Zawsze dobre - kotleciki ziemniaczane z wędzonym łososiem.


No i mnie dopadło choróbsko. Broniłam się wytrwale cały tydzień, ale zostałam pokonana. I wiecie co, to nie jest takie złe. Może nadrobię zaległości w prasowaniu, może zrobię czekoladowe ciasto francuskie, może...  Na pewno zastosuję najlepsze lekarstwo na chorobę: ciepły kocyk, kubek herbaty i trochę lenistwa.
A kotleciki? Mogę je jeść codziennie. Gorące wnętrze z ugotowanych ziemniaków z dużym dodatkiem cebulki i kopru oraz chłodny sos, przełamany słonawym, wędzonym łososiem. Udane trio. Bardzo udane...

 Chorującym życzę dużo zdrowia, a wszystkim udanego tygodnia z piękną pogodą. 


Kotleciki ziemniaczane z łososiem

1 kg obranych ziemniaków, pokrojonych w kawałki
1/4 szklanki (60ml) oliwy z oliwek
2 średnie (300 g) cebule, pokrojone w kostkę
1 duże jajko (lekko rozbełtane widelcem)
1/4 szklanki posiekanego koperku
1/3 szklanki (80g) kwaśnej gęstej śmietany
1/2 szklanki (75g) mąki pszennej
50g masła
sól i pieprz do smaku

2/3 szklanki (160g) kwaśnej gęstej śmietany
2-3 łyżki posiekanego koperku
200 g wędzonego łososia w plastrach
 
Ugotować ziemniaki w osolonej wodzie do miękkości. Przecisnąć je przez praskę, lub ubić na gładko tłuszkiem. Odstawić na 10 minut do lekkiego wystudzenia. Na 2-3 łyżkach oliwy usmażyć do miękkości na złoto posiekaną cebulę. Cebulę dodać do ziemniaków. Dołożyć koper i kwaśną śmietanę. Posolić. popieprzyć i wymieszać całość. Z masy formować zwilżonymi wodą dłońmi placuszki i obtaczać je w mące. Czasami do kotlecików trzeba dodać ciut więcej mąki, wszystko zależy od odparowania i od gatunku ziemniaków.  Smażyć na patelni na mieszance masła i oliwy.
Koper wymieszać ze śmietaną. Na każdym gorącym placuszku kłaść łyżeczkę śmietany i plaster łososia.
Placki można przygotować też wcześniej. Po usmażeniu trzeba je odstawić do ostudzenia. Podgrzewamy je w piekarniku w 180 stopniach C w formie wyłożonej folią aluminiową.

Komentarze

  1. Lo,jak Ty smacznie chorujesz!
    Bardzo lubię te kotleciki.A łosoś tu jest królem.
    Życzę dobrego zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowia zdrowia. Za dużo nie haruj tym żelazkiem.A na chorobę dobre wyraziste smaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. przede wszystkim duzo zdrowka:)

    kotleciki wygladaja rewelacyjnie:) bardzo smaczne jedzonko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówka zycze.
    Kotleciki wyglądają bardzo, bardzo apetycznie

    OdpowiedzUsuń
  5. zdrówka życzę.
    a ten przepis wypróbuję.kotleciki wyglądają pysznie...

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy zestaw, smakowo kojarzy mi się z blinami to połączenie z łososiem

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka i to dużo i szybko, bo mam nadzieję, że w niedzielę się zobaczymy :) A tymczasem smacznego zdrowienia Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dużo zdrówka i smacznego leniuchowania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Amber,
    dziękuję. Chorować trzeba też przyjemnie.

    Gospodarna narzeczono,
    trochę muszę, bo wkrótce mnie przygniecie góra rzeczy do prasowania. Jak już się zabieram za nie, to idę i... piekę ciasto. Ty również szybko zdrowiej.

    Aga,
    dziękuję Ci bardzo. Na razie trzęsę się jak galaretka.

    Fuerto,
    serdecznie dziękuję. Kotleciki są też pyszne.

    Inusia,
    dziękuję. Jak zrobisz, to daj znać jak Ci smakowały.

    Olu,
    taka wariacja na temat...

    Tili,
    nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Dziś się lenię, a jutro... pewnie też.

    Olivio,
    bardzo dziękuję. Takie leniuchowanie też jest czasami potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  10. ojej,alez pech....zdroweczka Ci zycze .....a takie kotleciki z lososiem sa zawsze swietnym pomyslem...pycha...
    Pozdrawiam cieplutko i kuruj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. wędzony łosoś,kotleciki ziemniaczane..ale to brzmi pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. zdrówka! pod kołderkę, z ciepłą, ba gorącą zupką i takimi placuszkami! wygląda ślicznie ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Lo, zdrowia dużo życzę! I nawet trochę zazdroszczę takiego błogiego lenistwa na które nie mogę sobie pozwolić, bo u mnie w pracy tzw. gwiezdne wojny! Ale przynajmniej pogoda za oknem bardziej znośna. Na kotleciki już mam ochotę, ale ze względu na porę powstrzymam się i przełożę je na inny dzień. Wygrzewaj się!! Miłego odpoczywania :)

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie choróbsko też było i na szczęście (mam nadzieję) poszło- może niestety do Ciebie. Mnie wyleczył taki specyfik: W szklance połączyć sok z 4 cytryn, przegotowaną wodę (ok 1/3 szklanki) i łyżka miodu- pić nawet 3 razy dziennie :) Zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy byłam mała nienawidziłam ziemniaków, ale któregoś dnia u znajomych moich rodziców podano na obiad kotlety ziemniaczane - tak mi zasmakowały, że zjadłam podwójną porcję i wymusiłam na mamie, żeby wzięła na nie przepis. do samych ziemniaków się nie przekonałam, ale te kotlety stały się moim ulubionym daniem ;) a w podobny sposób - z kleksem śmietany, łososiem i koperkiem lubię podawać gryczane bliny ;)
    no i życzę szybkiego powrotu do zdrowia! i również polecam napój, o którym napisała Kinga oraz duuużo czosnku. taka naturalna kuracja naszych babć, a mi zawsze pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. robiłam podobne kotleciki, bardzo nam smakowały, muszę do nich wrócić bo w sumie dawno to było.
    zdrowia dużo!

    OdpowiedzUsuń
  17. podobaja mi się takie kotleciki. To nie jak placki ziemniaczane, które są cienkie, ale pulchne placuszki, a ja takie wolę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Gosiu,
    serdecznie dziękuję. Staram się też znaleźć dobre strony tej sytuacji - nadrobiłam zaległości w prasowaniu.

    Kasiu,
    zachęcam, spróbuj.

    Karmelitko,
    lenię się pod kołderką, a córeczka ugotowała mi pyszną rozgrzewającą zupkę z chilli i imbirem. Jest cudnie.

    Agnieszko,
    odkąd pracuję, zupełnie inaczej podchodzę do moich chorób. To taki czas lenistwa bez wyrzutów sumienia. Nieprzewidziany, a radosny. Co prawda lekka słabość mnie ogarnia i forma nie ta, ale i tak nie jest źle.

    Kingo,
    uwielbiam ten specyfik i stosuję go jak mnie zaczyna coś brać. Tak robiłam w zeszłym tygodniu, ale niestety wirus zamienił się w bakterię.

    Aune,
    czosnku to ja jadam bardzo dużo (dlatego zawsze bezpiecznie wracam z Transylwanii). Jak jest przeziębienie to stosuję babcine metody, ale z bakterią trzeba już walczyć innym kalibrem. Wiesz ja też nie lubię ziemniaków, jako takiego składnika II dania (oprócz kremowego purre i pierwszych młodych z koprem). Ostatnio zdałam sobie sprawę, ze my praktycznie nie jadamy takich ugotowanych ziemniaków. Co innego w sałatkach, zapiekankach, sufletach. Tak jak Ty z kotletami ziemniaczanymi, miałam w dzieciństwie z naleśnikami z farszem jajecznym. Danie nieznane u mnie w domu, zachwyciło mnie.

    Viridianko,
    dziękuję za życzenia, a kotleciki będą Ci smakować. Fajnie jest wrócić do znanych smaków.

    Kuchareczko,
    zdecydowanie inne niż placki. Chrupkie na wierzchu, a pulchne i aromatyczne w środku. Można je też podawać z gulaszem, sosem grzybowym... Oczywiście już bez łososia.

    Serdecznie dziękuję Wam wszystkim za zyczenia zdrowia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.