Café Hawelka, wiedeńskie buchteln z powidłami i rozwiązanie konkursu.


Kilkanaście lat temu, w czasie naszego wyjazdu "we dwoje", trafiliśmy pierwszy raz do Café Hawelka. Po pierwszej wizycie, były następne. Każdy dzień w Wiedniu kończył się tam. Spędzaliśmy długie godziny siedząc i gadając nad kolejnymi filiżankami kawy i kieliszkami z winem w gęstej atmosferze pełnej dymu papierosowego.  Pamiętam dokładnie ten pierwszy raz. Zajmowaliśmy maleńki stolik z marmurowym blatem przy filarze. Koło północy podeszła do nas uśmiechnięta starsza pani i postawiła talerzyk z gorącymi buchtami (buchteln). To była Josefine Hawelka, która co noc w kawiarni je piekła. Proste, pachnące,drożdżowe...  Tam pierwszy raz je jadłam. Tamten gest i uśmiech pamiętam do tej pory. Josefine już nie ma, Leopolda też już nie. Teraz tradycję nocnego pieczenia przejął ich syn  GüntherTradycja ciągle trwa. Jest doskonała kawa melange ze szklaneczką alpejskiej wody, wino, apfel strudel i oczywiście słynne buchteln. Nie ma tylko dymu z papierosów. 


Wszystko zaczęło się od ślubu Austriaczki Josefine i Czecha Leopolda w 1936 roku. Tuż przed wybuchem wojny otworzyli wspólnie kawiarnię Café Hawelka. 
Wojenna zawierucha uniemożliwiła prowadzenie działalności przez kilka lat. Niedługo po jej zakończeniu kawiarnia wznowiła działalność i szybko stała się popularnym miejscem spotkań artystów. Wnętrze jest stare, czuć w nim upływający czas i dawną świetność. Pełno w nim pożółkłych plakatów i starych zdjęć. Duch Josefine i Leopolda obecny jest w tych pociemniałych ścianach kawiarni. Najważniejszy tam jest dla mnie klimat i wspomnienia. Chcecie poczuć atmosferę dawnych, wiedeńskich kawiarni i wypić pyszną kawę? Jeżeli tak, to polubicie to miejsce.

Café
 Hawelka

poniedziałek- sobota: 8.00 - 2.00, niedziela:10 - 2.00
Dorotheergasse 6, Wiedeń
metro: Stephansplatz

A jak Café Hawelka to i oczywiście wiedeńskie buchteln. Przepis Josefine jest tajemnicą, ale ja mam dla Was równie dobry od Ewarda Plachuty -słynnego, wiedeńskiego restauratora. Najbardziej lubię drożdżowe buchty z nadzieniem z powideł - tak, tak, powidła to nie tylko polski specjał. Szczerze mówiąc zachwyciłam się ich austriacką wersją. Jest bardzo gęsta i niesamowicie mocna w smaku. To taki skoncentrowany smak naszych powideł. Bardzo owocowy, intensywny, o aksamitnej konsystencji.
Innym częstym nadzieniem w buchtach są konfitury morelowe. Buchty często pieczone są bez nadzienia, ale za to podawane z sosem waniliowym.
Najlepsze są podawane na ciepło i zjedzone w dniu wypieku.








Buchty z powidłami
Buchteln

ciasto
150 g masła (rozpuszczonego)
250 ml mleka
40 g świeżych drożdży
3 łyżki cukru (50 g)
500 g (100 g + 400 g) mąki pszennej
60 g masła (rozpuszczonego)
3 żółtka
1 jajko
1 łyżka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią
skórka starta z 1/2 cytryny
1/2 łyżeczki soli

nadzienie
400 g powideł śliwkowych
1 łyżka rumu
duża szczypta cynamonu

cukier puder do posypania

Do miseczki wlać letnie mleko. Dodać drożdże i odstawić na 5 minut. Wymieszać. Dodać  cukier i mąkę (100 g). Wymieszać  i odstawić na 10 minut w ciepłe miejsce. Dodać 60 g letniego, rozpuszczonego masła, żółtka, jajko, cukier z wanilią, skórkę z cytryny i sól. Wymieszać całość do połączenia się składników. Dodać resztę mąki (400 g) i zmiksować całość (końcówki haki) lub wyrobić ręcznie do uzyskania gładkiego ciasta. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Ciasto powinno podwoić swoją objetość. Wymieszać w miseczce powidła z rumem i cynamonem. Rozpuszczonym masłem wysmarować prostokątną formę o wymiarach 20x30 cm. Najlepiej jeżeli forma jest metalowa lub żeliwna. Moczyć dłonie w rozpuszczonym maśle i odrywać po kawałku ciasta. Każdy kawałek rozpłaszczać na dłoni na grubość 1 cm i nakładać na jego środek po 1-1 1/2 łyżeczki powideł. Zwijać ciasto w kulę, zamykając nadzienie wewnątrz. Położyć kulę w formie. Tak samo postąpić z każdym kawałkiem ciasta. Układać w formie zachowując 1 cm odstępy. Ciasto przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 20-30 minut. Wstawić formę z ciastem do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i piec do zezłocenia się wierzchu przez około 25 minut. Gorące i upieczone posmarować resztą rozpuszczonego masła i obficie posypać cukrem pudrem. Podawać ciepłe odrywając poszczególne kawałki/kule ciasta.
Z przepisu upiekłam 12 bucht.



Rozwiązanie konkursu

Dziekuję Wam za tak liczne odpowiedzi. Zagadka nie była trudna, ale też taka miała właśnie być. To miała być zabawa i przyjemność dla mnie i dla Was.
Kulinarne upominki wylosowały:

Ivi - zimową herbatę owocową (jabłko, pomarańcza, migdały, goździki, cynamon, kokos...) i mieszankę przypraw do apfelstrudla.

Monika (komentarz z 19.11.2012 20:07) zimową herbatę owocową (hibiskus, jabłko, rooibos, migdały, pomarańcza...) i mieszankę przypraw do apfelstrudla

Miss coco - korzenną mieszankę przypraw do jabłkek, ponczu, grzanego wina, ciast...

Proszę o przesłanie mailem adresów do wysyłki.




Przepis Ewald Plachuta z książki: "Plachuta, the best of viennese cuisine".

Komentarze

  1. wow, ale muszą bosko smakować, szczególnie podane na ciepło ... mniam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie na ciepło są najlepsze. Ciężko przestać je jeść.

      Usuń
  2. Chyba się nie oprę, drożdżowe to moja słabość, a te buchty zapowiadają się pysznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze Cię kuszą. Dla mnie to sama przyjemność.

      Usuń
  3. Bucht chyba nie zrobie, tu nie ma swiezych drozdzy, ale zdjecia zawsze ogladam z ogromna przyjemnoscia. Taka odrobina Paryza w Wiedniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz użyć suszonych. Do tego przepisu trzeba użyć - 7 g suszonych. Fajnie, że Ci się podobają.

      Usuń
  4. Buchty uwielbiam . Pyszności
    Cudowne zdjecia. Chciałabym kiedyś pojechać do WIednia.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majano, to ja Ci tego życzę - wizyty w Wiedniu. To świetne miasto na weekendową wyprawę. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Ostatnio jak byliśmy w Havelce udało się nam nawet porozmawiać z Herr Guntherem, zjawiskowe miejsce i zjawiskowy pan. I te buchty, ahhh :) zazdroszczę Wiednia, niedługo chyba będę musiała się tam znowu wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rozmowy i spotkania zostają w pamięci. Dobrze, że nam się zdarzają. A do Wiednia zawsze warto wracać. Tego Ci życzę.

      Usuń
  6. chętnie spędziłabym większość zimowych,późnych popołudni w tym ciepłym i (na pewno elegancko/dekadencko:) pachnącym miejscu.
    pięknie opisałaś tę słodką podróż/gdybym mogła,od razu sięgnęłabym po Twoją puszystą buchtę!swoją drogą przepadam za tym określeniem drożdżowych bułeczek,a tak rzadko je piekę..powidła własnoręcznie przygotowane czekają w słoiczkach,więc może;)

    i na sam koniec dziękuję serdecznie za wylosowanie w herbacianej zabawie:)
    ale niespodzianka z wieczora:)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimowe wieczory w ciepłych, przytulnych kawiarniach to dobry pomysł. Kiedyś tam byliśmy właśnie w taki wieczór. Mróz trzaskający na zewnątrz, a my w cieple Hawelki... Jak masz powidła, to nie zastanawiaj się już dłużej do czego ich użyc. Cieszę się, że sprawiłam Ci niespodziankę. Pozdrowienia.

      Usuń
  7. Piękna opowieść. Całkowicie się odcięłam czytając ją. Minus taki, że za szybko się skończyła ;)
    I Wy jakie macie fajne wspomnienia :)

    Gratuluję wygranym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alucha, przemiłe jest to co mi napisałaś. Dziękuję.

      Usuń
  8. A mnie nauczyła robić buchty moja babcia :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ich smak jest Ci dobrze znany. Babcie to wspaniałe nauczycielki.

      Usuń
  9. O, ja też lubię austriackie powidła śliwkowe! I buchteln :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ach, "tradition" :)
    pielęgnowane a nie tworzone na nowo, to właśnie tworzy klimat.
    przepis zapamiętuję, przyda się na zimę. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. we Francji tez jest "créme de pruneaux"

      Usuń
    2. Przeczytałam Twoje słowa i pomyślałam o "Skrzypku na dachu"... Napisz coś więcej o créme de pruneaux. Kiedyś na targu sprzedawczyni poczęstowałam mnie zmiksowanymi śliwkami z Agen. Czy to coś podobnego?

      Usuń
  11. pyszne! nie mogłam się powstrzymać, sama zjadłam trzy, jeszcze na ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wieści. Cieplutkie są NAJLEPSZE. Cieszę się, że zasmakowały. Pozdrawiam.
      b

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.