Ciasto daktylowo - orzechowe i ...Dalida.


Zauważyłam, że z wiekiem robię się sentymentalna. Z przyjemnością słucham muzyki, która była obecna w młodości moich rodziców. Dzisiaj dostałam płytę, której bardzo długo szukałam i jeszcze dłużej na nią czekałam.
Dalida.
Nie wiem, czy to wspomnienia z szczęśliwego dzieciństwa, kiedy ta muzyka była w tle, czy moja miłość do francuskiej piosenki i języka, czy ...
Nieważne.
Jestem szczęśliwa.
Mam bliskich wokół i słucham z rozrzewnieniem piosenek, które gdzieś tam głęboko we mnie tkwią.
Słucham "Il venait d' avoir 18 ans" i "Paroles, paroles" i piekę ciasto.
Jestem sentymentalna.
Trudno, ale jestem z tym szczęśliwa.

Ciasto daktylowo - orzechowe z herbatą earl grey.
(Tea infused fruit loaf)

1 łyżka dobrej herbaty earl grey lub 2 torebki
1 1/4 szklanki gorącej wody
250 g suszonych owoców (daktyli, rodzynek, gruszek - dowolne proporcje)
100 g orzechów włoskich grubo posiekanych
250 g mąki z proszkiem do pieczenia (self-raising) (można użyć zwykłej mąki i 1 łyżeczki proszku do pieczenia)
150 g jasnego brązowego cukru (użyłam muscovado)
1 łyżeczka mielonego cynamonu
1 łyżeczka mielonej gałki muszkatałowej
1 jajko lekko ubite
Do miseczki wlać wrzątek i włożyć torebki herbaty lub sypką herbatę w zaparzaczu. Pozostawić do zaparzenia na 5 minut. Wyjąć herbatę i włożyć suszone owoce na 2 godziny lub lepiej na całą noc. Po tym czasie włączyć piekarnik i nastawić na temperaturę 180 stopni C (z termoobiegiem 160 stopni). Wysmarować masłem prostokatną foremkę keksówkę. Wymieszać razem mąkę, cynamon, gałkę muszkatałową, cukier i orzechy. Dodać jajko i namoczone owoce razem z płynem (herbatą). Wymieszać wszystko za pomocą łyżki. Wlać ciasto do formy i piec 45 - 50 minut. Wystudzić.
Swietnie smakuje.
Smacznego.
Przepis pochodzi z Joy of baking.


Kiedy bezsenność dopada w sobotnio-niedzielną noc i Liska piecze drożdżowe ciasto na śniadanie, a ja chodzę i patrzę na miasto we mgle, to moje miasto wygląda tak:








Komentarze

  1. Szkoda, że nie mogłyśmy spacerować razem (z moim ciastem w paiperowej torbie) i aparatami w kieszeniach płaszcza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na drugi raz jak nie będziesz mogła spać, daj znać. Może jeszcze weźmiemy po kubku dobrej herbaty?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalida powiadasz? Ja tez sie robie troche sentymentalna, przyznaje ;)
    Zdjecia z nocnego spaceru przeurocze! Szczegolnie to ostatnie naprawde niezwykle... Chyba zaczne zalowac, ze nigdy nie cierpie na bezsennosc ;)

    PS. Ciasto oczywiscie tez brzmi pysznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lo, o ile dobrze widzę, jeśli spacerujesz w pobliżu domu to chyba jesteśmy sąsiadkami :)
    Ja niestety dość mocno stąpam po ziemi ale w sumie, podobnie jak inż. Mamoń, lubię piosenki, które już słyszałam :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Otóż to:nigdy nie cierpię na bezsenność-jaka szkoda ;-)
    I z wiekiem robię coraz bardziej sentymentalna. Słucham muzyki z krainy łagodności i dzwonię do przyjaciół i znajomych żeby odtworzyć smaki sprzed lat :-)
    Czasem się udaje np. sok z kwiatów czarnego bzu mamy moje przyjaciółki tak za mną chodził że udało się go znaleźć!I zrobić oczywiście.
    Kolejne ciasto jak dla mnie bo ze "śmieciami"(czytaj suszone owoce ;-) Muszę je popełnić.
    Co do szukanej książki: wrzuć w google i znajdziesz np. w merlinie
    http://merlin.pl/Tajemnica-Bozego-Narodzenia_Jostein-Gaarder/browse/product/1,491089.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to sentymentalna jestem od zawsze, ale też nie uważam tego za wadę.

    Ciasto musi być pyszne, u mnie dzisiaj (na blogu, bo w rzeczywistości niestety dawno zjedzone) też ciasto z daktylami i kawą, jestem ciekawa, jak smakuje takie z herbatą.

    Okazuje się, że są jednak zalety wczesnego robienia się ciemno, bo nie trzeba cierpieć na bezsenność, żeby zrobić fajne nocne zdjęcia, co prawda mgły zwykle o wcześniejszych porach nie ma, ale cóż, czasem trzeba wybierać, dobre zdjęcia albo ciepła kołderka.

    OdpowiedzUsuń
  7. To dobrze, że jesteś sentymentalna :)
    Ja również jestem :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Ty coś wymodzisz... Każdy Twój przepis czytam ze śliną cieknącą po kubraku. Ślinotok się wzmógł odkąd na dwóch przykładach przekonałem się, że one nie tylko sprawiają wrażenie, ale też są odjazdowe.
    A to jajko ubite to jak na jajówę rozbełtane ma być? Czy może białko samo, czy cuś? Się nie znam, to pytam. Może bym tak żonę miło zaskoczył takim wyczochranym ciastem hej.

    A, no właśnie, mnie też okolice wydają się znajome. Nie może to być, parczek w Gliniewicach? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Beo,
    ależ ja jestem śpiochem. Świątek, piątek śpię od 22 do 5.30. Takie noce zdarzają mi się bardzo rzadko, a wtedy...

    KaroLino,
    cieszę się, że nie tylko ja jestem sentymentalna. To była ciepła noc, godzina druga i miasto zasnuła mgła. Ile ludzi spotkałam. Fajne chwile, takie niezwykłe. A potem pod ciepłą kołderkę.

    Cyryllo,
    książkę odbieram w sobotę i nie mogę się doczekać. Podobają mi się klimaty, które opisujesz. Lubię to.

    Felluniu,
    to moje najbliższe okolice, nie wypuściłabym się nigdzie daleko o drugiej w nocy. Musiałam widzieć światełko w oknie mojego domu. To co jesteśmy sąsiadkami? Robiłam zdjęcia na ul. Płatniczej.

    Kucharzytrzech,
    witaj w gronie sentymentalnych.

    Antoni,
    jajko (żółtko i białko razem) ubite (wymieszane) widelcem, ot cała filozofia. Cieszę się, że Ci ślinotok dopisuje. Zaskocz żonę, to jest zawsze fajne. Daleko zaszłam w tą mglistą noc, a myślałam, że to były okolice. Tylko godzina, a dotarłam do Gliniewic. Na drugi raz zapukam w szybkę po naparstek czegoś rozgrzewającego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Spiochem jestes powiadasz? No wg mojej definicji ktos, kto wstaje o 5.30 do spiochow sie nie zalicza ;)
    A ja przyznam ze wstydem, ze nawet gdyn¨bym nie spala, to balabym sie sama wyjsc w nocy na dwor... :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Lo nie wiem czy zechcesz się bawić jak dziecko ;-) ale przyznałam Ci wyróżnienie :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lo, to czy i ja mogę wybrać się na taką sentymentalną przechadzkę :) Przywiozę ciacho i aparat, a raczej sam aparat bo ciacho widzę smakowite :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lo, całe życie mieszkam na Bielanach :) Nie na Płatniczej ale w pobliżu. Także jeśli nie będziesz mogła spać o 2 w nocy, będę u Ciebie w 10 minut. No 12 bo muszę buty zawiązać :). Ja jestem zdecydowanie nocnym markiem i nie muszę wstawać o 5:30 :)
    Serdeczne sąsiedzkie pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Beo,
    to prawda rano wstaję, ale o której zasypiam. Czasami, jak sytuacja pozwala to mogę wcześniej, a bywają dni, gdy skuszę się na 15 minutową drzemkę. Tak nie robi śpioch? W moich okolicach jest bezpiecznie, a czy jest to druga w nocy, czy 18, jest tak samo ciemno. W dodatku to są sporadyczne szaleństwa, bo mam ptasi rytm i gdy robi się ciemno, moje obroty zwalniają.
    Nie zapomnę jak włóczyliśmy się pół nocy z dziećmi po miasteczku nad jeziorem Maggiore w Szwajcarii. Karmiliśmy cierpiące na bezsenność kaczki i chodziliśmy, chodziliśmy...bardzo cichutko. Oj fajnie było.To jest kraj, w którym czułam się bardzo bezpieczna, niezagrożona.

    Cyryllo,
    sprawiłaś mi wielką radość i przyjemność. Nie wiesz jak wielką. Moje nominacje przedstawię w sobotę. Bardzo Ci dziękuję. Niesamowicie się cieszę.

    Tili,
    bez Twojego ciacha się nie obejdzie. Ja na nie bardzo czekam. To jesteśmy umówione. Teraz tylko pozostało czekać na wspólną bezsenną noc.

    Felluniu (sąsiadko),
    Ja też na Bielanach, Starych Bielanach (jak powiedziałby James Bond). Łatwiej wyciągnąć mnie o 4 rano na wschód słońca, ale nocne wędrówki też mi się zdarzają. Na drugi raz wyciągnę Cię na wspólne nocne chodzenie z aparatem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Musze Cie w takim razie rozczarowac - jest tutaj niestety coraz mniej bezpecznie :( W jakichs malych miasteczkach to i owszem, ale w wiekszych miastach to juz nie to samo co np. 10-15 lat temu.
    A spiochem to w takim razie jestem ja, bo nawet gdybym sie kladla spac o 22.00 to budzilabym sie o wiele pozniej niz Ty, wierz mi ;)

    A tymczasem - dobrej nocy zycze :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.