Dzień makaronika, karmel z morską solą i mój paryski kurs.
20 marca obchodzony jest po raz siódmy Jour du Macaron czyli dzień makaronika. We Francji, kilku krajach Europy i w Japonii tego dnia dochodzi do zbiorowego obżarstwa. Ceny często są obniżone, a część dochodu oddawana jest na cele charytatywne - w tym roku organizacji zajmującej się autyzmem.
Pomyślałam, że dzień makaronika to dobry moment na opowiedzenie Wam kilku słów o kursie cukierniczym w paryskiej École Ritz Escoffier - w końcu piekłam tam makaroniki. W szkole tej odbywają się warsztaty i kursy dla amatorów i profesjonalistów. Wygodną formą jest możliwość wykupienia sobie pojedyńczo odpowiadających nam warsztatów, tworząc swój własny, szyty na miarę kurs. Rano można iść na targ wraz z szefem kuchni i wspólnie zrobić zakupy. Po powrocie do hotelu gotowanie i zjedzenie przyrządzonych dań. Potem parę godzin przerwy na paryskie spacery i popołudniu powrót na część cukierniczą. Powiem szczerze, że jak wychodziłam z hotelu po jedenastej w nocy, to byłam ledwo żywa. Moje stopy wołały o łaskę, ale i tak wracałam pieszo do swojego hotelu, żeby opadły mi emocje. Kiedy postanowiłam zrobić nocne zdjęcia placu Vendôme, akurat był wtedy pożar i cały plac i okoliczne ulice były zamknięte. Ja chyba mam szczęście do pożarów w czasie moich wyjazdów. Mediolan, Paryż... co będzie dalej?
Co daje taki kurs? Dobre przepisy oczywiście można znaleźć w książkach, czy w sieci. Taki kurs daje trening i naukę technik, czyli praktykę. Kurs prowadzony jest po francusku, ale każdy zatrudniony tam nauczyciel świetnie mówi też po angielsku. Przepisy można dostać w zależności od preferencji po angielsku, francusku lub... po japońsku. Ja jestem zdecydowanie osobą bardziej angielsko niż francuskojęzyczną. Słuchałam szefa cukiernictwa po francusku, odpowiadałam po angielsku, a notowałam po polsku. Po paru godzinach miałam taki mętlik w głowie, że niedużo brakowało, żebym zaczęła mówić jeszcze po rosyjsku. Pozostała piątka uczestników również była francuskojęzyczna. Ze względu na mnie starali się mówić do mnie po angielsku, a dodatkowo opowiadali o wszystkim co im się kojarzy z Polską. Usłyszałam historię podróży do Krakowa, wspomnienia służbowego wyjazdu do Gdańska, o świetnej restauracji w Warszawie, o polskiej żonie kuzyna męża, o doskonałym ortopedzie w Fontainebleau , o sałatce z buraków, o historii baby w rumie i o królu Leszczyńskim, o pysznych ciastach z makiem i o polskim twarogu. Pierwszy raz nie usłyszałam nic o Wałęsie i papieżu. Taki kurs to nie tylko niezła szkoła pieczenia, ale też świetny trening językowy i... duża przyjemność. Zawsze chciałam potrzaskać miedzianymi rondlami w ritzowej kuchni. To oczywiście żart, ale w hotelowej kuchni rzeczywiście są same miedziane i stalowe z grubym dnem garnki i patelnie.
Na koniec cukierniczej przygody polał się szampan czyli mieliśmy prawdziwie francuskie zakończenie.
A ja wiem, że jeszcze tam wrócę...
Na dzień makaronika zostawiam Wam przepis na cudowne w smaku makaroniki z karmelem i morską solą.
Makaroniki z karmelem i morską solą
baza makaronikowa
500 g mąki migdałowej (bardzo drobno zmielonych migdałów bez skórki)
500 g cukru pudru
200 g białek
barwnik w proszku (opcjonalnie)
włoska beza
450 g drobnego cukru
150 g wody
200 g białek
nadzienie karmelowe
450 g drobnego cukru
450 g śmietanki kremówki
100 g masła
280 g masła
6 g kwiatu soli morskiej (fleur de sel)
Baza makaronikowa: mąkę migdałową zmiksować w malakserze razem z cukrem pudrem. Ułatwi to dobre wymieszanie składników. Dodać białka i na nie wysypać barwnik w proszku*. Odstawić na 2 minuty (aby barwnik zaczął się rozpuszczać w białkach), a następnie wymieszać do uzyskania jednobarwnej masy.
Włoska beza: do rondla o grubym dnie wsypać cukier i wlać wodę. Wewnętrzne brzegi/ścianki rondla wytrzeć na mokro**. Postawić na gazie (płomień z palnika nie powinien wystawać poza brzeg rondla) i podgrzewać do uzyskania syropu o temperaturze 118 stopni C. Kiedy syrop się gotuje, ubić białka na sztywno. Zmniejszyć obroty miksera do niskich i cały czas miksując wlewać wąskim strumieniem syrop. Nie lać syropu na końcówki miksera tylko na ścianki miski. Kiedy cały syrop jest wlany, zwiększyć obroty miksera na wysokie i miksować jeszcze przez 30 sekund. Dodać połowę bezy włoskiej do masy bazowej i delikatnie wymieszać szpatułką do połączenia się składników (1 minuta). Dodać resztę białek i delikatnie wymieszać szpatułką do połączenia. Teraz energicznie zamieszać masę, aż zrobi się rzadsza i lśniąca (30 sekund).
Nałożyć masę do rękawa cukierniczego z okrągłą końcówką (rozmiar 9 lub 10) i nakładać masę na blachę wyłożoną papierem do pieczenia***. Zachować 2 cm odstępy pomiędzy makaronikami. Blachy z makaronikami odstawić do wysuszenia na 30 - 90 minut****. Po dotknięciu wierzchu makaronika opuszką palca, powinna być wyczuwalna "skórka". Wtedy makaroniki są gotowe do pieczenia. Wstawić makaroniki do piekarnika i piec po jednej blasze w temperaturze 140 stopni C. Wystudzone makaroniki zdjąć z blachy***** i nałożyć rękawem cukierniczym masę karmelową na połowę ilości makaroników. Przykryć masę pozostałymi makaronikami. Wierzchni makaronik lekko docisnąć, żeby przy brzegach pokazała się masa (szkoła Pierre'a Hermé) lub docisnąć, żeby masy nie było widać (szkoła Escoffier i inni paryscy cukiernicy). Nadziane makaroniki wstawić do lodówki na 12 godzin. Makaroniki powinny zmięknąć. Wyjąć z lodówki na pół godziny przed jedzeniem******.
Nadzienie karmelowe: wsypać cukier do dość dużego rondla. Wewnętrzne brzegi/ścianki rondla wytrzeć na mokro**. Podgrzewać cukier go na średnim ogniu bez mieszania. Kiedy cukier będzie już częściowo rozpuszczony, można zacząć go mieszać (drewnianą łyżką). Doprowadzić go do osiągnięcia mocno bursztynowego koloru. Nie należy go karmelizować zbyt mocno, bo stanie się gorzki. Kiedy cukier się rozpuszcza, zagotować w drugim rondlu śmietankę. Rondel z karmelem zdjąć z ognia, wlać ostrożnie śmietankę (będzie kipieć), wymieszać i ponownie postawić na ogniu. Podgrzewać do ponownego zagotowania i osiągnięcia przez masę temperatury 108 stopni C. Zdjąć z ognia i dodać kwiat soli i 100 g masła. Wymieszać do połączenia się składników. Masę wylać do dużej formy i schłodzić, a następnie wstawić do lodówki na pół godziny. W misce zmiksować pozostałą porcję masła (280 g), dodać karmel i wymieszać całość energicznie szpatułką. Zmienić szpatułkę na trzepaczkę i wymieszać masę do połączenia się skladników w gładką masę.
Uwagi praktyczne
*Barwnik dodajemy w zależności od intensywności koloru jaką chcemy uzyskać. Na tę ilość na kursie dodaliśmy około 1 łyżeczkę barwnika brązowego w odcieniu karmelowym. Makaroników nie trzeba barwić. Kiedy jednak to robimy, powinno się użyć barników w proszku, a nie w płynie.
**Zapobiega to karmelizowaniu i przypalaniu się drobinek cukru, które w czasie wsypywania cukru do garnka na nim osiadły.
***W École Escoffier nakładaliśmy masę wyciskając ją na papier pod kątem 45 stopni. Gdy była nałożona wystarczająca ilość masy, energicznym ruchem do góry odrywaliśmy końcówkę rękawa od wyłożonej masy.
****Czas suszenia się makaroników zależy od wilgotności w pomieszczeniu i aury na dworze. Lepiej nie robić ich w deszczowy dzień. Makaroniki nie lubią wilgoci, dlatego używa się tylko barwników w proszku. Maksymalny czas suszenia nie powinien przekraczać 90 minut. Dzięki wytworzonej skórce w czasie suszenia, w czasie pieczenia wytworzy się stopka/falbanka wokół makaronika.
*****Upieczone makaroniki (bez nadzienia) możemy przechowywać do tygodnia w suchym i chłodnym miejscu i do 2 miesięcy w zamrażalniku.
******Makaroniki przechowujemy w lodówce do 5 dni. Jeżeli w nadzieniu jest ser, bita śmietana, jajka przechowujemy je w lodówce do 48 godzin.
Przepis: Ecole Ritz Escoffier
Lo,cudowna przygoda.
OdpowiedzUsuńMarzenie każdej osoby,która dużo czasu spędza w kuchni.
Makaroniki z karmelem i solą akurat dla mnie.Piękne!
A ja znowu nie upiekłam ich na czas...
To prawda - cudowna. Inspirująca, twórcza i... wyczerpująca. Makaroniki z karmelem i morską solą należą do moich ulubionych. Uwielbiam to połączenie smaków.
Usuńbardzo ciekawe masz wspomnienia z kursu! to musiało być fenomenalne przeżycie!
OdpowiedzUsuńOlu, rzeczywiście ten kurs dużo mi dał. I to na różnych płaszczyznach.
UsuńPiękne te makaroniki i cudowne zdjęcia z warsztatów! Zrobienie makaroników to moje niedoścignione marzenie ale z piekarnikiem gazowym jest to niestety awykonalne.
OdpowiedzUsuńWarsztatów zazdroszczę, napewno było to niesamowite przeżycie i świetna szkoła :)
Pozdrawiam.
Serdecznie dziękuję za tak miłe słowa. Rzeczywiście piekarnik gazowy nie sprzyja makaronikom. Za to najlepszy jest do tarty Tatin i wszelkich ciast odwracanych.
UsuńBardzo interesujący wpis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie!
Kasia
Dziękuję, dziękuję, dziękuję... i ja serdecznie pozdrawiam.
UsuńNiesamowita przygoda, a makaroniki wspaniałe. Czekam na więcej, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, to była niezwykła przygoda. Szkoda, że już za mną. Ciąg dalszy paryskich kulinariów nastąpi...
UsuńJeszcze nie próbowałam robić makaroników, ale chyba wszystko przede mną. Miło, że spotkało Cię tak ciekawe doświadczenie. Twoje makaroniki są śliczne, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. W weekend makaroniki robi samodzielnie mój synek. On wybrał jednak metodę Pierre'a i od paru dni odparowywuje białka. Zrób makaroniki i Ty. To wciąga. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńchyba mieszkam w innej Francji, ale przecież Bretania to nie Francja ;)
OdpowiedzUsuńTwoja lingwistyczna ekwilibrystyka przypomniała mi czasy gdy mój francuski dopiero się kształtował, mówiłam głównie po angielsku a myślałam po polsku, tworzyłam wtedy takie konstrukcje jak "nie wolno do comme ça" ;) wtedy to poproszono mnie o pomoc w kontakcie z ukraińskim kierowca TIRa mówiącym tylko po rosyjsku, miły człowiek rozumiał po polsku :)
Makaroniki piękne, pozdrawiam :)
Ależ oczywiście - Bretania to nie Francja. Tak chyba powie każdy Bretończyk. Na targach książek kulinarnych była silna reprezentacja z Bretanii i bardzo podkreślali swoją odrębność. Ja po francusku mówię typu "Kali jeść", ale nic nie może mnie powstrzymać przed mówieniem. Sprawia mi to wielką przyjemność. Nie może tak być jednak nadal i biorę się za francuski intensywnie. Pozdrawiam.
UsuńCudnie, cudnie! Tez pieke makaroniki namietnie na bazie wloskiej bezy itd... i uwielbiam kulinarne warsztaty we francuskich szkolach. Krem karmelkowy z fleur de sel to cos dla mnie, powialo Bretania!
OdpowiedzUsuńJa też najbardziej lubię te na bazie bezy francuskiej. Bretońskie kremy i karmelki z morską solą to mój ukochany smakołyk. Jak zacznę je jeść , to nie mogę przestać. I ja uwielbiam francuskie warsztaty...
UsuńMoja Droga nawet nie wiesz jak się cieszę, że przeżyłaś coś tak pięknego.
OdpowiedzUsuńMarzę zjeść kiedyś makaronika z Twojej Cukierni :*
Dzięki kochana Polciu. Obiecuję Ci, że zjesz!
UsuńCiarki mi przechodzą, gdy czytam Twoją relację. Cudne przeżycia. Gratulacje Lo!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Te ciarki bardzo mnie cieszą.
Usuńciekawe połączenie soli z karmelem :) Podejrzewam, że są pyszne te makaroniki
OdpowiedzUsuńJa za to połączenie dam się pokroić. Spróbuj koniecznie, bo to duet ideał.
UsuńMakaroniki mistrzostwo swiata ! Trudno wyobrazic sobie bardziej prestizowe miejsce na takie kursy. Zsatanawiam sie, jak sie robi te centki na makaronikach...?
OdpowiedzUsuńPomyliły mi się przyciski. Odpowieź dla Ciebie jest poniżej odpowiedzi Annie Marii. Wygląda jak mój komentarz.
UsuńDziekuje ci za odpowiedz ;))
UsuńBardzo mnie te centki intrygowaly, na pewno sprobuje.
Ja też byłam tego bardzo ciekawa. Najbardziej podobają mi się te z dodatkiem metalicznego barwnika w proszku i dwukolorowe (z kropką w innym kolorze na środku każdego makaronika)
UsuńWysłałam na FB apel do znajomych w Londynie, by kupili dziś makaroniki, bo w UK też już obchodzimy ten dzień i część dochodu też idzie na fundacje pomagające ludziom z ASD, co oczywiście jest dla mnie bardzo istotne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za to, że i Ty rozpowszechniasz wiedzę o tym święcie:-) - jak zawsze mogę na Tobie polegać:-)
Lubię połączenie przyjemnego z pożytecznym. Dobrze, że zawsze ten dzień ma cel, a nie samo obżarstwo. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.
UsuńDziękuję Ci serdecznie. Rzeczywiście te kursy są na najwyższym poziomie, ale nie są sztywne. Tyle żartów, dowcipów jakie miały tam miejsce... Co do kropeczek. Po wysuszeniu makaroników, przed włożeniem do piekarnika spryskujesz je skoncentrowanym barwnikiem lub bardzo skoncentrowaną kawą rozpuszczalną. Nabierasz ten płyn na pędzel i kierując go w stronę makaronika z dużą prędkością, uderzasz jego trzonkiem (pędzla) w swoje przedramie/bok dłoni. Chodzi o to, żeby płyn strzepnął się z pędzla w formie punkcików. Ciężko to wytłumaczyć, ale to taki ruch, jak wykonuje ksiądż kropidłem. Tylko on tą rączką kropidła w nic nie trafia. Można też makaroniki obsypać sproszkowanym barwnikiem, kakao, malować pędzlem skoncentrowanym barwnikiem...
OdpowiedzUsuńTo powyżej to jest odpowiedź dla: belgia od kuchni
UsuńUmmmm! que ricos. Saluds
OdpowiedzUsuńRico y delicioso. Saludos
UsuńJuż nie mogę się doczekać, kiedy pojadę do mamy na święta - mój gazowy piekarnik nie potrafi zrobić makaroników :( ale jaka była potem radość, kiedy po raz pierwszy (po 5 próbach!) wyszły. Czytałam z wypiekami na twarzy, dzięki za relację i praktyczne rady :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, jeżeli moje porady się przydadzą. Ja też pamiętam moją radość kiedy pierwszy raz wyszła mi falbanka na około makaronika. Nie udało mi się za pierwszym razem z tym rancikiem. Teraz już tak. A gazowy piekarnik chyba nie jest najlepszy do makaroników, ale do tarty Tatin jest już idealny.
Usuńja też robiłam, choć z przepisu Pani Sikoń - i o dziwo wyszła ta cukrowa otoczka :) Jednak twoje są prześliczne, mnie czeka jeszcze sporo pracy, aby je dopracować :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie,
szana-banana
www.gastronomygo.blogspot.com
Jest kilka technik robienia makaroników. Robiłam wcześniej też z bezy włoskiej, ale z obsuszanych białek wg Pierre'a Herme i bez bezy włoskiej, ale też z obsuszanych białek. Najważniejsze, żeby wychodziły i smakowały. Najważniejsze w makaronikach, to uchwycić konsystencję masy. Wtedy już wszystko wyjdzie.
Usuńuwielbiam karmel z solą i Twoje makaroniki.
OdpowiedzUsuńI ja uwielbiam ten smak. Słodkości z takim dodatkiem mogę robić i po nocy. Cieszę się, że podobają Ci się makaroniki. Szkoda, że nie mogę cię nimi poczęstować tak realnie.
UsuńOstatnie zdjecie Lo zagladajacej do piekarnika po prostu odjazdowe ;))
OdpowiedzUsuńDzięki. Wpasowałam się w sam środek wiatraka w piekarniku.
UsuńLo, musiałam puszkę z kajmakiem otworzyć... aby to wszystko "ogarnąć';)! A później najpierw obejrzeć zdjęcia - dopiero wtedy mogłam czytać. Uczta dla wszystkich zmysłów, moja Droga:).
OdpowiedzUsuńDOBRZE zrobione makaroniki wciąż jeszcze przede mną. I mówisz, że tutaj białek nie trzeba suszyć? Te makaroniki w kropeczki są cudowne!
Odpowiedź dla Ciebie jest poniżej komentarza i odpowiedzi dla Jswm. Znowu pomyliły mi się przyciski.
UsuńWyższa szkoła jazdy! znałam tylko ten przepis, z którego korzystałyśmy u Tili.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i dziękuję, że się z nami dzielisz taką wiedzą
Wbrew pozorom to nie jest trudny przepis. Ważny jest termometr i przestrzeganie temperatur. Dziękuję za tak miłe słowa.
UsuńDobrze, że nie wiedziałam wcześniej o tej puszcze kajmaku. Po przeczytaniu Twoich słów, sama bym otorzyła. One są dla duszy tym czym kajmak dla smaku. Dziękuję. Upewniałam się po francusku i potem po angielsku, żeby mieć pewność. Nie trzeba ich suszyć, ale trzeba przestrzegać temperatur.
OdpowiedzUsuńPowyżej to odpowiedź dla Ewelajny.
UsuńO ja cię... Czytałam z wypiekami na twarzy - też chcę na taki kurs!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam wywołać wypieki moją opowieścią. Mam nadzieję, że oddałam choć cząstkę emocji jakie mi towarzyszyły. A taki kurs szczerze polecam.
Usuńja makaronikó jakoś na razie się boje, ael kiedyś sie odważe:) a taki kurs to musiało być niezwykłe doświadczenie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się odważysz, bo warto. A kiedy makaroniki rosną w piekarniku i tworzy się na około nich falbanka, to czuć taką radość i... satysfakcję. Takie kursy polecam wszystkim. Można się dużo nauczyć.
UsuńZmartwiłam się, że piekarnik gazowy to nie najlepszy pomysł na makaroniki. Te ciasteczka wyglądają tak kusząco! W ogóle to przejrzałam parę postów wstecz, jako przypadkowy przechodzień i jestem zachwycona "repertuarem". Muszę przysiąść i poszperać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie. Każda nowa osoba odwiedzająca mój blog, to dla mnie duża radość. A taka, która chce i będzie tu wracać, to podwójna radość. Cieszę się bardzo, że Ci się podoba. Miłego szperania. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie jadlam makaronikow :( I strasznie zaluje, ze podczas mojej wizyty w Paryzu tez ich nie sprobowalam (ale to bylo dawno i nie mialam jeszcze pojecia, ze cos takiego w ogole istnieje :)) Sama raczej upieczenia sie nie podejme wiec tylko naciesze oczy Twoimi makaronikami :))
OdpowiedzUsuńSlonecznego weekendu.
Mam nadzieję, że przy następnej paryskiej wizycie poznasz ich smak. Makaroniki, makaronikom nierówne. Wybierz dobre miejsce na pierwsze z nimi spotkanie.
UsuńAaahh!!! Po raz pierwszy od dawna zapomnialam w tym roku o makaronikach! :(( Na usprawiedliwienie mam ciezki tydzien za soba i kolejny w perspektywie...
OdpowiedzUsuńKursu w szkole Escoffier zazdroszcze ogromnie! To prawdziwa gratka :)
A makaroniki - jak zwykle - prezentuja sie u Ciebie wysmienicie!
Pozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!
Dziękuję Ci bardzo.Ja o nich pamiętałam, bo w czasie pobytu na każdym kroku wszystko o nich przypominało. Mój synek jest ich wielkim miłosnikiem (jutro piecze sam różane i nie mogę wtedy nawet wejść do kuchni)i swiętował ich dzień w swojej szkole. Oni tam celebrują takie chwile (dzień naleśnika, dzień makaronika...), bo to polsko francuska szkoła. A kurs naprawdę był wspaniały.
UsuńDobrze wiedzieć że są na świecie też inne kraje które mają specjalny dzień na obżeranie się słodkościami. Czytam Twoje wpisy i niesamowicie Ci zazdroszczę tej wyprawy do Paryża, aż sama zaczynam kombinować jak się tam znaleźć…
OdpowiedzUsuńA takie makaroniki na pewno zrobię. I w końcu wiem jak się robi włoską bezę. Kiedyś próbowałam ale w przepisie który miałam autor użył słowa karmel a nie syrop i nic nie mówił o laniu po ściankach. Wyszła totalna katastrofa i klapa. Twój ma zdecydowanie więcej sensu:)
Krysia
http://codziszjemnasniadanie.tumblr.com/
Kombinuj ile się da. Do tego miasta zawsze warto wrócić. Cieszę się, że mogłam pomóc w bezie włoskiej. To zdecydowanie ma być syrop, a nie karmel. Pozdrawiam.
Usuń"Zawsze chciałam potrzaskać miedzianymi rondlami w ritzowej kuchni" - aż mi się sama buzia uśmiecha ;))
OdpowiedzUsuńPotrzaskałam i... było to bardzo przyjemne.
OdpowiedzUsuńJakie cudeńka :P może za jakiś czas podejmę się próby odtworzenia takich maleństw :P życzę powodzenia
OdpowiedzUsuńALE TO MUSI BYĆ PYSZNE :D
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńJesteś GENIALNA w tym co robisz. Kiedyś też osiągnę taki sam efekt. Dzisiaj zrobiłem 2 podejście do makaroników i klapa. Nie robi mi się skórka :-(
Pytanie główne - ile czasu piec makaroniki wg tego przepisu? :-)
proszę o wyjaśnienie co do bazy makaronikowej, czy dodaję świeże białka czy ubite ?
OdpowiedzUsuńbyć może to pytanie mocno infantylne, ale nigdy wcześniej nie podejmowałam żadnej próby upieczenia makaroników, choć nie ukrywam mocno mnie fascynują od dawna, ponadto przepadam za słodyczami, a kuchnia francuska dla mnie osobiście to już zupełny odlot ...
ps.
czy można dostać gdzieś matrycę czy jakąś formę do pieczenia, czy trzeba mieć miarkę w oku ?
będę wdzięczna za odpowiedź
pozdrawiam zazdroszcząc wiedzy, talentu i możliwości
pierwszy raz na blogu i pewnie nie ostatni
juskar
Witaj, zawsze się cieszę z nowych osób, które odwiedzają bloga. Mam nadzieję, że zagościsz na dłużej. Do bazy makaronikowej w tym przepisie dodawane są świeże białka. Nie trzeba ich ubijać. Można kupić specjalne silikonowe formy do makaroników z małymi wgłębieniami. Wtedy wszystkie są równej wielkości. Tyle wiem, bo nie mam takiej formy i nigdy z niej nie korzystałam. Na początku, kiedy jeszcze nie miałam wprawy stosowałam inną metodę. Na kartonie wielkości formy do pieczenia rysujemy ok. 4 cm koła (cyrklem, obrysowując małą szklankę, foremkę...) zachowując między nimi 3 cm przerwy. Ten karton kładziemy na blachę, na to arkusz papieru do pieczenia i wyciskamy makaroniki. Wzory kół są dobrze widoczne pod papierem do pieczenia. Wyjmujemy wzornik po wyciśnięciu wszystkich. Można go wielokrotnie używać.
Usuńczy mogą być migdały blanszowane? mam problem ze zdjęciem skórki z migdałów, sparzone wrzątkiem nie schodzą ze skórki tak jakbym tego chciała, natomiast zrumienione na patelni schodzą, ale niestety z lekka zmieniają smak
OdpowiedzUsuńjuskar
Jak najbardziej mogą być blanszowane.
Usuńi znów ja, ciągle mam pytania
OdpowiedzUsuńile czasu powinien się gotować syrop ?
ile z powyższych składników wychodzi makaroników ?
co może być przyczyną zbyt rzadkiej masy ? (białka sztywno ubite)
co może być przyczyną nie dokładnego rozpuszczenia barwnika ? (barwnik w proszku, były małe grudki)
moja pierwsza próba totalny niewypał,
musiałabym długo pisać o moich trudach poniesionych na tę okoliczność, o zdobywaniu poszczególnych składników o " wyszperaniu " maty silikonowej, o odmierzaniu poszczególnych składników z iście zegarmistrzowską dokładnością, o studiowaniu przez długi czas przepisu, ale po co...
jednak przed kolejna próbą proszę o dodatkowe instrukcje i przepraszam, że zabieram czas
nadal będę próbować, bo przecież warto
pozdrawiam
juskar
Hej,
OdpowiedzUsuńzazdroszczę po stokroć kursu.. Ja od kilku miesięcy próbuję dojść z makaronikami do perfekcji(na próżno).
Mogę liczyć na kilka porad?
Popierwsze : czy te ze zdjęcia wygladaja tak,jak powinny wygladac? Co zorbić, żeby wyglądały tak : gładkie (chyba dość rzadka masa?)i z delikatną, nie grubą stopką?
http://www.elle.pl/kuchnia/artykul/przepis-na-ciasteczka-makaroniki
Moja masa na bezie włoskiejjest nie do wymieszania niemalże, jest taka gęsta! Ubijam białka kitchenaid - łącznie ok. 10 minut na najwyzszych obrotach pomijajac moment dodawania syropu. najpierw ok. 5 minut na koniec dodajac cukier, wlewam syrp i zmniejszam obroty na najmniejsze, a nastepnie zwiekszam na max i jeszcze ok.5 minut ubijam.
wymieszanie cukru pudru z migdałami i czasem kakaem z bezą włoską jest niemal niemożliwe u mnie.. nie wiem dlaczego:(
I kolejne dwa pytania - czy można jakoś ten przepis uszczuplić? nawet nei opołowę, a jeszcze o mniej -wyjdzie ich zbyt dużo.. i w jaki sposób zmniejszyć składniki?
Moje, kiedy sie pieką w 150 stopniach - brązowieją, a to błąd, a przy niższej temperaturze, nie są dopieczone pomimo 20 minut.. nie odklejają się, sąmokre, czasempuste w środku.
I ostatnie już - Czy mogę zrobić jedną, dużą porcję makaroników na bezie włoskiej, ale zabrawić je na kilka kolorów przy jednej jakby partii?
Tak, żeby za jednym zamachem móc zrobić kilka smaków (kolorów)? I jak tego dokonać, w którym momencie, w jakich proporcjach składników?
Będę bardzo bardzo wdzięczna za odpowiedź
Magda