutku wracam do jakiejś aktywności. I wiecie co. Jeszcze nigdy nie cieszyły mnie takie drobiazgi jak włączenie pralki, czy wyjęcie naczyń ze zmywarki. Małe rzeczy, które były dla mnie niedostępne przez ostatnie tygodnie. 

                 A więc witajcie  z powrotem w mojej kuchni.


  
Mini chałki śniadaniowe

ciasto
 3/4 szklanki (175 ml) letniego mleka
2 1/4 łyżeczki (7g, 1 opakowanie) suszonych drożdży
1/4 szklanki (50 g) cukru
2 duże jajka w temperaturze pokojowej 
1 żółtko
1/4 szklanki oleju o neutralnym smaku
3 1/4 szklanki (500 g) mąki  pszennej typu 550
1/2 łyżeczki soli
skórka starta z 1/2 cytryny

wierzch
1 żółtko wymieszane z 2 łyżkami mleka
cukier perlisty
mak
sezam
 

Do miski miksera wlać mleko i dodać drożdże. Odstawić na 5 minut. Dodać wszystkie pozostałe składniki  i miksować całość przez 5 minut do uzyskania gładkiego ciasta. Ciasto przełożyć do posmarowanej olejem miski, przykryć ją ściereczką i odstawić na półtorej godziny do wyrastania.

Wyrośnięte ciasto wyjąć z miski i wyrabiać przez chwilę na blacie. Uformować z niego gruby wałek i podzielić go na 12 części. Każdą część podzielić na dwa i uformować z nich wałki długości 30 cm. Wałki ułożyć na krzyż i zapleść z nich chałkę. Jak to zrobić najlepiej zobaczyć na TYM FILMIE lub na TYM. Chałki ułożyć (zachowując odstępy) na dużej blasze wyłożonej papierem do pieczenia, przykryć ściereczką i odstawić do ponownego wyrastania na 45 minut. 

Po tym czasie posmarować chałki rozbełtanym jajkiem z mlekiem i posypać makiem, cukrem lub sezamem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C i piec 20-25 minut do zrumienienia skórki. Studzić na kratce. 

Najlepsze są jeszcze ciepłe, posmarowane masłem z dodatkiem konfitury. Tak samo dobrze chałka smakuje z wytrawnymi dodatkami. Bułeczki dobrze się mrożą. Na drugi dzień po upieczeniu, chałki kroję na pół i opiekam w tosterze. Te chałki świetnie nadają się do przygotowania tostów francuskich.



Komentarze

  1. Patrząc na te zdjęcia czuję zapach chałki unoszący się po domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo czytać takie słowa. Też się cieszę, że wróciłam.

      Usuń
  3. Przepiekne te chalki, takie rumiane i smaczne. Duzo zdrowka i dobrze, ze juz jestes :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, ze teraz już wróciłam na stałe.

      Usuń
  4. Bardzo cieszę się że wróciłaś:)Smutno było bez Ciebie:)






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję. Bardzo miło mi czytać te sowa.

      Usuń
  5. Cieszę się, że wróciłaś na blog.Bardzo chętnie tu zaglądam, choć jako "bezglutenowiec" niewiele mogę pyszności z Twego bloga konsumować.
    Zdrówka Ci życze;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za te miłe słowa. Przepisów bezglutenowych będzie na blogu coraz więcej. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Pyszne chałki na powrót! Dobrze, że Jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  7. ach, mam tyle drożdży! chętnie je spożytkuję na takie bułeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie Drożdże trzeba spożytkować.

      Usuń
  8. Fajnie, ze Pani wrocila, zycze duzo zdrowka I duzo nowych wpisow na blogu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję. Bardzo mi miło czytać takie słowa.

      Usuń
  9. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) Dobrze, że już lepiej i do nas wróciłaś :)
    Ja też uwielbiam chałki, są takie sentymentalne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Powolutku, ale wracam. Już najwyższy czas stanąć znowu na nogi.

      Usuń
  10. pyszne, delikatne i puszyste! zrobiłam i zjedliśmy dzisiaj w towarzystwie kakao :) dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Dziękuję za wiadomość.

      Usuń
  11. Lo u nas chałka również gości bardzo, bardzo często .... wczoraj upiekłam ogromną, a dziś dzieci zjadły ostatnie kawałeczki (zaznaczę, że nie zdążyłam nawet spróbować:). Mamy na chałkę swój ukochany przepis i już nie szukam nowych .... bo każda kolejna smakuje mimo wszystko mniej niż ta ukochana:) .... buziaków moc:) i dużo, dużo zdrówka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.