Prosto i pysznie czyli krem waniliowy z poziomkami.
Lubicie ten krem, który jest pod skorupką z cukru w crème brûlée? Ten deser go ma. A na wierzchu cienką, aromatyczną warstwę z truskawek i świeże poziomki. Krem nie jest bardzo słodki, słodsza jest cienka warstwa truskawkowa. I to właśnie jest cudowne w tym deserze. To połączenie aksamitnego kremu i delikatnej, pełnej aromatu galaretki. A na wierzch poziomki... lub pozostałe z syropu truskawki. Ten deser będę robić często. Synkowe krzaczki poziomek owocuję do pierwszych opadów śniegu, a mam też zapas mrożonych. Jak one się skończą zostaną jeszcze truskawki..
Deser zrobiłam wczoraj, a domownicy dopominają się już o powtórkę.
Krem waniliowy z poziomkami.
Wild Strawberry and Vanilla Creams
Syrop
130 g truskawek
40 ml wody
2 łyżeczki soku z cytryny
1/4 łyżeczki skórki z cytryny
60 g cukru
miąższ z 1/2 laski wanilii lub 1 łyżeczka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią
1/2 łyżeczki żelatyny namoczona w 1 łyżce zimnej wody.
krem waniliowy
4 żółtka
miąższ z 1/2 laski wanilii lub 1 łyżeczka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią
3 łyżki cukru
300 ml śmietanki kremówki
Syrop:
Truskawki pokroić na małe kawałki, ja każdą pokroiłam na 8-10 części. Włożyć do rondelka, dodać wodę, sok i skórkę z cytryny, cukier i wanilię. Cały czas mieszając zagotować całość na dużym ogniu. Zmniejszyć ogień na minimum i gotować całość przez 5 minut. Odstawić na godzinę, a najlepiej na całą noc. Syrop przecedzić, lekko odciskając też truskawki. Przelać do rondelka, dodać żelatynę i cały czas mieszając, podgrzewać do jej rozpuszczenia. Odstawić do wystudzenia. Do syropu dodać żelatynę w momencie schładzania się kremu. Wtedy wszystko nam się idealnie zgra.
Krem:
Nagrzać piekarnik do 140 stopni (z termoobiegiem) lub 160 stopni (grzałka góra-dół). Wszystkie składniki kremu zmiksować do uzyskania gładkiej masy. Można zrobić to też trzepaczką. Wlać do małych ramekinów lub innych naczynek do zapiekania, w których będziemy podawać deser. Wstawić do większej foremki i nalać do niej gorącej wody do połowy wysokości małych foremek. Wygodniej jest to zrobić jak już duża forma jest wstawiona do piekarnika. Czas pieczenia uzależniony jest od wielkości foremek. U mnie było to około 40 minut. Ważne jest, żeby deser wyjąć z piekarnika (i z formy z wodą) i odstawić do studzenia kiedy jest ścięty po bokach, ale galaretowaty i trzęsący się pośrodku. Wtedy będzie aksamitny. Wystudzony deser wstawiamy do schłodzenia do lodówki na 1 godzinę lub do zamrażalnika na 15 minut. Na schłodzony deser wylewamy syrop z dodatkiem żelatyny i ponownie wstawiamy do lodówki do ścięcia syropu w galaretkę.. Dekorujemy poziomkami lub innymi owocami. Bardzo dobry jest też dodatek odsączonych z syropu truskawek.
Przepis: Annie Bell's Gorgeous Desserts
przepysznie wyglądają te zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńa poziomek to nie jadłam od daaaawna.. uwielbiam je :)
pozdrowionka :)
wiesz.. zachwycające są te czerwienie.
OdpowiedzUsuńkolor ma cudowny. a smak poziomek... zazdroszczę, że masz ich tyle!
OdpowiedzUsuńNo to to jest pyyyycha :) A do tego jeszcze ten czerwony kolor od razu dodaje energii :)
OdpowiedzUsuńDo niedzieli Kochana :*
Lo! Cudowny deser! Jak to dobrze, że u mnie w ogródku wciąż mamy piękne poziomki - wiesz co z nimi zrobię?:)
OdpowiedzUsuńCałusy!
Łał! Mnie już sama nazwa i zdjęcia wystarczą :)
OdpowiedzUsuńPiękne :)
M.
mniam, mniam........
OdpowiedzUsuńLubię ten krem,lubię poziomki i lubię ten deser! I Twoje zdjęcia też bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńDodają mi energii.
Pozdrawiam.
poziomki! :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny! Sama chętnie zjadłabym taką miseczkę pyszności...
OdpowiedzUsuńpoziomek na moich krzaczkach, to już niestety nie znajdę, ale krem od brûlée bardzo lubię, a i truskawki w zamrażarce siedzą ;) piękny kolor wyszedł, swoją drogą ;)
OdpowiedzUsuńoo to zdecydowanie coś dla mnie :) wygląda super :D
OdpowiedzUsuńKolejne niebo w ustach:-) Poziomek u nas mało, i dla mnie to niebywały rarytas.
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia, deserek musi być smakowity :)
OdpowiedzUsuńpiękny! jak z bajki. i pewnie bajkowo smakuje. chciałabym taki deserek...
OdpowiedzUsuńLo Ty z najprostszego połączenia wyczarujesz coś niespotykanego.
OdpowiedzUsuńTam mają tylko mistrzowie i czarodziejki!
Jesteś mistrzynią-czarodziejką :)
Wiedziałaś? :-)
Lo, nie przestaję się zachwycać... Uwielbiam takie desery...! A do tego poziomki - niebo dla oczu:) I niewątpliwie niebo w... ustach:)
OdpowiedzUsuńWyglada przepieknie...I na pewno rewelacyjnie smakuje z poziomkami. Kocham poziomki i jak tylko mam okazje to sie nimi zajadam (niestety rzadko mam te okazje). Lubie tez creme brulee. Zakochalam sie w tym Twoim deserze :)
OdpowiedzUsuńTe poziomki! Do zimy! Jak to możliwe?
OdpowiedzUsuńmnie by usatysfakcjonowała ta jedna poziomka :)
OdpowiedzUsuńOlivio,
OdpowiedzUsuńja też je rzadko jadłam, do czasu aż synek założył własną plantację kilkunastu krzaczków.
Asiejo,
tak energetycznie, gdy za oknem deszcz.
Cukrowa wróżko,
galaretka ma kolor od truskawek. Zostawienie owoców w syropie na noc daje taki efekt. A poziomki mam dzięki synkowi-hodowcy poziomek w doniczkach.
Tili,
czekam z radością na niedzielę. Jak ten czas leci.
No i energia do mnie powraca.
Kucharnio,
my też mamy, bo synek hoduje. Co roku dokupuje nowe krzaczki, bo mu mało. Najlepsze są oczywiście leśne poziomki, ale niestety rzadko znajdujemy je w lesie.
Moniko,
dziękuję Ci bardzo. Rzeczywiście wygląd ma ten deser efektowny.
Bryssska,
w takim razie częstuj się.
Amber,
mamy nową zabawę w "lubię". Ale mi miło czytać Twoje słowa.
Paula,
takie prosto z krzaczka.
Zaytoon,
serdecznie dziękuję i częstuj się wirtualnie.
Aune,
kolor daje pozostawienie drobno pokrojonych truskawek w syropie na noc. Owoce się odbarwiają i kolor przechodzi do syropu. Synkowe poziomki ciągle kwitną i owocują.
Halino,
to zachęcam Cię do zrobienia.
Anno-Mario,
i dla mnie to rarytas. Synek ma kilkanaście krzaczków w doniczkach, na szczęście są szalone i jeszcze długo będą owocować.
Magdo,
bardzo dziękuję.
Karmelitko,
zapraszam do wirtualnego poczęstunku, bo smak ma rzeczywiście fantastyczny.
Polko,
wydrukuję sobie Twoje słowa i powieszę na ścianie. Już jestem zdrowa po takim komplemencie. Dziękuję Ci bardzo.
Ewelajno,
niezmiernie mi miło. Smak rzeczywiście jest rewelacyjny. Niby nic, a pyszne.
Majko,
w takim razie musisz go zrobić. A wtedy koniecznie daj mi znć.
Gospodarna narzeczono,
nie wiem jak to możliwe. To jest hodowla mego synka. On ma do nich rękę. Jak ja bym wzięła się za nie, to uschłyby po tygodniu. One cały czas kwitną... Oczywiście teraz jest mniej owoców niż w lecie, a ciągle są.
Tylko spróbuj,
a może jednak cała miseczka?
Jeeej!
OdpowiedzUsuńAle masz śliczną łyżeczkę;)))
Zazdroszczę poziomek, Moje w sierpniu szlak trafił..
:(
rewelacja! creme brulee uwielbiam z i... bez brulee ;) więc jestem przekonana - smakowałoby mi bardzo!
OdpowiedzUsuńOlciaky,
OdpowiedzUsuńpewnie gdybym ja zajmowała się tymi naszymi poziomkami, a nie synek, to też trafiłby je szlag.
Viridianko,
OdpowiedzUsuńja właśnie odkrywam wariacje na temat i bardzo mi to odpowiada.
Ojej, to jest cudne, Lo. CUDNE!Tylko skąd wytrzasnąć poziomki?!
OdpowiedzUsuńOd przyszłego roku otwieram hodowlę poziomek na balkonie. Takie rarytasy nie mogą mi przechodzić koło nosa. Serdeczności!
OdpowiedzUsuń