Daube czyli doskonałe, prowansalskie danie na zimowy czas.


Lubię zimową porą przyrządzać dania, które wymagają mało pracy, ale potrzebują czasu. Czasu na marynowanie i czasu na długie powolne gotowanie. Mogę się wtedy zajmować innymi rzeczami, a po domu rozchodzi się kuszący zapach. Takie dania mają jeszcze inną zaletę. Z każdym dniem zyskują na smaku. Można przyrządzić je jednego dnia, a drugiego i trzeciego będą smakować jeszcze lepiej. 
Ponieważ moje myśli szybują ostatnio pomiędzy Francją, a Włochami, taka też jest moja kuchnia. Daube to klasyczne, zimowe danie z francuskiej Prowansji. Robiłam je według wielu przepisów, ale ta dzisiejsza wersja zajmuje u mnie pierwsze miejsce. To daube jest niesamowicie bogate w smaku i aromatyczne. Do tego bardzo proste w wykonaniu. Włoskim akcentem w tym daniu jest gremolata, którą można posypać daube już na talerzu. To taka nieobowiązkowa, ale dobra opcja.
To też świetny przepis na nadchodzącego Sylwestra. Można przygotować daube wcześniej i tylko podgrzać przed podaniem. Do tego kieliszek wina i kawałek bagietki i mamy doskonały zimowy posiłek pachnący południem Francji.

Ostrzegam od razu, że przepis jest na dużą porcję. W czasie dokładania kolejnych warstw trzy razy zmieniałam rozmiar żeliwnego garnka. Warto jednak od razu zrobić taką solidną porcję. Potem można sie lenić lub zajmować czymś innym, a posiłek będzie tylko czekać na podgrzanie.


Daube

1400 g chudej wołowiny (użyłam udźca) pokrojonej w 4 cm kostkę
3/4 szklanki (150 g) zielonych oliwek
3/4 szklanki (150 g) czarnych oliwek
2-3 łyżki oliwy z oliwek
330 g chudego wędzonego boczku lub bekonu pokrojonego w kostkę
4 cebule (675 g) pokrojone w cienkie plasterki
6 dużych marchwi (675 g) pokrojonych w cienkie plasterki
6 pomidorów (900 g) bez skóry i pestek - posiekanych (użyłam dużej puszki pokrojonych włoskich pomidorów)
5 ząbków czosnku (posiekanych)
1 szklanka (250 ml) cielęcego bulionu lub wody 
sól i świeżo zmielony pieprz

marynata
skórka starta z 1 pomarańczy
1 duże bouquet garni (2 duże gałązki tymianku, 2 duże liście laurowe, 5 gałązek natki)
1 4 cm kawałek kory cynamonu
3 goździki
1 łyżeczka ziarenek pieprzu
1 butelka (750 ml) wytrawnego, czerwonego wina

gremolata
2 ząbki czosnku drobno posiekane
listki z kilku gałązek natki (45 g) drobno posiekane
1 łyżka skórki z cytryny bardzo drobno posiekanej

Dzień wcześniej. Do dużego naczynia (które można używać w piekarniku) wlać oliwę i układać warstwami składniki: wołowinę, boczek, zielone i czarne oliwki, cebulę, marchew, pomidory i czosnek. Na kawałku gazy położyć skórkę pomarańczową, bouquet garni, cynamon, goździki i pieprz. Związać bawełnianą nitką, tworząc mały pakuneczek. Dodać do garnka z mięsem. Zalać składniki w garnku butelką wina i dodać bouquet garni. Przykryty garnek odstawić do lodówki na 12-24 godziny. 
Na drugi dzień. Nagrzać piekarnik do 200 stopni. Zawartość garnka zalać bulionem, żeby wszystkie składniki były przykryte. Wierzch posypać pieprzem. Przykryć garnek i wstawić do piekarnika. Piec do momentu zagotowania się płynu w garnku (trwa to około 30 minut). Po tym czasie zmniejszyć temperaturę piekarnika do 160 stopni i piec całość przez 2 1/2 - 3 godziny. Mięso powinno być miękkie. Dosolić do smaku. Ostrożnie należy solić, bo potrawa ma w sobie już sól z bulionu, oliwek i boczku. Wyjąć woreczek z przyprawami. Wymieszać składniki gremolaty. Posypywać nią  daube  bezpośrednio na talerzu.
Daube podgrzewać w piekarniku w temperaturze 180 stopni C.

Nasze prowansalskie wakacje kilka lat temu.

Przepis Anne Willan z książki "Country cooking of France".

Komentarze

  1. Z ostatnią kartką kalendarza zerwij wszystkie złe nastroje. Zapomnij o wszystkich nieudanych dniach, przekreśl niewarte w pamięci chwile i wejdź w Nowy Rok jak w nowej sukni wchodzi się na najwspanialszy bal świata.

    Szczęśliwego Nowego 2012 Roku ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lo, zdjęcie z wakacji jest rewelacyjne! A danie idealne na taką szarą, zimową pogodę jaką mamy dzisiaj w Gdańsku.

    Miłego dnia!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. To także jedno z moich ulubionych dań! Od razu zrobiło mi się cieplej i jaśniej na duszy. Ech, wakacje, zapach lawendy...
    Szczęśliwego Nowego Roku!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh rewelacja! Aż czuję te zapachy...
    Będę musiała się zaopatrzyć w odpowiedniej wielkości garnek :) i robię!

    Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lo! Niesamowite - mam takie samo zdjęcie moich wakacji!!!
    Danie pyszne.
    Uściski już prawie noworoczne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda świetnie, jak tylko będę mogła jeść takie rzeczy to chętnie przyrządzę. A przy okazji sposób przygotowania bardzo mi się podoba, z przyjemnością wykorzystam w jakimś dietetycznym daniu. Sądzę, że bez problemu wyjdzie bez dodatku tłuszczu coś pysznego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten zapach to i do mnie dotarł. Najlepszego w nowym roku życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Lo,

    Myślę, że to cudownie, że przez te lata zaistaniałaś w naszej (miłośników gotowania) świadomości. Która z nas wpisując Twój przepis do swoich zeszytów nie opatruje go dopiskiem według Lo:) Chcąc nie chcąc stałaś się częścią historii:) Jesteś obecna w naszych domach. I za to Ci dziękuję:)Dużo Radości i Szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
  9. smaki - bingo ;) wszystko wygląda pysznie i nie zawaham się wypróbować :) pozdrawiam noworocznie (prawie) :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech Lo, mnie też przypomniałaś Francję... A perspektywa lenienia się z mistrzowskim daniem czekającym na podgrzanie jest wyjątkowo kusząca :) Nie wiem tylko czy mam tak duży garnek :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Katarzyna Sobańska-Jóźwiak,
    a u nas ciągle jesienna aura... i wcale nie narzekam. Zimę lubię w górach, w mieście wolę cieplejsze klimaty. To prowansalskie zdjęcie robiłam jeszcze klasyczną lustrzanką... To były czasy.

    Asia i Wojtek,
    cieszę się, że ta potrawa wywołała u Ciebie taki nastrój. To prawda, zapach lawendy dochodzący z pola jest niesamowity.

    wiosenka27,
    a jakie pyszne...

    nat.,
    no właśnie. Przy tej porcji potrzebny jest zdecydowanie duży garnek, ale zawsze można zrobić mniejszą porcję. Bo zrobić warto.

    Kucharnia,
    i ja Cię ściskam noworocznie. Twoje bombki pachną nam w sypialni i zasypiając moje myśli biegną do Ciebie. Przy tym opactwie zaskoczyły mnie pogrodzone pola lawendy. Na szczęście można zrobić zdjęcia tak, że ich nie widać.

    Lina w Śmietanie,
    tę ilość oliwy można oczywiście zmniejszyć do 1 łyżki, a boczek zastąpić wyciętym mięsem z chudego bekonu i będzie wersja light.

    Paulina J.,
    ten zapach też przygnał mojego męża wcześniej z pracy. Ściskam noworocznie.

    Nadia,
    to jest niesamowite i niezwykle miłe co napisałaś. Cieszę się bardzo, że tak myślisz. Takie słowa dodają energii i zapału do blogowania. Będę o nich pamiętać i z nowym entuzjazmem zacznę Nowy Rok. Bardzo ci dziękuję.

    Magda,
    to nie wahaj się długo. Ten smak jest doskonały. Pozdrawiam noworocznie.

    Katie,
    no właśnie. Ten garnek jest największym problemem. Znalazłam w zakamarkach spiżarni dawno nieużywany, wielki żeliwny. Z tej porcji mieliśmy posiłek przez 3 dni. Zawsze można zrobić z połowy. To lenistwo towarzyszące takim daniom jest cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Już czuję ten aromat! Mam niesamowitą ochotę na miseczkę tych pyszności!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nemi,
    to dobrze. Cieszę się, że tak na Ciebie podziałało to danie. To rzeczywiście pyszności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczęśliwego, uśmiechniętego i pysznego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Daube cudownie smakuje i budzi tęsknotę za lawendową Prowansją.
    Dobrze jest tęsknić a potem tam wrócić.
    Pysznego i pięknego 2012 roku Lo!

    OdpowiedzUsuń
  16. Daube jest przepyszne!!!!! uwielbiam,choc rzadko-za rzadko je robie....

    Lo- zycze Tobie oraz Twoim najblizszym zdrowego i szczesliwego Nowego Roku :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  17. cudowne danie .... a zdjęcia Prowansji po prostu cudo ....kiedyś tam pojadę ...obiecałam sobie ....:)
    Szczęśliwego Nowego Roku Kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  18. U mnie niestety to nie jest kwestia wersji light tylko diety związanej z chorobą (na szczęście już prawie jestem zdrowa!) gdzie nie wolno mi jeść masy rzeczy w tym wieprzowiny wcale oraz alkoholu. Zepsuję więc dziś to danie okrutnie, dodając odrobinkę wina (alkohol w końcu odparuje), pomijając boczek, dając mało cebuli i czosnku - lub czosnek zastępując granulowanym, resztę dania wolno mi jeść więc aż tak źle nie jest, sądzę, że nawet tak brutalnie potraktowane będzie mega pyszne :) Rezultat próby opiszę u siebie.

    Dużo szczęścia w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze jedno wspaniale danie..jak tak dalej pojdzie to z kuchni nie wyjde, wszystko pyszne a moja rodzina ciagle sie pyta co 'dzis' na kolacje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbym sprowadzała Cię na złą drogę? Mam nadzieję, że na rolki nie zabraknie Ci czasu. Cieszy mnie bardzo, to co napisałaś. Pozdrawiam.

      Usuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.