Co na śniadanie?....granola.
Dzisiaj poczułam jesień, taką prawdziwą, nieuniknioną.
Rano mgła spowijała miasto, a wszystko dzięki niej miało takie miękkie kształty. Rześki poranek szybko wygnał resztki snu.
Lubię wstawać rano, gdy cały dom jeszcze śpi. Wtedy to jest mój czas. Niespieszna kawa, gazeta, plany na cały dzień. A potem dostaję przyspieszenia, zostaję mistrzem organizacji i logistyki. Wychodzę do pracy o 7 rano i bardzo to lubię. O tej porze jeszcze niewiele osób spieszy ulicami. Najczęściej są to te same twarze spotykane co rano. Prawie znajomi. Pan z białym psem, wracający z lasu ze spaceru, pani na rowerze, pan z czarnym psem, rodzice przywożący zaspane dzieci do przedszkola, pani na rolkach i dwaj biegacze. Po paru tygodniach takich spotkań pojawiły się wzajemne, początkowo nieśmiałe, uśmiechy, "dzień dobry" i czasami krótka wymiana zdań o pogodzie.
-Och jak dzisiaj zimno.
- Cudownie dzisiaj słońce świeci.
- Ten deszcz przyda się roślinom, bo taka susza.
Taki poranny rytuał.
Czasami rano brakuje spotkania, z którąś z osób i wtedy rodzą się pytania: zaspał, zachorował, wyjechał?
I tak co rano, 10 minut niespiesznego spaceru z kubkiem kawy w ręku i odkrywania nowego dnia.
Och, pojawiły się pierwsze pączki.
U sąsiadów rozkwitły pierwsze forsycje.
Kiedy ta budowa nowego domu wreszcie się skończy?
Jacy będą nowi sąsiedzi?
Dzisiaj las pachnie grzybami.
Wiewiórki zakopują orzechy, których pewnie nigdy nie znajdą.
Jak fajnie jest iść, a liście szeleszczą pod stopami.
Pory roku się zmieniają, droga ta sama, a co rano odkrywam coś nowego.
Lubię mój początek dnia.
Początek dnia to też śniadanie. Te w tygodniu różnią się diametralnie od tych weekendowych, długich, niespiesznych, celebrowanych. Te codzienne to często domowa granola z mlekiem lub jogurtem. Czasami są placuszki z bananami lub ricottą. Wiosną, gdy o świcie budzą mnie sroki i sójki swoimi nawoływaniami, robię muffinki lub drożdżowe bułeczki. Ale jest jesień, sroki śpią, kiedy ja wstaję, więc często na śniadanie jest granola. Robię ją raz w tygodniu i przechowuję w szczelnym słoju. Dla urozmaicenia zmieniam rodzaje orzechów, płatków, czy suszonych owoców, ale baza jest ta sama. Zrobienie granoli nie wymaga dużej ilości czasu, ale zgromadzenia sporej ilosci składników. Jak wszystko jest, to parę ruchów łyżką, piekarnik i 30-40 minut i... zdrowe, szybkie i pyszne śniadanie na wiele dni.
Granola
450 g płatków owsianych
120 g pestek ze słonecznika
120 g ziarna sezamu
175 g musu jabłkowego (może być domowy, ja używam apple sauce z Marks & Spencer)
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka imbiru w proszku
80 g golden syrup (można zastąpić miodem)*
4 łyżki płynnego miodu
80 g jasnego brązowego cukru*
250 g orzechów (włoskie, pekan, brazylijskie, migdały)
100 - 150 g suszonych owoców (żurawiny, rodzynki, śliwki, morele, wiśnie, jagody, brzoskwinie)
1/4 łyżeczki soli
2 łyżki oleju słonecznikowego
Wszystkie składniki oprócz suszonych owoców wkładamy do miski i mieszamy łyżką do połączenia. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni C. Dużą blachę (taką z wyposażenia piekarnika) wykładamy papierem do pieczenia i na nią wykładamy zawartość miski. Powierzchnię wyrównujemy. Pieczemy 30 - 40 minut. W tym czasie granolę należy przemieszać 2 razy. Po wyjęciu blachy z granolą dodajemy suszone owoce i pozostawiamy wszystko do ostygnięcia. W tym czasie granola robi się chrupka. Przekładamy do szczelnego słoja.
Gotowe.
* do kupienia w Marks& Spencer, Kuchniach Świata lub sklepach ze zdrową żywnością.
Przepis (ze zmianami) pochodzi z książki Feast Nigelli Lawson
Wcześnie wstane, ładnie napisane, a i głodu, widzę, nie było ;)
OdpowiedzUsuńGłód pojawia się o 8.00 i trwa do 8.15. Tylko szkoda, że tak ciemno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tez robię granolę z tego przepisu, ale zmniejszylam ilosc cukru, bo jednak dla mnie byla ona za slodka. Ladnie ta Twoja granola się prezentuje!
OdpowiedzUsuńAniu, to prawda jest słodka, ale kubeczek jogurtu naturalnego do niej to coś co daje mi energię do pracy w te jesienne dni. Do następnej użyję truskawek suszonych, które niedawno nabyłam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń