Co kryje moja torebka i moc czekolady w torcie Pierre'a Hermé.
Anna Maria zaprosiła mnie do torebkowej zabawy. Wysypałam zawartość i spojrzałam chłodnym okiem na wszystko. Mnóstwo starych pogniecionych paragonów i rachunków. To ma niestety przewagę w mojej torebce. A reszta?
Aktualnie chodzę z pomarańczową torebką, która przyciągnęła mój wzrok w pewien zimowy ranek w Paryżu. Pomarańczowy nigdy nie był moim ukochanym kolorem, ale odcień i fason torebki mnie zachwycił. Druga pikowana torebka, to model vintage po mojej babci. Na tym zdjęciu znalazł się na prośbę Anny Marii, która chciała zobaczyć ten kilkudziesięcioletni egzemplarz. W torebce zawsze mam notes, obecnie noszę z okładką z ukochaną Audrey Hepburn. Książka z przepisami Pierre'a Hermé. Dalej jest woreczek z kilkoma kosmetykami, które mogą okazać się niezbędne w ciągu dnia. Próbka kolorów (odcienie stalowo błękitne) z pokoju mojej córki. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajdę coś pasującego z dodatków. Podręczna torba na nieprzewidziane zakupy (unikam jak mogę wszelkich reklamówek). Pęk kluczy. Mały woreczek (uwielbiam woreczki) z mydełkiem Bonpoint. Uwielbiam jego zapach (i Bonpoint też). Kiedy tylko mogę wsadzam do środka nos i delektuję się nim. Butelka perfum. Mały speculoos, gdyby dopadł mnie wielki głód. Portfel, który zawsze jest pełny starych paragonów. Jednorazowe chirurgiczne rękawiczki, do udzielania pierwszej pomocy.
No i już.
Oczywiście bywają też przedmioty sezonowe. Okulary przeciwsłoneczne, ipod, mapa... Zmieniają się torebki, zmienia się też czasami zawartość.
Teraz zapraszam Annę Marię (Kucharnię) do pokazania swojej torebki.
Czekolady nigdy dosyć. Przynajmniej dla mnie. Dzisiejszy tort nazywa się Concord tak jak słynny paryski plac, na którym mój pra, pra, pra... dziadek stracił głowę pod gilotyną. Concord to również słynne czekoladowe ciasto pochodzące z cukierni Gastona Lenôtre, z sukcesem sprzedawane od ponad 35 lat. Coś w tym cieście musi być, skoro cieszy się niesłabnącym powodzeniem od tak długiego czasu. Czekoladowa beza i mus czekoladowy. Niby wszystko znane i zwykłe, ale jednak nie takie zwyczajne. Chrupko ciągnąca beza i pyszny czekoladowy mus. Ja do tortu podałam kwaskowatą konfiturę z czarnej porzeczki. Wspaniale skomponowała się ze słodyczą ciasta.
Wyjeżdżam na 10 dni nad morze. Jeżeli technika mnie nie przerośnie będziecie znajdować nowe wpisy. Niestety moje możliwości odpowiedzi na Wasze komentarze będą bardzo ograniczone. Za to cieszę się już bardzo na możliwość przeczytania co napisaliście po moim powrocie.
Concord
beza czekoladowa
1 szklanka (100g) cukru pudru
3 łyżki gorzkiego, ciemnego kakao
4 duże białka w temperaturze pokojowej
1/2 szklanki (100g) cukru kryształu
mus czekoladowy
250 g gorzkiej czekolady drobno pokrojonej
250 g masła w temperaturze pokojowej
6 dużych białek w temperaturze pokojowej
1 łyżka cukru
3 duże żółtka lekko ubite widelcem w temperaturze pokojowej
beza czekoladowa
Na dwóch arkuszach papieru do pieczenia wielkości blach z wyposażenia piekarnika narysować koła o średnicy 22 cm. Arkusze położyć na dwóch blachach do pieczenia. Przygotować dwa worki cukiernicze. Jeden z okrągłą końcówką o średnicy 1.5 cm i drugi z końcówką o średnicy 7 mm. Można również użyć torebek foliowych z obciętym jednym rogiem. Nagrzać piekarnik do 120 stopni C. Cukier puder i przesiane kakao wymieszać w małej misce. W dużej misce ubić białka (na najwyższych obrotach) do chwili, aż zaczną się tworzyć wzgórki. Dodać połowę cukru kryształu (50g) i nadal ubijać na najwyższych obrotach do chwili, kiedy piana stanie się błyszcząca i sztywna. Dodać resztę cukru kryształu (50g) i zmiksować całość (na najniżsżych obrotach) do połączenia się składników. Dodać mieszankę cukru pudru i kakao i wymieszać całość delikatnie szpatułką. Do worka cukierniczego z większą końcówką włożyć 2/3 masy. Do drugiego worka resztę. Większym workiem wyłożyć masę na zaznaczone na papierze do pieczenia krążki. Należy rozpocząć wyciskanie od wnętrza krążka. To wyciskanie jest jak rysowanie dużego ślimaka. Masą z małego worka wyciskać paski na wolnej przestrzeni papieru do pieczenia (naokoło krążków). Wstawić do piekarnika. W dzrzwiczki włożyć trzonek drewnianej łyżki, żeby zachować wentylację. Piec krążki przez 2 godziny. Wyłączyć piekarnik i pozostawić bezy do dalszego obsuszenia w stygnącym piekarniku przez kolejne 2 godziny. Bezy można upiec do tygodnia przed zrobieniem ciasta. Przygotować mus.
mus czekoladowy
Rozpuścić czekoladę na parze. Pozostawić ją do przestudzenia. W misce ubić masło na krem. Cały czas miksując dodać czekoladę w trzech porcjach. Miksować do połączenia się składników. W drugiej misce ubić na sztywno białka na pianę, dodając 1 łyżkę cukru pod koniec ubijania. Dodać do białek żółtka i ubijać całość przez 30 sekund. Do masy czekoladowo maślanej dodać 1/4 masy jajecznej. Wymieszać całość szpatułką. Ta czynność pozwoli rozrzedzić masę czekoladową i ułatwi wymieszanie całości. Dodać resztę masy jajecznej. Wymieszać delikatnie całość szpatułką.
montaż
Do obręczy do deserów (o średnicy 22 cm) lub obręczy od tortownicy włożyć jeden krążek bezowy. Na niego wyłożyć połowę musu czekoladowego. Całość przykryć drugim krążkiem bezowym. Na wierzchu rozsmarować połowę pozostałego musu. Wstawić do lodówki lub zamrażalki na 2 godziny do stężenia. Przy pomocy noża lub gorącego powietrza z suszarki oddzielić obręcz od ciasta. Boki posmarować resztą musu. Paski bezowe pociąć nożem na 1.5 odcinki. Obłożyć ciasto kawałkami bezy.
Wstawić całość do lodówki na noc. Po tym czasie beza będzie krucho ciągnąca. Jeżeli chcecie, żeby była bardziej miękka, ciasto należy zamrozić i... rozmrozić. Efekt gwarantowany.
montaż
Do obręczy do deserów (o średnicy 22 cm) lub obręczy od tortownicy włożyć jeden krążek bezowy. Na niego wyłożyć połowę musu czekoladowego. Całość przykryć drugim krążkiem bezowym. Na wierzchu rozsmarować połowę pozostałego musu. Wstawić do lodówki lub zamrażalki na 2 godziny do stężenia. Przy pomocy noża lub gorącego powietrza z suszarki oddzielić obręcz od ciasta. Boki posmarować resztą musu. Paski bezowe pociąć nożem na 1.5 odcinki. Obłożyć ciasto kawałkami bezy.
Wstawić całość do lodówki na noc. Po tym czasie beza będzie krucho ciągnąca. Jeżeli chcecie, żeby była bardziej miękka, ciasto należy zamrozić i... rozmrozić. Efekt gwarantowany.
Przepis z książki "Chocolate desserts by Pierre Hermé".
Haha tą książeczką Herme to mnie autentycznie rozwaliłaś.. Ty naprawdę musisz wielbić jego przepisy;))) I muszę przyznać, że śliczną masz torebkę, nie dziwię się, że przykuła Twoją uwagę. Tylko wciąż, mimo że nie od wczoraj żyję na tym świecie, nie potrafię zrozumieć, jak TYLE rzeczy potrafisz upchnąć w torebce i jak je potem odnajdujesz;)))
OdpowiedzUsuńTort-cudo. Długo się zastanawiałem i nad nim, popełniając ostatni wypiek Herme.. W końcu wygrał Mozart (po prostu nie mogę oprzeć się korzennym smakom;)) ale gdy widzę te Twoje cudne fotki, to aż nabieram ochoty aby biec do kuchni i piec i ten tort.. Ale cóż, obowiązki wzywają, czas wyruszyć w drogę na wycieczkę do 'wiejskiego ośrodka medycyny rodzinnej';))) A Tobie życzę wspaniałego wypoczynku nad ukochanym Bałtykiem:)))
Tort az sie prosi o to, by go skosztowac...
OdpowiedzUsuńA tusze YSL uwielbiam, zwlaszcza Effet Faux Cils :)
taki tort z samego rana? mniam!
OdpowiedzUsuńi znów zrobiłam sobie ochotę na słodkie :)
OdpowiedzUsuńto strasznie fajne popatrzec sobie co inne kobiety noszą w torebkach. i ten pomarańcz jest taki optymistyczny na ten zimowy szaro bury czas!
OdpowiedzUsuńi słodko tak.. pysznie.
Ciekawa jestem czy ja bym potrafiła zmieścić wszystko co noszę w torebce (choć raczej powinnam napisać torbie) na jednym zdjęciu :D
OdpowiedzUsuńZa to ten tort za jednym razem bym mogła zjeść :)
Hmm, a dla mnie to jest czerwony, no trochę pomidorowy, ale jednak nie pomarańcz :)
OdpowiedzUsuńAle torba śliczna.
Co do tortu to czysta czekoladowa dekadencja.. kusi, oj kusi.. Pozdrawiam!
ja też często noszę różne książeczki z przepisami:) dużo mieścisz w małych w sumie torebkach:)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, nie jadłam nigdy czegoś takiego, a wygląda kusząco. Myślę, że można byłoby zrobić z nich warstwę do mokrego ciasta, np do Czarnego Lasu.
OdpowiedzUsuńTorty bezowe są przepyszne...a ten jest jeszcze dodatkowo z czekoladą...fantastyczny!! Szkoda,że nie można go zmieścić w torebce ;)
OdpowiedzUsuńTort robi wrazenie i super sie prezentuje! Na pewno bede musiala wyprobowac ten przepis :)
OdpowiedzUsuńO aż trzy przedmioty mamy takie same.I nie mówię o paragonach które są utrapieniem.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja noszę pogniecione paragony i rachunki w torebce, a tu proszę..., nie mogę pozbyć się tego nawyku.
OdpowiedzUsuńTort cudowny, szczególnie wierzch.
ja bym wnętrza swojej torebki nie pokazała, bo nie nadaje się to do upublicznienia ;) Twoja zawartość, nawet po wstępnej selekcji, to co innego
OdpowiedzUsuńpodoba mi się opcja z jednorazowymi rękawiczkami!
ja noszę dwie nietypowe rzeczy - żel antybakteryjny do rąk, a przy kluczach do domu breloczek z akcji "Krewniacy" z moją grupą krwi
Ostatnio widziałam pomysłowo wydaną książkę kucharską, do której był załączony właśnie taki miniaturowy zeszycik z listą składników do poszczególnych przepisów.
OdpowiedzUsuńpiekłam tego odrzutowca!
OdpowiedzUsuńbardzo mocno czekoladowe ciasto, ale nie doczekało biedactwo sesji bo było na wyjście ;)
Zawartości torebki - podobna do mojej, choć Herme w niej nie noszę bo wypychają ją z reguły książki o tematyce moich studiów, o ile było by ciekawiej na zajęciach z Pierrem!
Ten tort w środku wygląda jak marzenie :-) Na pewno zrobię go w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńUściski i miłego odpoczynku!
Niezależnie od armii paragonów, o której piszesz, zawartość torebki bardzo gustowna i estetyczna:) Torcik przepiękny, baw się dobrze nad morzem!
OdpowiedzUsuńfajny kobiecy post. Czekolada i torebki :)
OdpowiedzUsuńOj tak, paragony mają stałe miejsce w mojej torbie a raczej - portfelu. A ten zawsze jest w torebce. Więc wszystko zostaje w "rodzinie". ;)
OdpowiedzUsuńTort jest niesamowity, prawdziwie królewsko czekoladowy. Uwielbiam takie smaki.
Miłego wyjazdu!
bezowy tort jest wspanialy i w dodatku z czekolada... pycha!!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNo, gdyby tak prezentowala sie moja torebka...pozazdroscic porzadku :) w mojej wszystko lata luzem.
OdpowiedzUsuńTort mniam mniam, zwlaszcza dla mojego P. Jak tylko wroci do domu, to mu pokazę zdjęcie i przepis. Co to za historia z pra, pra, pra pra dziadkiem ?
Udanego wypoczynku.
Toż to zjeść to to jest grzech i rozpusta.
OdpowiedzUsuńCzy to prawda z tym pra (..) pra... dziadkiem?!? Zaintrygowalas mnie :) Ciasto jak zwykle wybralas obledne! Zawsze gdy tu wchodze jestem pelna podziwu... Chapeau bas :)
OdpowiedzUsuńA zawartosc torebki w sumie u mnie tez dosyc podobna; i tez zawsze pelno jest jakichs starych paragonow i karteluszek... U mnie zawsze sa tez minimum dwie paczki chusteczek higienicznych, malutki krem do rak i Arnica w formie homeopatycznych granulek. I mala butelka wody :)
Ah! i od pewnego czasu rowniez ladowarka do telefonu (na szczescie jest bardzo lekka ;)), ale to tylko gdy chodze do pracy :)
Pozdrawiam serdecznie!
I udanego wyjazdu zycze :)
Piękny tort!! Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńLo, zaciekawiona zawartością Twojej torebki wysypałam zawartość swojej i kiedy już się przeraziłam jak wiele niepotrzebnych rzeczy w niej pływa, to oczywiście połowy się pozbyłam a resztę uporządkowałam. Niestety, dzisiaj tylko na chwilę wybyłam z domu a kiedy wróciłam i przyjrzałam się wnętrzu torebki, zorientowałam się, że znowu jest w niej taki sam galimatias, jak przed porządkami. Jest to dla mnie niepojęte.
OdpowiedzUsuńWow! Ale finezja! I tyle czekolady :)
OdpowiedzUsuńLo, bardzo podoba mi się Twoja woreczkowa pasja i to mydełko. W dodatku wspaniały pomysł z rękawiczkami do udzielania 1 pomocy - obudziłaś moją wiarę w ludzi. Myślałam, że wszędzie panuje znieczulica i nikt nie kwapi się do udzielania 1 pomocy. A tort, jak każde danie u Ciebie - klasa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kochana Lo,
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuję. Szalenie mi się podobają obie torebki. A kolor pomarańczowy jest obecnie bardzo trendy, jesteś więc bardzo modna.
Tort imponujący.
slinka pociekla na klawiaturę !pyszne te Twoje zdjęcia..ja o torebce nie pisze :( ..wieczny bałagan !!..a torebki kupowac uwielbiam!! Swietnie , że bedziesz wdychac morskie powietrze...to daje energii!!! jem pieczonego grapefruita i przydałoby sie go polac czekoladą!!Pozdrawiam z Podlasia...
OdpowiedzUsuńMiłego pobytu nad morzem:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie się prezentuje Twoja torebka łacznie z zawartościa.
O torcie nie wspomnę, jak zwykle fantastyczne zdjęcia.
Pozdrowienia
Lo! Zacznę od tortu, bo tu sprawa jest oczywista - cudowny! Te bezowe pałeczki przypominają mi mój tort bezowy i wielką mam ochotę spróbować wersję a'la Herme&Lo:)
OdpowiedzUsuńCo do torebki, to trochę gorzej... załatwiłaś mnie tym zaproszeniem! Jak już Ci pisałam wcześniej, sama myśl o pokazaniu co ja noszę w mojej torebce, jest dla mnie przerażająca ...Nadal biję się z myślami, czy to w ogóle wykonalne i nadające się do publikacji;P Daj mi czas do swojego powrotu znad morza, zobaczymy czy wygra rozsądek czy szaleństwo!
Odpoczywaj!
no i nie wiem, co ciekawsze - zawartość torebki czy ciasto ;) pozdrawiam i baw się dobrze nad morzem
OdpowiedzUsuńRany takie desery to dla mnei prawie skomplikowane sa, ale jednak tak kuszace!
OdpowiedzUsuńLo, dzisiaj Twoim wzorem dodalam duza krople (czytaj 50ml) armagnac'u do pasztetu - jeszcze cieply, ale mysle ze strzal w 10tke, dziekuje za pomysl :)