Moje idealne pączki i kilka praktycznych rad dotyczących ich przyrządzania.
Muszę przyznać, że nigdy w Tłusty Czwartek nie stałam
w kolejce do cukierni po pączki. One nie należały do moich ulubionych
ciastek. Zawsze wybierałam te upieczone przez moją mamę lub babcię i
nadziewane wiśniami. Od wielu lat, raz do roku piekłam je też sama
korzystając ze starych przepisów z książek mojej mamy. Lubiłam je jeść,
szczególnie jeszcze ciepłe, ale tak samo mogłam przeżyć rok bez pączków.
Do dzisiaj. Te pączki są niezwykle delikatne i puszyste, a jednocześnie
bogate w smaku i aromatyczne. Ciasto jest miękkie, ale dzięki dużej
zawartości masła idealnie formuje się w kule bez konieczności
podsypywania mąką.
Co jest ważne w przyrządzaniu i smażeniu pączków ?
Istotne
jest, żeby po pierwszym wyrastaniu, przez chwilę wyrabiać ciasto
dłonią, aby je odgazować. Dzięki temu uformowane pączki będą dobrze
rosnąć.
Do
formowania pączków nie podsypywać ich mąką. Mąka spali się w tłuszczu i
nada mu brzydki kolor i smak. To ciasto łatwo się formuje, dzięki dużej
zawartości masła. Jeżeli potrzebujecie pomocy przy formowaniu, lepiej
posmarować dłonie olejem o neutralnym smaku.
Dzięki dodatkowi mocnego alkoholu pączki nie nasiąkają tłuszczem w trakcie smażenia.
Użyjcie
dobrej jakości masła. Masło niskiej jakości może zawierać dużo wody,
która będzie miała negatywny wpływ na jakość ciasta.
Do
drugiego wyrastania pączki przykrywam gazą, żeby nie obeschły. W ich
przypadku ściereczka kuchenna jest za ciężka. Pączkom trzeba pozwolić
dobrze wyrosnąć. Jasne obwódki powstają właśnie wtedy, kiedy ciasto jest
lekkie i wyrośnięte.
Przekładać do rozgrzanego tłuszczu trzeba bardzo delikatnie.
Aby pączki smażyły się równomiernie, dobrze uformować je w idealnie równe porcje. Ja odważam ciasto po 50 g na 1 pączek.
Jeżeli
zostanie Wam odrobina ciasta, wykorzystajcie ją do testu temperatury
tłuszczu. Jeżeli wrzucona kuleczka ciasta, szybko unosi się do góry i
momentalnie nie nabiera brązowego koloru, to znaczy, że temperatura jest
idealna.
Tłuszcz należy długo rozgrzewać w niskiej temperaturze, a następnie lekko podwyższyć ją.
Smażenie
w zbyt niskiej spowoduje, że ciasto nasiąknie tłuszczem, w zbyt
wysokiej, spowoduje, że wierzch pączków się spali, a wnętrze będzie
surowe.
Tłuszczu
powinno być dużo, żeby pączki swobodnie pływały. Wbrew pozorom, dzięki
smażeniu w dużej ilości tłuszczu ciasto mniej nim nasiąka.
Jeżeli tłuszcz za bardzo się rozgrzał, można szybko obniżyć jego temperaturę wrzucając do niego przepołowiony, obrany ziemniak.
Pączki
nadziewam po usmażeniu. Dzięki temu mogę go dać dużo (tak jak lubimy), a
ciężar nadzienia nie będzie ciągnął w dół delikatnych pączków w trakcie
smażenia. Do nadziewania używam rękawa cukierniczego z końcówką
specjalnie do tego przeznaczoną.
Pączki (idealne)
zaczyn
60 g świeżych drożdży
100 g mąki pszennej (typu 550)
1 łyżka drobnego cukru
1/3 szklanki letniego mleka
400 g mąki pszennej (typu 550)
80 g drobnego cukru
8 żółtek (w temperaturze pokojowej)
1 szklanka (250 ml) słodkiej śmietanki (podgrzanej do letniej temperatury)
rdzeń z 1 laski wanilii
150 g stopionego letniego masła
szczypta soli
30 ml spirytusu (dodałam 60% rumu Stroh)
skórka starta z 1/3 cytryny
nadzienie
słoik marmolady wieloowocowej
2 łyżki konfitury z płatków róż
lukier
cukier puder
sok z cytryny
1/2 łyżeczki rumu
tłuszcz do smażenia (olej, smalec, planta)
Przygotować
zaczyn. W miseczce wymieszać letnie mleko z drożdżami. Dodać mąkę i 1
łyżkę cukru. Odstawić zaczyn, aż urośnie i podwoi swoją objętość. W
dużej misce zmiksować żółtka z cukrem i wanilią. Dodać zaczyn i
wymieszać. Dodać śmietankę, spirytus (rum) i skórkę z cytryny.
Wymieszać. Dodać mąkę i sól i zmiksować całość (końcówki haki) na
wolnych obrotach do połączenia. Cały czas miksując dodawać po trochu
masło. Ciasto wyrabiać jeszcze około 10 minut, aż stanie się gładkie i
elastyczne. Ciasto odłożyć w misce do wyrastania na około 1 godzinę.
Miskę przykryć ściereczką. Wyrośnięte ciasto powinno podwoić swoją
objętość.
Ciasto
wyrobić dłońmi przez chwilę, żeby pozbyć się nadmiaru gazów i podzielić
na około 20 równych części. Chcąc uzyskać równe pączki najlepiej każdą
porcję ciasta warzyć. Moje pączki warzyły po 50 g. Na dużej blasze
wyłożyć arkusz papieru do pieczenia i lekko posmarować go olejem. Z
porcji ciasta formować kule. Ja zwijam je jak do formowania bułeczek, a
potem jeszcze toczę pomiędzy wewnętrzną częścią obu dłoni. Pączki
układać zachowując 4-5 cm odstępy na blasze wyłożonej papierem. Przykryć
delikatnie gazą i odłożyć do ponownego wyrastania.
Kiedy pączki rosną, rozgrzać tłuszcz na najmniejszym ogniu
w szerokim i płaskim rondlu. Pączki powinny swobodnie pływać w trakcie
smażenia. Tłuszcz powinno rozgrzewać się długo do temperatury 180 stopni
C.
Kiedy
pączki ponownie wyrosną (prawie podwoją swoją objętość) bardzo
delikatnie przenieść je w dłoniach i włożyć do tłuszczu. Smażyć po 3
sztuki. Kiedy jedna połowa pączków się zrumieni, delikatnie je obrócić
patyczkiem i smażyć do uzyskania jasnobrązowego koloru. Pączki wyjąć
łyżką cedzakową i ułożyć na dużym talerzu wyłożonym ręcznikiem
kuchennym.
Tak samo smażyć resztę pączków.
Marmoladę
wymieszać z konfiturą z płatków róż. Włożyć całość do worka
cukierniczego z końcówką do nadziewania. Nadziewać każdy pączek
nakłuwając go końcówką z boku albo od spodu. Polukrować lukrem
przyrządzonym z cukru pudru wymieszanego z rumem i sokiem z cytryny.
Przepis Maria Lemnis i Henryk Vitry z książki "W staropolskiej kuchni"
Smacznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPieknie wygladaja. Ja niestety za paczkami nie przepadam (jesli juz, to wybieram te bez nadzienia albo faworki), jednak na Twoje bym sie na pewno skusila ;)
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam, dla. mnie tez pączki mogłyby nie istnieć, ale te mnie zachwyciły. To tym bardziej cieszę sie, ze te podobają ci się.
UsuńMam podobny przepis ale te dodatkowe wskazówki są przydatne, Zwłaszcza to o powtórnym wyrobieniu ciasta i niepodsypywaniu mąką. Zrobię tak. A na równe części dzielę szklanką.
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, ze wskazówki okazały się pomocne. Metoda szklankowa rzeczywiście jest bardzo dobra.
Usuńnajlepsze na świecie pączki robi moja Babcia <3
OdpowiedzUsuńBabcine zawsze smakują najlepiej.
UsuńWspaniałe te pączki! i jakie świetne rady dotyczące ich przygotowania :)
OdpowiedzUsuńCieszę sie, ze ci sie podobają. Mam nadzieje, ze okażą sie przydatne.
UsuńLubie, robie i troche sie poduczylam co do masla....
OdpowiedzUsuńSezon pączkowy jeszcze chwilę potrwa, to może zrobimy ich więcej?
UsuńNo faktycznie wyglądają idealnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Ci się podobają.
Usuńprześliczne , tez korzystam z tej książki
OdpowiedzUsuńDużo w niej fajnych przepisów :-)
UsuńWłaśnie wyrastają :) Zobaczymy jak mi wyjdą :)
OdpowiedzUsuńNiech pięknie rosną :-) Czekam na wieści jak smakowały.
UsuńNiestety paczki wcale nie wyszly. Chyba za duzo masla, nie dalo sie wrobic w ciasto i potem paczki nie chcialy rosnoc w gore, tylko sie poszezaly w boki. Nie dalo sie ich podniesc bo po prostu kompletnie opadly.
OdpowiedzUsuń