Szwedzka konfitura z owoców dzikiej róży.
Ostatni pobyt w Szwecji miał na mnie duży wpływ. Pod względem zawodowym, ale też pod względem kulinarnym. W pobliżu mieszkania, które wynajmowałam, znajdował się wielki sklep produktami ekologicznymi, z wielkimi działami z produktami wegańskimi, bezglutenowymi, bezmlecznymi, z dzikimi owocami w składzie, raw food... Zakupy tam sprawiały mi wielką przyjemność i wzbogaciły i urozmaiciły moje gotowanie, a także pobudziły ciekawość do tego co nieznane. Fantastyczne było to, jak wiele owoców czy kwiatów, które zbieramy na łąkach czy w lasach, obecnych jest tam w produktach codziennego użytku - jogurtach, granoli, serach.
Na moje jedzenie w Szwecji miała też duży wpływ jedna z moich opiekunek szkolenia. Ze względu na alergie była na diecie bezglutenowej, a ze względu na przekonania na diecie wegańskiej i w dodatku uwielbiała gotować. Przynosiła do pracy przygotowywane przez siebie posiłki i kiedy okazało się że łączą nas nie tylko sprawy zawodowe, ale też kulinarne, częstowała mnie swoimi posiłkami, dzieliła się przepisami i zdradzała sekrety, gdzie można kupić najlepsze buraki czy śledzie (chociaż ich nie jadła, to najlepsze miejsca znała). W pracy fik czyli słynnych, szwedzkich przerw na kawę, miałam tak dużo, (jak w żadnej innej pracy), że okazji do rozmów i wymiany doświadczeń kulinarnych miałam pod dostatkiem.
Wiem, że nie zrezygnuję z masła, serów, mleka, ryb czy nie wyeliminuję całkowicie produktów z glutenem, ale też wiem, że moja kuchnia trochę się zmieni. Lubię poszukiwania nowych smaków i właśnie wchodzę na nową dla mnie ścieżkę kulinarną.
W Szwecji jadłam bardzo dużo rzeczy z owocami dzikiej róży, rokitnikiem, jagodami, borówkami (brusznicami) czy kwiatem czarnego bzu. Te trzy ostatnie są w mojej kuchni obecne od dawna, ale z rokitnikiem i różą miałam mało kontaktu. Przepisów na wykorzystanie owoców róży przywiozłam tak dużo, że po powrocie pojechałam na targ i zaopatrzyłam się w koszyk tych owoców. Czyszczenie ich z pestek jest dla mnie... straszne. Szczególnie miękkich owoców. Może macie jakieś własne metody na to. Jeżeli tak podzielcie się swoimi doświadczeniami. Chętnie usprawnię moją pracę, bo wiem, że nie zrezygnuję z przerabiania róży ze względu na kłopotliwe czyszczenie. Ja po obcięciu końcówki, przekrawam owoc na pół i wydrążam pestki przy pomocy wąskiej łyżeczki lub zaokrąglonego noża. Potem jeszcze płuczę owoce pod bieżącą wodą z resztek pestek. Jak owoce są gotowe, to zostaje sama przyjemność przerabiania.
Konfitur z owoców róży w swoim życiu zrobiłam kilka rodzajów, ale te są zdecydowanie najlepsze. Aksamitne w konsystencji, z lekkim aromatem kardamonu, wanilii i cytrusów. Myślałam, że jakieś słoiczki zostaną na zimę, ale wszystko zostało zjedzone. A w domu jestem od tygodnia!
Konfitura z owoców dzikiej róży z wanilią i kardamonem
Nyponmarmelad med vanilj
2 litry owoców dzikiej róży (1 litr oczyszczonej)
cienko starta skórka i sok z 2 pomarańczy
cienko starta skórka i sok z 1 cytryny
1 laska wanilii (rozcięta na pół)
1 łyżeczka całych ziaren kardamonu (lekko rozgniecionych)
180 g jasnego cukru muscovado
180 g cukru demerara
50 ml wody
Owoce róży oczyścić z końcówek i pestek. Opłukać i włożyć do garnka wraz z resztą składników. Gotować, mieszając od czasu do czasu, do miękkości owoców. Trwa to około 15 minut. Konfiturę pozostawić do ostudzenia, żeby nabrała aromatu przypraw. Wyjąć ziarna kardamonu i wanilię. Zmiksować całość na gładką masę. Przełożyć do słoiczków i przechowywać w lodówce. Jeżeli konfitura ma być przeznaczona do dłuższego przechowywania, trzeba ją doprowadzić do zagotowania cały czas mieszając i gorącą przełożyć do wyparzonych słoików. Jeżeli jest bardzo gęsta, można dodać 2-3 łyżki wody.
Wspaniałości! Zazdroszczę dostępu do takiej ilości róży :) Czekam na więcej przepisów !
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Z różą wcale nie jest łatwo. Wszystko zależy od sprzedawczyni na targu.
UsuńKonfitura z róży ( owoców) to rarytas nad rarytasy , ale mordercza robota , ja zrobiłam raz czy dwa i do dziś pamiętam te włoski miedzy palcami :D z tydzień
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia , apetyczna konfitura, żeby mi się tak chciało taka zrobić
Dla mnie tez mordercza robota, ale co zrobić jak się chce jeść smakowite rzeczy.
UsuńPrzepiękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńTaka konfitura musi być pyszna! *.*
Serdecznie dziękuję. Konfitura rzeczywiście jest doskonała,
UsuńULLALA
OdpowiedzUsuńRzeczywiście trochę zachodu z tym przerabianiem dzikiej róży, ale z pewnością efekt jest tego wart. A ja ostatnio piłam wino z dzikiej róży kupione na targach kulinarnych. Urocze zdjęcia ze Szwecji :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że sezon na różę jest raz w roku. Inaczej ciężko by było. Zaciekawiłaś mnie tym winem. Muszę się rozejrzeć, czy jest do dostania w moich okolicach.
UsuńDoga Lo, piekne zdjecia i pyszny przepis. Czy moze masz jakis rownie zachecajacy na konfiture z dyni? Szukam juz jakis czas, ale nic mi nie podchodzi...Chodzi mi o taki rodzaj konfitury do serow; bedac w wakacje w Portugalii jadlam wlasnie sery kozi epodane z konfitura z dynii i szukam wlasciwego przepisu; u Ciebie zawsze pysznosci i wiem, ze zrozumiesz o jaki rodzaj konfitury mi chodzi wiec moze.....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Rozejrzę się w moich książkach za konfiturą dyniową do serów. Mam pigwową, Pewno zajmie mi to kilka dni, ale będę pamiętać. Pozdrawiam.
UsuńPodziwiam Cię; jak myślę o skubaniu róży, to robi mi się słabo ;)
OdpowiedzUsuńAle konfitura swoim smakiem z pewnością wynagradza cały trud :)
Szczerze mówiąc i ja siebie podziwiam ;-), ale dla tego smaku warto przejść przez te męki.
UsuńWspaniały wpis (jak zawsze)! Zazdroszczę (pozytywnie) pobytu w Szwecji i takich doświadczeń, z przyjemnością o nich czytam. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPS. Będę w Londynie 15 października, gdybyś przypadkiem była;-)
Aniu, niestety w październiku nie wyjeżdżam do Londynu, ale myślę o styczniu. Może wtedy nam udałoby się w końcu zobaczyć. Powiem Ci, że za każdym pobytem w Skandynawii jestem coraz bardziej zakochana.
UsuńCudowne widoki, piękne zdjęcia. Konfitura z pewnością przepyszna! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś odwiedzić Szwecję.
Pozdrowienia :)
Bardzo dziękuję. Szwecja ma to do siebie, że łatwo ją fotografować, bo jest piękna. Jej atutem jest przyroda, a to co robi człowiek jest w zgodzie z nią. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńLo, a naprawdę koniecznie chcesz tą różę pozbawiać pestek? :) Bo powiem szczerze, dla mnie wypestkowanie róży jest nie do przeskoczenia, wydłubałam kiedyś kilka owocków i stwierdziłam, że mam w nosie jakiekolwiek przetwory z róży jeśli to tak wygląda :D Aż Basia powiedziała mi o takim myku: http://makagigi.blogspot.com/2011/11/marmolada-z-owocow-dzikiej-rozy.html , i to działa rewelacyjnie! W przemrożonych owockach tych włosków w ogóle nie czuć i można spokojnie sobie odpuścić dłubanie :)
OdpowiedzUsuńA taka konfitura z dodatkami brzmi świetnie, robię taką podstawową, którą wykorzystuję później do sosów, ale taka bardziej deserowa podoba mi się bardzo!
:-)
Dziękuję bardzo za podpowiedź, bo na dłuższą metę to tak klasycznie nie oczyszczę kilku kilogramów róży. W Szwecji jest masę przetworów z róży i myślę, że nie siedzą tam skrzaty i nie wydłubują tych pestek. A konfitura naprawdę warta jest nawet tego dłubania. Myślę, że i do tej receptury da się zastosować metodę Basi.
UsuńPozdrawiam.
Brzmi pzepysznie a dodatkowo dzika róża z powodzeniem zastąpi witaminy na wzmocnienie. Stosuję od lat, wraz z innymi owocami i choruję znacznie rzadziej od ludzi z mojego otoczenia. :)
OdpowiedzUsuńCzyszczenie dzikiej róży jest znacznie łatwiejsze gdy się to robi pod strumieniem bieżącej wody. Wtedy (ewentualnie) do zniesienia. Ja robię też wersję z odrobiną chili, lecz tutaj należy postępować ostrożnie dodać poruszone suszone papryczki do niewielkiej ilości konfitury i próbować, dodając nowe porcje konfitury aby osiągnąć pożądany efekt.
OdpowiedzUsuń