Na pożegnanie zimowej kuchni. Zupa ziemniaczana z kremem z pieczonej papryki.
Zaczynam opróżniać zamrażarkę z zapasów zrobionych latem i jesienią. Muszę zrobić miejsce na następne zbiory. Wykorzystuję więc ogromne ilości pieczonej papryki zamrożonej jesienią, torebki pełne jagód zebranych latem, rabarbar kupiony wiosną. Grzyby, żurawiny, czerwone borówki, porzeczki... jeszcze trochę tego jest w szufladach zamrażarki.
Ta zupa to takie moje pożegnanie z daniami zimowymi. Prosta i szybka gęsta zupa ziemniaczana z dodatkiem kremu z pieczonej papryki. Łatwa w przyrządzeniu, dobra w jedzeniu.
Zupa ziemniaczana z kremem z pieczonej papryki.
Potato and roast red pepper soup.
4 czerwone papryki
1 papryczka chilli (opcjonalnie)
1-2 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
55 g masła
500 g ziemniaków (obranych i pokrojonych na 4 części)
110 g cebuli
900 ml bulionu warzywnego lub drobiowego
120 ml mleka
2 łyżki natki pietruszki (same listki)
sól i pieprz do smaku
Papryki (czerwone i chilli) upiec w piekarniku i obrać ze skóry. Dokładną instrukcję jak to zrobić znajdziecie w przepisie na tartę z pieczoną papryką. Papryki przełożyć do blendera, dodać czosnek, oliwę i odrobinę soli. Zmiksować całość na gładki krem. Odstawić. W garnku rozpuścić masło, dodać ziemniaki i cebulę. Dusić warzywa przez 10 minut, mieszając od czasu do czasu. Zalać gorącym bulionem i dodać natkę. Gotować całość przez około 15 minut do miękkości ziemniaków. Dodać mleko, posolić i popieprzyć do smaku. Zmiksować zupę blenderem na gładki krem. Podawać zupę gorącą z 1-2 łyżkami zimnego kremu paprykowego.
Oj, wyobrażam sobie, jaka ona była pyszna :)
OdpowiedzUsuńWspaniale wygląda ta zupka. Rewelacyjnie:)
OdpowiedzUsuńAleż śliczna ta zupa! Aż mam ochotę wydrukować sobie jej zdjęcie!
OdpowiedzUsuńNo i niezłe zaskoczenie przeżyłam.:)))
Bo czytam zupa ziemniaczana, a tu rabarbar, grzyby, żurawiny, borówki, porzeczki...
I myślę - ranyyy! To wszystko razem???!
I kiedy zobaczyłam, że nie, to aż odetchnęłam z ulgą.:))))))
Lo! Mam tak samo -rabarbar, porzeczki, dynia....oj długo i dużo by wymieniać! Ale lubię te chwile, gdy można odtworzyć smaki minionego lata lub jesieni:)
OdpowiedzUsuńTwoja zupa cudowna i pięknie żegna się z zimą!
Uściski:)
Mniam, wygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńWspaniała :) Ja natomiast muszę opróżnić z owoców bo mam ich w nadmiarze :)
OdpowiedzUsuńLo! Taka zupa uleczy każdą chrypkę ;-)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie rewelacyjnie i świetna miseczka :)
OdpowiedzUsuńGrażyna,
OdpowiedzUsuńoj tak, była bardzo dobra. Domownicy dopominali się o dokładki.
wiosenka27,
dziękuję Ci bardzo. W dodatku była bardzo smakowita.
Lekka,
aż tak nie szaleję w kuchni!!! Grzyby i porzeczki razem to nie najlepsze połączenie, chociaż w 100 % mogę to powiedzieć po spróbowaniu. Cieszę się, że podoba Ci się zdjęcie.
KUCHARNIA, Anna-Maria,
no właśnie dynia. Zapomniałam, że dynia też czeka na wykorzystanie. Mam nadzieję, że szybko przewietrzę szuflady, bo będę później biadolić, że miejsca brak.
hania-kasia,
cieszę się, że tak sądzisz.
Grażyna,
ja najpierw gromadzę wielkie ilości dobroci, potem oszczędzam, żeby wszystkiego nie wykorzystać szybko, a potem biadolę, że tego tak dużo, a nowy sezon wkrótce. I tak co roku.
Gospodarna narzeczona,
nawet tę? Ciekawe, muszę spróbować, bo chrybka robi się coraz... niższa ;-)
wykrywacz smaku,
uwielbiam czytać takie słowa. Dziękuję.
mroziłaś pieczoną paprykę? muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńJswm,
OdpowiedzUsuńpiekę i mrożę wielkie ilości papryki. Taka jesienna w sezonie jest o wiele lepsza niż ta zimowa. Po odmrożeniu nic nie traci na smaku i konsystencji.
Cóż chcieć więcej - chętnie bym takiej skosztowała
OdpowiedzUsuńszkoda, że ja nie mam tu we Wrocławiu (na studiach) takich zapasów ;) Pomyślę o tym w wakacje, żeby potem (tak jak teraz) nie żałować ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWiesz, co Ci powiem, lo? Całą zimę czekałam na wiosnę, ale teraz, gdy wiosna przyszła, a ja przeczytałam tytuł Twojego posta, z jakiegoś dziwnego powodu zrobiło mi się smutno... że była ta zima, że się skończyła, a z nią - owszem - mrozy i szaruga, ale z drugiej strony również atmosfera ciepłego kominka, gorącej herbaty zagryzanej drożdżówką, no i właśnie talerza gorącej, pożywnej zupy, którą niechętnie będziemy jadać, gdy raz zrobi się ciepło... ech! I jak tu pogoda ma nam dogodzić? ;)
OdpowiedzUsuńTez musze zrobic porzadki w zamrazarce :)Rabarbar mrozisz juz obrany i pokrojony????
OdpowiedzUsuńZupka przepysznie sie prezentuje i zapowiada,uwielbiam roznosci z papryki pieczonej :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Na pewno pyszna :)
OdpowiedzUsuńJa już prawie mam pustki po zeszłorocznych zapasach, więc już zupełnie przednówkowo gotuję :)
OdpowiedzUsuńMówisz, że można taką pieczoną paprykę zamrozić i zachowuje smak? Hmmm, będę musiała zrobić i takie zapasy na przyszły rok, bo uwielbiam zupki z takim dodatkiem i ziemniaczane i fasolowe i soczewicowe mmmm mniam :)
Piękne zdjęcia i bardzo zachęcająca zupka. Mnie w szczególności przypadła do gustu wersja z papryczką chili pieczoną :) Ma szczęście ta zima, że takie pyszności dla niej robisz :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda!
OdpowiedzUsuńPs. gdzie Tobie się to wszystko mieści w zamrażalnik?:)
Piękna zupa:)
OdpowiedzUsuńJakoś tak letnio mi się kojarzy taka zupa. Smakowicie.
OdpowiedzUsuńkulinarne-smaki,
OdpowiedzUsuńmoże dasz się namówić na jej zrobienie?
DominikaD,
polecam Ci mrożone zapasy sezonowych warzyw i owoców. Zypełnie inny smak i wybór niż dają nam mrożonki sklepowe.
delikatessen,
coś w tym jest. Latem nachodzi mnie ochota na zjedzenie takich typowych zimowych dań, a zimą na lekkie desery truskawkowe. Atmosfera długich ciemnych dni i domu pachnącego drożdżowym ciastem wynagradza niekończącą się zimę.
Gosia,
tak, rabarbar mrożę umyty, obrany i pokrojony. Dobrze się przechowuje i świetnie sprawdza w ciastach, deserach i sosach do mięsa. Niektórzy zasypują go cukrem, ale ja tego nie robię.
Natalia,
zdecydowanie udane połączenie.
Tilianara,
taka papryka świetnie się mrozi zachowując wszelkie walory wizualno smakowe. Po obraniu zostawiam ją na sicie na godzinę, żeby odsączyć nadmiar soku.
Escapade Gourmande,
to bardzo udany dodatek to chilli pieczone. Jakoś muszę osładzać nam zimowy czas. Inaczej trudno byłoby wytrzymać to pół roku.
Ola,
dziękuję. Czasami sama się zastanawiam, gdzie to wszystko mi się mieści. Mam wrażenie, że moje szuflady w zamrażarce są trochę gumowe.
żenia,
serdecznie dziękuję.
Zaytoon,
może przez tę paprykę?
Io, jak mnie zobaczysz na szlaku, śmiało zaczepiaj:)
OdpowiedzUsuńE' delizioso il tuo blog , ciao :)
OdpowiedzUsuńZupa wygląda przepysznie, w sam raz na sztokholmską "wiosnę".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja niestety jesienno-zimowych zapasow mam juz niewiele, a szkoda, bo taka pieczona papryka to prawdziwy rarytas! Ale nic to, za kilka miesiecy znow bedzie ;)
OdpowiedzUsuńA zupa swietna! Podkradne Ci pewnie kiedys pomysl ;)
Pozdrawiam!
Lo, mrozisz pieczoną paprykę?
OdpowiedzUsuńO ja głupia! Dlaczego na to nie wpadłam... Człowiek uczy się całe życie!
Zupa świetna. Zrobię wcale nie czekając na zimę :)
Ola,
OdpowiedzUsuńnie omieszkam.
Stefania,
molto grazie.
LidKa,
cieszę się bardzo, że podpasowała Ci.
Bea,
ja mam jeszcze dużo, ale na potęgę uszczuplam zapasy.
Anoushka,
mrożę wielkie ilości. Świetnie to znosi, nie traci smaku, ani konsystencji. W dodatku to jest bardzo wygodne, mieć gotową upieczoną paprykę bez pestek i skóry.
hasło "pieczona papryka" działa mi na wyobraźnię. zawsze i bardzo. nie mogę się doczekać pełni paprykowego sezonu! pozdrawiam
OdpowiedzUsuń