Fińskie bułeczki śniadaniowe. Na słodki początek dnia.
Obiecane bułeczki. Słodkie i pulchne. Najlepsze do konfitur i
białego sera. Łatwe do zrobienia. Dobrze sprawdzają się jako baza do
francuskich tostów. Najlepsze
pierwszego dnia.
Miłego
dnia.
Fińskie bułeczki śniadaniowe
Sunnuntaipyörykät
1 paczuszka (7 g) suszonych drożdży lub 15 g świeżych
1/4 szklanki letniej wody
1 szklanka ciepłego mleka
1 szklanka cukru
1 łyżeczka soli
2 jajka
3/4 szklanki (180 g) miękkiego masła
5 1/2 - 6 szklanek mąki pszennej
wierzch
1 jajko lekko rozstrzepane
1/2 szklanki płatków migdałowych
cukier perlisty
okolo 30 bułeczek
W dużej misce rozpuścić drożdże w ciepłej wodzie. Odstawić na pięć minut. Dodać mleko, cukier, sól i jajka. Wymieszać. Dodać masło i 2 szklanki mąki. Wyrobić całość (końcówki haki) do uzyskania gładkiego ciasta. Cały czas miksując dodawać resztę mąki. Wyrobione, gładkie ciasto odstawić na 15 minut przykrywając miskę ściereczką. Po tym czasie, jeszcze raz zmiksować ciasto (1 minuta) i przełożyć do drugiej, czystej miski posmarowanej masłem lub olejem o neutralnym smaku. Miskę przykryć folią spożywczą i odstawić ciasto do wyrastania na 1 godzinę (powinno podwoić swoją objetość). Z ciasta odrywać kawałki wielkości niewielkiej mandarynki i formować z nich okrągłe bułeczki. Układać je na dużej blasze wylożonej papierem do pieczenia zachowując 4 cm odstępy. Odstawić do ponownego wyrastania na 1/2 godziny. Bułeczki posmarować jajkiem i posypać płatkami migdałów i cukrem perlistym. Piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C przez około 10-12 minut. Sudzić na kratce.
Przepis Beatrice Ojakangas z książki
"The great Scandinavian baking book".
Wspaniałe sa te bułeczki! Wyglądają tak uroczo i pysznie. Śliczne zdjęcia i piękny kubeczek z zajączkiem. Też bym taki chciała.:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Majana, serdecznie dziękuję. Kubeczek kupiłam synkowi - miłośnikowi króliczków w prezencie.
UsuńTakiej buleczki trzeba mi na dzisiejsze sniadanie :) Wygladaja znakomicie.
OdpowiedzUsuńMilego dnia :)
Majka, ja Ci chętnie upiekę. Tylko daj znać.
Usuńwspaniale rumienią mi się z ekranu :) będę piec w niedzielę! jestem pewna :)
OdpowiedzUsuńJak upieczesz, koniecznie daj znać. Bardzo lubię jak korzystasz z moich przepisów. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńwspaniałe!!! co i rusz podjadam jedną :) dzieciakom tez smakowały tylko Małżon marudził bo migdały, ale to taki już mój los ;) dziękujemy za przepis i czekamy na następne :)
UsuńDziękuję za wiadomości. Moja rada: dla Małżona bez migdałów. Co zrobić każdy ma swoje smaki. Mój nie lubi rukoli i karczochów, a my je wręcz kochamy. Dla niego przyrządzam wersje bez, a my mamy wtedy podwójne porcje naszych przysmaków. Będą następne. Możesz być pewna. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńWyglądają przepysznie :)
OdpowiedzUsuńIdealne na weekendowe leniwe śniadanie :)
Takie bułeczki dodają uroku i smaku leniwym weekendowym śniadaniom.
UsuńOj chyba w weekend się za nie wezmę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje. Bedzie mi miło jak skorzystasz z przepisu.
Usuńzrobiłam, były pyszne chociaż nie tak okrągłe
UsuńCieszę się bardzo. Dziękuję za wiadomość.
Usuńpięknie wyglądają, chyba zrobię sobie takie na niedzielne śniadanie:)
OdpowiedzUsuńAch te niedzielne śniadania... Cieszę się, że mają szanse zagościć na Twoim stole.
UsuńLo, gdyby nie czas, którego teraz ZA MAŁO, już bym je piekła... Chociaż... może po pracy... Zobaczę co się da zrobić...
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi wielkiego smaku i ochoty na wyrabianie, bo bułeczki wielkiej urody są:)
Ten czas - niedoczas. Życzę Ci przede wszystkim trochę wolnego. Na bułeczki i inne rzeczy. Pozdrawiam.
UsuńCudne tylk dlaczego fińskiej bo w przepisie nie widzę nic specyficznego, fińskiego?
OdpowiedzUsuńZ fińskiego przepisu, charakterystyczne dla niedzielnych fińskich śniadań. Pieczone w sobotę wieczór, podgrzewane w niedzielę rano.
UsuńO tak, nie ma to jak skandynawski wypiek:-) Zrobię je na niedzielę - czy już pisałam, że w Danii wiele rodzin ma zwyczaj jedzenia takich bułek w niedziele na śniadanie? (w ciągu tygodnia raczej nie).
OdpowiedzUsuńAniu, tak właśnie jest też z tymi bułkami w Finlandii. One są pieczone na niedzielne śniadania. Cudowne skandynawskie wypieki...
UsuńLo, Ty to umiesz czarować!
OdpowiedzUsuńPiękne są, idealne śniadanie! a ten kubeczek z zajączkiem przeuroczy. Gdzie go kupiłaś?:)
Kornik, dzięki wielkie. Przemiło czyta mi się Twoje słowa. Kubeczek kupiłam w Paryżu. Jantkowi - miłośnikowi królików.
UsuńPiękne i zapewne smaczne, już dodane do mojej listy rzeczy do zrobienia:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że długo tam nie będą czekać na swój czas. Pozdrawiam.
UsuńJakie okrąglutkie cudeńka :)
OdpowiedzUsuńToczenie tych krągłości bułeczek to sama przyjemność.
Usuńślicznie równiutkie, podziwiam :)
OdpowiedzUsuńKatie, serdecznie dziękuję.
Usuńaz slinka cieknie! piekne zdjecia a przepis do wyprobowania, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEdy, przemiło mi. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńCudowne bułeczki ! Takie śniadania mogłabym mieć codziennie:) Bardzo mi się podobają też Twoje zdjęcia. Nie wiem czemu, ale oglądając je od razu myślę sobie:"easy like sunday morning" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Serdecznie dziękuję. Słodkie, weekendowe śniadanie ma w sobie dużo uroku. Jest inne. Leniwe, beztroskie i... słodkie. Wspaniale, że moje zdjęcia wywołują u Ciebie takie wrażenia.
Usuńupiekłam z połowy porcji, ale musiałąm dosypać prawie całą szklankę mąki....
OdpowiedzUsuńja tez piekłam z połowy porcji ale maki było akurat :) pewnie od maki to zależy :)
UsuńJoanna. Cała szklanka na pół porcji to dużo. Ciasto z przepisu jest dość luźne, ale dzięki temu bułeczki są puszyste i delikatne. Drożdżowe ciasto zawsze lepiej jak jest luźniejsze niż twardsze. Ma to wpływ na efekt końcowy. A jakiej mąki użyłaś? Ja Lubelli do ciast drożdżowych.
Usuń650 z Lidla
UsuńSpróbuję jeszcze raz...
Trzymam w takim razie kciuki i czekam na dalsze wieści. Moja mąka to typ 550.
Usuńchyba trzeba jednak dać więcej swieżych drożdży..
UsuńA te 200 stopni to z termoobiegiem ?
Pierwszy raz piekłam w piekarniku gazowym bez termometru, ale dzisiaj piekłam u siebie - 200 stopni, 12 minut - bułeczki całkowicie blade.
Ustawiłam termoobieg i piekłam jeszcze 5 minut - troszkę się przyrumieniły...
Joanno, tu jest sporo drożdży. Dla smaku bułeczek lepiej wydłużyć czas rośnięcia niż ilość drożdży. Jak bułeczki rosną zależy od temperatury otoczenia, świeżości drożdży i temperatury wody. Czasami trzeba wydłużyć czas rośnięcia i kierować się wyglądem, a nie czasem z przepisu. Tak samo jest z temperaturą pieczenia. To bardzo indywidualna cecha piekarników. Temperatura zdecydowanie bez termoobiegu, bo bułeczki staną się wysuszone. Możesz wydłużyć czas pieczenia, żeby się zrumieniły, ale też nie piecz ich za długo. Lepiej blachę z bułeczkami ustawić w piekarniku poziom wyżej pod sam koniec pieczenia.
UsuńDopiero trzecie podejście udane :)
UsuńDałam drożdże instant, piekłam w temperaturze 220 stopni z parą przez 17 minut - wyszły ładne, wyrośnięte i rumiane.
Hurra! Jestem pełna podziwu dla twojego samozaparcia! Do piekarnika trzeba podejść indywidualnie. Ja jestem zachwycona moim, bo ciężko pracuje praktycznie codziennie i trzyma temperaturę. Bardzo się cieszę, że wyszły. Pozdrawiam.
UsuńBardzo podobały mi się te bułeczki - dlatego tyle podejść ...
UsuńPostaram się wrzucić je na bloga - jeżeli zdjęcia dobrze wyszły :)
Bułeczki wyglądają ślicznie. Ciekawa jestem smaku. Chyba będę musiała wypróbować! ;)
OdpowiedzUsuń