Francuskie smaki na jesień czyli rillettes i śliwki słodko kwaśne.
Każda pora roku ma swoje smaki. Chłodna, deszczowa pogoda sprzyja bardziej sycącej kuchni. Teraz nastał u mnie czas chlebów na zakwasie, czekoladowych i drożdżowych ciast i bardziej treściwych dań. Powoli moja kuchnia zaczyna się szykować do zimy. Zupełnie jak ja.
Z przepisem na rillettes pewnie poczekałabym do mrozów, gdyby nie te śliwki. Są takie jak lubię. Intensywne i aromatyczne. Idealnie współgrają i dodają smaku mięsu. Teraz robię je z sezonowych odmian, a w zimie z mrożonych (rozmrożonych). Te śliwki to także dobry pomysł na kulinarny, własnoręcznie zrobiony prezent.
My najczęściej jemy rillettes na pszenno żytnim chlebie na zakwasie. Mam swój ulubiony przepis - przepis Margotki. Podzielę się nim z Wami w następnym poście.
Dobrego tygodnia Wam życzę.
Rillettes wieprzowe
500 g łopatki wieprzowej
500 g surowego boczku wieprzowego
300 g tłuszczu wieprzowego (wytopiłam tłuszcz ze słoniny)
4 gałązki świeżego tymianku
3 liście laurowe
4 goździki
1/4 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1/4 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatałowej
sól
świeżo zmielony pieprz
Pokroić łopatkę na 2 cm szerokości plastry, a boczek na 1 cm. Do garnka (najlepiej żeliwnego) wlać 100 ml wody i dodać tłuszcz. Podgrzać całość na najmniejszym ogniu. Dodać mięso. Tymianek, goździki i liście laurowe zawinąć w kawałek gazy i dodać do mięsa. Podgrzewać całość na najmniejszym ogniu przez 4 godziny. Płyn w czasie gotowania nie powinien wrzeć. Mięso nie powinno zbrązowieć. Ma się tylko dusić. Zamieszać całość od czasu do czasu w trakcie gotowania. Garnek zdjąć z ognia i pozostawić całość do wystudzenia. Wyjąć woreczek z przyprawami. Przy pomocy palców lub dwóch widelców porozdzielać mięso na maleńkie włókienka. Przełożyć do miski. Dodać sól i pieprz do smaku, ziele angielskie i gałkę. Dodać pozostały w garnku płyn i tłuszcz. Całość dobrze wymieszać. Przełożyć rillettes do szklanych słoików. Jeżeli chcemy je dłużej przechowywać (do 4 miesięcy), wierzch należy zalać 5 mm warstwą tłuszczu. Najlepiej smakuje po 2-3 dniach przechowywania w lodówce. Tak jak pasztety rillettes potrzebuje chwili odpoczynku na wydobycie z siebie pełni smaku.
Rillettes przechowywać w lodówce.
Śliwki słodko kwaśne
100 ml octu z czerwonego wina
100 ml octu z sherry
250 g cukru
5 cm laska cynamonu
1-2 goździki (opcjonalnie)
350 g śliwek
Śliwki przepołowić i wyjąć pestki. Wlać oba rodzaje octu do rondelka. Dodać cukier, goździki i cynamon. Podgrzewać całość na małym ogniu do chwili rozpuszczenia się cukru. Mieszać od czasu do czasu. Od chwili rozpuszczenia się cukru podgrzewać całość jeszcze przez 7 minut. Płyn powinien osiągnąć konsystencję lekkiego syropu. Dodać śliwki i podgrzewać całość przez 5 minut. Zdjąć z ognia i pozostawić do wystudzenia. Przechowywać w słoiku w lodówce. Można również wlać gorące do wyparzonych słoików i zamknąć. Wtedy nie trzeba przechowywać śliwek w lodówce.
Przepisy Diana Henry z książki "Food from plenty".
Prawdziwie jesienne smakowitości!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jesień na całego - w kuchni i za oknem.
Usuńprzepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Bardzo mnie to cieszy.
Usuńcóż za pyszny post :)
OdpowiedzUsuńLeloop, serdeczne dzięki.
UsuńWygląda tak smakowicie, że aż ślinka cieknie, a ja przecież już po śniadaniu... To danie jest dla mnie nowością, a lubię takie, więc muszę zrobić. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zrobisz i dasz mi znać jak smakowało. Cieszę się, że post przypadł Ci do... smaku. Pozdrawiam.
Usuńwspaniałe jedzenie!!! tego typu śliwki uwielbiam a i smarowidłem mięsnym bym je pogardziła :)
OdpowiedzUsuńA w duecie jak smakuje...
UsuńBrzmi pysznie. Mnie też na jesienno-zimowe słoty bierze na takie jedzenie...
OdpowiedzUsuńDzięki Mich. Niedługo znajdziesz tu więcej takich dań. Mam nadzieję, że i one Ci podpasują.
Usuńśliwki słodko-kwaśnie. ooch, zjadłabym. :)
OdpowiedzUsuńKorzystaj z przepisu. Jeszcze sezon śliwkowy trwa.
UsuńMM. Pycha<3
OdpowiedzUsuńFajnie...
UsuńUwielbiam wszelkiej masci rilettes :) I do tego te sliwki...poezja :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Fajnie mieć w lodówce taki pełen słoiczek. A te śliwki doskonale pasują do rillettes.
UsuńPorcja tłuszczyku na jesień jak znalazł :-)
OdpowiedzUsuńTo chyba niezbędny składnik na chłody jesieni.
UsuńNa rillettes ostrzę sobie zęby już od jakiegoś czasu, podobnie jak na pasztet wiejski. Chyba dostałam od Ciebie "kopa" i jest szansa nie tylko na myślenie ale i na działanie. Spróbuję Twojej wersji.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. Nadszedł czas na działania.
UsuńPiękne zdjęcia i świetne smaki! Chciałabym posmakować tych śliwek, ciekawią mnie :)
OdpowiedzUsuńKatie, serdecznie dziękuję. Na śliwki namawiam Cię dopóki sezon trwa. Warto.
Usuńrewelacyjna propozycja, wlasnie takie polaczenie czyni je idealnym.......do tego pyszny chleb i wieczor jest uratowany :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Gosiu, zdecydowanie tak. To połączenie mięsa i śliwek jest świetne. A do tego pyszny chleb. Jeszcze tylko kieliszek wina...
UsuńTwoja jesień jest przepyszna! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStaram się bardzo. Łatwiej wtedy znieść nadciągające ciemności i chłody.
UsuńU mnie też zagościły Twoje smaki! Pychotka prawdziwa! Pozdrawiam i dziękuję za przepis!
UsuńCieszę się bardzo. Już do Ciebie zaglądam. Dziękuję za wiadomość.
Usuńświetne połączenie smaków, lubię śliwki do mięs:)
OdpowiedzUsuńJa też. Te kontrasty w smaku...
UsuńChciałabym spróbować. Koniecznie z domowym chlebem.
OdpowiedzUsuńChlebowy przepis już za chwilę. A resztę już masz. Mam nadzieję, że spróbujesz.
UsuńCudowne zdjęcia. Rillettes bardzo apetyczne. Chętnie bym spróbowała z tym pysznym chlebkiem.
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia:)
Ten chleb jest tak pyszny, że potrafimy zjeść pól bochenka na raz z samym masłem. A rillettes to dobra propozycja na jesień i zimę. I Tobie wszystkiego najlepszego.
UsuńTakie śliwki to smak z mojego dzieciństwa, kiedy się jeszcze obchodziło imieniny i nikogo nie trzeba było zapraszać tylko się szło. Na Ryszarda i na Krystyny - u mojej cioci zawsze były takie śliwki. Gdzie te czasy kiedy ludzie wyciągali ze spiżarni swoje przetwory i stół uginał się pod ich obfitością: grzybki, ryby marynowane, konfitura jarzębinowa, nalewki...
OdpowiedzUsuńi prawdziwa napoleonka?...
pozdrawiam,
Marta
Wiesz, że niedawno wspominałam z mamą te czasy i obyczaje. Masz rację zaproszenia nie były potrzebne. Stół uginał się od domowych specjałów. U mnie jeszcze była obowiązkowa sałatka jarzynowa i galaretka mięsna. Zjadłabym teraz te dawne specjały. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńJestem zachwycona zdjęciami.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Cieszę się, że Ci się podobają.
UsuńDzięki Olu.
OdpowiedzUsuńTwoje rilletes wyglądają świetnie - widać, że mięciutkie i łatwo się smarują. Niestety mnie ostatnio nie wyszło (robiłam rillettes z królika), nawet na małym gazie mięso bulgotało za bardzo i się skarmelizowało zbytnio zamiast rozpaść. I masz rację serwując do tego polsko brzmiące dodatki - ja np bardzo lubię foie gras z naszymi przetworami.
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłam rillettes w zwykłym garnku i mięso też mi się przypiekało. Teraz używam tylko żeliwnego. Najlepiej mi się sprawdza. Z tymi śliwkami jest pycha.
Usuńzainspirowała mnie Kamila z ogrodów babilonu, która robiła ten przysmak własnie z Twojego przepisu, musze przyznać że wygląda pięknie u niej jak i u Ciebie:) obie narobiłyście mi apetytu!
OdpowiedzUsuńP.S Nie robiłam w tym roku rogali bo nie mogłam znaleźć nigdzie białego maku a zamówienie w necie to trochę za drogi interes jak dla mnie ale cały czas o Tobie pamiętam :))
Droga Lo, czy ten boczek ma być wędzony?
OdpowiedzUsuńAga
Nie. Taki zwykły surowy.
UsuńDziękuję :)
Usuń