Dynia, ricotta, szałwia, pini...ravioli.
Jadąc przez rumuńskie Karpaty wybraliśmy Trasę Transfogaraską, która przejezdna jest tylko od końca czerwca do pierwszych opadów śniegu, które mogą wystąpić już w połowie października. Trasa powstała jako kaprys, jeden z wielu, Nicolae Ceausescu. Przy jej budowie straciło życie kilkadziesiąt osób. Mówi się, że Ceausescu zdecydowao budowie tej trasy, aby przyćmić Transalpinę - najwyższą drogę w Rumunii, wybudowaną za czasów króla Karola II w latach 30-tych XX wieku.
Trasa przecina Karpaty w połowie ich długości i wije się jak węgorz przez 151 km. Pełna jest zakrętów pod kontem 180 stopni, wiaduktów, tuneli i zygzaków. Najwyższy jej punkt to 2034 metrów w okolicy jeziora Balea Lac. Jest to miejsce postojów zmierzających tą trasą, gdyż obok pięknego jeziora i schroniska znajduje się tam coś w rodzaju targu ze straganami z miejscowymi wyrobami z Transylwanii. Tak, tak tam jest słynna Transylwania, kraina osławiona przez książkę Brama Stokera o Draculi. Na końcu trasy, wysoko na szczycie znajdują się ruiny zamku Poienari, siedziby Vlada Palownika - pierwowzoru Draculi. Do zamku wiedzie 1600 schodów. Wymaga to trochę wysiłku, ale nagrodą jest oszałamiający widok na Karpaty i ta przedziwna, tajemnicza atmosfera. Jak głosi legenda z jednej z wież rzuciła się w przepaść żona Vlada, kiedy zamek oblegali Turcy. Obiecała ponoć, że szybciej jej ciało zjedzą ryby z płynącej w dole rzeki Arges, niz dostanie się w ręce wroga. Dracula uciekł używając fortelu, na koniu z podkutymi odwrotnie podkowami, czym zmylił Turków. To legenda, ale ruiny mają w sobie rzeczywiście coś, jakiś klimat, który zostaje w pamięci.
Pierożki ravioli z dynią i masłem szałwiowym.
Ciasto
300 g mąki (użyłam 200 g pszennej i 100 g semoliny)
1/2 łyżeczki soli
3 jaja
1 łyżka oliwy
Nadzienie
450 g upieczonej dyni (ja użyłam piżmowej)*30 g startego parmezanu
szczypta świeżo startej gałki muszkatałowej
100 g sera ricotta
sól, pieprz świeżo zmielony
Masełko
100 g masła
12 - 18 listków szałwi
50 g uprażonych orzeszków pinii
Wymieszać mąkę i sól w dużej misce, zrobić pośrodku wgłębienie i wlać w nie rozbełtane jajka i oliwę. Wyrabiać początkowo za pomocą widelca, a następnie ręką przez ok. 10 minut lub wszystko wykonać mikserem. Jeśli ciasto jest za suche dodać 1 - 2 łyżki wody. Ciasto musi być miękkie, elastyczne i gładkie. Zawinąć ciasto w folię i wstawić do lodówki na 1/2 godziny.
Przygotować nadzienie: rozgnieść dynię widelcem dodać parmezan, gałkę muszkatałową, ricottę, sól i pieprz. Wymieszać. Rozwałkować cienko ciasto. Wyciąć 48-60 krążków o średnicy 6 cm. Nakładać małe porcje nadzienia i docisnąć brzegi. Można też na rozwałkowany placek nakładać małe porcje nadzienia, przykryć drugim plackiem, a następnie podociskać palcami przestrzenie wokół nadzienia i wycinać radełkiem kwadraty. Jeśli brzegi ciasta źle się lepią można je posmarować wodą. Gotować we wrzącej i osolonej wodzie przez 4-5 minut. Jak pierożki się gotują, zrobić masełko szałwiowe.
Rozpuścić masło z dodatkiem listków szałwi i orzeszków piniowych. Polać nim gorące ravioli i od razu podawać.
*Dynię kroję na duże kawałki, skrapiam oliwą z oliwek i piekę w temperaturze 200 stopni C przez 25-30 minut w przykrytym naczyniu.
Smacznego.
Przepis pochodzi z książki Veggie! P. Cuthbert i L. Wilson.
Danie bierze udział w festiwalu:
http://www.beawkuchni.com/2009/10/festiwal-dyni-zaproszenie.html
Bardzo apetyczne! a zdjęcia z Rumunii i targu świetne (mam ogromną słabość do takich targów i bazarów).
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię takie klimaty. Temat targów i bazarków jeszcze nieraz pojawi się u mnie. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńja poprosze malutka porcyjke :) :) ale pewnie juz nie zostalo takich pysznosci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
P.S widoki cudne!!!
Gosiu, zapraszam serdecznie na porcyjkę. Najlepiej gdzieś tam na przełęczy. Pozdrawiam i zapraszam znowu.
OdpowiedzUsuńszalwia i ravioli - mniam! Oj jak ja nie lubie lepic wszelkiego rodzaju pierogow, ale uwielbiam je jesc, ze tez tak daleko jestem :-) no nic...
OdpowiedzUsuń