Smaki Alzacji. Tarte flambée.
Tarte flambée to jedno z najbardziej znanych dań alzackiej kuchni. Do tego jedno z naszych ulubionych. Ostatnio kiedy synek wracał ze szkoły i powiedziałam mu, że zaraz wkładam do piekarnika tarte flambée, zaczął tak się spieszyć, że spadł w metrze ze schodów. Na siniaki cudownym pocieszeniem była właśnie ta tarta.
A czym właściwie ona jest?
Tarte flambée to cienki placek z ciasta chlebowego posmarowany crème fraîche (lekko kwaśną, gęstą i tłustą śmietaną) i posypany cieniutkimi plastrami cebuli i kawałkami boczku. Niby nic nadzwyczajnego, ale wychodzi z tego coś pysznego. Najczęściej podaje się ją na desce lub małej drewnianej łopacie piekarniczej.
Tarte flambée (po alzacku flammekueche, po niemiecku flammkuchen) w wolnym
tłumaczeniu znaczy "płonące ciasto", "pieczone w ogniu". Nazwa odnosi się do metody pieczenia. Tradycyjnie tartę piecze się w bardzo gorącym piecu chlebowym opalanym drewnem. Brzegi tarty są przypalone i mogą na nich pojawiać się wręcz małe płomyki. W dawnych czasach pieczono tę tartę w domach, w których wypiekano chleb. Po rozpaleniu w piecu i nagrzaniu go wkładano tartę flambée, żeby sprawdzić jego temperaturę. Jeżeli tarta była przypalona na brzegach po kilku minutach, znaczyło to, że piec jest jeszcze za gorący do pieczenia chleba.
Tradycyjnie tarta ma kształt nieregularnego prostokąta, ewentualnie koła. Ciasto rozwalkowuje się na bardzo cienki placek i obkłada dodatkami (śmietaną, cebulą i boczkiem). Tajemnica dobrego wypieku tej tarty w warunkach domowych zależy od kilku elementów. Piekarnik rozgrzewamy do najwyższej temperatury jaka jest możliwa w naszym modelu. Tartę najlepiej piec na wcześniej nagrzanym kamieniu do pizzy (ja rozgrzewam kawałek marmuru wielkości dużej blachy, jaki pozostał nam po remoncie w domu). Ewentualnie można przełożyć tartę na dużą blachę (z wyposażenia piekarnika) również wcześniej nagrzaną.
Kawałek gorącej tarty i kieliszek zimnego, alzackiego białego wina - PYSZNOŚCI!
Tarte flambée
ciasto
1 2/3 szklanki (200 g) mąki pszennej
1/2 łyżeczki soli
6 łyżek (90 ml) ciepłej wody
1/2 łyżeczki suszonych drożdży
1 jajko (nie zawsze daję, czasami dodaję do ciasta więcej wody)
1 łyżka oliwy lub oleju o neutralnym smaku
1 łyżeczka zakwasu (opcjonalnie)
nadzienie
1 szklanka (250 ml) crème fraîche (lub gęstej, kwaśnej śmietany - używam Danone 22 %
2 cebule pokrojone bardzo cienkie krążki
170 g boczku pokrojonego w kostkę
Drożdże wymieszać w miseczce z wodą. Odstawić na 5 minut. Po tym czasie dodać jajko i zakwas. Wymieszać. W dużej misce wymieszać mąkę z solą. Dodać płynną zawartość małej miseczki. Mikserem (końcówki haki) wyrobić całość na gładkie ciasto. Jeżeli ciasto jest za rzadkie dodać więcej mąki. Drugą miskę posmarować oliwą i przełożyć do niej ciasto do wyrastania. Odstawić na godzinę w temperaturze pokojowej lub na noc do lodówki. Po tym czasie ciasto lekko wyrobić dłonią, żeby je odgazować i podzielić na dwie części. Każdą część cienko rozwałkować na nieregularny prostokąt lub koło, posmarować śmietaną (zachowując wolne brzegi), posypać krążkami cebuli i boczku. Odstawić ponownie do wyrastania na 15 minut. Wstawić do piekarnika nagrzanego (uwagi dotyczące pieczenia na początku posta) do 260-280 stopni C i piec w zależności od temperatury 5-10 minut, aż brzegi ciasta lekko zbrązowieją, a cebula i boczek zrumienią się. Podawać od razu.
Raz piekłam tartę w temperaturze 220 stopni i też wyszła bardzo dobre.
Jak zwykle przeurocze zdjecia i bardzo apetyczny wpis.Dzieki tobie,dowiedzialam sie,skad wzial sie pomysl na te tarte!!!
OdpowiedzUsuńMialam okazje skosztowac tego przysmaku w Alzacji,jadlam grzybowa.Nie musze dodawac,ze byla pyszna.
Usciski
Serdecznie dziękuję za te przemiłe słowa. W tej tarcie jest coś niezwykłego. Nie znam osoby, która nie lubiłaby jej. I dla Ciebie uściski.
UsuńAch te Twoje zdjęcia. Zafundowałaś mi kolejny dzień bardzo przyjemnej podróży zakończonej pyszną tartą:-), bo musi być pyszna jeśli ma takie składniki i tak wygląda:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję. Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się post. A tarta zdecydowanie warta zrobienia. Pozdrawiam.
UsuńUwielbiam tą tartę :) Prosty, lecz wspaniały smak :)
OdpowiedzUsuńJa też, ja też. Jest pyszna.
Usuńo tak! to jest to! a na wierzch jeszcze świeżo mielony pieprz
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu chyba nawet widać ten pieprz:)
Usuńno właśnie to ciasto i te przypalone brzegi. nawet nie próbuję robić w domu bo i tak wiem, ze to nie będzie to :/ czasem gdy już mnie przyciśnie kupuje gotowe placki wtedy mamy namiastkę prawdziwego smaku.
OdpowiedzUsuńmy jadamy często wersje bezmięsną z kozim serem albo z serem munster, wtedy ci co lubią sypia kminek.
a ja najchętniej popijam pszenicznym piwem :)
ps. kiedyś w pewnej knajpce gdzie podawali pyszne flammekueche właściciel podpowiedział nam, ze do ciasta tylko olej rzepakowy.
A jak mnie przyciśnie piekę w domu. Jestem szczęśliwą posiadaczką piekarnika nagrzewającego się do bardzo wysokiej temperatury i robię swoją. Gdybyśmy ją jedli tylko w Alzacji bylibyśmy bardzo nieszczęśliwi. A munster... Bajka.
Usuńhttp://confrerieduveritableflammekueche.fr/index.html
UsuńOstatnio mam ciągle ochotę na domową pizzę, dobry pomysł na urozmaicenie mojej fazy ;)
OdpowiedzUsuńTo namawiam Cię na upieczenie tej. Będzie stanowić pewną odmianę, a na pewno nie będziesz żałować.
UsuńProstota w czystej postaci a smak zniewalający. Pycha!!!!
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak jak piszesz!
Usuńproste smakowite danie! moje smaki szczególnie jesienią i zimową porą :) dzięki za przepis na 100% wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to bardzo. Skoro zima ciągle trzyma, trzeba sobie podogadzać smakowo.
UsuńLo narobiłaś mi takiego apetytu na te tartę, że chyba zaraz pobiegnę i ją przygotuje :) pozdawiam :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale. Mam nadzieję, że tak się stanie. Pozdrawiam.
UsuńChyba się skuszę ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję. Warto!
UsuńUwielbiam ją:) .... proste smaki, ale jaka rozkosz na podniebieniu:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Prostota w najlepszym wydaniu. Serdeczne pozdrowienia.
UsuńUwielbiam ten smak!
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie niesamowicie klimatyczne:)
Widzę, że jest nas bardzo dużo - miłośniczek tego smaku i wcale się temu nie dziwię.
UsuńO Alzacji marzę, od czasu pewnej degustacji wspaniałych trunków koloru białego. Od czasu obejrzenia powyższych zdjęć marzenie przerodziło się w obsesję :) Może we wrześniu...
OdpowiedzUsuńTo ja Ci życzę spełnienia tego marzenia. Alzacja warta jest odwiedzin. A wina... bajeczne. Niedługo będę o nich pisać.
UsuńPyszności! :) Z chęcią bym taką tartę zjadła w tak cudownych okolicznościach jak Ty, Lo. :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Pozdrawiam:)
Majano życzę Ci zjedzenia tej tarty w alzackim miasteczku. To takie 2 w 1. Pięknie i pysznie. Pozdrowienia serdeczne.
Usuńpysznie wygląda, kolejna porcja pięknych widoków:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobały Ci się.
UsuńWiem, że się powtarzam, ale napiszę raz jeszcze: Twoje zdjęcia są zachwycające;)
OdpowiedzUsuńTwoje powtarzanie jest przemiłe i bardzo cieszę się z niego. Dziękuję.
UsuńWydawałoby się, że to danie jest banalne - nie wymaga żadnych wyszukanych składników, ale ja zajadam się nim bez końca. Cudowne alzackie wspomnienie, najpierw na dźwięk nazwy potrawy, potem - na widok zdjęć! :)
OdpowiedzUsuńU nas jest tak samo. Niby nic wielkiego, a ile radości i smaku. Cieszę się, że przypomniałam Ci miłe wspomnienia.
UsuńFlamkuchenn uwielbiam!
OdpowiedzUsuńI ja i ja!!!
UsuńRobiłam ją kiedyś często. Mój syn ja uwielbiał i nazywał "biała pizzą". Od kiedy "wyfrunął" z gniazda, zapomniałam o niej zupełnie. Dzięki za odgrzanie wspomnień. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń