O synu pszczelarzu, miejskich pszczołach i o pysznym cieście... oczywiście z miodem. Orzechowo karmelowym.


Odkąd pamiętam mojego syna (dziś już sporego nastolatka) interesowały pszczoły. Potrafił spędzić z nowo poznanym pszczelarzem kilka godzin wypytując się go o różne rzeczy. W czasie wakacji wsiadał na rower i znikał na długie godziny, żeby zgłębiać temat pszczół w maleńkiej pasiece wśród łąk nad morzem. Tematy adopcji pszczół, zagrożenia wyginięciem, gatunków miodu, zabezpieczenia uli na zimę, doboru roślin w pobliżu pasieki.... były dobrze mi znane dzięki synowi, ale wszystko to była teoria. Któregoś dnia syn oznajmił, że po szkole będzie jeździł do pasieki na warszawskim Jazdowie pomagać. Wracał pełen entuzjazmu i nowej wiedzy, a dodatkowo z 25 km dziennie na rowerze, zrobiło się prawie 40. Same pożytki. Pewnego dnia dowiedziałam się, że doczekał się w tej pasiece własnego ula i... został pszczelarzem. Ma biały ul, pszczoły i matkę - pszczołę, której dał na imię Dobromiła. Teraz i ja często wsiadam na rower i jadę odwiedzić Dobromiłę. Dzięki synowi dowiedziałam się dużo o hodowli miejskich pszczół. Kiedyś zazdrościłam Paryżanom, że na wielu budynkach mają ule, ale teraz jestem dumna, że my mamy ule przy sejmie, na szkołach, hotelach, w parkach, a wkrótce też na Pałacu Kultury. 

Wiele osób ma wątpliwości co do jakości miejskiego miodu. Okazuje się, że często jest on lepszy niż ten z terenów wiejskich, bo w miastach nie można używać pestycydów i środków ochrony roślin. A pszczoły w mieście mają wbrew pozorom bardzo dużo "do jedzenia" i produkują więcej miodu niż pszczoły z terenów wiejskich.

A co matka pszczelarza ma dzisiaj dla Was do jedzenia? Genialne w smaku i w prostocie wykonania ciasto. Na kruchym maślanym spodzie znajduje się warstwa orzechów zatopionych w warstwie karmelu powstałego z brązowego cukru, masła i miodu. Przeczytajcie przepis, jaki jest prosty. Żadnego wałkowania, schładzania, mierzenia temperatury karmelu... 
To ciasto jest dla miłośników słono słodkich smaków. Jednym z rodzaju orzechów są słone fistaszki. Nie pomijajcie ich. One tworzą tę idealną słodko słoną kompozycję.



Ta pszczoła z niebieską kropką to królowa






Kruche ciasto z orzechami w karmelu 

kruche ciasto
170 g miękkiego masła (w temperaturze pokojowej)
65 g (1/3 szklanki) jasnego brązowego cukru
1 łyżeczka naturalnej esencji/pasty z wanilii
szczypta soli
240 g (1 3/4 szklanki) mąki pszennej pełnoziarnistej

wierzch
140 g miodu (7 łyżek)
65 g (1/3 szklanki) jasnego brązowego cukru
2 szczypty soli
75 g masła
50 g (1/2 szklanki) migdałów w łupinach
50 g (1/2 szklanki)  solonych orzeszków ziemnych
50 g (1/2 szklanki) orzechów włoskich
50 g (1/2 szklanki) orzechów nerkowców
rdzeń z 1/2 laski wanilii

Blaszkę o wymiarach 30x20 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Nagrzać piekarnik do 180 stopni C.
 W misce zmiksować miękkie masło z wanilią, solą i cukrem. Dodać mąkę i zmiksować do połączenia. Z ciasta będzie miało formę kruszonki. Wyłożyć je na blaszkę i równomiernie rozłożyć, dociskając palcami. Wstawić do piekarnika i piec do zrumienienia się brzegów (około 20-25 minut). Kiedy ciasto się piecze przygotować masę karmelową. Do garnka włożyć cukier,wanilię, miód i sól. Doprowadzić do zagotowania (mieszając od czasu do czasu) i gotować przez 2 minuty. Dodać masło i mieszając doprowadzić do jego rozpuszczenia i ponownego zagotowania się masy. Gotować kolejne 2 minuty. Dodać orzechy i wymieszać. Masę wylać na podpieczony spód, równomiernie rozprowadzić i ponownie wstawić do piekarnika. Piec przez 15-20 minut doprowadzając do zrumienienia się orzechów i lekkiego skarmelizowania masy. Wyjąć z piekarnika i wystudzić. Kroić po całkowitym wystudzeniu.  
 


Komentarze

  1. Halo..., tu miodoholik i pszczołouwielbiacz :). Ostatnio fotografowałam je na facelii :), która pachnie obłędnie do późnych godxin, a pszczoly mogą na niej tak samo do późna pracować.
    Zdaje się, że całkiem miło być matką Pszczelarza :), a jak, niewątpliwie, to duma kiedy własny miód postawi na stole... :). Ciasto nabiera wówczas niewypowiedzianego smaku i uroku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to już Cię kochamy całą rodziną... jeszcze bardziej niż wcześniej :-) Dumna rzeczywiście jestem niesłychanie, bo to są jego własne inicjatywy i zaangażowanie. I robi coś fajnego. I mnie w to wciąga :-)

      Usuń
  2. Opowieść o synu pszczelarzu czyta się jak bajkę. :)
    A te słodkie i zdrowe ciasto-ciasteczka musze wypróbować.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać. Taka bajka, która jest rzeczywistością i tym bardziej to jest fajne. A ciasto szczerze polecam. Jest pyszne!

      Usuń
  3. Ten wierzch zdobył moje serce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wierzch jest genialny. Jak lubisz takie smaki, zrób je koniecznie.

      Usuń
  4. Ja rozumiem potrzebę pszczół w mieście i popieram, ale czy produkt tych uli nadaje się do celów spożywczych ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam w poście, taki miód jest o wiele lepszy i mniej zanieczyszczony niż miód z terenów wiejskich. W miastach jest zakaz używania pestycydów i sztucznych nawozów, a na wsiach nie. Samochody jeżdżą na benzynie bezołowiowej, gazie lub ropie, więc zanieczyszczeń też jest mniej. W miastach jest też większa różnorodność roślin i taki miód jest bogatszy w smaku. Ule najczęściej stoją w parkach, ogrodach i stamtąd zbierają nektar. Trawniki przy ulicach ich nie interesują :-)

      Usuń
  5. Jakie cudne te białe ule! I wspaniałe ciasto. Mój dziadek był pszczelarzem, teraz w miejscu jego zniszczonych uli postawił swoje mąż jego wnuczki. Jadłam już pierwszy miód. Piękne to jest :).
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mi się bardzo podobają. Na tle zieleni wyglądają... uroczo.Wspaniale, że tradycja dziadka nie zaginęła, ale odrodziła się w kolejnym pokoleniu. Takie wiadomości bardzo cieszą. A włąsny miód smakuje najlepiej. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym do ula nie podeszła, boję się ogromnie!
    Ale kawałeczek ciasta zjadłabym z rozkoszą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś też tak się czułam, ale po "edukacji" przestałam się ich bać. Teraz tylko podziwiam ich mądrość i zorganizowanie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.