Co mi w duszy gra...kurczak z trawą cytrynową i chilli.
Kiedy mam mało czasu to często improwizuję. Gotuję co mi w duszy gra. Ostatni powrót zimy wywołał u mnie potrzebę czegoś rozgrzewającego. A więc zajrzałam do szafek i lodówki i w pół godziny powstało takie oto danie. Przyznam się, że było pyszne i nieraz zagości na naszym stole.
Kurczak z trawą cytrynową i chilli.
500 g piersi z kurczaka
3 kawałki trawy cytrynowej (tylko białe części) pokrojone w pół centymetrowe paski
1 czerwona papryka
1 por (tylko białe części) pokrojony w pół centymetrowe paski
1 garść suszonych grzybów mun namoczonych w gorącej wodzie
300 g mrożonego groszku cukrowego w strąkach
1/2 dużej czerwonej, świeżej papryczki chilli (do smaku) pokrojonej w drobną kostkę
3 obrane ząbki czosnku pokrojone w cienkie plastry
2 łyżki mąki kukurydzianej
5 łyżek ciemnego sosu sojowego
2 łyżki sake (niekoniecznie)
5 łyżek sosu sweet chilli (z butelki)
1 łyżeczka oleju sezamowego
1-2 łyżki startego świeżego imbiru
olej do smażenia
ugotowany ryż (użyłam ryżu basmati) lub makaron sojowy
Pierś kurczaka kroimy w paski, przekładamy do miseczki i zalewamy 2 łyżkami sosu sojowego i sake. Dodajemy mąkę kukurydzianą i mieszamy. Oczyszczoną paprykę kroimy na duże kawałki i smażymy na oleju na dużym ogniu w woku lub na patelni na chrupko. Przekładamy do miseczki i odstawiamy. Teraz smażymy piersi kurczaka, cały czas mieszając. Kiedy się przyrumienią, dodajemy pora, trawę cytrynową, czosnek, chilli. Do podsmażonych warzyw dodajemy odsączone grzyby, paprykę i przelany wodą na sitku groszek. . Po 2-3 minutach dodajemy pół szklanki wody, resztę sosu sojowego, imbir i sos sweet chilli. Smażymy cały czas mieszając, aż sos zgęstnieje. Polewamy olejem sezamowym, mieszamy i podajemy z ryżem lub makaronem sojowym, ryżowym, soba....
W tego typu daniach ważne jest nieustanne mieszanie i smażenie na ostrym ogniu.
Życzę wszystkim smacznego i miłego wieczoru, a sama wracam do mojej pracy naukowej (ciężko jest mi się zebrać).
Och Lo, a mnie wiesz ciegnie do tych mlodych groszkowych straczkow :) i do trawy cytrynowej. Improwizowac to jakas chyba nie potrafie...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia sle :)
Rewelacyjny pomysł, nie ma to jak na szybko kombinować z tego co się ma. Gdyby zawsze wychodziły takie ciekawe dania...
OdpowiedzUsuńAch, te Twoje wydumki, takie apetyczne, że nawet po posiłku zaczyna ssać w dołku. Pięknie, trochę orientalnie. A praca naukowa o czym, bo albo nie wiem, albo nie pamiętam, gdyż mam pamięć jak taki mały pluszowy króliczek? O podrobach może? ;)
OdpowiedzUsuńBuruuberii,
OdpowiedzUsuńmnie też ciągnie. Uwielbiam młody groszek, tę jego słodycz. Zachęcam Cię do tej potrawy http://pistachio-lo.blogspot.com/2009/11/wspomnienie-lata-placuszki-z-zielonego.html Jak czytam Twojego bloga to nie mam takich wątpliwości jak Ty. Potrafisz, potrafisz...
Retrose,
lubię takie sytuacje, że bez wychodzenia z domu można wyczarować coś dobrego i dlatego moja spiżarnia pęka w szwach.
Antoni,
podoba mi się określenie wydumki. Opatentuj go szybko, bo niedługo zacznę go nadużywać. Moja praca jest o podrobach, dokładnie jednym, takim chorującym gdy nalewek za dużo, dużo za dużo.