Jesienne wyzwanie i czekoladowe financier od Pierre'a Hermé.
Chłodne wieczory, rześkie poranki, śliwki na targu, żółty liść u stóp. Jesień zbliża się coraz szybszymi krokami. Kiedy dni są coraz krótsze, deszcz za oknem pada, mam wielką ochotę na czekoladę. W letni czas upalnych dni rzadko ona pojawia się w moich wypiekach. Sporadycznie biała, ale ta intensywna gorzka tylko czasami. Teraz chcę osłodzić sobie i najbliższym nadchodzące miesiące. Ponieważ czekolada dobra jest na wszystko, postanowiłam upiec wszystkie ciasta z czekoladowej książki Pierre'a Hermé.
Kilka przepisów stamtąd gościło już na moim blogu: np. ciasto czekoladowe z morelami i imbirem, czekoladowe eklerki, Plaisir sucré. Teraz zrobię wszystkie pozostałe.
Za mną intensywny weekend, a więc czasu mało. W związku z tym przepis miał być szybki i prosty. Dzisiaj śniadanie jedliśmy u Vincenta, a tam kusił stosik migdałowych sztabek. Po powrocie do domu, przeglądając książkę Pierre'a Hermé natrafiłam na przepis na czekoladowe finansier. Składniki proste, wykonanie proste. A smak? Nieziemski. Finansier są wilgotne, mocno czekoladowe, intensywne w smaku, w środku leciutko ciągnące. Pyszne. Szczerze mówiąc, wszystkie moje wcześniejsze przepisy na czekoladowe finansiers idą do lamusa. Te są numerem jeden.
Jeszcze jedna rada. Nie żałujcie dobrej jakości składników. Dobre masło i dobra czekolada to podstawa. Z przepisu wyszło mi 40 finansier (małych).
Czekoladowe finansier
100 g gorzkiej czekolady drobno posiekanej (użyłam Varlhony)
3 duże jajka (w temperaturze pokojowej)
1/2 szklanki + 1 łyżka (125 g) cukru
1 szklanka (100 g) mąki migdałowej (zmiksowanych bardzo drobno obranych migdałów)
125 g masła w temperaturze pokojowej
1/3 szklanki + 2 łyżki (100 g) ciepłej wody
1/3 szklanki + 2 łyżki (50 g) mąki pszennej przesianej
Piekarnik nagrzać do 180 stopni C. Czekoladę rozpuścić na parze (tak zrobiłam) lub w mikrofalówce. Odstawić. Mikserem ubić w misce jajka, cukier i migdały (1minuta). W 4-5 porcjach, cały czas miksując na średnich obrotach, dodawać do masy jajecznej masło. PH pisze, że masa się rozwastwi i żeby się tym nie przejmować (rozwarstwiła się, nie przejmowałam się). Zmniejszyć obroty na najniższe i dodać czekoladę. Miksować 30 sekund. Dodać wodę i miksować na średnich obrotach do połączenia się składników. Wsypać mąkę i zamieszać wszystko szpatułką lub łyżką (nie miksować). Ciasto nakładać łyżką do foremek (jeżeli są stalowe powinny być posmarowane masłem i wysypane mąką) i wstawić do pieca. Ja swoje piekłam 12 minut. Foremkę z upieczonymi ciastkami odstawić na 3 minuty do lekkiego wystygnięcia, a następnie wykładać z foremek do całkowitego wystudzenia.
Ciepłe z kubkiem mleka smakują fantastycznie.
Surowe ciasto można przechowywać w lodówce do 3 dni.
Przepis: Chocolate desserts by Pierre Hermé.
Muszę wypróbować ten przepis - z całą pewnością nie należę do osób, które oszczędzają na maśle i czekoladzie;-) a tego typu czekoladowe wypieki lubię.
OdpowiedzUsuńBoże toż to musi być niebo w gębie,
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować
A wiesz, że jak tylko znajdę czas to je zrobię:) Co prawda foremek do nich nie posiadam, ale w maleńkich miffinkowych też chyba mogą być...
OdpowiedzUsuńLo, u mnie dziś było 25 stopni, zatem żadna jesień - Ty nad morze przyjeżdżaj:)
Anno-Mario,
OdpowiedzUsuńna tyle już Cię poznałam. Dobrej czekoladzie nie odmówisz. A ona jest tak dobra...
Fuerto,
jak spróbujesz, daj koniecznie znać.
Ewelajno,
tylko je wysmaruj i nałóż ciasta na wysokość 1-1.5 cm. Wierz mi, gdybym mogła to już bym była nad morzem. Mąż mi obiecał weekend pod koniec września, a więc robię to co lubię - delektuję się czekaniem.
Kochana Lo, dziękuję za wskazówki:)
OdpowiedzUsuńAleż delektowanie się czekaniem to też jest cudowna sprawa:).
Zmykam spać:)Dobranoc, nocny marku...:)
śliczne foremki ;]
OdpowiedzUsuńale czekoladowe... muszą niezwykle poprawiac humor xd i smakowac cudownie. mniam, mniam...
filia w Arkadii! No, nareszcie. Kiedy się tam wybiorę na wycieczkę, koniecznie odwiedzę!
tak, latem nie ma się ochoty na czekolade, ale ta pogoda powoduje natychmiastową ochotę na coś słodkiego
OdpowiedzUsuńalez mi smaka narobilas,do tego ten czekoladowo-"puchaty" wyglada.....na pewno sie rozplywaja w ustach...
OdpowiedzUsuńCzy mielone migdaly sa zbyt grubo mielone??bo maki migdalowej nie spotkalam tutaj...
Pozdrawiam cieplutko :)
O tak miłośnikiem ich croissantów jestem, ale bagietki mocno mnie rozczarowały, owszem forma i struktura doskonała, ale zero głębokiego smaku, jakby dojrzewały godzinę. Ty musisz skosztować bagietek L. A ja za to chce popróbować tych pyszności. Trzymam kciuki, bo lubię wyzwania. A gdzie kupiłaś czekolade?
OdpowiedzUsuńNo to już zacieram ręce, na te wszystkie pyszności, które nam zgotujesz w najbliższej przyszłości.. Ambitne wyzwanie..ale jakże smakowite. I tak szczerze..już zazdroszczę Ci taakiej czekoladowej jesieni..
OdpowiedzUsuńTak jak tych boskich financiers..
Lo ha ha ha a wiesz że wpadłam na ten sam pomysł ?! to by było coś (: więc trzymam za Ciebie kciuki i by czekolady Ci nigdy nie zabrakło (:
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
ps. ja w weekend robię tort Szwarcwaldzki PH (((:
Lo! Trafiłaś w samo sedno wrześniowych smaków - właśnie czuję jak budzi się apetyt na "coś" czekoladowego! Twoja propozycja niezwykle mi odpowiada!
OdpowiedzUsuńNo i czekam z zapartym tchem na pozostałe pyszności od Pierre'a - ja ciągle chodzę wokół tej książki:)
kiedy przez jakiś czas pracowałam w kawiarni na Nowym Świecie, moim zwyczajem było wpadanie przed pracą do Vincenta na croissanta, brioszkę, quiche czy inny ich wypiek. chyba wszystko już wypróbowałam. ;) i fajnie, że będzie w Arkadii - zawsze więcej okazji do odwiedzania.
OdpowiedzUsuń"postanowiłam upiec wszystkie ciasta czekoladowej książki Pierre'a Hermé." - to mi nasunęło na myśl "Julie and Julia" ;) teraz będzie "Pierre i Lo"
Och a za mną właśnie "chodzi" coś baardzo czekoladowego. Narobiłaś mi smaka!
OdpowiedzUsuńbardzo intrygujące !
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem po upieczeniu czekoladowych ciastek Pierre'a Herme, więc bez trudu Ci wierzę, że te finansjerki były nieziemskie. Też latem przeszłam mimochodem odwyk od czekolady, ale znowu mam ochotę... Fajne foremki-łódeczki. No i francuski klimat na zdjęciach – ostatnio staram się czytać stronę Le Figaro, ale zwykle kończy się na oglądaniu obrazków w sekcji Madame.
OdpowiedzUsuńLo, masz rację - już czas na czekoladę. Książka PH jest boska, ale tych przepisów do wypróbowania jest tam tyle, że jesień i zima mogą być za krótkie, nawet dla Ciebie ;) chyba umówimy się na wspólne popołudnia/ wieczory z przepisami PH - widzę, że będzie nas więcej niż dwie :)
OdpowiedzUsuńściskam i pozdrawiam ciepło, czując w powietrzu dobrą wysokoprocentową w kakao czekoladę ;)
Witam gdzie zakupię tę książkę i w jakiej cenie
UsuńAaaa, czemuż nie posiadam foremek do takich cudownych wypieków? No szok :(
OdpowiedzUsuńEwelajno,
OdpowiedzUsuńto są pojedyńcze ekscesy z mojej strony. Ja zdecydowanie jestem rannym ptakiem.
Karmel-itko,
jak otworzą Vincenta dam Ci znać. A co do foremek. Bardzo je lubię i niosą ze sobą piękne wspomnienia francuskich poranków.
Olu,
deszcz za oknem, a ja zaczynam myśleć o gorącej czekoladzie.
Gosiu,
mielone migdały są bardzo dobre do tego przepisu. Wybieraj tylko raczej te robione z obieranych.
Gospodarna narzeczon,
z radością spróbuję bagietki L., bo jaj mam wielką słabość do tych wypieków. Jeszcze trochę i wsiądę na rower i pojadę do Ciebie po ten zakwas, bo mój znowu się leni. Zapas czekolady zrobiłem we Francji. Kupuję je też w Warszawie (czekolady i gorzką kuwerturę). Namiar i opis znajdziesz tutaj http://pistachio-lo.blogspot.com/2009/11/bajkowy-swiat-czekolady-mousse-au.html.
Spencer,
jak zaczynam myśleć o tym co przede mną, o ciemności, zimnie, deszczu, zaspach śniegu, mrozie, krótkich dniach, to bez czekolady nie dam rady.
Viridianko,
będziesz zadowolona. Ten tort jest bardzo dobry. Co do czekolady, to mam niezły zapas.
Kucharnio,
u mnie znajdziesz książkę w odcinkach. Będę ją otwierać na chybił trafił, a póżniej piekąc będę odpędzała szarugę za oknem.
Aune,
ale mi się podoba to co napisałaś. Może wykorzystam to do mojego czekoladowego wyzwania, mogę?
Korniku,
w taką porę roku inaczej się nie da. Albo ciepłe kraje albo czekolada.
Doroto,
jak jesteś zaintrygowana, to zapraszam na ciąg dalszy.
karoLina,
widziałam je u Cieie. PH zna się na czekoladzie. Nie myśl, że ja czytam codziennie Le Figaro od deski do deski.
Gwiazdko,
z przyjemnością wielką. Ja mam jeszcze do zrobienia 50 przepisów. Sama jestem ciekawa ile mi to zajmie. A mam jeszcze inne jego książki...
Arvén,
a wiesz ile ja się za nimi nachodziłam. Marzył mi sie ten kształt, bo dla mnie jest taki...francuski.
Jasne, że możesz ;) udzielam ci licencji na wykorzystanie moich praw autorskich ;)
OdpowiedzUsuńach prawdziwa Francja elegancja :)))a skód te foremki do finansiers?
OdpowiedzUsuńAune,
OdpowiedzUsuńwielkie dzięki. Wymyśliłaś nazwę do mojego cyklu.
Margot,
stąd: http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/03/tarta-z-papryka-i-zielonymi-szparagami.html
już go robiłaś?! jesteś niemożliwa ((:
OdpowiedzUsuńJa tę książkę już mam dość długo, a bloga prowadzę od (musiałam sprawdzić) 22.09 zeszłego roku.
OdpowiedzUsuńPyszne, poproszę wagonik... ;-)
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł i niezłe wyzwanie, cieszę się już na samą myśl o pieknych zdjęciach i interesujących przepisach. Już pisałam, że desery są moją piętą achillesową, ale uwielbiam o nich czytać i patrzeć na nie. Może coś kiedyś, może zrobię...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
o we Francji , bu bu
OdpowiedzUsuńLo, Ty kusicielko jedna :)
OdpowiedzUsuńA skąd masz takie fajowe foremki?
Wiesz, ja już się nie mogę doczekać ponownego otwarcia klubiku :)
Ja serio z tym zakwasem mówiłam. We Francji...miałam ja tam jechać na wakacje w tym roku...Bo W Polsce to pewnie jak zwykle drożyzna.
OdpowiedzUsuńMiQ,
OdpowiedzUsuńcały wagonik? A kiedy upiekę czekoladowe brioszki?
Lidko,
cieszę się bardzo, ze Ci się pomysł podoba. Będą przepisy super proste i takie trochę mniej. Może na coś się skusisz.
Margot,
no niestety.
Tili,
a jak ja się cieszę. A te suszone malinyto mi się ciągle tłuszą po głowie. Foremki są z Francji (pistachio-lo.blogspot.com/2010/03/tarta-z-papryka-i-zielonymi-szparagami.html). Jak gdzieś takie znajdę to Ci kupię. Pamiętam o mostardzie.
Gospodarna narzeczono,
to cieszę się bardzo. Ja mam ostatnio granicę trzech dni. Do tego czasu zakwas jest szczęśliwy, ale potem choruje. Ten ukatrupiony był taki żywotny i radosny. W Pl tych foremek niestety nie widziałam, ale jak zobaczę, dam znać.
A maliny ususzyłam też i nie tylko!!!! Mam troche suszków na okazje wiadome.
OdpowiedzUsuńwszędzie ostatnio widzę wzmianki o Pierre Herme... muszę wkońcu i ja wypróbować jakiś jego przepis. Cudowne te financiers :)
OdpowiedzUsuńRety Lo, alez zdjecia, alez piekne foremeczki, a zdjecie na gazecie - majstersztyk! U Ciebie to nawet o jesieni dobrze sie czyta :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia! A ja mam tę sama wieżę, nawet niedługo się pojawi u mnie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńAle FOREMKI to mnie rozwaliły, Lo. Klasa.
A wiesz, widziałam kiedyś rpzepis na financiersy czekoladowe z orzechami laskowymi zamiast migdałów. Tez mi sie wydały kuszace!
E tam, co będę gadać.
OdpowiedzUsuńIdę do sklepu po składniki
Jak upiekę to pokażę:)[
Pozdrawiam
Dobra. Zrobilam - mam. Krótka piłka:) Tylko migdały mi się nie chciały zmiksować na drobniutko i dałam cukier brązowy zamist zwykłego i wyszły takie.. mało słodkie. Ale to i dobrze:) Zrobiłam w jednej niewielkiej formie - dla mnie to jest coś pomiędzy murzynkiem a brownies.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!