Dla miłośników karmelu.
W uroczym towarzystwie czas mija błyskawicznie. Tak minęło mi sobotnie popołudnie. Przemiło i bardzo szybko. Kolejne spotkanie kulinarnych blogerek zorganizowane przez Tili było jak zawsze fantastyczne. Rozmowy, wzajemne poznawanie się i pieczenie makaroników, to było to, co robiłyśmy przez wiele godzin tamtego dnia. Przemiłe wiele godzin. Makaroniki były w dużym wyborze, ale o tym pewnie niedługo napisze inicjatorka tego spotkania. Ja napiszę o kremie karmelowym z solą morską, który stanowił jedną z mas, którymi nadziewałyśmy te małe cudowne ciasteczka. Do karmelu mam słabość, do karmelu z dodatkiem soli jeszcze większą. To taki przepis baza o wielorakim zastosowaniu. Można go użyć do nadziewania ciasteczek (makaroników, kruchych), jest świetny jako masa do mazurków. Ciepły z zimnymi lodami waniliowymi tworzy duet idealny. Można nim przełożyć wafle albo wyjadać wprost ze słoika łyżeczką. Podobne połączenie smaków znajdziecie w przepisie na karmelki z solą morską.
Tili jeszcze raz dziękuję za cudowne i pyszne chwile, a kochanej Oczko dziękuję za zdjęcia, które zrobiła .
Krem karmelowy z solą morską.
1 szklanka (240 g) śmietanki kremówki
7 łyżek (110 g) masła (w tym 1 łyżka masła solonego)
1/2 łyżeczki kwiatu soli morskiej (fleur de sel) lub 1/4 łyżeczki drobnej soli morskiej
3/4 szklanki (165 g) drobnego cukru
1/8 szklanki (40 g) syropu cukrowego (corn syrup) lub golden syrup*
1/8 (30 ml) szklanki wody
W rondelku zagotować śmietankę, sól i masło. Odstawić. Do płaskiego naczynia (użyłam dużej patelni) wsypać cukier, dodać wodę i syrop cukrowy. Podgrzewać do roztopienia się cukru i uzyskania bursztynowego karmelu (121 stopni C). Rozpuszczającego się cukru nie należy mieszać, można ewentualnie poruszać patelnią. Do masy karmelowej dodać zagotowaną śmietankę z dodatkami. Ponownie gotować na średnim ogniu, bez mieszania, do uzyskania zgęstnienia masy (około 5 -7 minut). Zamieszać. Przelać do słoika i pozostawić do wystudzenia.
*syrop można kupić między innymi w sklepach Kuchnie Świata, Marks & Spencer.
Przepis: własny.
Zdjęcia: Oczko.
Lo, Kochana, ja się skuszę na to, bo wygląda mi obłędnie i Twój zachwyt do mnie przemawia:)
OdpowiedzUsuńA spotkania zazdroszczę... Oj, zazdroszczę...Ja do Berlina mam bliżej niż do Warszawy... Ale przynajmniej Wam było miło:)
Snów dobrych, Nocna Pani:)- powiedziała Druga Nocna Pani, po czym zgasiwszy komputer poszła spać;)
O to coś zdecydowanie dla mnie:) I mogłabym tak po prostu łyżeczką ze słoika:)
OdpowiedzUsuńLo! On jest dla mnie, dla mnie, dla mnie! I już:P
OdpowiedzUsuńTo ja porywam ten sloiczek :) Taki karmel to zdecydowanie cos dla mnie Lo :)
OdpowiedzUsuńO, to dla mnie, dla mnie. Ja się zgłaszam na miłośnika karmelu! :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że amatorki Twojej kuchni, Lo, czuwają nawet nocami, żeby ich nie ominęła żadna przyjemność.:)
OdpowiedzUsuńWięc i ja się - z radością - dołączam do tej grupy,tylko nie wiem, czy o 8.00 rano mam jeszcze szansę choć wylizać tę zakrętkę...;)
Lo,to również mój zachwyt przyjmij.Wprawdzie wyrażałam go już podczas miłego spotkania u Tili,ale jedynie podziwiać mi go przyszło w tym uroczym słoiczku.Może kiedyś się zdarzy?
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu nie tylko na karmel, ale tym bardziej na spotkania z gotującymi bloggerkami :-D
OdpowiedzUsuńLo, Kochana Moja Karmelowa Babeczko :* Czy ja mogę z łyżeczką przyjechać i wraz z Jantkiem podjadać tego cuda znów? :D
OdpowiedzUsuńAmber, wybacz, ale to było silniejsze od nas, ale wiem, że nie tylko my z łyżeczką do tego słoiczka podchodziliśmy :DDD
Karmel to majlepszy przysmak mojego męża, więc propozycja w sam raz dla niego. Na pewno pyszny.
OdpowiedzUsuńoj karmel to ja uwielbiam, ale moja figura nie bardzo :(
OdpowiedzUsuńHura, nareszcie jest! zjadłam go zdecydowanie za mało! dziś lub jutro zrobię własny :)
OdpowiedzUsuńJa taki 'caramel au beurre sale' przywiozłam z Bretanii. teraz już wiem, że gdy mi się skończy będę miała przepis pod ręką. Dziękuję za takie pyszności!
OdpowiedzUsuńNie ma bata, zapisuje i robie przy najblizszej mozliwej okazji :)
OdpowiedzUsuńto musiało być przyjemne spotkanie:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle jesteś w awangardzie kulinarnej mody - w UK salted caramel to ostatni krzyk mody:-)
OdpowiedzUsuńczekałam na ten przepis! Lo, nie mam solonego masła - wiem że jest dostępny w każdym sklepie ale wolałabym go nie kupować bo mi zostanie... Dlatego mam pytanie czy robiłaś kiedyś ten karmel tylko ze zwykłym masłem? Może zwiększałaś odrobinę ilość soli? Jeszcze jedno pytanie: jak długo można to przechowywać w lodówce?
OdpowiedzUsuńLo, kochana, zapraszam do siebie na coś, co bez Twojego karmelu, który wprost mnie oczarował, by nie powstało:)
OdpowiedzUsuńO-o, niestety ale to dla mnie propozycja!
OdpowiedzUsuńkocham taki karmel z dodatkiem prawdziwych lodów waniliowych :)) uściski!
OdpowiedzUsuńile czasu i w jakich warunkach przechowywać?
OdpowiedzUsuńauć! coś mi nie wyszło z tym kremem, wyszedł gęsty ale wydziela się z niego masło???
OdpowiedzUsuńpodgrzać jeszcze raz?
Obłędny! Karmel, karmel solony... Wprost ze słoiczka. Nawet nie łyżeczką. Palcem! Rozkosz... ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńCzyli dla mnie :) Na makaronki jestem obrażona (albo one na mnie) ale na karmel absolutnie nie i do takiego kremu nie musiałabym nawet mieć makaronków, wystarczy łyżeczka :)))
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności lo :)
Ten krem to poezja smaku. Marzę o spróbowaniu go znowu. Dzięki za przepis - teraz będę mogła sobie zrobić :)
OdpowiedzUsuńKrem był wspaniały! uchhh szkoda, że nie namówiłam Cię na przekazanie mi wczoraj słoiczka tej doskonałości ;) a swoimi karmelkami przypomniałaś mi, że czas powtórzyc karmelki pomarańczowe z solą :)
OdpowiedzUsuńoj..miałas piekna słodką przygodę..fajnie mieć takie koleżanki Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwitaj:) mam pytanie które nie dotyczy tej notki. znalazłam u Ciebie przepis na idealne brownie- i chciałabym wiedzieć- jakiej czekolady najlepiej użyć?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Lo, bardzo Ci dziękuję za ten przepis, z pewnością kiedyś wykorzystam! ściskam mocno
OdpowiedzUsuńistne niebo w gębie, wiem bo wyjadałam łyżeczką :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity :)
OdpowiedzUsuńLo, wspaniałe toto. Najbardziej pewnie smakuje wprost ze słoika. Uściski!
OdpowiedzUsuńLo, robiłaś kiedyś z masłem niesolonym [tylko]?
OdpowiedzUsuńAnonimowy,
OdpowiedzUsuńja przechowywałam go przez tydzień w lodówce. Czas ten możesz wydłużyć wlewając gorący krem do wyparzonego słoika.
Jswm,
ale mi przykro. Przychodzi mi do głowy kilka przyczyn.
- zły rodzaj śmietanki (używam zawsze do gotowania kremówki UHT)
- za długo gotowałaś krem (wlałabym wtedy około 1/3 szklanki śmietanki wprost do karmelu (kremu) i podgrzewała całość mieszając
Nawet zimny krem możesz ponownie podgrzać i go rozrzedzić/zagęścić dodając śmietanki/tylko podgrzewając. Wtedy trzeba go cały czas mieszać.
Może kolejne spotkanie zrobię u siebie pt. karmelowo?
Nino,
robiłam. Wtedy dodaję większą ilość soli morskiej. Trzeba spróbować, bo słoność soli zależy też od jej rodzaju (miejsca pochodzenia).
Karmelowe spotkanie? wow! ale by było fajnie :))
OdpowiedzUsuńa z tego kremu jaki mi wyszedł zlałam wydzielone masło i udawałam, że tak miało być, był pyszny!
Lo, dziękuję za odpowiedź. Zrobię na pewno, chociaż biję się z myślami czy nie dopiero na Wielkanoc, a teraz zastosować prawdziwy post, bo rezygnacja z takiego karmelu to dopiero coś!
OdpowiedzUsuńo nieee krem karmelowy... PRZEPADŁAM! :) trudno będzie się oprzeć Twojemu przepisowi... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPodjadłam łyżeczkę po zrobieniu zdjęć. Był pyszny. Lo, gdybyś miała kiedyś przesyt a słoiczek zawadzałby miejsce na półce, to masz chętną na adopcję tej słodyczy ;)
OdpowiedzUsuńcóż za przepis!!! musi być pyyyyyyyycha!
OdpowiedzUsuńZrobiłam! Miałam wielką ochotę na ten smak i nie przeszkodziło mi, że nie miałam: kwiatu soli ani drobnej soli morskiej (dałam gruboziarnistą), masła solonego, drobnego cukru (dałam zwykły), syropu cukrowego (dałam wodę). Nie miałam też termometru, więc wyłączyłam grzanie karmelu, gdy uznałam, że ma odpowiedni kolor :)
OdpowiedzUsuńEfekt końcowy smakuje i wygląda jak należy. A 8-letnia Klara, która od rana chorowała na brzuch, jak zobaczyła gotowy krem, to ozdrowiała, żeby tylko spróbować, a potem brać dokładki :)
Dziękuję!
Zrobiłam, ale widzę, że kolor będzie jaśniejszy - właśnie stygnie. Jak długo gotujesz w pierwszej fazie?
OdpowiedzUsuńDrugie gotowanie trwało u mnie prawie pół godziny - sama nie wiem czy zgęstniało... i jak bardzo ma zgęstnieć. To się zresztą okaże jutro jak zastygnie.
wyszedł mi -niestety - inny niż Twój, mniej smaczny :( nie wiem od czego to zależy
OdpowiedzUsuń