Moje szwajcarskie klimaty. Emmentaler i pyszny tost z czerwoną cebulą.
W marcu na blogu było trochę alzackich klimatów i smaków, kwiecień zaś będzie u mnie miesiącem Szwajcarii. Nie wiem dlaczego nie było jeszcze u mnie szwajacarskich klimatów, skoro to jeden z moich ulubionych celów podróży.
Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej podróży do tego kraju. Mój mąż jeździł tam służbowo i przywoził nam różne smakołyki. Najważniejsze jednak były opowieści, które wywołały u mnie wielką potrzebę poznania tego kraju. Z czym kojarzy mi się Szwajcaria? Oczywiście z serami, czekoladą, zegarkami, scyzorykami, czerwonym krzyżem..., ale najważniejsze jest dla mnie... poczucie bezpieczeństwa jakie tam odczuwam. Mimo, że Szwajcaria daje mi czasami po nosie, to zawsze z radością tam wracam i nie ustaję w zachwytach. Raz w życiu okradziono nam samochód i zdarzyło się to właśnie w tym kraju (najgorsze, że zrobili to nasi rodacy), tam zmusiło nas życie do wymiany koła w samochodzie (w cenie za jaką mogliśmy kupić sobie niezły rower, a nawet dwa), tam w czasie pobytu przeżyłam największe ulewy i wiele planów musiało ulec zmianie, tam pierwszy raz w życiu terminal zjadł mi kartę, tam pracownicy lotniska zachowali się tak wspaniale, że czułam się jak bohaterka filmu szpiegowskiego i... postanowiłam latać ich liniami, kiedy się tylko da... To kraj, w którym nigdy nie jest mi nudno.
W Szwajcarii zrobiliśmy sobie pierwszy piknik w mieście. Z pewną nieśmiałością rozłożyliśmy wiktuały w parku nad jeziorem, oczekując gorszących spojrzeń, a spotkało się to z wielkim entuzjazmem mieszkańców. Było to wiele lat temu i nie było to powszechne tak jak teraz. Tam zachwyciłam się ogromem i potęgą gór, tam poczułam niezwykły zapach alpejskich łąk. Tam widziałam krowy o różnej długości nóg (takie sprawiały wrażenie pasąc się na stromych zboczach), tam poznałam smak dojrzałego sera, tam poczułam co znaczy wolność przekraczania granicy, tam zapragnęłam jeździć pociągami, tam czułam wielką dumę przysłuchując się wymianie zdań pomiędzy synkiem a maître chocolatier, tam kupuję najtańszą pastę z wanilii, tam gram w szachy w parku...
To na tyle z moich wynurzeń dotyczących stosunku do tego kraju.
Teraz czas na ser. Dzisiaj opowiem Wam o Emmentalerze, który jest składnikiem dzisiejszego przepisu.
Emmentaler AOC to chyba najsłynniejszy szwajcarski ser. Produkowany jest w małych serowarniach w dolinie rzeki Emme (Emmental) w kantonie berneńskim. Ser wytwarza się z z niepasteryzowanego mleka krów żywionych trawą i sianem. Zakazane jest karmienie krów kiszonką. Z 12 litrów świeżego mleka otrzymuje się jeden kilogram sera, co daje zużycie 1000 litrów mleka na jeden serowy krąg (80 kg). Krąg sera ma średnicę 80-100 cm i waży 75-100 kg. Te zasady mają wpływ na ostateczny smak sera. Delikatny o orzechowym aromacie w młodych serach (minimalny wiek sera to cztery miesiące) do bogatszego w serach starszych: ośmiomiesięcznych (reserve) i czternastomiesięcznych (premier cru). Charakterystyczne dla tego sera są liczne dziury znajdujące się w miąższu. Kiedyś były traktowane jako błąd serowara popełniony w trakcie produkcji, obecnie są one bardzo lubiane, a wręcz charakterystyczne dla sera. Wielkość dziur w dobrej jakości serze jest ściśle określona (od rozmiaru wiśni do rozmiaru orzecha włoskiego).
Emmentaler, gruyère i sbrinz stanowią dwie trzecie produkcji serów w Szwajcarii i ponad połowa ich produkcji jest eksportowana. Sery przeznaczone na eksport są specjalnie oznaczane. Na krążku sera znajdują się promieniście ułożone nazwa sera i napis "Switzerland", a także symbol gracza na rogu alpejskim.
W Affolten dolinie rzeki Emme znajduje się serowarnia, w której turyści mogą przyglądać się procesowi produkcji sera. Obok jest sklep i restauracja. Ta dolina to zresztą wspaniałe miejsce na spędzenie wakacji. Pagórkowaty teren ze starą wiejską zabudową to idealne miejsce na piesze i rowerowe wycieczki. Sielsko, wiejsko, beztrosko.
Emmentaler Schaukäserei
Affoltern im Emmental
czynne 9.00-17.00 (w sezonie letnim do 18.30)
Teraz czas na przepis. Dzisiaj zapraszam Was na ciepłą kanapkę - tost z lekko karmelizowaną cebulą, Emmentalerem i długo dojrzewającą szynką. Dobre, rozgrzewające, szybkie danie na tę porę roku. Po obejrzeniu prognozy na najbliższe dni działa wręcz pokrzepiająco.
Tosty z serem Emmentaler i z czerwoną cebulą
Rye bread toastie with emmental and red onionsgo
1 łyżka oliwy
15 g masła
1 duża czerwona cebula
2 łyżeczki brązowego cukru
1/4 łyżeczki soli
1 łyżka octu balsamiczne
świeżo zmielony pieprz
4 kromki żytniego chleba (użyłam pszenno żytniego na zakwasie)
30 g miękkiego masła
85 g startego sera Emmentaler
2 plastry długo dojrzewającej szynki (opcjonalnie)
Obraną cebulę przekroić na pół i pokroić w bardzo cienkie plastry (użyłam tarki z ostrzami w kształcie litery V). Na patelni rozgrzać masło z oliwą. Dodać cebulę i smażyć ją mieszając przez 5 minut. Dodać brązowy cukier i sól i smażyć mieszając przez 10 minut (na najmniejszym ogniu). Dodać ocet i podgrzewać przez 1 minutę. Doprawić pieprzem i wymieszać. Tak przygotowaną cebulę można przechowywać w lodówce do 5 dni. Kromki chleba posmarować masłem (po złożeniu masło powinno być na zewnątrz). Na dwóch ułożyć cebulę i starty ser. Można położyć jeszcze plaster szynki. Przykryć pozostałymi kromkami chleba i całość lekko docisnąć. Podgrzewać tosty na patelni po 5 minut z każdej strony (do chwili, aż ser rozstopi się). Przekroić na pół przed podaniem.
Przepis Deb Perelman z książki: "The smitten kitchen cookbook".
Smakowita kanapka, dziękuję za pomysł.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się podoba. Na taką pogodę - idealna.
Usuńwspaniały post, cudowne zdjecia i smakowita kanapeczka:)
OdpowiedzUsuńKomentarz pełen cudowności - dzięki.
Usuńale apetyczny tościk :) myślę, że zrobię jak tylko ementaler kupię sobie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo. Myślę, że zasmakujesz w tym połączeniu.
UsuńSzwajcaria jest rzeczywiście niezwykła pod wieloma względami. Przygarnęła mnie i zaadoptowała gdy prawdziwa ojczyzna miała mnie w głębokim poważaniu. Tak jest do dziś i nigdy jej tego nie zapomnę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa patrzę na Szwajcarię oczami turystki, to zupełnie inna perspektywa niż u Ciebie. Tym bardziej mnie cieszy, że ten kraj ma kolejny plus. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńA to wygląda nieźle. Myślę, że konfitura z czerwonej cebuli też się nada.
OdpowiedzUsuńJasne, że tak!
UsuńBardzo chciałabym odwiedzić kiedyś tą serowarnię :) Mam nadzieję, że trafi się taka możliwość :) A takie tosty - to musi być niebo w gębie. bardzo, ale to bardzo lubię taką czerwoną cebulę z cukrem i octem balsamicznym - jest wspaniała w smaku. Z pysznym serem musi być doskonałym połączeniem.
OdpowiedzUsuńShinju, to ja Ci życzę tego. Co do cebuli. Zgadzam się z Tobą całkowicie. W tym toście w połączeniu z serem smakuje świetnie.
Usuńpycha ;d
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam tu do Ciebie wpadać, zawsze tak ciekawie piszesz i tylu rzeczy można się dowiedzieć. W Szwajcarii nigdy nie byłam i aż mam ochotę w tym roku zrobić sobie tam wycieczkę i doświadczyć tego o czym piszesz oczywiście nie mam tu na myśli okradzenia samochodu:-)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie miło czyta mi się Twoje słowa. Bardzo mnie one cieszą. A Szwajcarię na wakacje szczerze polecam - zwłaszcza francusko- i włoskojęzyczną część.
UsuńNiestety z tym poczuciem bezpieczenstwa roznie juz teraz bywa, by nie powiedziec, ze jest coraz gorzej :/ Nascie lat temu bylo zupelnie inaczej, co jest dosyc smutne :(
OdpowiedzUsuńA do serowej kolekcji koniecznie polecam rowniez Etivaz (choc pewnie juz znasz?), szczegolnie ten z letniego, alpejskiego wypasu :)
Pozdrawiam!
Bea, zmartwiłaś mnie, że to się zmienia. To właśnie podziwiałam w CH i tego zazdrościłam mieszkańcom. Nie znam tego sera, ale to... wspaniale, bo mam do odkrycia kolejny smak Szwajcarii. Już się nie mogę doczekać. Dzięki zaa wskazówki. Wpisuję go na listę.
UsuńFajnie z Toba Lo sobie przypomniec Szwajcarie! Dla mnei jedna rzecz jest w CH niesamowita: czystosc na ulicach, zaden kraj europejski temu nie dorowna, przynajmniej w miejscach ktore odwiedzilam (choc Lukasz mi tu krzyczy: w Bazylei jest brudno;). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń