Morza szum...w oczekiwaniu na wakacje.
Kolejny weekend poza domem. Nieważna jest pogoda, kiedy można spotkać się z bliskimi i poczuć zapach morza. Uwielbiam Bałtyk niezależnie od pory roku, te zmieniające się barwy wody, ten wiatr, zapach, szum, fale... Mam zastrzeżenia tylko do temperatury. Nie do pogody, bo to mi zupełnie nie przeszkadza, ale do temperatury wody. Chociaz jako dziecko mogłam siedzieć w zimnej wodzie godzinami. Teraz niestety nie.
Wakacje zawsze częściowo spędzam nad naszym morzem i to zawsze są jedne z najpiękniejszych chwil. Tak będzie i w tym roku, ale na razie musi mi wystarczyć weekend w Trójmieście.
W czasie każdej wizyty, nasze drogi prowadzą utartym szlakiem: dom jednych dziadków w Sopocie, drugich w Gdańsku, starówka, molo, spacer po plaży... Mam to szczęscie, że za trójmiejskiego przewodnika mam męża, który oprowadza nas po swoich ścieżkach z dzieciństwa. Trochę sentymentalnie i pięknie. Trochę w krajobrazie się zmieniło, pewnych miejsc juz nie ma, pewnych ludzi też, ale są cudowne wspomnienia. Na nowo przywoływane, na nowo opowiadane...
Piękne chwile, piękny czas.
A co się jada nad morzem? Chyba najpopularniejsze danie to ryba z frytkami i surówką. Danie, które może być doskonałe w swojej prostocie, albo zupełnie niezjadliwe. Stary, wielokrotnie używany tłuszcz, frytki z mrożonki, ryba, która bałtyckiej wody nigdy nie zaznała. Nie mogę się pogodzić z bardzo częstą sytuacją w naszym kraju, ze 99% frytek jakie się podaje, to są okropne, mocno przetworzone, obtoczone w utwardzonym tłuszczu frytki z mrożonki. Miejsc, gdzie przyrządzane są w tradycyjny sposób, czyli po prostu z krojonych ziemniaków, jest niestety tak niewiele. A to jest tak proste i tak pyszne.
Po powrocie musiałam koniecznie zrobić takie danko. Morska ryba (dorsz, flądra...) obtoczona w cieście z jajka i odrobiny mąki, posypana morską solą i skropiona cytryną. Do tego oczywiście prawdziwe, domowe frytki. Danie, które pozwala usłyszeć morza szum...
Częstujcie się.
Piekne zdjecia!
OdpowiedzUsuńCzuje sie jakbym spacerowala teraz nad morzem :)
Co do tych morskich dan to masz racje...
Oj, znam te miejsca;-) Zgadza się, poziom ryb, frytek i surówek nad Bałtykiem jest żenujący. Nawet kierowanie się stara, dobrą zasadą: 'jedz tam gdzie jest tłok', nie pomaga, bo pełno ludzi jest wszędzie... lepiej sobie zrobić samemu w domu, będzie smaczniej i taniej, tylko szkoda, że bez widoku na morze...
OdpowiedzUsuńWspaniałe te zdjęcia, dawno nie byłam na polskim morzem poza służbowymi okazjami, wygląda zachwycająco. Co do ryby-narobiłaś mi apetytu!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia. dla oglądane z podwójną przyjemnością. mam Trójmiasto na co dzień. takie moje wymarzone. moje na chwilę, a może na dłużej. i te obrazki..
OdpowiedzUsuńrybkę wole domową właśnie. a już tym bardziej frytki/pieczone ziamniaczki.
....rybka prosto z kutra, wakacyjna nie ma sobie równych i to z Bałtyku. Niepotrzebne frytki nawet...
OdpowiedzUsuńBardzo miło się patrzy na te zdjęcia, też mam swoje ścieżki w Trójmieście i widzę, że czasem się przecinają z Twoimi :-)))
OdpowiedzUsuńA ryba nad naszym morzem.. Chyba nie mam do tego szczęścia niestety.. :D
Wspaniałe zdjęcia. Ulica Tandeta - bezcenna:-)
OdpowiedzUsuńMagoldie,
OdpowiedzUsuńja mam jeszcze piasek w butach.
Retrose,
czekam na te piękne, letnie chwile, kiedy będę jeździła na rowerze do rybaków, aby kupić coś z ich sieci.
Olu,
miłe to co piszesz. Ja mam wielka słabość do polskiego morza, niezależnie od pory roku.
Asiejo,
szczęściara z Ciebie.
Anonimowy,
a kuter w żółto - czarne pasy z literami DEB...
Moniko,
tych ścieżek jest trochę, co roku wydeptuję też nowe.
Aniu,
jak zobaczyłam tę tabliczkę, to aż nie chciało mi się wierzyć.
Ja w Trójmieście jestem co roku na początku lipca - w Gdyni na Heineken Open'er Festivalu :) Wieczorami koncetrujemy, a za dnia zwiedzamy i spacerujemy, Gdańsk też zawsze odwiedzamy, bo on sto razy ładniejszy jest od Gdyni i niestety takie są fakty ;) Rok temu wypatrzyliśmy pomnik mężczyzny ze... wzwodem penisa O.O No a co do jakości i smaku ryby i frytek - to niestety masz rację. Ostatnio kiedy moi znajomi uparli się na smażoną rybę, ja z moją alergią musiałam zadowolić się jedynym nie-rybnym daniem - mini pizzą mrożoną, odgrzaną w mikrofalówce :/ zatrułam się i miałam zmarnowany cały następny dzień.
OdpowiedzUsuńZ tą rybą nad polskim morzem to niestety naga prawda.Mało jest miejsc, gdzie dobrze ją podają.Smutne...
OdpowiedzUsuńTwoja podróż jak zawsze wspaniale opisana i sfotografowana!
Dorsz i frytki. Dla mnie idealne połączenie
OdpowiedzUsuń