Ciasteczka dla św. Mikołaja czyli linzer cookies w wersji Pierre'a Hermé .



Moje dzieci nie wierzą już w św. Mikołaja, ale nie przeszkadza nam to w odprawianiu mikołajowych rytuałów. Dzień wcześniej pieczemy ciasteczka i razem z kubkiem mleka zostawiamy je przy łóżkach. Potem mój mąż obchodzi pokoje i zajada pozostawione słodkości popijając mlekiem. Oczywiście musi bardzo uważać na przemyślane pułapki pozostawione przez dzieci. Były oczywiście porozciągane nitki z dzwoneczkami, sterty rzeczy pozostawione w przejściu i wiele innych utrudnień mających na celu nakrycie Mikołaja w czasie konsupcji. Mimo tych pułapek zawsze udaje się domowemu Mikołajowi zjeść słodkości i zostawić prezenty w porozwieszanych skarpetach. Dzieci coraz starsze, a rytuał trwa. W zeszłym roku Mikołaj zajadał czekoladowe crinkles, a w tym czekają na niego chrupiące migdałowe ciasteczka z Linzu z malinowym nadzieniem. Te ciasteczka to wersja Pierre'a Hermé na austriackie linzer cookies, (które wywodzą się od słynnej tarty z Linzu). Zamiast mielonych orzechów są migdały. Ciasto jest delikatnie słodkie, cynamonowe i niesamowicie kruche. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie upiekłam tak kruchych ciasteczek. W dużej mierze to zasługa przetartych, ugotowanych na twardo żółtek. Upeczone ciasteczka trzeba bardzo delikatnie przekładać na kratkę do ostudzenia, bo ciepłe bardzo łatwo się łamią. Z tym mało słodkich ciastem świetnie komponuje się słodka konfitura malinowa. Najlepiej użyć takiej bez dodatku pestek. Miałam problemy z jej zakupem (kiedyś była do kupienia w sklepach Marks & Spencer) i użyłam zwykłej, malinowej Bonne Maman. Podgrzałam ją w rondelku i przetarłam przez sitko. Pestki zostały, a konfitura stała się aksamitna. W oryginalnym przepisie Pierre podaje przepis na domową konfiturę ze świeżych lub mrożonych malin. Przepis na nią dopiszę później.




Cynamonowe ciasteczka z Linzu
Linzer cookies with homemade raspberry jam


200g masła (w temperaturze pokojowej)
40g cukru pudru
35g zmielonych migdałów
1 - 2 łyżeczki mielonego cynamonu
2 żółtka z jajek ugotowanych na twardo
1 łyżka  rumu
szczypta soli
szczypta proszku do pieczenia
200g mąki pszennej



jajko do posmarowania (rozbełtane)
konfitura malinowa (bez pestek)


Masło ucierać mikserem, aż będzie kremowe. Dodać cukier puder, zmielone migdały, cynamon, żółtka przetarte przez sitko i sól. Miksować, aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Dodać rum i proszek do pieczenia wymieszany z mąką. Miksować do połączenia się składników. Ciasto jest bardzo miękkie. Z ciasta utworzyć kulę, podzielić na trzy części i lekko spłaszczyć na dyski.
Włożyć do lodówki na 4 godziny. Można je przechowywać tam do 2 dni. Dwie duże blachy (z wyposażenia piekarnika) wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto wyjąć z lodówki. Blat i wierzch ciasta dobrze oprószyć mąką. Rozwałkować jedną część na grubość 2-3 mm. Wycinać foremką ciasteczka (jedno pełne i jedno z otworem na każde gotowe ciasteczko) i od razu przekładać na blachę. Tak samo postąpić z pozostałymi dwoma częściami ciasta. Ciasteczka z dziurką posmarować rozbełtanym jajkiem. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni na złoto (mi to zajęło 5-7 minut). Ciasteczka delikatnie przełożyć na kratkę do ostudzenia. Pełne ciasteczko posmarować dżemem (przy pomocy łyżeczki lub rękawa cukierniczego) i przykryć drugim (z otworem)





Przepis Pierre'a Hermé z książki "Desserts".

Komentarze

  1. uśmiecham się czytając o Waszych mikołajkowych rytuałach :)
    ciasteczka wyglądają apatycznie -i na miejscu Mikołaja chyba też przedzierałabym się przez te wszystkie pułapki dla takiego ciacha ze szklaneczką mleka :)
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lo, świetnie napisana historia!:) Myślałam, że tylko moje dziecko zostawiało dla św. Mikołaja poczęstunek, chcąc dać mu coś od siebie :)

    Piękne zdjęcia, rewelacyjna historia, a ciasteczka na pewno baardzo pyszne!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe te wasze mikołajkowe rytuały, fajny pomysł dla dzieci a dodatkowo dobrze, lekko to opisałaś:)
    co do przejrzenia zdjęć łatwo nie było ale już pierwszą serię udało się wybrać:)
    pozdrawiam, Marty

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciasteczka z mlekiem to jest to! Chciałabym być tym Mikołajem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne są te ciasteczka.:) U nas w tym roku Mikolaj dostał pierniczki i mleko:)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mikołajowe prezenty i rytuały z nimi związane są magiczne i warto je kultywować. Może to być świetna zabawa tak jak u Ciebie. Ja już nie mogę doczekać się wspólnego z Córcią dzisiejszego pieczenia mini pierniczków. Pewnie i tak nie dotrwają do Gwiazdki ale nie to jest najważniejsze :) u nas o poranku króluje Aurora. Śpiąca Królewna w bajce i jako lala, taka do czesania i przytulania, wymarzona, znaleziona obok poduszki i rozpakowana kiedy jeszcze było ciemno. Pozdrawiamy Mikołajkowo.

    OdpowiedzUsuń
  7. fajne są takie rytuały, moja koleżanka na wielkanoc zostawia mączne ślady (odciski stóp zajączka) od okna, do pozostawionych prezentów. Dla mnie mikołajki były bardziej ekscytujące niż Boże Narodzenie, budziłam się kilkakrotnie w nocy i biegłam do butów sprawdzić, czy już był Mikołaj, potem budziłam rodzeństwo, po cichu oglądaliśmy co nam zostawił, wkładaliśmy z powrotem do butów, żeby rodzice się nie zorientowali i wtedy można już było spokojnie zasnąć. Ciasteczka piękne i na pewno pyszne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w Mikolaja tez nie wierze, ale w dobre ciasteczka (i w Pierre'a Herme) zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W Belgii zostawia sie dla Mikolaja kieliszek tutejszej wodeczki, a dla osiolka troche sianka i marchewke ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. n i k a,
    cieszę się, że nie tylko nas cieszą te świąteczne rytuały. Mikołaj już się przedarł przez pułapki i wszyscy są barzo zadowoleni.

    Katarzyna Sobańska-Jóźwiak,
    serdecznie dziękuję Ci za tak miłe słowa. W moim dzieciństwie też zostawialiśmy słodkości dla Mikołaja. Nie wiem czy wynikało to z dziecięcego serca czy z amerykańskiej tradycji, która w moim domu żywa.

    be my must have,
    jestem pełna podziwu co do zdjęć. Cieszę się, że podobają się nasze domowe tradycje. Ciasteczka i mleko to radość dla każdej ze stron - dzieci, rodziców i MIKOŁAJA.

    Bee,
    nie wiem czy nasz domowy Mikołaj też. Dzieci czają się w łóżkach i czasmi ciasteczka trzeba zajadać o 3-4 w nocy. Nie najlepsza pora na zajadanie słodkości.

    Majana,
    to musiał być bardzo zadowolony. Pierniki i mleko to wspaniały duet.

    Wiewióra,
    wspaniałe jest takie wspólne pieczenie pierniczków z dziećmi. U mnie odbywa się to dwukrotnie. Raz porcja dla domu i raz dla szkoły. W szkole u syna corocznie dzieci spotykają się w domach i wspólnie pieką pierniczki. Potem w szkole jest zbiorowe dekorowanie. Cudownego pierniczkowania Wam życzę - Tobie, córeczce i... Aurorze.

    shy,
    słodkie to one są w wyglądzie. W smaku tylko tak delikatnie. Słodycz ich pochodzi w głównej mierze od konfitury.

    malina,
    jestem pełna podziwu, że mogliście zasnąć po obejrzeniu prezentów. To chyba musiało być niełatwe. Świetny zwyczaj wielkanocny. Bardzo mi się podoba i jest niesamowicie słodki. To coś dla mego synka - miłośnika wszelkich króliczków.

    Maggie,
    co to życie i lata robią z kobietami. W Mikołaja nie wierzą, ale w Pierre'a tak ;)

    belgia od kuchni,
    chyba musimy zacząć kultywować belgijskie zwyczaje. I "Mikołaj" będzie zadowolony (w końcu nocne jedzenie ciastek nie sprzyja zdrowiu) i osiołek (czyli domowy królik tez na tym skorzysta).

    Pozdrawiam was wszystkie mikołajkowo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lo, mocno Cię ściskam za to wszystko, co u Was... i za ciasteczka i za zwyczaje... Piękne i pewnie czasem śmieszne:) Trochę zazdroszczę...
    Dobrego tego dnia, ja właśnie piekę kanebullar i mam nadzieję, że zdążę przed pracą...

    OdpowiedzUsuń
  12. ewelajna,
    i ja Cię ściskam. Tak mi się ciepło na sercu zrobiło po Twoich słowach. Dziękuję. Już sobie wyobrażam zapach cynamonu rozchodzący się po Twoim domu. A ja pakuję się... w Bieszczady i chyba też pójdę coś upiec, bo to pakowanie coś mi nie wychodzi. Pozdrawiam od serca.

    OdpowiedzUsuń
  13. Lo - to są cuda! I te ciasteczka, i konfitura z malin bez pesteczek (pierwszy raz słyszę o takiej) i świąteczne zwyczaje.
    Piękne!

    Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. fajne macie tradycje i fajnie, że są kultyowowane:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Takie własne,domowe rytuały to coś pięknego! w świątecznym okresie są jeszcze przyjemniejsze i pełne ciepła.
    Mikołaj ma w tym roku niebywałe szczęście;) ciasteczka-poezja;)

    OdpowiedzUsuń
  16. NO to przyznam szczerze, ze ten Wasz domowy "Mikołaj" musi się nieźle natrudzić coby tak po cichu i bez problemu po domu przejść:) ...a linzer cookies znam, ale w postaci duzego ciasta i po prostu uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten św. Mikołaj ma u Was dobrze z takimi pysznymi ciasteczkami...mimo tych wszystkich przeszkód! Świetna sprawa z tym torem przeszkód...frajda dla dzieciaków i nie tylko :):)

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja Helenka ciągle wierzy, choć wie, ze mama pomaga mikołajowi :)

    muszę powoli przygotować swoje pierniczki świąteczne:)

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  19. Mmmm,ciasteczka z oczkiem, to się Mikołaj w tym roku naje pyszności :] Też mam kilka takich rytuałów, które pamiętam z dzieciństwa, a które kultywowało się mimo wszelkim przeciwieństwo. Bo rytuały, szczególnie te związane z prezentami, są cool i nigdy nie należy z nich rezygnować ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. nat.,
    serdecznie Ci dziękuję. Bardzo miło czytać takie słowa. Taką malinową konfiturę (bez pestek)kupuję angielska w M&S lub francuską Bonne Maman. Są takie wypieki, które lepiej smakują, kiedy nie czuć twardych pestek. Zawsze jednak można przetrzeć każdą konfiturę przez sitko. Po podgrzaniu (w garnku lum mikrofalówce)staje się rzadsza, ale wtedy tylko kiedy jest ciepła, i przecieranie jest łatwiejsze.

    Ola,
    mam wrażenie, że własnie takie domowe tradycje i rytuały tworzą nasze wspomnienia.

    Monisia,
    zdecydowanie tak. Te świąteczne rytuały są pełne ciepła. Ja mam ostatnio francuską fazę w kulinariach, a więc przepis musiał pochodzić od francuskiego cukiernika.

    Jolanta Szyndlarewicz,
    tarta z Linzu jest wspaniała. Dobrze, że mi o niej przypomniałaś. Upiekę po świętach.

    Escapade Gourmande,
    masz rację. To frajda dla dużych i małych. A dzieciaki potrafią być takie pomysłowe.

    be my must have (Olu),
    wiesz, ja bardzo żałuję, że już nie wierzą. Pamietam to bezpośrednie pytanie synka o prawdziwość Mikołaja. Ciężko było odpowiedzieć i
    zakonczyć pewien etap, ale taka jest kolej rzeczy.

    Toczka,
    wspaniałe sa takie rodzinne rytuały. Tworzą wspomnienia, a ich powtarzalność daje poczucie bezpieczeństwa. To dobrze, że są mimo przeciwności.

    OdpowiedzUsuń
  21. witam,zrobiłam te ciasteczka są przepyszne,tak kruche aż się rozpływają w buzi.myślałam zeby zamiast cynamonu dodac wanilli lub tez kakao co pani myśli?czy moge prosić jakis kontakt do pani.od czasu gdy odkryłam tego bloga,jestem fanką Pierra Herme i francuskich wypieków.wybieram się niedługo do paryża ,moj pierwszy punkt to Cafe Pouchkine,potem Pieree Herme.Czy robiła Pani jakiś kurs z czekolday u nas w kraju?Pierre Herme ma bardzo drogie kursy,a to jest moje marzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej, można kombinować ze smakami. Kakao i wanilia świetnie się do tego nadają. W Polsce byłam na warsztatach czekoladowych u Bożeny Sikoń (http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/11/warsztaty-czekoladowe-i-mus-makowy.html. To były bardzo dobre warsztaty. Miały odbywać się cyklicznie, ale z tego co mi wiadomo plan nie został zrealizowany. Kontakt na @ proszę znaleźć w zakładce "o mnie - wyświetl mój pełny prfil". Cieszę się bardzo, że blog przyczynił się do fascynacji francuskimi słodkościami. To jest to co kocham i z przyjemnością się tym dzielę. W Paryżu jest kilka dobrych miejsc na warsztaty i kursy. W niektórych jednak niezbędna jest znajomość języka francuskiego. Życzę wspaniałych wrażeń w Paryżu, nie tylko kulinarnych. Cafe Pouchkine i Pierre Herme to doskonałe miejsca na odkrywanie francuskiego cukiernictwa. Niedługo napiszę o kolejnych miejscach w Paryżu. A kiedy ta podróż? Pozdrawiam.

      Usuń
  22. podróz w następnym piątek.które wypieki a raczej dzieła sztuki skradły pani serce,Pierre czy Emmanuela ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie ostatniej podróży zdecydowanie Cafe Pouchkine. Pierre'a słodkości dobrze znam i jadłam już większość jego słodkości. Są świetne i zdecydowanie warte polecenia. Cafe Pouchkine to było tegoroczne odkrycie. Smak i wygląd to mistrzostwo. Dodatkowym plusem jest możliwość zjedzenia na miejscu (+ kawa, herbata, gorąca czekolada). U PH takiej możliwości niestety nie ma. Obydwa miejsca godne polecenia i odwiedzin. Czekam na wieści po podróży. Życzę wspaniałych wrażeń.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.