Pyszne brownie z dulce de leche i słodka książka Davida Lebovitza.
Czytaniu książki towarzyszył mi dobrze znany dźwięk deszczu uderzającego w drewniany dach. W kominku trzaskał ogień, za oknem hulał wiatr, a ja zaczytana siedziałam w fotelu. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej aury.
Tuż przed wyjazdem na weekend wpadłam na chwilę do księgarni. Na półce zobaczyłam książkę, której znam angielską wersję. Autor też jest mi dobrze znany. Uwielbiam jego receptury na lody, a ciast według jego przepisów też trochę upiekłam. Ta książka to "Słodkie życie w Paryżu" Davida Lebovitza. Autor jest Amerykaninem (znanym szerokiemu gronu czytelników z bloga i kilku książek kulinarnych). Parę lat temu porzucił San Francisco i posadę cukiernika w słynnej restauracji Chez Panisse, żeby zamieszkać w Paryżu.
A jaka jest ta książka?
To dobra lektura dla tych co znają to miasto, jak i dla tych, którzy mają przed sobą pierwszą podróż.
Znajdziecie tu wiele ciekawostek o Paryżanach, a także praktycznych porad od osoby, która już nieźle poznała mieszkańców. Pierwsza, ważna zasada to ubiór. Jak Cię widzą tak Cię piszą. Chcąc ułatwić sobie kontakty z mieszkańcami, warto zadbać o strój. Typowy ubiór amerykańskiego turysty (sportowe buty, krótkie spodenki, czapka z daszkiem...) całkowicie odpada. Druga ważna zasada to słowo "Bonjour". Nie ma gorszej rzeczy, niż nie przywitać się po wejściu do sklepu, restauracji, kawiarni... To powinno być najczęściej wymiane przez nas słowo. Nieważne, czy znacie język francuski, czy nie. Bonjour to słowo klucz do dobrych relacji z Francuzami.
Niby większość informacji zawartych w książce była mi wcześniej znana, ale nie zmienia to faktu, że czytałam ją z przyjemnością. Spojrzenie Amerykanina na Paryż i jego mieszkańców jest trochę inne niż spojrzenie Europejczyka. Nie brak tu kpiny i lekkiego podśmiewania się z przywar i dziwactw Paryżan. Autor robi to jednak z wielką sympatią dla nich. W książce nie brak też krytycznej oceny własnych ziomków. Nic dziwnego. Typowy Amerykanin w Paryżu to temat na niejedną wesołą książkę.
Każdy rozdział, niezależnie od tematu, ma wspólny mianownik - jedzenie. Piekarnie, sklepy z serami, czekoladą, wyposażeniem kuchennym, kawiarnie, lokalne targi to ulubione paryskie miejsca autora. Ma on zresztą za sobą staż w sklepie z czekoladą i pracę na stoisku rybnym na targu. To ciekawe doświadczenia. W książce znajdziecie wiele adresów miejsc godnych odwiedzenia przez smakoszy. Często takich, których próżno szukać w typowym przewodniku.
Nie mogę pominąć jeszcze jednej ważnej części książki - przepisów. Na końcu każdego rozdziału znajduje się ich kilka. W całej zaś książce jest ich pięćdziesiąt. W większości są to przepisy francuskie. Chociaż są też i inne - amerykańskie, meksykańskie, włoskie...
Znam przepisy Davida z innych jego książek. Są dopracowane i proste. Zawsze byłam zadowolona z efektów. Szczerze mówiąc kuszą mnie wszystkie, oprócz jednego - na ciasto absyntowe. Absynt przechodzi mi przez gardło tylko na południu Francji. A nawet tam z wielką trudnością. Gdzie indziej nie ma na to szans.
Myślę, że po lekturze tej książki będziecie bardziej wyrozumiali dla napotkanych Paryżan.
I będziecie mieć wielką ochotę coś upiec i... pojechać do tego miasta.
U mnie na pierwszy ogień z przepisów z książki poszło brownie z dulce de leche. Uwielbiam zarówno czekoladę jak i ten pyszny mleczny krem. Wybór więc był bardzo prosty i szybki.
David pisze, że to ciasto otworzyło mu w Paryżu wiele drzwi. Po zrobieniu i spróbowaniu go, przestałam się dziwić tym słowom. Jest pyszne. Ciężkie, intensywne... wspaniałe. A do tego, do jego zrobienia wystarczy rondel i łyżka.
David Lebovitz
Słodkie życie w Paryżu
Wydawnictwo Pascal
cena 34,90 zł
Brownie z dulce de leche
Brownies à la confiture de lait
120 g masła + masło do wysmarowania formy
170 g gorzkiej/deserowej czekolady połamanej na kawałki
30 g (1/4 szklanki) gorzkiego kakao
3 duże jajka w temperaturze pokojowej
200 g (1 szklanka) cukru - dałam 150 g
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii
140 g (1 szklanka) mąki pszennej
100 g (1 szklanka) orzechów pekan lub włoskich - opcjonalnie
250 ml (1 szklanka) dulce de leche/confiture de lait/kremu krówkowego/kajmaku
Nagrzać piekarnik do 180 stopni C. Wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia kwadratową formę o boku 20 cm. W rondlu na małym ogniu rozpuścić masło. Dodać czekoladę i cały czas mieszając doprowadzić do rozpuszczenia się czekolady i połączenia z masłem. Zdjąć rondel z ognia. Dodać kakao i wymieszać do połączenia. Cały czas mieszając (łyżką/szpatułką) dodawać po jednym jajku. Do połączonej masy dodać cukier i wanilię i ponownie wymieszać. Dodać mąkę i opcjonalnie orzechy. Wymieszać. Wlać połowę ciasta do formy. Na wierzchu ułożyć 1/3 dulce de leche. Masę nakładać łyżką porcjami wielkości śliwki. Lekko rozsmarować możem. Na wierzch nałożyć resztę ciasta czekoladowego. Wyrównać powierzchnię. Nałożyć resztę dulce de leche i ponownie delikatnie rozsmarować nożem. Formę z ciastem wstawić do piekarnika i piec do zmatowienia wierzchu i zcięcia masy czekoladowej. Tego ciasta nie należy przepiec. W oryginalnym przepisie czas pieczenia wynosi 45 minut. Ja piekłam 25 minut i było idealne.
Ciasto najlepiej smakuje jedzone na drugi dzień, chociaż my zjedliśmy połowę kiedy było jeszcze ciepłe.
Przepis David Lebovitz z książki "Słodkie życie w Paryżu".
słodka rewelacja!
OdpowiedzUsuńSłodka, wręcz bardzo słodka.
UsuńCiekawa książka :)
OdpowiedzUsuńCiekawa i bardzo przyjemna do czytania.
Usuńpoezja! totalna rozpusta:D
OdpowiedzUsuńAntenko, masz rację. TOTALNA!
Usuńkusisz podwójnie i tym cudnym brownie i na książkę nabrałam ochoty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, bo lubię kusić. Książka i przepis warte są tego kuszenia.
UsuńKupię tę książkę komuś, przed kim wyprawa do Paryża, na prezent i - sama przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że poprawia nastrój? Tego mi trzeba...
An-no, zdecydowanie poprawia nastrój. To taki uprzyjemniacz jesienny. A dla tych co lubią jedzenie i Paryż przed nimi, to lektura obowiązkowa.
UsuńWłasnie czytam, książka jest bardzo wciągająca :)
OdpowiedzUsuńTo wręcz Ci zazdroszczę tej przyjemności, bo lektura już za mną.
Usuńostatnio rozmawiałam z koleżanką o brownie i narobiłyśmy sobie ochoty...
OdpowiedzUsuńJak lubicie czekoladę, to nie zastanawiajcie się dłużej. Brownie na jesień to ciasto idealne.
UsuńBardzo lubię tę książkę, polecałam nieraz, i cieszę się, że już jest po polsku.
OdpowiedzUsuńAniu, umknęło mi to. Muszę u Ciebie koniecznie poszukać. Też się cieszę, że jest już po polsku. Takich książek nigdy dość.
Usuńksiążka bardzo fajna, taka podróż "w fotelu" też ma swoje uroki!
OdpowiedzUsuńLubię takie podróże w fotelu z książką. Dzięki temu można poznać masę nowych miejsc i wspaniale spędzić czas.
Usuńbardzo zachęciłaś do lektury zagryzanej tym ciastem ;)
OdpowiedzUsuńTo już będzie mega, podwójna przyjemność.
UsuńO mamuniu*_*
OdpowiedzUsuńWidzę uśmiech na Twojej twarzy.
UsuńDlaczego wszystkie komentarze są takie płaskie jak "o wspaniale, pięknie "
OdpowiedzUsuńA może by tak spróbować zrobić samemu ciasto wegług dobrego przepisu i coś konkretnego napisać?
No właśnie. Dlaczego?
UsuńW niedziele ugotowałam wołowinę daube według twojego przepisu Lo. Była wsaniała, smak zaskakujący bo nietypowe połączenie ziół prowansalskich z cynamonem. Rodzina ale powiedzila, że mogę ugotować jeszcze raz co jest potwierdzeniem było pyszne!
OdpowiedzUsuńZrobiłam też ciasto czekoladowe ze sliwkami suszonymi i koniakiem, niestety ciasto nie zyskało aprobaty. Jak czas pozwoli to dalej próbuje twoich przepisów!
Próbuj dalej. To mi sprawia dużą przyjemność. Cieszę się, że i Twojej rodzinie. Dziękuję za wiadomość.
UsuńUrzekłaś mnie tym ciastem:)
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie.
UsuńNA Paryż bym się skusiła, jeszcze bardziej na ciacho :D
OdpowiedzUsuńAurora, wystarczy rondel i łyżka. Nie czekaj zbyt długo. Nie powinno się odmawiać sobie przyjemności.
UsuńJuż znalazłam tę ksiażkę w swojej ulubionej księgarni:) Chętnię ją przeczytam, a później upiekę takie brownieś:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńI ja Cię serdecznie pozdrawiam. Cieszę się, że niedługo tyle przyjemności przed Tobą.
Usuńnie wiedziałam, że to książka jest już wydana! dzięki, kupię na pewno.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na nią przez przypadek. Czytałam ją po angielsku, ale nie ma co ukrywać - mój język to polski i zupełnie inny odbiór jest we własnym języku.
UsuńCiasto nawet ze zdjęcia krzyczy, żeby je zjeść. Na książkę też nabrałam ochoty :)
OdpowiedzUsuńNasze krzyczało strasznie głośno z talerza i zostało błyskawicznie zjedzone.
UsuńBrownie wygląda zachwycająco! Uwielbiam je. Mniam:)
OdpowiedzUsuńKsiążka musi być rewelacyjna. :)
A teraz ja podkradam kawałeczek ciacha i pomarzę sobie o książce :)
Majana dla ciebie nawet kilka kawałeczków. Książka sprawiła mi dużo przyjemności.
Usuńkusisz, kusisz, zarówno ciastem jak i lekturą...
OdpowiedzUsuńStaram się dzielić rzeczami, które sprawiły mi przyjemność i według mnie godne są polecenia. W końcu takie dzielenie to też duża przyjemność.
UsuńNie byłam nigdy w Paryżu, ale może ta książka będzie zapowiedzią kolejnej wyprawy:) Kto wie:) Brownie wygląda pysznie i pewnie tak samo smakuje:)
OdpowiedzUsuńDla mnie Paryż to ukochane miasto. Lubię o nim czytać, chociaż nie wszystko na co trafiam jest godne polecenia. Ta dzisiejsza pozycja zalicza się do grupy - fajne książki.
UsuńA ja ci najbardziej zazdroszcze, ze ty znowu znad morza piszesz - ksiazki nie czytalam, ale kiedys podarowalam ja komus w prezencie i slyszalam o niej same dobre rzeczy ;))
OdpowiedzUsuńTo było takie pożegnanie sezonu i zamknięcie kątów na zimę. Uwielbiam pobyty tam (niezależnie od pogody). Marzy mi się taki rok mad morzem. Leniwy czas i proste życie.
UsuńMuszę koniecznie nabyć książkę, Paryż uwielbiam, mogłabym tam bywać niemal stale więc chętnie spojrzę na to miasto innymi oczami, a jeśli jeszcze odkryte zostaną przede mną smaczne miejsca to tylko czytać, czytać, czytać. Brownie wygląda świetnie, ale ja z tych dziwnych stworzeń jestem, które czekolady nie lubią ;)
OdpowiedzUsuńTo mamy tak samo z Paryżem. Z początkiem jesieni wracam do cyklu PARYSKIE KULINARIA. Myślę, że spodobają Ci się kolejne opowieści. A czekolady jesienią (dla Ciebie niestety) będzie troszkę też.
UsuńCoraz zimniej trzeba postawić na czekoladę i dobrą lekturę :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. To moje dwie ulubione rzeczy jesienią.
UsuńUwielbiam Twoje morskie wstawki, Lo :) Dziękuję za recenzję, przymierzam się do kupienia tej ksiązki już od dawna - zmobilizowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńAniu, to był taki krótki wypad na zakończenie sezonu. Będzie mi brakowało Bałtyku. Mam nadzieję na nasz tradycyjny zimowy wypad do Gdańska (tym razem bez kąpieli w lodowatej wodzie). A książka to fajna jesienna lektura. Miło czytało się Twoje słowa.
UsuńZastanawiałam się nad kupnem książki. Niby Paryż, niby kuchnia, kultura, bałam się jednak powielenia i ckliwo-romantycznej nuty. Widzę, że wyszło świetnie, z przyjemnością sięgnę po "Słodkie życie...". Cudowny przepis!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mrs. S.
Zdecydowanie to nie są ckliwe paryskie nastroje. I Francuzom i Amerykanom się dostaje, ale z sympatią. Myślę, że będziesz zadowolona z lektury. Pozdrowienia.
Usuńo matko, juz dawno nie dostalam takiego slinotoku :)
OdpowiedzUsuńParyza nie lubie, uwazam, ze jest przereklamowany. Londyn, Praga, Rzym to moi faworyci :)
Ślinotok bardzo mile widziany. To prawda, Paryż chyba może tylko konkurować z NY jeżeli chodzi o reklamę. Czy przereklamowany? Pewnie też.
UsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńJa od jakiegos czasu Cie podgladam.:-)
I prage sie zwierzyc, ze rozwalily mnie kompletnie zdjecia w tej notce.
Wzruszyłam się do łez. Ale to pewnie dlatego, ze 3 lata ie byłam nad morzem oraz mam klimakterium. Dziekuje za uwage.;-)
Witaj, bardzo mnie to cieszy. Miłego zaglądania. Mnie też morze zawsze wzrusza. Nie ma znaczenia, że jestem tak kilka razy w roku. Ten widok robi wrażenie. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńPrzepiękne zdjęcia. I brownie kusi niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńTo brownie znalazłam już jakiś czas temu na blogu autora. Po tym jak zobaczyłam je ponownie tu, to była kwestia krótkiego czasu, by trafiło i na mój stół. Pyszne:) Potwierdzam, że czas pieczenia trzeba bardzo pilnować. Ja piekłam 25 min, a uważam i że 23 byłoby ok.
OdpowiedzUsuńNiezdecydowanym - polecam!
Dziękuję za wiadomość. Cieszę się bardzo, że je zrobiłaś.
Usuń