Moje szwajcarskie klimaty. Piknik w Gruyère i nadziewane bułeczki.


Czytelnicy tego bloga wiedzą, że uwielbiam pikniki. Jedyny czas kiedy zamiera nasza piknikowa aktywność to zima. Nie potrzebuję zachęty, żeby spakować koszyki i wyruszyć na posiłek pod chmurką. W weekendy z przyjemnością wyjeżdżamy w Polskę, żeby poznać nowe miejsca i zjeść coś dobrego na łonie przyrody. W piątek pichcę do późna, żeby zapełnić smakołykami kosze na wyjazd. To są wtedy takie typowe pikniki, pod chmurką, na kocu. Większość smakołyków to przyrządzane przeze mnie potrawy. Kupuję tylko wino, kawałek dobrego sera i czasami bagietki. Reszta to dzieło moich rąk. W naszej rodzinnej tradycji mamy też inne pikniki - pikniki podróżne. Jadąc gdzieś w dalszą podróż bardzo często zatrzymujemy się na posiłek gdzieś na łonie przyrody, zajadając się miejscowymi smakołykami kupionymi na targu, w sklepie, u producenta... To świetny sposób na poznanie miejscowych smaków i potraw, ale także przemiła przerwa w podróży na odpoczynek. Bez problemu można kupić produkty, które nie zepsują się nawet w gorący dzień i bez problemu można znaleźć świetne miejsce na odpoczynek. Jadaliśmy już w miejskich parkach, nad brzegami jezior, na plaży... Czasami wystarczy w podróży zjechać z autostrady, żeby znaleźć urokliwe miejsce na odpoczynek. Taki posiłek w porównaniu z jedzeniem na stacji benzynowej nie ma sobie równych. Piknikowanie weszło nam w krew. W czasie podróży w bagażniku zawsze mamy kosze z pełnym wyposażeniem. Ponieważ uprawiamy podróżne piknikowanie od dawna, mam już wprawę i dobrze zaopatrzone kosze.
Ostatnio na blogu panują szwajcarskie klimaty, więc dzisiaj zapraszam Was na szwajcarski piknik w Gruyère. To był właśnie taki piknik w podróży. Wracając z wakacji mieliśmy kilka dni na włóczenie się po Szwajcarii i tak jeździliśmy, smakowaliśmy i leniuchowaliśmy. Tuż przed piknikiem kupiliśmy miejscowe dojrzewające wędliny, ser Gruyère, bagietki, pasty z karczochów i z suszonych pomidorów i wino. Do tego był ser Camembert z Calvadosem, prowansalskie oliwki i oliwa. Na deser mieliśmy miejscowe gruszki w czerwonym winie, szwajcarskie pierniczki  Basler Läckerli i hit pikniku - ręcznie zrobioną czekoladę. Czekolady były niezwykłe, bo zrobione przeze mnie i synka kilka kilometrów dalej w najstarszej szwajcarskiej fabryce czekolady. Kurs czekoladowy w tamtejszej fabryce, to był prezent imieninowy dla synka. Jego radość z niespodzianki - prezentu była OGROMNA!
 
Z rozrzewnieniem wspominam tamte błogie godziny w  Gruyère .Pyszne lokalne jedzenie, piękne widoki i wspólny czas. Piszę Wam o tym, aby zachęcić Was do piknikowania. Czasami niewiele trzeba, żeby spędzić wspaniale czas w trakcie podróży.
 
Będąc w szwajcarskich klimatach przyrządziłam nadziewane bułeczki z dodatkiem sera Gruyère. Są pyszne. Delikatne, puszyste ciasto otula aromatyczne nadzienie. Te bułeczki w kształcie ślimaczków idealnie sprawdzają się na piknikach, jako jedzenie w podróży, do pracy, do szkoły... I są bardzo proste do zrobienia. Ważną rzeczą w ich przyrządzeniu jest dobre odciśnięcie startej cukinii. Oczywiście można użyć innego gatunku sera.
Ciasto na bułeczki jest dość luźne, dlatego wymaga podsypania mąką przed wałkowaniem. Takie luźne ciasto po upieczeniu jest bardzo delikatne i puszyste.
 
Niedługo po prawej stronie bloga znajdziecie spis potraw idealnie nadających się na pikniki.
 
Dobrego tygodnia Wam życzę.













Zawijane bułeczki z cukinią i serem  Gruyère 
Petits pains aux courgettes et Gruyère AOC
ciasto

15 g świeżych drożdży
                                                    300 ml ciepłej wody
2 łyżki oliwy z oliwek
1 1/2 łyżki soli morskiej (lub 1 łyżka zwykłej)
450 g mąki pszennej
mąka do podsypania blatu
 
nadzienie
200 g sera  Gruyère
250 g cukinii (1 średniej wielkości)
1 czerwona papryka
4 łyżki pesto z bazylii
1 duży ząbek czosnku
4 łyżki pokrojonych w paski suszonych pomidorów
 
Pokruszone drożdże włożyć do miseczki. Dodać wodę, oliwę i sól. Wymieszać. Dosypać mąkę i miksować całość (końcówki haki) do uzyskania gładkiego i elastycznego ciasta (około 10 minut). Przykryć miskę ściereczką i odstawić ciasto do wyrośnięcia na 30 minut. Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Mocno posypać mąką blat, położyć na nim ciasto i posypać mocno mąką wierzch ciasta. Rozwałkować je na długi prostokąt o grubości około 7 mm. Rozłożyć na cieście nadzienie i zwinąć całość w rulon. Ciąć go na kawałki 3-4 cm i układać je na dużej blasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując odstępy. 2 cm - bułeczki połączą się w trakcie pieczenia i stworzą całość po upieczeniu. Będą dobre jako bułeczki do odrywania. 5 cm - bułeczki będą upieczone pojedyńczo.
Bułeczki odstawić do wyrośnięcia na 20 minut.
 
Piec w 200 stopniach C przez 25-30 minut. Podawać ciepłe lub wystudzone.
 
Nadzienie. Zetrzeć na tarce o grubych oczkach cukinię. Zawinąć ją w kawałek gazy i dobrze odcisnąć z nadmiaru soku. Przełożyć do miski. Dodać starty ser (grubo, tak jak cukinię), wyciśnięty czosnek, suszone pomidory, pesto i paprykę pokrojoną w kostkę. Wymieszać i ewentualnie posolić do smaku. Jeżeli nadzienie jest bardzo suche dodać 1-2 łyżki oliwy ze słoika z suszonymi pomidorami.



Komentarze

  1. bardzo fajny wpis i piękne zdjęcia, uwielbiam ser Gruyere i chętnie skorzystam z przepisu na bułeczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać. Cieszę się, że podoba Ci się post i przepis. A bułeczki warte są zrobienia.

      Usuń
  2. Bardzo klimatyczne zdjecia! Zapachnialo latem i wakacjami :) Myslalam sobie wtedy o Was... :)

    Milego tygodnia Lo! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja o Tobie. Szczególnie kiedy spędzaliśmy godziny w serwisie samochodowym w Genewie, w czasie kiedy mieliśmy być w winnicach Saint Saphorin, które polecałaś. Na pocieszenie kupiliśmy tamtejsze wino w sklepie. To był piękny szwajcarski czas. Trzymaj się ciepło.

      Usuń
  3. Uwielbiam takie wpisy a Ty jesteś mistrzynią od przenoszenia w czasie:-). Czekam na polepszenie pogody i koniecznie zabieram moją córcię na piknik.
    Bułeczki urocze a ta ręcznie wykonana czekolada wygląda nieziemsko:-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemiło czyta mi się to co napisałaś. Bardzo się cieszę. Koniecznie wybierzcie się na piknik. To wspaniała sprawa. Czekolad było duuuużo i były pysznościowe. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Czekam tylko na cieplejsze dni i wyruszam z moim piknikowym koszem w teren :) Buleczki wygladaja pysznie. Pomysl z piknikowaniem w podrozy naprawde swietny (ze tez sama na to nie wpadlam:) Koniecznie do wyprobowania :))

    Pozdrawiam ceiplo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech żyją pikniki. Ja też nie mogę się doczekać. A te podróżne bardzo polecam. Fajna sprawa.

      Usuń
  5. Ale pięknie! Nabrałam ochoty na piknikowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie popiknikuj tej wiosny. To wspaniała sprawa.

      Usuń
  6. A ja tak dawno nie byłam na pikniku...Twoje zdjęcia mają niesamowity urok:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo. Wybierz się na piknik koniecznie. To świetna forma na wspólne spędzanie czasu.

      Usuń
  7. pysznie :) rozpłynęłam się na widok tego słońca na zdjęciach no i oczywiście bułeczek :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że takie ciepłe emocje wzbudziły w Tobie te zdjęcia. Pozdrowienia serdeczne.

      Usuń
  8. Piknikowanie w podróży to cudny sposób umilenia długiej drogi. Pamiętam zeszłoroczny majowy wyjazd do Włoch i piknik niedaleko austriackiej granicy z pięknym widokiem na Alpy i palącym słońcem. Rozłożyliśmy składniki i tworzyliśmy min. bułki z pomidorem, mozarellą i ziołami, a na deser maślane drożdżówki cynamonowe. Prosto, ale w takich okolicznościach smakowały jak królewskie jedzenie. Teraz czekam na pierwsze pikniki połączone z rysowaniem, a Twoje bułeczki to smakowita propozycja. Bardzo klimatyczne zdjęcia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie podróżne piknikowanie nie wymaga wymyślnych dań, a sprawia masę przyjemności. Pikniki z rysowaniem... przypomniałaś mi dawne czasy, kiedy siedzieliśmy z dzieciakami w sadzie czereśniowym, a one rysowały otoczenie. Cudne chwile. Musimy zrobić powtórkę. Dzięki za odświeżenie tych wspomnień. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. ale pyszne piknikowanie :) wspaniały klimat, słoneczko... ehhh. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, takie piknikowanie ma masę uroku. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. jeju, ale pyszne zdjęcia robisz :) Magia

    OdpowiedzUsuń
  11. alaz klimat. napatrzec sie nie moge!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że piszę pod tym postem, ale potrzebuję porady. Bardzo chciałam zrobić ten tort jagodowy (http://pistachio-lo.blogspot.com/2011/04/rozkosz-dla-podniebienia-i-tort.html), chodzi on za mną od kilku miesięcy. Mam wkrótce bardzo ważną dla mnie uroczystość i chciałam zrobić coś niebanalnego. I nie wyobrażam sobie, żeby było to coś innego niż ten tort, jest obłędny. Tylko jest jeden problem. Gości będzie 15-20. Na ile porcji on wychodził? I jak kroić porcje z tymi biszkoptami? Zupełnie nie wiem co zrobić, zwiększyć jakoś proporcje, upiec większe blaty? Zrobić może dwa torty? Ale czy to nie będzie głupio wyglądało? A może do drugiego użyć innych owoców, np. wariant z malinami? Błagam o pomoc, naprawdę bardzo mi zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taką liczbę osób zrobiłabym dwa torty. To nie będzie źle wyglądało. Jeden może być np truskawkowy lub malinowy, jeżynowy (z mrożonych owoców). Kroję plastry na połączeniach biszkoptów . W zależności od wielkości porcji 1-2 biszkopty, ale raczej porcja ma bok o szerokości jednego.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.