Poffertjes i holenderskie wspomnienia.


Od wielu lat ciągnęło mnie do Holandii, ale ciągle wyjeżdżaliśmy gdzieś indziej. Moja styczność z ziemią holenderską ograniczała się do dwóch międzylądowań w Amsterdamie, a przecież tam jest tyle rzeczy, które lubię. Moje ulubione malarstwo to malarstwo holenderskie, za dojrzałą, kilkuletnią Goudę dałabym się pokroić, mam słabość do wiatraków i latarni morskich, uwielbiam śledzie i jazdę na rowerze...
No i pojechaliśmy. Kilkanaście dni spowodowało, że zakochałam się w tym kraju. W małych miasteczkach i w dużych miastach, w matjasach podawanych  w bułce z ogórkami i siekaną cebulą, w stroopwaflach, w siedzeniu godzinami w kawiarniach korzystając z promieni słońca, w kamienicach nad kanałami, w życzliwości i uśmiechu Holendrów, w czarnych rowerach, w ścieżkach rowerowych, które są nawet w najmniejszej wiosce, w domach z dachami krytymi strzechą, w oszałamiającym zapachu pól pełnych kwitnących hiacyntów.... dużo tych rzeczy.

Ten wyjazd był dla mnie też bardzo ważny i przyjemny dlatego, że postanowiłam zrealizować pewien pomysł  i... zrobiłam to. Niedługo Wam o nim opowiem, a na razie zapraszam na maleńkie holenderskie naleśniczki poffertjes. Jeżeli nie macie specjalnej patelni usmażcie je na zwykłej. Dobrze smakują na śniadanie jak i jako mała przekąska. Ja lubię je bardzo z dodatkiem truskawek i cukru pudru.


Poffertjes

1 szklanka ciepłego mleka
3/4 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżka drobnego cukru
1 1/2 szklanki mąki pszennej
skórka starta z 1/4 cytryny
2 jajka (roztrzepane)
rdzeń z 1/2 laski wanilii
1 1/2 łyżki stopionego masła
szczypta soli 

do podania
stopione masło
cukier puder
syrop klonowym 
miód

W miseczce wymieszać mleko z drożdżami i cukrem. Odstawić na 5 minut. Dodać jajka i wymieszać. Dodać wanilię, skórkę z cytryny, masło i sól. Wymieszać. Dodać mąkę i wymieszać/zmiksować na gładką masę. Odstawić ciasto na 20 minut. Patelnię do poffertjes posmarować lekko olejem, rozgrzać na średnim ogniu i wypełnić dołki ciastem do połowy. Kiedy na wierzchu ciasta pojawią się pęcherzyki, które pękając zmienią się w małe dziurki, obrócić delikatnie naleśniczki na drugą stronę. Najłatwiej zrobić to przy pomocy dwóch wykałaczek lub patyczków do szaszłyków. Smażyć do zrumienienia. Tak samo postąpić z resztą ciasta.
Podawać na ciepło z cukrem pudrem, roztopionym masłem, syropem klonowym...













Komentarze

  1. Narobiłaś mi ochoty na poffertjes...szkoda, że nie mam jak ich zrobić:(
    A zdjęcia są śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie da się nie lubić Holandii, a te bułki ze śledziem, to najlepszy street food jaki jadłam w życiu!
    Dzięki za przepis, poffertjes będą w niedzielę na śniadanie, szkoda że ze zwykłej patelni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naleśniczki wyglądają obłędnie <3
    Ostatnio też zaczęło ciągnąć mnie do Holandii :) może w końcu tam zawitam :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Lo! Też uwielbiam Holandię i jej wszechobecny spokój. nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tam życie płynie jakoś wolniej... Ściskam serdecznie - Dorota (mama Kaśki, współtwórczyni "straganu z jajami" ;)-stare czasy : )))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.