Czekolada - historia I. Czekoladowe ciasto Pierre Herme.
Czy znacie kogoś, kto nie lubi czekolady?
Ja nie. Mam wrażenie, że zamiłowanie do czekolady jest wrodzoną cechą człowieka. Coraz większy wybór wśród rodzajów czekolad, nowych połączeń smakowych i dostępnych marek robi z nas koneserów. Jeszcze parę lat temu nie wyobrażaliśmy sobie czekolady z solą morską, chilli, czerwonym pieprzem czy lawendą. Do tego czekolady z różnych odmian kakao, czy określonych plantacji, czekolady od małych wytwórców. Nie ukrywam, że dla mnie to raj.
Historia czekolady liczy sobie trzy tysiące lat. Zaczęła się od gorzkiego napoju Azteków xocoatl. Ziarna kakaowca uważane za dar od bogów, były przedmiotem kultu i środkiem płatniczym. Triumfalny podbój świata zaczął się dopiero w XV wieku, gdy hiszpański konkwistador Hernan Cortes przywiózł ziarno kakaowe do Europy. Ze względu na wysokie ceny kakao i ciągle rosnącą podaż dochodziło w tamtych czasach do licznych bitew morskich, aby przejąć płynący z Meksyku statek pełen ziarna. Monopol Hiszpanii na kakao trwał sto lat.
We Francji wielkim miłośnikiem czekolady był Król Słońce Ludwik XIV. Jego styl życia naśladowany był na innych dworach europejskich i tak czekolada rozpowszechniła się w Anglii i Holandii, a nie długo później we Włoszech, Szwajcarii i w Niemczech.
Coraz większa popularność czekolady wywołała reakcję kościoła. Przedmiotem długoletnich sporów była kwestia, czy picie kakao dla przyjemności łamało zasady postu. Czy podobnie jak wino i piwo, pożywne napoje, dopuszczalne było w okresie wyrzeczeń. Na szczęście kolejni papieże byli miłośnikami czekolady.
Produkcja kakao była skomplikowana i kosztowna, a sam podukt ze wzgędu na wysoką zawartość tłuszczu łatwo się psuł. Z tego względu do początków XIX wieku delektować się nim mogli tylko ludzie zamożni. Dopiero gwałtowny rozwój przemysłu spowodował, że kakao stało się powszechnie dostępne. Dzięki maszynom parowym, które wytwarzały wysokie ciśnienie, opracowano technologię, która umożliwiała oddzielenie tłuszczu od reszty masy kakaowej. I tu zaczyna się historia produkcji czekolady w postaci tabliczek.
Ale o tym opowiem innym razem.
Dzisiaj poponuję ciasto czekoladowe mistrza cukiernictwa Pierre'a Hermé. Ciasto jest wilgotne i bardzo aromatyczne. Dodatek moreli i kandyzowanego imbiru cudownie podkreśla smak czekolady.
Ciasto czekoladowe z imbirem i morelami.
(Apricot and ginger chocolate loaf cake)
180 g rozpuszczonego masła, schłodzonego do temperatury pokojowej
125 g suszonych moreli pokrojonych w paski
70 g gorzkiej czekolady posiekanej na małe kawałki ( użyłam czekolady Lindt 70%)
150 g (2/3 szklanki) mleka o temperaturze pokojowej
55 g kandyzowanego imbiru pokrojonego w małe kawałki
140 g marcepanu (pasty migdałowej)
165 g (3/4 szklanki) cukru
180 g mąki
40 g gorzkiego kakao w proszku (użyłam kakao Van Houten)
1/2 łyżeczki poszku do pieczenia
4 duże jajka
mała szczypta soli
Nagrzać piekarnik do 180 stopni C i wysmarować foremkę masłem. W misce wymieszać mąkę, sól, kakao i proszek do pieczenia. W drugiej misce zmiksować pokrojony na kawałki marcepan z cukrem. Kiedy masa zacznie przypomnać piasek, cały czas miksując dodawać kolejno jajka, mleko i zawartość drugiej miski (mąka z dodatkami) i masło. Jak ciasto będzie dobrze połączone dodać morele, imbir i kawałki czekolady. Wymieszać przy pomocy łyżki i wylać do foremki keksówki o długości 28 cm. Wstawić do piekarnika na 1 godzinę. Jeśli za bardzo zacznie się przypiekać trzeba przykryć folią aluminiową. Ciasto nie powinno być spieczone.
Smacznego.
Smacznego.
Przepis pochodzi z książki Chocolate desserts by Pierre Hermé.
Witam ciepkutko! Trafiłam do Ciebie przez komentarz u Basi. Lubię czasem poszperać po linkach osób, które komentują znajome blogi :) Czasem odkrywam coś ładnego i wartościowego, dziś padło na Twego bloga. Widzę, ze swieżutki całkiem, ale przegladając prezentowane tu przepisy z całą pewnością moge stwierdzić, że to moje klimaty, moje smaki.
OdpowiedzUsuńZdjecia tez ładne, np. bardo mi się podoba to przy notce o pesto, ze snopem słońca na kuchannym stole. Klimatyczne.
Będę tu czasem zagladać, bo widzę, ze predzej czy później zdecyduję się na jakiś przepis wypróbowany przez Ciebie.
Pozdrowienia ślę!
Witaj Aniu,
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłaś do mnie i podoba Ci się. Ja Twojego bloga odkryłam jakiś czas temu i bardzo go lubię - zdjęcia, historie, opowiastki i jedzonko. Zapraszam znowu i pozdrawiam gorąco w ten jesienny, mokry dzień.
a jaki rozmiar foremki jest proponowany w oryginale?
OdpowiedzUsuńW oryginale Pierre Herme proponuje uzycie formy keksówki o długości 28 cm. Ja użyłam prostokątnej o bokach 20x22 cm. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję lo
OdpowiedzUsuńprzepis już mam skopiowany, teraz tylko czekam na okazję ;-)
Życzę w takim razie szybkiej okazji i przyjemności z pieczenia. Daj znać jak smakowało.
OdpowiedzUsuńnnnb
OdpowiedzUsuń