Mazurskich klimatów ciąg dalszy i zupa szczawiowa.



Jestem ciągle pod urokiem książki i mazursko - warmińskich krajobrazów. Jak już pisałam wcześniej, te regiony znane mi były przede wszystkim z pokładu jachtu i z portów. W czasie ostatniego pobytu przejechaliśmy kawałek wzdłuż i wszerz po tych terenach. Jakie wrażenia? Piękne. Stare poniemieckie ceglane domy (uwielbiam je), zamki krzyżackie, lasy, łąki, pagórkowaty teren, bocianie gniazda, dwustuletni, holenderski wiatrak. Od czasu do czasu w tym pięknym krajobrazie pojawia się osiedle  bloków z lat siedemdziesiątych w kolorze jaskraworóżowym, pozostałości po pgr albo "las" tablic reklamowych. Ale tak jest w całej Polsce.
Już planuję jesienny weekend w mazurskich lasach z koszykiem w ręku (mam nadzieję, że pełnym grzybów). Tak, mam nadzieję, że będzie za kilka miesięcy, a na razie mam jeden kosz pełen mazurskiego szczawiu, a drugi pełen jajek. Czyli składniki niezbędne do ugotowania zupy szczawiowej. Uwielbiam kwaskowatość tej zupy. Jest taka wiosenna. Jeżeli jesteście szczęśliwymi mieszkańcami  okolic łąk to namawiam Was, koszyki w dłoń i lećcie zbierać młodziutki szczaw, jeżeli nie, to również koszyki w dłoń i pędźcie na targ. 
Przepis jest oczywiście mazurski i zaczęrpnęłam go z mojej ostatnio ulubionej książki "Niezapomniana kuchnia Warmii i Mazur". Od siebie dodałam po koniec gotowania pół główki czosnku w łupinie z przekrojonymi ząbkami. Tak doprawioną zupę zostawiam do ostygnięcia. Czosnek jest delikatnie wyczuwalny i świetnie doprawia tę zupę. Następnie wyjmuję go i podgrzewam. Spróbujcie tej metody. Jest świetna. Sprawdza się też przy innych zupach, których smak komponuje się z czosnkiem.












 Mazurska zupa szczawiowa (szczawianka)

500 g liści młodego szczawiu
2 łyżki masła
duży pęczek włoszczyzny (marchew, pietruszka, por, seler)
2 liście laurowe
4 ziela angielskie
sól
pieprz
1 łyżeczka cukru
2 jaja
2 litry wody
1 szklanka kwaśnej śmietany lub jogurtu naturalnego
pół główki czosnku z łupiną, przekrojonej na pół

Z włoszczyzny, ziela angielskiego i liści laurowych ugotować wywar. W tym czasie na patelni na roztopionym maśle poddusić porcjami umyte liście szczawiu. Liście mają zmienić kolor i zwiednąć. Szczaw posiekać nożem dość drobno (można również zmiksować, ale ja zdecydowanie preferuję siekanie). Całość dodać do wywaru i zagotować. Doprawić solą, cukrem i pieprzem. Dodać czosnek i wystudzić zupę. Czosnek wyjąc i dodać do zupy śmietanę. Podawać z jajkami na twardo.
W oryginalnym przepisie do zupy dodaje się śmietanę rozbełtanymi żółtkami. Wtedy zupę możemy podgrzewać, ale nie można jej już zagotować, bo żółtka zetną się.


Wiele osób pytało mnie, gdzie można kupić wspomnianą książkę. W sklepach z pamiątkami znajdującymi się przy zamkach oraz w skansenach na terenie Warmii i Mazur, a także w wydawnictwie i bezposrednio od autorki.

Komentarze

  1. Hej!
    Nie wiem, czy ten przepis jest mazurski, ale wiem, ze lubie szczawiowa i musze w koncu upolowac tutaj szczaw, gdyz nie jest tak popularny (podobny problem mam z botwinka).
    Bardzo podoba mi sie ten reportazyk. W ubieglym roku mialam okazje spedzic kilka dni u znajomych, ktorzy na pograniczu mazur i suwalszczyzny (niedaleko Olecka) kupili kilka lat temu gospodarstwo rolne, jeszcze z zabudowaniami sprzed wojny (takimi, jakie pokazujesz na zdjeciu). Maja nawet wlasnego bociana. Jest tam pieknie, mam nadzieje, ze uda mi sie zlozyc wizyte rowniez i w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo,
    przepis jest mazurski, bo szczaw jest mazurski, bo jajka są mazurskie, bo przepis z książki o kuchni mazurskiej, a tak naprawdę to pyszna zupa szczawiowa, którą większość zna z domu rodzinnego. Życzę Ci udanych "polowań" na szczaw. Co do gospodarstwa znajomych, które opisujesz, to musi być bajka. Z zachwytem patrzyłam na te stare domy i gospodarstwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. mazury mazury hej mazuuury - uwielbiam zdrowa dawka koloru zielonego dla oczu i dzięki Twojej zupce dla podniebienia. Jak byłam mała to zmuszali mnie do jedzenia szczawiowej ale teraz aż mnie skręca na samą myśl o niej ale gdzie tu zdobyć świeży i zdrowy szczaw :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu,
    myślę, ze najlepszy będzie targ. Na moim jest ostatnio zatrzęsienie szczawiu. A może w weekend wycieczka za miasto? Ja w dzieciństwie nie znosiłam natki pietruszki, a dostawałam ją prawie do wszystkiego (zdrowa, dużo żelaza i witaminy C...), a teraz ją uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się urodziłam i dorastałam na Warmii, więc to niejako moją "malą Ojczyznę" zwiedziłaś. Jak zawsze, zwracamy uwagę na te same rzeczy - też mnie drażnią te wszechobecne billboardy - jak zauważyła pewna znajoma Finka, bliżej nam pod tym względem do Wschodu, niż do Zachodu, niestety. W UK są przepisy ograniczające ilość takich reklam, co prawda więcej tu tablic agencji nieruchomości, ale billboardów - mniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne zdjęcia, oglądam je z prawdziwą przyjemnością. Szczególnie przypadły mi do gustu ostatnie i to gdzie widać dwie ciemne bruzdy na zielonym polu (łące?). No po prostu piękne. :-)

    Zupa szczawiowa jest jednym z wspanialszych wspomnień wakacyjnych jakie mam. Jak apetycznie Ci wyszła! I oczywiście koniecznie z jajeczkiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. U Ciebie tez zupa szczawiowa? Uwielbiam! Musze sprobowac Twojego patentu z czosnkiem :)

    Piekne krajobrazy. Mazury maja w sobie tyle uroku...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniała opowieść.
    Zupa jest taka uniwersalna, bo znana i gotowana w całej Polsce.
    Na szczaw proponuję wyprawę na łąki/dzikie, bez nawozów!/

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie sie ostatnio udało, sama nie wiem jak, pomylić szczaw ze szpinakiem! Zresztą to pani w warzywniaku podała mi dwa wielkie pęczki a ja zorientowałam się dopiero w domu... więc mój świeży szpinak z jajami zamienił się z konieczności w szczaw z jajami i pomidorami;-) gdybym miała ten przepis wcześniej, może bym skorzystała;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ...blog prawie turystyczny,zdjecia najlepsza reklamą do odwiedzenia tych zakątków.

    OdpowiedzUsuń
  11. pyszne są mazurskie dania i opowieści

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu,
    jak ja bym chciała. żeby u nas były przepisy regulujące stawianie bilbordów.

    Poswix,
    dziekuję Ci bardzo za miłe słowa, a zupę szczawiową nie łatwo jest sfotografować. Do fotogenicznych ona nie należy.

    Majko,
    uwielbiam ten czosnkowy patent, do zurku, barszczu czerwonego...Jak spróbujesz, daj znać jak Ci smakowało.

    Amber,
    oczywiście, ze najlepiej zerwać sobie samemu , ale niestety nie jest to możliwe zawsze. U mnie następny szczaw bedzie z targu (prawdopodobnie).

    Retrose,
    a jadłaś zupę szpinakową? Ja bardzo lubię jak szczaw i szpinak sprzedawane są w pęczkach. Takie zielone bukiety.

    Anonimowy,
    piękne miejsca łatwiej fotografować, gorzej z tymi brzydkimi. To jest sztuka wydobyć z nich piękno.

    Asiejo,
    oj pyszne. Muszę tam wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam szczawiową :) Mam z nią garść pięknych wspomnień i pewnie kiedyś zamieszczę ją na blogu, wraz z opowiastką. Tymczasem podziwiam "miednicę" ze szczawiem, którą pokazałaś na zdjęciu, uroczo to wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu,
    z niecierpliwością czekam na Twoją zupę szczawiową i historię. Uwielbiam takie opowieści. A "miednica" przydaje się do różnych fajnych celów. Można zrobić w niej pranie, wyrobić ciasto, pochuśtać niemowlę i podać obiad (żartuję)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przecudowne zdjecia :)
    Szczawiowa oczywiscie ulubiona !

    OdpowiedzUsuń
  16. Magoldie,
    a ja myślałam, że szczawiowa jest lekko juz zapomniana, a tu okazało się, ze pełno miłośniczek. Świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zupę zrobiłam, była pyszna. Zmiksowałam ją razem z marchewką z wywaru i z 2 ząbkami czosnku który się z zupa gotował. Posypałam pokrojonym jajkiem na twardo i grzankami. Nie mogłam się nią nasycić! Dzięki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.